Wysłany:
2015-02-03, 15:13
, ID:
3786777
2
Zgłoś
Kiedyś miałem kumpla co też tak się założył z moim kumplem i ze mną. wszedł na drzewo a jak pękła gałąź i się sp🤬olił to patyk przebił mu okolice płuca. Krwi nie było w ogóle, jako harcerze, wiedzieliśmy co by nie wyciągać patyka i pojechaliśmy autobusem, (na tym zadupiu nie było budek telefonicznych. a w tych czasach komórki posiadali nieliczni, a na pomysł, żeby od kogoś z domowego na karetkę zadzwonić, nie wpadliśmy) na który czekaliśmy godzinę i godzinę prawie jechaliśmy do szpitala. Jak pielęgniarka go zobaczyła to była w szoku. Patyk nie przebił na szczęście płuca, więc się wszystko dobrze skończyło.