tak to jest jak się zatrudnia starego ciecia z grupą
(...)Firmy ochroniarskie to w wiekszosci żart.
To zatrudnij młodego komandosa, z bronią. Myślisz, że znajdziesz frajera, który będzie narażał życie za minimalne wynagrodzenie? Za szkolenia, wyższe ubezpieczenie, itp..., oczywiście zapłacisz? To wszystko odpowiednio kosztuje. Po co ci to, jeżeli nie jesteś prezesem banku? Jeżeli ubezpieczyciel firmy lub przepisy tego nie wymagają. to znajdujesz agencję ochrony, która będzie ci chronić firmę, jak najniższym kosztem. Ochroniarz-portier jest tam tylko po to, by wydawać klucze, przeganiać bezdomnych i akwizytorów, a w razie większego problemu, zadzwonić po grupę interwencyjną, policję lub strażaków. Do tego, wystarczy dziadek-emeryt.
Żart, bo, takich mają klientów. W Polsce, zapotrzebowanie na rynku ochroniarskim, to w większości właśnie tacy portierzy oraz kontrola ruchu osobowego i pojazdów pod kątem kradzieży w firmach, obchody po obiekcie, by wykryć zarzewie pożaru lub, czy nie ma dziury w płocie; a także imprezy masowe. Zmniejsza się rynek obiektów handlowych, bo janusze biznesu, nie chcą już płacić, nawet tych marnych groszy, za jednego ochroniarza w sklepie - wystarczy im kilka tanich kamer i nagrywarka (ubezpieczyciele nie potrzebują więcej, niż zgłoszenie kradzieży na policję i pliku z zapisem monitoringu + kilka papierków). Zapotrzebowanie na ochronę z bronią jest niewielkie. Banki, konwojowanie wartości pieniężnych, grupy interwencyjne, jednostki wojskowe - tego nie jest tak dużo. Dlatego, agencje ochrony, to zakłady pracy chronionej. Dostają parę groszy z PFRON-u, co im zmniejsza nieco koszty osobowe, a zatrudniają w większości emerytów, rencistów i studentów.