@phalaphael
Masz w tym dużo racji ale w życiu najważniejsza jest równowaga. Państwo to nic innego jak miliony sojuszu międzyludzkich. Dzisiaj nie masz prawa bronić się przed napaścią na 100% tylko zawierzasz swoje życie policjantowi od którego oczekujesz bezpośredniej interwencji bądź też żeby samym swoim autorytetem ograniczał przestępczość.
Jak będzie cipą, a coraz więcej takich c🤬owatych chłopaczków z koleżanką pod rękę widać na ulicach, to Cię sprawnie nie obroni. Na c🤬j mi więc taki sojusznik-darmozjad który tylko żre pieniądze z moich podatków a i tak muszę się sam z debilami bić na ulicy?
Nikt nie mówi o obowiązkowych, 5 letnich wyprawach wojennych do krajów ościennych a zwykłym 2-3 miesięcznym przeszkoleniu obowiązkowym zaraz po maturze. Później (z rocznym wyprzedzeniem) co 4 lata powoływać na miesięczne szkolenie. Gdybym był złośliwy to widziałbym też żeńskie kompanie, zupełnie niezależne i odizolowane od męskich. Szybko by feminizm zniknął. W końcu jak równe prawa to i równe do obrony ojczyzny.
Niby nic ale kto przeszedł zwykłą unitarkę widzi jak duży dystans dzieli straszka który tyle co przekroczył bramy koszar od osoby po szkoleniu. W razie W zyskujemy dzięki temu cenny miesiąc. Dzisiaj niestety wojsko mamy takie, że wojna potrwałaby 2 tygodnie. Gdybyśmy osiągnęli potencjał umożliwiający obronę miesiąc czy dwa to już mamy potężne rezerwy które po miesięcznym intensywnym doszkoleniu będą mogły zrobić coś więcej niż tylko zginąć.
Dzisiaj rezerwy mamy na papierze - powołanie bezpośrednio na front ludzi którzy mieli szkolenia ponad 10 lat temu byłoby wyrokiem śmierci na zdecydowanej większości.