Picie jakiejkolwiek wódki to menelstwo i bycie jaskiniowcem. Jest tyle różnych alkoholi, jak można wlewać w siebie ten szajs?
Powiem Ci tak: przez długi czas piłem "babciną" cytrynówkę, aczkolwiek jej ponad 50% zawartość często powodowała niezłe zamieszanie. Ogólnie przestała mi jakoś smakować. Dlatego wolę wódkę. Mniej potem męczy. W obecnej pracy mamy "modę" na Whisky. Zasmakowała mi bardzo. Dużo mniejszy kac (prawie w ogóle), brak "obrzydzenia" do alkoholu i jednak ma fajny smak. Oczywiście, żeby się tylko "naj🤬" wystarczy cokolwiek. Od dłuższego czasu jakoś zacząłem doceniać smak alkoholu. Wiadomo, do "drogiego" trunku trzeba dojrzeć, ale taki np. Jack, czy Johnnie, czy Ball, nie jest czymś wykwintnym i wolę kupić sobie pół litra jego niż 10 litrów jakiejś lubelskiej czy innego "pseudo alkoholu". Smakuje mi to i c🤬j w dupę każdemu kto to krytykuje. Wolisz to czy tamto, ok. Ale ode mnie się odp🤬l...
podpis użytkownika
nigdy nie daj siebie zwieść!