Masz rację. Kiedyś czytałem, że to jest jeszcze w produkcji w Niemczech, ale nie jest.
Obecnie produkuje to Czesi pod nazwą, którą podałeś w firmie Lučební závody Draslovka.
Dokładnie. Zyklon B to po prostu handlowa nazwa porowatego granulatu nasączonego cyjanowodorem, czyli tzw. kwasem pruskim, którego używano już na frontach pierwszej wojny jako broni chemicznej.
Preparat o tej nazwie powstał dla niemieckiej armii do odwszawiania mundurów i faktycznie głównie do tego celu używano go w obozach. Ale do zabijania ludzi też. Warto o tym wiedzieć, bo różne pojeby zakochane w Hitlerze twierdzą, że tylko do odwszawiania. A ignoranci, że tylko do zabijania.
Zgadza się, ale mała uwaga. Ten porowaty granulat, to była ziemia okrzemkowa, ale nie nasączona kwasem pruskim, czyli mieszaniną cyjanowodoru z wodą, a samym ciekłym cyjanowodorem. Gaz uwalniał się naturalnie pod wpływem ciepła, po otwarciu szczelnego pojemnika (używano specjalnego przyrządu do wybijania otworu w wieczku puszki). Niska temperatura znacznie spowalniała, a wysoka wilgotność powietrza, ograniczała ten proces.
Producentem był zakład Dessauer Werke für Zucker und Chemische Industrie w Dessau, który głównie produkował... cukier. Zleceniodawcą produkcji była spółka Degesch, a właścicielem praw patentowych procesu produkcyjnego, był koncern Degussa, do którego Degesch należała. Formalnie, wyprodukowany Zyklon B, spólka Degesch, odsprzedawała koncernowi Degussa.
Ziemię okrzemkową, którą przekształcano w wygodny do użycia granulat, kupowano od IG Farben. Zakład Dessauer Schlempe, dostarczał... odpadową melasę cukrową, z której uzyskiwano cyjanowodór. Ostrzegawczy środek zapachowy, bromooctan etylu, pochodził z firmy Schering AG. Oczywiście, serie produkcyjne na specjalne zamówienia SS, były pozbawione środka zapachowego.
Sprzedażą i dystrybucją zajmowały się dwie spółki z Hamburga, podległe Degussie: na zachodzie III Rzeszy Heerdt und Linger GmbH (Heli), a na wschodzie Tesch und Stabenow, Internationale GfSbmbH (Testa). Ta ostatnia dostarczała preparat do większości obozów.
I, jeszcze ciekawostka - od 1943 roku, do Dessau dostarczano także cyjanowodór z fabryki Kaliwerke, mieszczącej się w znajdującym się pod niemiecką okupacją czeskim mieście... Kolin. Tak, to ten sam zakład, który dziś produkuje Uragan D2.
Istniał również inny preparat, o nazwie Zyklon A, stosowany do oprysku drzewek owocowych. Była to ciekła mieszanina cyjanomrówczanu metylu i chloromrówczanu metylu. Po opryskaniu drzewka, mieszanina w wyniku kontaktu z parą wodną zawartą w powietrzu, przekształcała się w cyjanowodór, a produktami ubocznymi, były: dwutlenek węgla i metanol. By uzyskać dobry efekt, drzewka osłaniano namiotem. Podobno kilkukrotnie został użyty do mordowania w KL Sachsenhausen.
Przygwoździłeś mnie wiedza!!
Dzieki i zaraz skopiuje sobie Twój tekst, żeby go było łatwo znaleźć.
I teraz mam taka dziwna myśl. Skąd u Ciebie ta wiedza na temat tego środka?
Masz produkcje w piwnicy?
Jak mi się nudzi i nie przeglądam Sadola, to dużo czytam. Jestem, przy tym, "zbieraczem" ciekawostek na temat II w. św.
Np. taka...
Na pewno oglądałeś Listę Schindlera S. Spielberga. Oskar Schindler, dzięki temu filmowi, stał się na całym świecie znany z ratowania Żydów z obozu w Krakowie- Płaszowie, zatrudnionych w jego fabryce. Jednak, mało kto wie, że od 1936 roku, okazyjnie wykonywał drobne zlecenia na rzecz Abwehry, głównie na terenie Czechosłowacji (kiepski był agent z niego - Pepiki go posadziły i odsiedział kilka miesięcy, zanim III Rzesza zajęła ich kraj). To właśnie on, gdzieś zdobył oryginalne polskie mundury wojskowe, które 31 sierpnia 1939 roku SS wykorzystała podczas prowokacji z napaścią na radiostację w Gliwicach.
Mam ten film na komputerze. Zbieram filmy jak inni zbierają znaczki.
O tej sprawie z mundurami nie wiedziałem
Nawet nie postawiłem sobie pytania skąd oni mogli je mieć.
Jak będę rozmawiał z niemiaszkami, to ich przygwożdżę ciekawostka. Oni są bardzo dumni z Schindlera.
To takie alibi dla nich, że naziści to przybyli z Marsa i okupowali ich kraj.
Cóż, święty nie był. Od 1935 należał do partii Sudeckoniemieckiej (SdP), a po wyjściu z czeskiego pierdla, zapisał się do NSDAP. Jednak nie warto go demonizować. Każde jego posunięcie, to był jakiś interes. Tyle, że za co się nie wziął, szybko bankrutował - pod koniec jego życia, ocaleni przez niego Żydzi, go utrzymywali.
Ze Stauffenberga też Niemcy są bardzo dumni i wycinają cały kontekst jego działalności i światopoglądu.
Bo wszyscy patrzą przez pryzmat tego jednego czynu. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że przystępując do spisku, wcale nie zamierzał uwalniać całej ludzkości od tyranii, a jedynie ocalić przed zagładą Rzeszę - taką, jaka była.
Nie zamierzam usprawiedliwiać szwabów, ale ludzie generalnie tak mają - są ślepi; wielbią "bohaterski" czyn, zupełnie pomijając całokształt życia "bohatera". Smutne, że prawda, mało kogo interesuje. Większość woli bajki i legendy.