
Stalin wiecznie żywy
- Ano był taki strasnie bzydki i miał takie wielkie rogi i wysedł z lasu
- Baco, a może to był jeleń?
- A moze.
"Zastraszająca zabawa", "Zabili człowieka dla rozrywki!", "Alarm na małym ekranie!" - tak nadsekwańskie media komentują szokujący eksperyment francuskiej telewizji publicznej France 2.
64 uczestników sfingowanego teleturnieju "Strefa Ekstremalna - Gra Śmierci" zgodziło się zabić wstrząsami elektrycznymi konkurenta, który... źle odpowiadał na pytania.
Wypuście mnie! Nie chcę więcej grać! - krzyczał z błaganiem w głosie mężczyzna umieszczony w zamkniętym pomieszczeniu. 80 uczestników "Gry Śmierci" - losowo wybranych ochotników w różnym wieku - nie wiedziało, że chodzi o aktora, który tylko udawał, iż skręca się z bólu na swoistego rodzaju krześle elektrycznym. Rzekomi prezenterzy teleturnieju zachęcali ludzi, by karali go za złe odpowiedzi wstrząsami elektrycznymi o napięciu do 450 woltów.
Tylko jedna piąta uczestników odmówiła w trakcie eksperymentu dalszego zadawania bólu konkurentowi - i to mimo że aktor grający torturowanego mężczyznę udawał, że traci przytomność i umiera.
Autorzy "Gry Śmierci" chcieli udowodnić, że we współczesnej telewizji możliwe jest skłonienie uczestników programów rozrywkowych jak teleturnieje i reality show do łamania wszelkich norm moralnych. Program wzorowany był na sławnym eksperymencie amerykańskiego badacza Stanleya Milgrama z lat 60. Użyto w nim podobnych metod do badania, w jakim stopniu ludzie poddani są presji psychicznej - są naturalnie predysponowani do wykonywania zbrodniczych poleceń. Tym razem miejsce naukowców zajęli dziennikarze, którzy udawali telewizyjnych prezenterów.
Nie ma żadnej wątpliwości, że jest możliwe zmuszenie ludzi do zabicia kogoś w celach rozrywkowych! - twierdzą autorzy programu. Psycholog, który uczestniczył w przygotowaniu "Gry Śmierci", mówi natomiast, że na zachowanie uczestników miał wpływ stres wywołany obecnością kamer i publiczności .
Jedna z uczestniczek programu przyznała, że udział w teleturnieju pomógł jej zrozumieć, dlaczego naziści torturowali jej dziadków. - Teraz robiłam to samo, bo prezenterzy wydawali mi rozkazy. Z jednej strony bałam się o osobę, której zadawałam ból, a z drugiej nie chciałam zepsuć teleturnieju - wyjaśniła po eksperymencie.
To amerykańska armia, testując nowy typ broni, spowodowała tragiczne trzęsienie na Haiti. Zmiany klimatyczne, susze i powodzie także są wywoływane przez Pentagon - takimi rewelacjami raczą od kilku dni Wenezuelczyków rządowe media.
Dziennikarze i zapraszani do telewizyjnych studiów eksperci za każdym razem powołują się na bliżej niesprecyzowane "raporty Północnej Floty Federacji Rosyjskiej", które Wenezuela jako bratni kraj otrzymała niedawno w największym zaufaniu.
Wynikać ma z nich jednoznacznie, że tragiczne trzęsienie ziemi na Haiti zostało szczegółowo zaplanowane przez USA w ramach rozpoczętych już w latach 70. badań nad tzw. bronią sejsmiczną. Ma to być część tajnego programu HAARP, który poza bronią sejsmiczną - twierdzą media populistycznego prezydenta Hugo Chaveza publicznie mówiącego o swej nienawiści do Ameryki - obejmuje też wywoływanie anomalii klimatycznych na całym globie.
Trzęsienia ziemi amerykańska armia ma wywoływać poprzez bombardowanie z satelitów precyzyjnie określonych punktów globu "niewidzialnym promieniowaniem o określonej częstotliwości". Wenezuelskie media z całą powagą twierdzą, że Rosjanie w swych raportach prezentują dowody na to, iż zapewne tragiczne trzęsienie ziemi w chińskim Syczuanie w maju 2008 r., w którym zginęło blisko 70 tys. osób, oraz niewielkie wstrząsy w Kalifornii, Hondurasie i Wenezueli były niczym innym jak testami przed zatrzęsieniem Haiti. Ta ostatnia tragedia miała dać Waszyngtonowi pretekst do przeprowadzenia "humanitarnej inwazji" na Haiti i wyjęcie go spod protekcji ONZ.
Ostatecznym celem USA - twierdzą wenezuelskie media - jest wywołanie gigantycznych trzęsień ziemi w Iranie, co ma doprowadzić do upadku reżimu ajatollahów.