Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#tragedia

Arbuz

KiecolPB2015-05-24, 21:51
Olaboga...

Piwo dla wszystkich!

~Sunday2015-04-30, 13:43
Ja stawiam.

Podobno o prawdziwym głodzie można mówić wtedy, gdy człowiek patrzy na drugą istotę ludzką jak na posiłek… Gdy ponad trzy miliony cywilów zostało odciętych w pierścieniu wokół kompletnie nieprzygotowanego aprowizacyjnie do długiej obrony miasta, wiadomo było, że to się źle skończy. Zapasów przy dobrych wiatrach mogło starczyć na półtora miesiąca. Dalej był już tylko morderczy głód.

Na początek garść informacji. Po stronie radzieckiej, trwająca od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944 roku Blokada Leningradu (czyli dzisiejszego Petersburga) pochłonęła około miliona ofiar cywilnych. Dwie trzecie ludności dostawało głodową rację żywności na poziomie 125 gramów chleba, czyli trzech cieniutkich kromek. Dzienna racja miała dostarczać im 460 kalorii, jednak kalorie te istniały tylko na papierze. W rzeczywistości, przez dodawanie do chleba różnych zapychaczy, o których strach nawet pomyśleć, jego wartość odżywcza spadała do jakichś 300 kalorii, czyli niewielkiego ułamka dziennego zapotrzebowania na energię. Snujący się jak cienie mieszkańcy niegdyś dumnej stolicy carów, byli wygłodzeni do granic możliwości. Ich ludzkie odruchy zostały niemal zupełnie stłumione. Byli do reszty odarci z sił i godności.

Człowiek człowiekowi wilkiem?

Szybko okazało się, że dla wielu z nich tysiące walających się po ulicach trupów to nie tylko szczątki, które należy opłakać. To całkiem pokaźny zapas mięsa, który przecież nie może się zmarnować! W oblężonym Leningradzie przypadki kanibalizmu nie należały do rzadkości. Pisze o tym Anna Reid, autorka książki „Leningrad. Tragedia Oblężonego miasta”. W jej pracy możemy znaleźć cytat ze wspomnień znanej rosyjskiej poetki socjalistycznej, Olgi Bergholc:

Niedawno Prendel powiedział nam, że wzrasta liczba przypadków zjadania martwych ciał. W maju [1942 roku] w jego szpitali odnotowano piętnaście takich przypadków, w porównaniu z jedenastoma z kwietnia. Musiał wówczas − i wciąż musi − wydawać opinię specjalisty co do tego, czy kanibale są odpowiedzialni za swoje czyny. Kanibalizm − to fakt. Powiedział nam o pewnej parze kanibali, która najpierw zjadła małe ciałko swojego dziecka, a następnie zwabiła w pułapkę trójkę kolejnych dzieci, po czym zabiła je i zjadła […].

Dla większości ówczesnych mieszkańców Leningradu te przeczące człowieczeństwu akty miały charakter pogłosek. Wraz z innymi pochylali się nad leżącymi na ulicach trupami i przyglądali się, czy nie noszą śladów kanibalizmu. Faktem niezaprzeczalnym jest znajdywanie na terenie miasta okaleczonych zwłok, pozbawionych łydek czy pośladów, ewentualnie ze śladami odgryzania. Anna Reid na podstawie raportów NKWD wymienia:

pewna matka udusiła osiemnastomiesięczną córeczkę, aby nakarmić nią siebie i trójkę starszych dzieci; jakiś dwudziestosześciolatek, zwolniony z fabryki opon zamordował i zjadł swojego osiemnastoletniego współlokatora […] bezrobotny osiemnastolatek zamordował siekierą babcię, po czym ugotował i zjadł jej wątrobę oraz płuca…

Już sama ta wyliczanka mrozi krew w żyłach… Nie możemy jednak zapominać, że to kiedyś byli zwykli ludzie, ciepli i mili dla otoczenia, współpracowników, bliskich, którzy zostali doprowadzeni do ostateczności.

A co z porzuconymi?

W najgorszej sytuacji znaleźli się uczniowie leningradzkich szkół pochodzący spoza miasta. Odcięci od wsparcia rodzin, które znalazły się poza obrębem pierścienia zamykającego dawną stolicę carów, zdani byli na łaskę i niełaskę dyrektorów placówek oświatowych. Jak pisze Anna Reid:

W Szkole Zawodowej numer 39 przy ulicy Mochowej uczniowie pozostawieni byli sami sobie. Nie mieli żadnego nadzoru, a w grudniu nie wydano im także żadnych kartek na żywność. Przez cały grudzień jedli mięso wyłapywanych i zabijanych kotów i psów. 24 grudnia uczeń Ch. zmarł z niedożywienia, a jego ciało zostało częściowo wykorzystane przez pozostałych uczniów jako pokarm. 27 grudnia zmarł drugi uczeń W. i także jego ciało wykorzystano do zjedzenia. Jedenastu ludzi aresztowano za kanibalizm, wszyscy przyznali się do winy.

W języku rosyjskim istnieją dwa określenia na spożywanie ludzkiego mięsa, które można przełożyć na język polski jako trupożerstwo i ludożerstwo. Mają one różny wydźwięk moralny. Pierwsze z nich oznacza pożywianie się nieżyjącymi już homo sapiens, natomiast drugie – mordowanie ludzi i zjadanie swoich ofiar. O ile trupożestwo traktowane było w miarę łagodnie (wiadomo, chociaż to nadal bezczeszczenie zwłok, jednak bez przerabiania żyjącego na trupa celem konsumpcji), karą za ludożerstwo była śmierć.

Przykładem takiej właśnie osoby przyłapanej na kanibalizmie połączonym z morderstwem jest pewna opisywana przez Olgę Grieczinę sprzątaczka. Jej zniknięcie z fabryki był łatwe do zauważenia z powodu walających się wszędzie metalowych opiłków i innych śmieci. Do tej nieobecnej starszej pani wszyscy zwracali się poufale „ciociu Nastio”. Grieczina dowiedziała się, że została ona rozstrzelana. Ale za co? Zjadła swoją córkę − ukryła ją pod łóżkiem i odkrawała kawałek po kawałku. Zastrzeliła ją milicja. W tych dniach nie staje się przed sądem.

Konkretne historie można by mnożyć. Oddają one grozę sytuacji i jej beznadzieję, ale nie oddają skali zjawiska. W przeciągu kilkunastu miesięcy, do grudnia 1942 roku, kiedy to udało się ukrócić ten chory proceder, w Leningradzie i okolicach aresztowanych zostało łącznie ponad dwa tysiące kanibali. Ilu jednak zginęło bez procesu? Ilu nigdy nie złapano?

Źródło: ciekawostkihistoryczne.pl/2012/04/17/kanibale-w-oblezonym-leningradzie/
Polecam stronkę

Temat dla tych kretynów którzy narzekają na brak super sadystowskich tematów nie dodając nic od siebie

Stacja paliw

f................n • 2013-12-19, 15:49
Jako, że mój poprzedni temat z dziedziny ubezpieczeń, o którym można poczytać sadistic.pl/nie-vt249998.htm przyjął się, tak wstawiam drugi. Sytuacja miała miejsce trochę czasu temu. Kiedy to przyszła pani, która kupiła samochód, zarejestrowała na siebie i rzecz jasna chciała, a w sumie musiała ubezpieczyć. Dla tych, którzy nigdy nie rejestrowali samochodu, taka mały dygresja. Przerejestrowując samochód na siebie, w urzędzie komunikacji podpisujemy oświadczenie, że tego samego dnia ubezpieczymy samochód. Jeżeli tego nie zrobimy, to czeka nas kara. Ale wracając do tematu. Chodziło o Corse C, benzyniak z 2002 roku. Owa pani nigdy nie miała na siebie zarejestrowanego samochodu, stąd też nie posiadała żadnych zniżek i prawo jazdy posiadała krótko. Więc mówię jej, że w takim wypadku trzeba się wiązać z niemałymi kosztami. I zaczynam liczyć. Babka była tak gadatliwa, że zadając pytanie, najpierw musiałem usłyszeć masę nie istotnych dla mnie informacji, żeby uzyskać odpowiedź na dane pytanie. Zwykle policzenie w jednej z firm zajmuje średnio 5 minut, a nawet nie. Z tą babką spędziłem grubo ponad 2 godziny, a zdążyłem policzyć w zaledwie 5 firmach. Po tym czasie, który z nią spędziłem spokojnie mógłbym wydać książkę grubości 1 tomu encyklopedii opisując spory fragment jej życia. Ale przechodząc do sedna. Na sam koniec, po zawarciu OC rozmawiam jeszcze z tą babką, a ta rzuca tekstem, że musi jechać jeszcze do niemiec zatankować auto. Coś koło 30 km. Ja trochę zdziwiony pytam dlaczego aż tam? A babka do mnie, że tam pierwszy raz tankowała i musi jechać tam. Uwierzcie mi, że bardzo mocno się powstrzymywałem, żeby nie jebnąć soczystym śmiechem. Babka myślała, że skoro tam zatankowała raz, to już cały czas musi tam tankować. Oczywiście wyjaśniłem jej, że może tankować na każdej stacji, tylko musi uważać, żeby nie nalać przez przypadek diesel'a. I k🤬a po dziś dzień się zastanawiam, po kiego c🤬ja ja jej powiedziałem, że może tankować na każdej stacji To by dopiero było coś, gdyby za każdym razem kiedy chciałaby zatankować samochód jechałaby na tą konkretną stację. No nic, chyba jestem dobrym człowiekiem
10 tragedii uwiecznionych na filmie w ciągu ostatnich 80 lat.
Niektóre ujęcia są bardzo rzadkie i pierwszy raz może je zobaczyć w internecie.



Najstarsze nagranie pochodzi z 1912 roku.
Jak było, to wiadomo co z tym zrobić.

[ Komentarz dodany przez: LegendarnyZiom: 2013-08-12, 20:01 ]
1912: Franz Reichelt skacze z wieży Eiffla, aby sprawdzić prototyp swojego spadochronu - ten temat już pojawiał sie na forum

1913: Emily Wilding Davison - brytyjska sufrażystka, która poniosła śmierć w wyniku obrażeń jakie odniosła w wypadku 4 czerwca 1913 roku podczas gonitwy Derby w Epsom. Emily Davison wpadła pod konia króla Jerzego V, prowadzonego przez dżokeja Herberta Jonesa.

1928: Frank Lockhart zginął podczas próby bicia rekordu prędkości

1937: Katastrofa sterowca Zeppelin LZ 129 Hindenburg.
Po wystartowaniu z Frankfurtu z 97 osobami na pokładzie (36 pasażerów i 61 osób załogi) i trzydniowej podróży przez Atlantyk, sterowiec spłonął 6 maja 1937 r. podczas cumowania na lotnisku w Lakehurst w stanie New Jersey (USA). Zginęło 13 pasażerów i 22 członków załogi oraz główny członek załogi naziemnej, kapitan Ernst Lehmann. Odpowiadał on m.in. za starty Hindenburga. Niektórzy uważają, że stał on na czele sabotażu i kazał zniszczyć Hindenburga.Katastrofę przeżył też kapitan sterowca Max Pruss. Z ciężkimi oparzeniami trafił do szpitala.

1941: HMS Barham brytyjski pancernik typu Queen Elizabeth służący w Royal Navy, nazwanym od admirała Charlesa Middletona 1. barona Barham. 25 listopada 1941 roku "Barham", płynący w celu ochraniania ataku na włoskie konwoje razem z pancernikami HMS "Queen Elizabeth" i "Valiant" w eskorcie ośmiu niszczycieli, został trafiony o godz. 16:25 trzema torpedami z niemieckiego U-Boota U-331

1941: Tragedia Farnborough, zginęło 29 widzów

1955: Le Mans– odbył się 11 czerwca 1955, zwyciężył w nim Mike Hawthorn. Podczas wyścigu miał miejsce wypadek Pierre'a Levegha jadącego w Mercedesie, poza kierowcą zginęło w nim 82 widzów, a dalszych 120 odniosło rany i obrażenia.

1958: Dowódca JD Russell podczas lądowania myśliwcem
Supermarine F1 na lotniskowcu HMS Victorious wpadł do wody. Samolot w niecałe 2 minuty zatonął.

1963: Gerard Masselin (Bird Man) - zginął podczas próby latania "wingsuit" - awaria spadochronu

1966: Donald Campbell postanowił ustanowić kolejny rekord prędkości na wodzie. Tym razem za cel postawił sobie przekroczenie 300 mil na godzinę. Próba odbyła się w listopadzie 1966 roku na jeziorze Coniston. Jednak Campbellowi nie sprzyjała tym razem aura oraz przestarzały silnik w jego łodzi. Próba nie powiodła się. Po wstawieniu nowego silnika, 4 stycznia 1967 roku Campbell wrócił na Coniston. Do pobicia rekordu zabrakło niewiele. Po przekroczeniu prędkości 300 mil, tuż przed punktem pomiarowym, łódź Campbella uniosła się dziobem do góry i z ogromną siłą uderzyła o taflę wody. Bluebird roztrzaskał się a Donald Campbell zginął na miejscu. Wokół śmierci Campbella narosło wiele legend. Do końca nie wiadomo co było przyczyną tego iż łódź straciła kontakt z wodą. Najbardziej prawdopodobnym wydaje się że nowy silnik, dużo cięższy od poprzedniego zaburzył wyważenie łodzi. Wiele osób wskazuje na samobójstwo, uważając że Campbell celowo mógł zwiększyć nagle moc silnika.

[ Komentarz dodany przez: Angel: 2013-08-12, 20:14 ]
1912: Franz Reichelt skacze z wieży Eiffla, aby sprawdzić prototyp swojego spadochronu - ten temat już pojawiał sie na forum

1913: Emily Wilding Davison - brytyjska sufrażystka, która poniosła śmierć w wyniku obrażeń jakie odniosła w wypadku 4 czerwca 1913 roku podczas gonitwy Derby w Epsom. Emily Davison wpadła pod konia króla Jerzego V, prowadzonego przez dżokeja Herberta Jonesa.

1928: Frank Lockhart zginął podczas próby bicia rekordu prędkości

1937: Katastrofa sterowca Zeppelin LZ 129 Hindenburg.
Po wystartowaniu z Frankfurtu z 97 osobami na pokładzie (36 pasażerów i 61 osób załogi) i trzydniowej podróży przez Atlantyk, sterowiec spłonął 6 maja 1937 r. podczas cumowania na lotnisku w Lakehurst w stanie New Jersey (USA). Zginęło 13 pasażerów i 22 członków załogi oraz główny członek załogi naziemnej, kapitan Ernst Lehmann. Odpowiadał on m.in. za starty Hindenburga. Niektórzy uważają, że stał on na czele sabotażu i kazał zniszczyć Hindenburga.Katastrofę przeżył też kapitan sterowca Max Pruss. Z ciężkimi oparzeniami trafił do szpitala.

1941: HMS Barham brytyjski pancernik typu Queen Elizabeth służący w Royal Navy, nazwanym od admirała Charlesa Middletona 1. barona Barham. 25 listopada 1941 roku "Barham", płynący w celu ochraniania ataku na włoskie konwoje razem z pancernikami HMS "Queen Elizabeth" i "Valiant" w eskorcie ośmiu niszczycieli, został trafiony o godz. 16:25 trzema torpedami z niemieckiego U-Boota U-331

1941: Tragedia Farnborough, zginęło 29 widzów

1955: Le Mans– odbył się 11 czerwca 1955, zwyciężył w nim Mike Hawthorn. Podczas wyścigu miał miejsce wypadek Pierre'a Levegha jadącego w Mercedesie, poza kierowcą zginęło w nim 82 widzów, a dalszych 120 odniosło rany i obrażenia.

1958: Dowódca JD Russell podczas lądowania myśliwcem
Supermarine F1 na lotniskowcu HMS Victorious wpadł do wody. Samolot w niecałe 2 minuty zatonął.

1963: Gerard Masselin (Bird Man) - zginął podczas próby latania "wingsuit" - awaria spadochronu

1966: Donald Campbell postanowił ustanowić kolejny rekord prędkości na wodzie. Tym razem za cel postawił sobie przekroczenie 300 mil na godzinę. Próba odbyła się w listopadzie 1966 roku na jeziorze Coniston. Jednak Campbellowi nie sprzyjała tym razem aura oraz przestarzały silnik w jego łodzi. Próba nie powiodła się. Po wstawieniu nowego silnika, 4 stycznia 1967 roku Campbell wrócił na Coniston. Do pobicia rekordu zabrakło niewiele. Po przekroczeniu prędkości 300 mil, tuż przed punktem pomiarowym, łódź Campbella uniosła się dziobem do góry i z ogromną siłą uderzyła o taflę wody. Bluebird roztrzaskał się a Donald Campbell zginął na miejscu. Wokół śmierci Campbella narosło wiele legend. Do końca nie wiadomo co było przyczyną tego iż łódź straciła kontakt z wodą. Najbardziej prawdopodobnym wydaje się że nowy silnik, dużo cięższy od poprzedniego zaburzył wyważenie łodzi. Wiele osób wskazuje na samobójstwo, uważając że Campbell celowo mógł zwiększyć nagle moc silnika.

Za co kochamy blondynki

masterwow2013-07-15, 16:26
Słyszeliście o blondynce, która drugi raz zaszła w ciążę?
Pytała męża czy drugi raz muszą się pobrać.

Wraca blondynka do domu i słyszy jednoznaczne odgłosy z sypialni.
Otwiera drzwi a tam mąż z obcą kobietą.
Wściekła blondyna wybiega z sypialni, otwiera schowek, wyjmuje pistolet,
przeładowuje, przykłada sobie do skroni...
I w tym momencie mąż woła :
-kochanie nie rób tego ja ci wszystko wytłumaczę!
Blondynka groźnie krzyczy:
-zamknij się ty będziesz następny!

przychodzi blondynka do komisu i mówi:
-Dzień dobry panie komisarzu

O co kłócą się dwie blondynki przed jazdą motorem?
Która z nich będzie siedziała przy oknie...

zły dom

facet852013-06-13, 23:14


Znalazłem w czeluściach internetu na jakiejś Węgierskiej stronie fajną opowieść o "Złym Domu" - tak był przynajmniej nazwany.

Początek złej historii owego domu sięga początków XX wieku, 1920 roku. Sam dom w sobie nie był nadzwyczajny. Pełnił funkcję pensjonatu, schroniska ponieważ znajdował się nie daleko miasteczka Szigliget, położonego obok największego jeziora leżącego w Europie Środkowej - Balaton - 592km^2!

Początki złej sławy pensjonatu, jak się domyślacie dotyczą morderstwa. Sama tragedia w prawdzie nie rozegrała się w budynku ale właśnie przy jeziorze. Jak stare opowieści mówią, Matka utopiła swoją dwójkę dzieci - chłopca i dziewczynkę. Nie wiadomo dla czego. Samej matki nie złapano ani z 2 strony nie było pewności, że zrobiła to ona. W tamtym artykule wspomniano właśnie lata 1920-1925 więc również będę trzymał się tej wersji.

Kolejne lata przebiegały bez większych incydentów ale w roku 1938, rok przed rozpoczęciem WII, pensjonat częściowo spłonął. Na zdjęciu tego nie widać, ponieważ było to tylnie skrzydło. Pożary się zdarzają, ale dziwne w tym przypadku było, że jego ofiarami była znowu dwójka dzieci, chłopiec i dziewczynka. Przyjęto, że matka spłonęła z dziećmi ponieważ nigdzie jej nie odnaleziono ale zarazem nie odnaleziono zwęglonych zwłok. W każdym bądź razie takie sytuacje się zdarzają, przyjęto, że zmarła tragicznie w pożarze i tyle.

Ostatnim ale zarazem najbardziej zaskakującym wydarzeniem złego domu, była sytuacja z roku 1947. Po mimo nie dawno zakończonej wojny, dopiero odbudowującej się Europy, turyści znowu zaczęli przyjeżdżać nad jezioro Balaton. Jak na owej stronie napisano, pamiętnego lata 16 lipca 1947 przyjechała do pensjonatu młoda mama z dwójką dzieci. Niczym się nie wyróżniała, normalna, kochająca matka. Taka opinia nie trwała niestety długo, ponieważ zaledwie po kilku godzinach od przyjazdu, kobieta zaczęła zachowywać się dziwacznie. Nie interesowała się swoimi dziećmi a po kilku dniach zniknęła całkowicie pozostawiając dzieci w "hotelu". Kobiety miało nie być 2 dni. Oczywiście dziećmi zajęła się obsługa, wezwano odpowiednie służby.

Po 2 dniach kobieta wróciła ale była całkowicie naga, na ciele były widoczne zadrapania, otarcia ale nic co mogło by zagrozić jej życiu. Oczywiście kobietą się od razu zajęto, wezwano psychologów, lekarzy. Z kobietą nie było kontaktu, na okrągło mówiła tylko "segítség" - co po Węgiersku oznacza - pomocy.

Kobietę razem z dziećmi oraz opiekunami do czasu przyjazdu służb zakwaterowano do pokoju na piętrze, aby nie zdołała znowu wyjść jak poprzedni ( miała zakwaterowanie na parterze ).
Po zakwaterowaniu na piętrze, po nie długim czasie kobieta oszalała, zaczęła z wszystkimi walczyć, bić dzieci. Gdy ją unieruchomiono nie krzyczała już o pomocy, ale o tym, że wszyscy zginiemy. Oczywiście dzieci zabrano z pokoju aby nie widziały tragedii matki. Została ona tylko z opiekunami, a jak wspomniano starsza pani sprzątająca zabrała dzieci do innego miejsca w hotelu.

To co się wydarzyło następnie do dziś nie zostało logicznie wyjaśnione. Nie wiadomo co się stało, ale pokój w którym przebywała eksplodował. Jakby wybuchł w nim granat. Efekt rzekomej eksplozji możecie podziwiać na powyższym zdjęciu. Pochodzi ono podobno z roku 1956, kiedy całkowicie zamknięto obiekt. Żadnych ciał, śladów ładunków wybuchowych czy ogniska pożaru a potem eksplozji nie znaleziono. Całą sprawę zaliczono do podpaleń nie wyjaśnionych. Oczywiście Policja, Straż pożarna nie brała pod uwagę żadnych zjawisk paranormalnych pod uwagę ale zastanawiające są dwa fakty, istotne, które całkowicie nie zostały zweryfikowane jak wykazało śledztwo wznowione w latach 80" ( coś jak u nas sekcja policji Archiwum X ).

W zeznaniach znaleziono rozbieżności co do zeznań starszej Pani sprzątającej.

w 1 zeznaniu, miała zeznać, że gdy matka zwariowała, zaopiekowała się dziećmi a następnie oddała je później kobiecie jakby z domu opieki dziecka i ich już więcej nie widziała.

w 2 zeznaniu, które odbyło się zaledwie po 2 tyg. od całego zajścia miała zeznać, że owszem zaopiekowała się dziećmi, ale dlaczego miała tego nie zrobić skoro to były jej dzieci.

Musiał panować szczerze mówiąc tam straszny burdel, ponieważ jej zeznania zostały całkowicie nie sprawdzone itp, zrobiła to dopiero właśnie sekcja policji w latach 80. Połączono poprzednie dwa również nie wyjaśnione ze wzgl. psychologicznych zabójstw dzieci w danym pensjonacie. Skupiono się na pierwszym morderstwie ( utopione dzieci ) i tym, że matki w sumie nigdy nie znaleziono. Oczywiście są to przypuszczenia, ale starszą Panią, była prawdopodobnie właśnie morderczyni z pierwszego zabójstwa, która musiała mieć b.mocne zaburzenie psychiczne. Dzieci nigdy nie odnaleziono ani do dnia dzisiejszego nie wiadomo co stało za przyczyną 2 morderstw dzieci, gdzie była kobieta, która "wybuchła", kim była starsza Pani oraz co się stało z dziećmi, której zresztą nikt potem już nie widział.

Cała sprawa ma w dalszym ciągu status nie wyjaśnionej, ale jak stwierdził lekarz - w 3 przypadku mogło dojść do bardzo rzadkiego, ale spotykanego samozapłonu. To jest logiczne, ale reszta nie sprawa nigdy pewnie nie będzie wyjaśniona bo opłynęło za dużo czasu etc. ale k🤬a.. ciekawe kim była ta baba ?

No to tyle dzięki.

Szukałem po tagach, ale nie znalazłem więc prw. jestem pierwszy

Wielki Głód - Ukraina

v................o • 2013-06-09, 17:33


krótki materiał opisujący te czasy.
21 sierpnia 1986 w Kamerunie doszło do niezwykle tajemniczego ale i makabrycznego wydarzenia. W kilku wioskach położonych nad jeziorem Nyos w ciągu jednej nocy zmarło 1700 osób. Nikt z nich nie nosił śladów obrażeń zewnętrznych. Uciekinierzy z okręgu przeklętego jeziora również doznali uszczerbku na zdrowiu. Padło także wiele zwierząt i narodziła się legenda o demonie z jeziora, który w niezauważalny sposób wymordował mieszkańców. Co stało się nad Nyos?



Cytat:

Z jeziora kraterowego Nyos (ok. 322 km na północ od stolicy Yaounde) w czasie nocy zaczął wydzielać się trujący gaz. Większość ofiar zginęła podczas snu. Do tragedii doszło wskutek gw🤬townego wydzielania się dwutlenku węgla nagromadzonego w pokładach geologicznych pod powierzchnią zbiornika wodnego.
W nocy z 21 na 22 sierpnia 1986 roku w jeziorze Nyos doszło do limnicznej erupcji z dna jeziora, która natychmiast uwolniła około 1,6 miliona ton CO2. Gaz rozprzestrzenił się po dwóch pobliskich dolinach, wypierając z nich całe powietrze i dusząc blisko 2000 ludzi w obrębie do 30 km od jeziora. Gaz wydusił zarówno mieszkańców wiosek, jak i 3500 zwierząt hodowlanych. Około 4000 mieszkańców opuściło okolicę, wielu z nich zaczęło cierpieć na dolegliwości związane z oddychaniem, poparzenia oraz paraliż spowodowany przez szkodliwe gazy.
Nie wiadomo, co spowodowało ten katastroficzny wyciek gazu. Większość geologów podejrzewa obsunięcie się ziemi, inni uważają, że przyczyną była mała wulkaniczna erupcja, która wystąpiła na dnie jeziora.



Cytat:

Uważa się, że uwolniony został gaz o objętości dochodzącej do kilometra sześciennego. Ponieważ CO2 jest gęstszy od powietrza, gaz spłynął po zboczu góry, w którym znajduje się jezioro Nyos, po czym wypełnił dwie sąsiadujące ze sobą doliny warstwą o grubości kilkudziesięciu metrów, zastępując tym samym powietrze i zanim zdołał się rozrzedzić, udusił mieszkańców i zwierzęta.



Cytat:

Z dna jeziora ulotnił się gaz o tak dużej objętości, że poziom wody obniżył się o około metr. Wyciek gazu prawdopodobnie spowodował również wylew wody z jeziora, który powalił pobliskie drzewa.
Wg oficjalnych informacji śmierć poniosło 1746 osób i tysiące sztuk bydła, antylop i gryzoni w promieniu 25-30 kilometrów od jeziora.




źródła:
infra.org.pl/nauka/natura/270-nyos-jezioro-mierci
pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_nad_jeziorem_Nyos