Gość przy próbie zejścia na ziemię za mocno wyhamował, dlatego też stracił jednostajny tor lotu, który umożliwił by mu bezpieczne lądowanie na ziemi. Swoje dołożył też zapewne podmuch wiatru przeciwny do kierunku lotu paralotniarza, który sprawił, że paralotniarz "zatrzymał się" w powietrzu i zaczął bezwładnie spadać.
A zginął, bo p🤬lną z dużą siłą z jakichś 5 metrów mając na plecach jakieś gówno, które dołożyło obrażeń na ciele, więc dlaczego was to w ogóle dziwi? Dziwne było by, gdyby przeżył taki wypadek...
Nie sądzę, żeby zginął, chyba że miał nóż w czole i palnięciem w ziemię sobie go dopchnął