Ok, przede wszystkim - zasięgnij porady prawnika. On Ci dokładnie powie co i jak. Nawet jak nie bezpłatnie, to odżałuj stówkę na te pół godzinki rozmowy. Człowiek dowiaduje się ciekawych rzeczy, które może zrobić w swojej sytuacji. Na zdrowy rozsądek, sprawa to jej słowo przeciwko Waszemu. Jednej rzeczy jej brakuje, ale tu już własna historyjka.
Zapiliśmy z kolegą na imprezie - a, że chcieliśmy kontynuować przerwaną rozmowę udaliśmy się do jego chaty. Było nas trzech i kumpel od razu nam powiedział, że ma poj🤬ych sąsiadów na dole, że policję na niego nasyłają i generalnie, żeby była cisza. Jesteśmy wszyscy 'yntelygencyja' po studiach, grzeczne chłopaki, więc spoko, nie będzie problemu. 3 w nocy, rozmawiamy półszeptem (tak nakazał kumpel), szczerze, nikt nie hałasuje, wręcz staramy się być cicho. Nagle dzwoneczek. Panowie policjanci. Kumpel dostał dwie stówki mandatu za zakłócanie ciszy nocnej. Zaczęliśmy rozmawiać z policjantami, którzy nie byli tacy źli - stwierdzili, że muszą dać mu mandat, bo to już drugie takie zgłoszenie i mandat jest dowodem poczynionych w sprawie kroków. Zacząłem zadawać im pytania, czy słyszeli muzykę stojąc pod drzwiami, czy było głośno, słychać było głosy itd. Odpowiedź negatywna. Mówię im, że naprawdę staraliśmy się być cicho. Policjanci wyjaśnili nam prostą rzecz: mianowicie nie liczy się to, jak Ty odczuwasz hałas. Jeśli komuś z dołu przeszkadza odgłos moczu odbijającego się od muszli podczas Twojego siku - jest to zakłócanie ciszy nocnej i już. Bo komuś to przeszkadza. Paranoja, ale zapytałem, czy w związku z tym, gdyby koledze przeszkadzało coś u sąsiadów z dołu, np. zamykanie drzwi w pokoju, to czy za drugim wezwaniem panowie policjanci musieliby również sąsiadom wystawić mandat. Policjanci stwierdzili, że oczywiście. Po czym wypisali mandat, ponarzekaliśmy razem na swoich sąsiadów i pojechali.
Teraz do czego dążyłem - wydaje mi się, że bez tych wezwań policji, to ta sąsiadka może Wam naskoczyć - nie ma żadnego realnego, namacalnego dowodu na zakłócanie ciszy nocnej. Dodatkowo ona nie ma żadnych świadków - natomiast Wy tak. To, że ma omamy słuchowe to sprawa dla lekarza raczej, nie sądu. To tak na logikę. Ale wiemy jak to z polskimi sądami bywa

Powodzenia!