Wysłany:
2012-08-04, 14:22
, ID:
1311472
14
Zgłoś
Płaczecie, że kto nie był ten gówno widział. Byłem i właśnie - gówno widziałem. Literalnie. A dosłownie ujmując: syf, rozpusta i dziadostwo. Banda małolatów jedzie żeby raz na rok się wyszumieć, a zachowują się jak wataha wilków spuszczona z łańcucha. Starsi za to siedzą jak buractwo i j🤬e warchoły, ochleją się wódą i piwskiem a potem chodzą i dymów szukają. Do tego na Prodigy rok temu zleciała sie dresiarnia i już była kompletna speluna. Jedynie ASP trzyma jakiś poziom, ale tam też naćpańców i najebańców widziałem.
Sam jestem metalem jak to niektórzy nazywają. Słucham ciężkiej muzyki oraz ją tworzę. Brudstock był dla mnie najgorszym doświadczeniem jakie przeżyłem. Zdarzają się ludzie w porządku, z którymi można zamienić 2 słowa w przyjaźni i zrozumieniu (wioska jezusów), ale są też pop🤬leni manipulatorzy (krishna) i przede wszystkim - banda naćpanych i naj🤬ych małolatów, którzy jak usłyszą "peace love and rock&roll" to im się w dupach przewraca i mokro robi.
Dla dzieci albo ludzi którzy mają mózgi nastolatków taplanie się w błocie pod wpływem narkotyków albo alkoholu, bądź też na trzeźwo, oraz rzucanie łbami przy cieżkiej muzyce w tumanach kurzu - to zabawa. Dla mnie zabawą jest wypoczynek po 12 godzinnej harówie z muzyką filmową i dobrą książką. Są gusta i guściki, owszem - ale ten pieprzony motłoch, który jeździ na Brudstock powinien pomyśleć o tym, żeby się wziąć k🤬a za robotę, zamiast fibździoły w głowie.