Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#straż miejska

Trudne początki

rolinka2013-09-08, 21:41
Próba wprowadzenia patroli motocyklowych w oddziałach Straży Miejskiej - lekcja pierwsza...

Tylko frajerzy płacą mandaty

l................5 • 2013-09-06, 14:40
UWAGA, NIE KAŻDY O TYM WIE

Zmotoryzowani sadole i sadolki, może nie wszyscy wiedzą, ale wezwania w sprawie złego parkowania czy fotki z fotoradaru od Straży Miejskiej lub GITD (Główny Inspektor Transportu Drogowego) idealnie nadają się do podcierania sobie dupy (zwłaszcza gdy akurat opuściła nas wielka kac kupa - jaką zapewne wyprodukuje lwia część użytkowników tego portalu w trakcie weekendu).

Nie chodzi tu jednak o idealną dla skóry odbytu fakturę papieru na których są drukowane, lecz o ich treść. Pewien prawnik i znawca wszelkich c🤬jowych zagrań prawnych jakimi ciskają w nas urzędy by wyciskać kasę, napisał mocno krzepiący artykuł o tym jak bronić się przed mandatami z fotoradarów i wezwaniami po c🤬jowym parkowaniu.

Jak się okazuje, najlepszą obroną jest… bezczynność, lub wspomniane podtarcie sobie dupska wezwaniem. Artykuł jest długi więc podam tylko najważniejsze kwestie. Ogólnie chodzi o to, że na wezwaniach do wskazania kto prowadził pojazdem w czasie popełniania „przestępstwa” nie ma wymaganych pouczeń – jakieś są, ale skrócone i mówiące tylko o tym jak bardzo SM nam dojebie, jeśli nie wskażemy winowajcy…

W USA już dawno rozwiązano ten problem bo u nich takie wezwania mają rozmiar kartki A4 i wszystko jest napisane, u nas wezwanie od SM ma wielkość pocztówki (GITD ma duże arkusze ale treść dupna i też brakuje pouczeń) i głównie widnieje na niej info że jak nie zjawimy się w komendzie to dop🤬lą nam 250zł, a potem 500zł kary za niewskazanie… Gówno prawda.
W upomnieniu o naszych prawach urzędasy specjalnie pominęli najważniejsze dla nas kwestie. A mianowicie art 74 § 1 Kodeksu postępowania karnego mówiący, że oskarżony nie ma obowiązku dowodzenia swej niewinności ani obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść.

Więc art 74 § 1 to nasz najlepszy przyjaciel powołując się na ten zapis prawa nie masz żadnego obowiązku bronić się przed GITD czy SM która chce cię ukarać bo to oni muszą dowieźć twojej winy i zebrać materiał dowodowy SAMODZIELNIE, bez twojej pomocy.

Zatem jeśli nie przyznasz się kto prowadził auto, nie musisz nic robić, bo to oni muszą udowodnić że to Ty prowadziłeś by móc wystawić mandat. Najlepiej w ogóle nie reagować na ich ponaglenia i nie wdawać się w żadną korespondencję.
Zgodnie z powyższym nie musimy w ogóle odpowiadać na wezwanie organu, odsyłać jakichkolwiek deklaracji lub współpracować w jakikolwiek sposób, ponieważ to organ prowadzi postępowanie wyjaśniające, to organ musi nam udowodnić, że to my popełniliśmy wykroczenie, że to MY jesteśmy na tej fotografii i że to MY zaparkowaliśmy pojazd w złym miejscu i dopiero gdy udowodni (czyli znajdzie kierującego) może nas obciążyć mandatem. Gwarantuje nam to 74 Kpk i art 42 Konstytucji RP.

A jeśli w ciągu 180 dni nie ustalą kto prowadził to sprawa się przedawnia i ląduje w kiblu bo nie znalazł się frajer do przyznania się do winy. Mogą przychodzić jakieś ponaglenia i straszenie karami porządkowymi i inne pierdoły ale jeśli nie ma nakazu sadowego i wskazanej dokładnie osoby która prowadziła ten pojazd tego dnia o tej porze to jakiekolwiek ponaglenie jest nieważne bo korespondencja będzie przychodziła na właściciela auta, który może powołać się na wspomniany artykuł.

Można też inaczej. Zrobili ci fotkę w furze ojca? Spoko, ojciec nie musi wydać cię Sraży Wiejskiej bo prawo chroni rodzinę i każdy ma prawo do odmowy składania zeznań obciążających jego najbliższych – o czym też nie ma wzmianki w wezwaniu.

Oczywiście jeśli zostaniemy złapani na gorącym uczynku to już c🤬jnia, bo wiedzą kto prowadzi i od ręki wystawiają mandat z naszymi danymi. Gdy jednak zapraszają nas na wskazanie sprawcy to mogą się p🤬lić, nikt nie musi sam siebie obciążać zeznaniami, że to on tak c🤬jowo zaparkował czy jechał ponad limit, gwarantuje nam to nasza kochana Konstytucja.

Tu są linki do artykułów z których spłodziłem tą notkę.
Link 1
Link 2

Oczywiście uważam, że jest niebezpiecznie na naszych drogach i niektórzy ludzie parkują jak poj🤬i, ale przynajmniej egzekwowanie prawa niech będzie "zgodne z prawem". Dopóki nic się nie zmieni w prawie, możemy śmiało srać na takie świstki od "organów".

Więc przy kolejnym wezwaniu do okazania sprawcy przewinienia należy:

Przed sądem w Zielonej Górze zakończył się właśnie jeden z 13 procesów wytoczonych panu Emilowi, który nagrywa strażników miejskich przy pracy. Dziś sąd rozpatrywał skargę gminy Kargowa, która oskarżyła mężczyznę o narażenie miasta na straty wizerunkowe. Orzekł, że mężczyzna jest niewinny. Jak zawsze.

Trzem gminom z województwa lubuskiego wyraźnie nie podoba się, że pan Emil filmuje straż miejską. Kargowa, Nowe Miasteczko i Kożuchów skarżyły go już w związku z tym 13 razy.

- Sześć albo siedem z nich się już zakończyło i sąd przychylił się do moich racji - przyznaje pan Emil.

Katalog wykroczeń, jakich miał się zdaniem samorządowców dopuścić pan Emil, jest szeroki.

Zmora lubuskich strażników

Był już oskarżany o nękanie, narażanie miasta na straty wizerunkowe, stalking czy nawet o potrącenie funkcjonariuszki. Sąd konsekwentnie jednak uznaje go za niewinnego. W ten sposób pan Emil, znany też przez internautów jako "zorro polskich kierowców", kursuje między gminami z rozprawy na rozprawę. Mimo kolejnej porażki, przedstawiciele Kargowej rozważają właśnie odwołanie od dzisiejszego wyroku uniewinniającego.

Działają w zmowie


Zdaniem pana Emila, gminy działają w porozumieniu. Sądzi, że kolejnymi pozwami chcą zniechęcić go do dalszej działalności. Jak stwierdził, w ten sposób, mogą osiągnąć jedynie efekt odwrotny. O sprawie już zrobiło się głośno, a pan Emil nie zamierza przestać nagrywać strażników.

Za każdą sprawę płaci podatnik


Świeżo uniewinniony zwraca też uwagę na koszty tej zabawy w "kotka i myszkę". Każda przegrana przez gminy sprawa, obciąża finansowo kieszeń podatników. Rozprawy są bowiem finansowane albo przez Skarb Państwa, albo przez samorządy. Samorządowcy wyraźnie jednak nie mają zamiaru dać za wygraną, a stuprocentowa nieskuteczność ich działań wydaje się ich nie zrażać. Gmina Nowe Miasteczko właśnie wystosowała przeciwko panu Emilowi pozew wręcz bliźniaczo podobny do tego, który dziś uchylił sąd w Kargowej.

Autor: kk/zp,iga / Źródło: TVN24 Poznań

Świeżynka od Pana Emila!!

k................y • 2013-07-27, 12:16
Witam, przedstawiam kolejny film przesłany przez Pana Emila po dłuższej przerwie spowodowanej ciąganiem po sądach w/w osoby przez naszą jakże zajebistą policję

Pozwolę sobie zacytować opis, który umieścił Pan Emil pod filmem.

Cytat:

Nagranie jest z dnia 05.10.2012 r. materiał jest 100% surówką połączoną w całość - nie jest wycięta nawet jedna sekunda, więc może się w głowie zakręcić od skoków kamery. Identyczny materiał trafił do akt sprawy na wniosek Sędziego, który chciał zobaczyć co w dniu 05.10.2012 r. zaszło w miejscowości Kożuchów. Sam materiał jest wręcz nudny - miał stanowić cząstkę do innego filmu, ale że strażnik, który siedział w aucie (robił mi też, zdjęcia) poczuł się moją obecnością tak złośliwie zaniepokojony, że udał się z tym na Policje w Kożuchowie. Co ważne miał świadka (bezstronnego, przypadkowego i nie mającego żadnych powodów, aby świadczyć nieprawdę lub kogokolwiek pomawiać), świadek to strażnik, który w tym dniu krył swoim ciałem FR.
Jak widać z zeznań razem trafili do Posterunkowej Karoliny Dębowskiej z Komisariatu w Kożuchowie. Razem złożyli obszerne zeznania, czyli pokrzywdzonego i świadka tego zdarzenia link do zeznań:

carvideo.pl/protokol-przes...

Posterunkowa Karolina Dębowska wystosowała wniosek o ukaranie w postępowaniu zwyczajnym z art 107 kw - tym samy uruchomiła całą maszynę biurokratyczną w Policji, gdzie dzielnicowy z Zielonej Góry musiał mnie przesłuchać, następnie dokumenty zostały przesłane do Sądu, link do wniosku o ukaranie:

carvideo.pl/wniosek-o-ukar...

Sędzia po dwóch rozprawach wydał wyrok uniewinniający mnie, następnie otrzymałem uzasadnienie do tego wyroku, który możemy dziś wszyscy przeczytać:

carvideo.pl/wyrok-uniewinn...

Gdyby Posterunkowa Karolina Dębowska poniosła choć 10% kosztów, które wygenerowała po stronie Policji, Sądu i mojej - to nigdy więcej taki cyrk na kiju nie miał by prawa zaistnieć. Ale ktoś sprawował nadzór na Posterunkową i jest tej osoby pieczęć na wniosku o ukaraniu, to jest Pani Komendant Komisariatu w Kożuchowie podinsp. Ewa Rotarska - może czas zacząć czytać co się podpisuje.

Aktualnie w miarę możliwości będę przedstawiał materiał, które stały się podstawą do wytoczenia mi spraw karnych, o wykroczenia i cywilnych.
Myślę, że dla sporej grupy osób będzie to bezcenny materiał.




Przepraszam, że z jutuba, ale nie chciałem tracić czasu na pobieranie. Miłego oglądania
Myślę że temat warty uwagi

Wszyscy sadole na bank kojarzą filmy kręcone przez pana Emila, pokazujące debilność i bezprawie w działaniach straży miejskiej. Teraz Emil ma problemy

Cytat:


Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości. Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych. Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości. Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.

1. Aktorzy

Oskarżonym jest Pan Emil – człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.

Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielka posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.

Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.

Świadkiem w sprawie jest Leszek W. – właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).

Adwokata oskarżycielce posiłkowa wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).

2. O co (i po co) ten proces?

Otóż Pani Komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest Pan Leszek). A było to tak.

Kiedy Pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani Komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania Pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie Pani Komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł na ten moment z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten „upadek”…

Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu Zmiennicy, w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany „na gorącym uczynku”…

Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i ta kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy Pani Komendant schyla się udając uderzenie – samochód Pana Emila stoi w miejscu…

Usiłowano „zabezpieczyć” kamerę Pana Emila, ale Pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie – nie chciał bym być w jego sytuacji….

Pani Komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:

- zasinienie i obrzęk kolana prawego,

- bolesność uciskową rzepki.

Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: „obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną”. Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.

Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za Panią Komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia…

Na ten temat była już mowa tutaj: prawonadrodze.org.pl/batalia-o-jawnosc-procedur-publicznych-w-ruchu-drogowym/

3 . A o co chodzi tak naprawdę?

Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy Pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez Panią Komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty… Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ja w procesie (ciekawe co na to mieszkańcy Gminy oraz Regionalna Izba Obrachunkowa?).

Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby sobie nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować…

4. Sąd ogranicza jawność procesu

O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, gdy Sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło by wynikać, że cała akcja, która miała miejsce w dniu 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: „gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka”.

Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił wydalić z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.

Powołany przepis ten brzmi:

„ Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania”.

W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:

„W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.

Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.

Na kartce jest zapisek o treści: „kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych”?

Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.

W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.

Sąd postanowił

Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych wydalić publiczność z Sali.

5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności

Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipiaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.

W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.

Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu Sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to Sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie cała publiczność!!!

Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym Prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelska postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem Stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka, który walczy o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.

„Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw” (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)

Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.

Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się w dniu 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu Sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?

Źródło: Stowarzyszenie Prawo na Drodze – Artur Mezglewski



źródło

a tu jego kanał z filmami - user/TVBigos?feature=watch

Znów straż miejska

onlinegamer2013-07-05, 15:30
Myślał, że ukradli mu auto, a to byli strażnicy

Pewien mieszkaniec Wrocławia wyjechał na wakacje zostawiając prawidłowo zaparkowany samochód na jednej z ulic w centrum miasta. Po kilku dniach auto zniknęło. Mężczyzna był przekonany, że jego pojazd został ukradziony, faktycznie zaś zajęli się nim... strażnicy miejscy.

Mieszkaniec Wrocławia zaparkował swoje auto na ulicy Norwida po czym
wyjechał na wakacje. Nie było go trzy tygodnie. O zniknięciu samochodu
poinformowała go synowa. Mężczyzna poinformował policję o domniemanej kradzieży. Jak się jednak okazało, za zniknięciem auta nie stali złodzieje, ale straż miejska. 22 czerwca bowiem, ulicą Norwida miał przebiec nocny półmaratonu. By zrobić miejsce biegaczom, władze wprowadziły zakaz parkowania na czas trwania imprezy.

Wrocławianina kosztowało to 500 zł za lawetę, 200 zł mandatu i punkty karne. Mężczyzna jest oburzony i zapowiada kroki prawne przeciw miejskim władzom.

Straż miejska tłumaczy, że droga to nie prywatny parking, a kierowcy pozostawiający swoje pojazdy na dłużej, muszą liczyć się z ryzykiem zmiany oznakowania.

Paradoksalnie nocny półmaraton został odwołany, gdyż trasa biegu została źle zabezpieczona i policja nie wyraziła zgody na przeprowadzenie imprezy

źródło: wiadomosci.onet.pl/regionalne/wroclaw/myslal-ze-ukradli-mu-auto-a-to-b...

Straż miejska i cud

Kruszynka1262013-06-17, 17:59
Z jednego przedmiotu na studiach każda z osób dostawała na 24h wózek inwalidzki do dyspozycji. Mieliśmy się poczuć jak niepełnosprawni i zapomnieć o możliwości chodzenia. Nie wiele myśląc kiedy nadszedł mój dzień wzięłam ze sobą koleżankę do pchania wózka i pomagania w pokonywaniu trudności. Był ładny dzień więc postanowiłyśmy iść na wyspę słodową napić się wina. Kiedy konsumowałyśmy ten zacny trunek podeszła do nas staraż miejska i wywiązała się taka oto romowa:

[SM] Będzie mandacik za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym
[My] Ale my nie pijemy alkoholu tylko wodę
[SM] (Po powąchaniu zawartości butelki) Wyrażnie czuje alkohol
[My] Jezus tu był i zamienił wodę w wino!!
[SM] A macie na to jakieś dowody?
[My] (wstając z wózka i robiąc pajacyka] on mnie uzdrowił!
[SM] (z oczami jak 5 zł i spojrzeniu na kolegę) p🤬le, więcej na kacu do roboty nie przyjdę (po czym odeszli).

Ps: Nikt nie klaskał, materiał własny