Nie wiem, może jestem jakimś k***a leszczem, ale dla mnie robienie z siebie takiego schaba jest żenujące. O ile trenowanie i rozwijanie ciała jest spoko, ale do pewnego momentu, w którym idzie o sprawność, szybkość, wytrzymałość. W pewnym momencie te ciołki zamieniają się w chodzące kloce, które ani nie są w stanie zamachnąć się czy chociażby przebiec 50 metrów bez zawału serca.
Jaki to kulturysta? Sterydziarz z wodą w mięsniach i zerową kondycją.
podpis użytkownika
One, two, Freddy's coming for you.