Bo każdy normalny człowiek trzyma się z daleka od woja i tego typu spraw, każdy normalny biały człowiek chce osiągnąć coś w życiu w tym założyć rodzinę, a nie sobie rozp🤬olić związek i karierę dla... ? No właśnie? Czego?... Ale Macierewicze i inne pojeby tego nie rozumieją bo przecież c🤬j z tym że komuś można życie rozp🤬olić i już kombinują jak wj🤬 obowiązkowy pobór, bo po co zrobić przeszkolenie w zakresie obsługi broni palnej (które trwałoby z 2 tyg do miesiąca) i w razie wojny otworzyć magazyny by 38 mln obywali RP mogłoby bronić własnych domów... lepiej posłać ludzi do bezsensownej służby a potem w razie wojny na pewną śmierć bo prawdziwe wojo pójdzie w partyzantkę. Nie wiem jak wy ale ja już kombinuję jak zmienić kategorię, przynajmniej na D.[/quote
Zdejmij rureczki bo Ci krew do mózgu nie dpoływa p🤬deczko
Cytat:Insaner napisał/a:
Uważam się za patriotę, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy uprawianie partyzantki i jakaś pseudo-walka za "własny" kraj, którego większość z nas się wstydzi. Więcej dobrego można zrobić uciekając z kraju z rodziną (którą notabene trzeba się zaopiekować), niż zostając na pewną śmierć - bezwartościową.
Uważasz się za patriotę, po czym piszesz, że większość z "nas"(jakich "nas"? Was, spedalonych rurkowców z zaczesem na małego hitlerjugend?) wstydzi się Polski? Co Ty p🤬lisz? Widzę zlewacenie sadola osiąga powoli poziom krytyczny, skoro tego typu przemyślenia zgarniaja tutaj jakieś piwerka, czy inne eurogąbki.
podpis użytkownika
może i nie najlepszy komentarz ale jako tako.Niestety polskie wojsko to inkubator patologii- zaczynając od wyższych rangą oficerów- synów albo bratanków generałów czy innych ważnych kreatur, po regularnych pastwiących się nad młodszymi rocznikami, kończąc na młodych poborowych którzy odreagowują waląc wódę i pogrążając się w nerwicach i innych psychozach. Widzę to po moich kolegach, niegdyś spokojni i niepozorni po wojsku zmienili się w kolesi z którymi strach pić alkohol żeby coś im czasem nie odbiło i nie zaczęli albo na całe gardło śpiewać żołnierskie przyśpiewki o 1 w nocy budząc sąsiadów albo szukać awantury żeby się trochę ponap🤬lać.
Trzeba pamiętać że wojsko to maksymalne obciążenie psychiczne i ten cały stres i napięcie musi gdzieś znaleźć swój upust.
Sam kiedyś chciałem iść do wojska ale mój rozj🤬y kręgosłup mi na to nie pozwolił, gdyby nie on czuje że bym sobie całkiem nie najgorzej poradził.
Trzeba pamiętać że wojsko to nie tylko nap🤬lanie z kałacha do wroga ale też pomoc cywilom, zabezpieczanie ważnych obiektów jak szpitale polowe,składy żywności/leków czy innych surowców niezbędnych zwykłym obywatelom w czasie wojny.
Niestety kiedy widzę te czerwone od wódy ryje, zapijaczone postkomunistyczne betony, układczyków, kolesi odreagowujące swoje życiowe nieudacznictwo na przełożonych to dziękuję wolę zostać w cywilu.
@Filogryna Naród to ja Ty, moja rodzina i Twoja rodzina, mój znajomy i Twój znajomy a nie kawałek ziemi na który możesz nawet się wysrać.... Uważasz że wszyscy zdołają uciec? Widać że żyjesz w wyidealizowanym świecie gdzie wszytko jest proste jak napisanie posta.... Żołnierze mogą spowolnić natarcie wroga żebyś mogła sp🤬alać i masz większe szanse że po drodze nie wyr🤬a cie 100 napalonych żołdaków wroga.
@Insaner jaką wy k🤬a macie definicje narodu? i również uważasz że wszyscy zdołają uciec? że wróg będzie miły i nie będzie gw🤬cił kobiet i uciskał części narodu która nie zdoła uciec? To się właśnie nazywa kosmopolityzm.
A apropo walki za władze, mój pradziadek w czasie inwazji Niemiec też walczył w imię polityków? To była wojna obronna i każdy miał w dupie politykierów. Nie oceniaj wszystkich swoją miarą i uszanuj to że ktoś w razie W nie będzie sp🤬alał jak Ty tylko spowolni marsz wroga najpewniej płacąc za to życiem.
Co ty k🤬a ćpasz?
Chcesz więc walczyć za ludzi? A nie jest prawdą przypadkiem, że ze wszystkich narodowości na świcie, właśnie największą ilością Polaków gardzisz? Cóż, w końcu, zakładam, z przynajmniej 95% twoich znajomych i ludzi, z którymi kiedykolwiek przebywałeś, to Polacy. Co więcej: myślę, że chętniej byś oddał życie za swojego dobrego znajomego zza granicy, powiedzmy Niemca, niż za 'wroga' Polaka.
Na wojnie nie walczysz o swoje interesy - w przeciwnym razie walczyłbyś wpierw, by do wojny nie doprowadzić.
Ze mną jest problem? To ty p🤬lisz kocopoły z których nic nie wynika.... Że niby nienawidzę Polaków jakieś smęty o Niemieckim przyjacielu, jakoś ta Twoja argumentacja nie trzyma się kupy.... Dla mnie wartością jest rodzina i przyjaciele i mając świadomość że w jakimś stopniu ułatwię im ucieczkę nie zawahałbym się. Czy w Twoim małym rozumku za wszystkim muszą kryć się idee i poglądy i istnieje przekonanie że każdego konfliktu da się uniknąć?
Problem z tobą jest taki, że gotów byłbyś stanąć do walki o mętną ideę, której nawet nie jesteś w stanie rozpoznać.
Ze mną jest problem? To ty p🤬lisz kocopoły z których nic nie wynika.... Że niby nienawidzę Polaków jakieś smęty o Niemieckim przyjacielu, jakoś ta Twoja argumentacja nie trzyma się kupy.... Dla mnie wartością jest rodzina i przyjaciele i mając świadomość że w jakimś stopniu ułatwię im ucieczkę nie zawahałbym się. Czy w Twoim małym rozumku za wszystkim muszą kryć się idee i poglądy i istnieje przekonanie że każdego konfliktu da się uniknąć?
Nic nie rozumiesz, czy zapominasz zdania, do którego się odnosiłeś? Chcę ci tylko powiedzieć, że nie potrafisz powiedzieć, za co byś walczył podczas ewentualnej wojny, bo nie wiesz nawet, czym jest twoja idea "narodu".
Istnieje więcej Polaków <<jako szczegółowość>>, <<jednostkowych>>, których nie lubisz, niż ludzi z innych krajów: skoro przynajmniej 95% twoich znajomych to Polacy, trudno, żeby było inaczej. Nikt nigdzie nie napisał, że nie lubisz Polaków w ujęciu <<kontrybutywnym>>, <<ogólnym>>.
Skoro wartością są dla ciebie przyjaciele i rodzina, nie ma tu miejsca o walkę za <<naród>>. Przecież równie dobrze możesz mieć znajomych z Niemiec, Rosji, Francji albo Hiszpanii. Z walką o naród jest zaś o tyle trudno, że nie do końca wiadomo, czego najlepszą jesteś egzemplifikacją, co to naród w ogóle jest.
podpis użytkownika
"Prawdziwi mężczyźni nie schodzą poniżej 10 progu"
Za to o czym pisałem i siłą rzeczy za naród, czyli ludzi którzy są z mojego kręgu kulturowego, mówiących w tym samym języku i którzy są mi jakoś bliźsi niż jacyś francuzi niemcy czy hiszpanie..
Jeśli walczę za rodzinę to siłą rzeczy walczę za naród. Mógłbym mieć znajomych z wyżej wymienionych, ale nie mam. Gdybanie nie jest żadnym argumentem.
I skoro się pofatygowałaś to mogłabyś odpowiedzieć na chociaż jedno z pytań które ci zadałem. Nie do końca rozumiem co Tobą kieruje, czymś niewyobrażalnym jest dla Ciebie że ktoś się może dla kogoś poświęcić? Czy uważasz że ktoś kto się broni jest równie zły jak ten który atakuje? Myślisz że dasz radę zapobiec wszystkim konfliktom? Nie ogarniam oderwanych od rzeczywistości marzycieli którzy nie wiedzą i nie widzą w jakim świecie żyją, jaka rzeczywistość ich otacza i wierzą w to że kiedyś na świecie nie będzie konfliktów. Konflikty towarzyszą ludziom od początku istnienia, zawsze ktoś je zaczyna, ktoś się broni, ktoś jest zły, ktoś jest winny i ktoś jest pokrzywdzony i tak jest od zarania dziejów i nie zmieni się dopóki na ziemi żyją ludzie.
Wygląda więc na to, że jeśli nauczysz się francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego - jakiegokolwiek bądź - naród twój się powiększy.
Po drugiej stronie też są ludzie, hitlerowcy też byli ludźmi, ba sam hitler też był człowiekiem....
Po drugiej stronie też są ludzie. Chowasz jakieś dziwaczne przeświadczenie, że walka z podobnymi tobie za interesy grubych panów z teczkami ma sens. Poświęcasz się? Wobec kogo? Na wojnach cywile giną niemal zawsze jako odwet jednej armii wobec armii innego narodu.