Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#rzym

Armia Starożytnego Rzymu-Przemarsz Wojsk i Obozowiska.Cz.2

g................2 • 2013-10-16, 23:29
1.Zwijanie obozu

Po pierwszym sygnale trębacza żołnierze rozpoczynali zwijanie namiotów konsulów i trybunów.a później także swoich.Po drugim sygnale juki ładowano na grzbiety mułów,a po trzecim przednie straże wyruszały z obozu

2.Porządek wymarszu

Wyruszano niemal zawsze w tym samym porządku.Przednia straż przeważnie stanowili extraordinarii,chyba że groził atak z tyłu wtedy extraordinarii szli jako ostatni.Za nimi ruszało prawe skrzydło sprzymierzeńców wyprzedzające dwa legiony.Pomiędzy legionami umieszczano tabory.Straż tylną stanowiło lewe skrzydło sprzymierzeńców.Kawaleria sprzymierzeńców towarzyszyła lekkiej piechocie lub osłaniała tabory wojsk sprzymierzonych.Kawaleria rzymska pełniła tę samą rolę wobec wojsk rzymskich.
Na terenach zajętych przez nieprzyjaciela,daleko przed głównym zgrupowaniem wojsk,szły niewielkie grupki zwiadowców,a za nimi w trzech równoległych kolumnach,maszerowali hastati,principes,triarii,a pomiędzy nimi szły tabory.W razie niespodziewanego ataku wojska z łatwością mogły stanąć w szyku bojowym.
A)Szyk normalny

B)Szyk Bojowy


3.Budowa obozu

Pod wieczór trybun i kilku centurionów ruszało do przodu w celu rozpoznania terenu i wybrania miejsca na obóz.Miejsce takie musiało mieć powierzchnię kwadratu o boku 800 metrów,musiało być łatwo dostępne,posiadać źródło wody i pastwisko dla koni.Najchętniej zakładano obóz na wzniesieniu,co utrudniało nieprzyjacielowi przeprowadzenie niespodziewanego ataku.

Trybun zaczynał od wyznaczenia miejsca dla praetorium(namiotu wodza) i ustawiał tam biały proporzec.Od niego rozpoczynano usytuowanie obozu pozostałych elementów obozu,postępując ściśle według ustalonych reguł.

Do wytyczenie granic obozu trybun posługiwał się przyrządem,zwanym groma,którego głównym elementem były dwa ruchome ramiona obracające się po wyskalowanym okręgu.

Groma


Najpierw wymierzano samo praetorium(kwadrat o boku 60 metrów),później-dwie główne prostopadłe do siebie drogi,przecinające się przed praetorium,a obok niego quaestorium i forum.

Po obu stronach quaestorium i forum stacjonowały oddziały wyborowe,kawalerie i piechota legionowa oraz oddziały pomocnicze podlegające bezpośrednio wodzowi.
Welici znajdowali się poza obozem:pełnili rolę straży przednich.Obozowali wzdłuż rowu w pobliżu bram,a na teren obozu wchodzili tylko w razie oblężenia.

Gdy na miejsce postoju docierały główne oddziały,wszystkie ważniejsze punkty obozowiska musiały być już wyznaczone i oznakowane kolorowymi chorągiewkami.Żołnierze natychmiast ustawiali się w linii przyszłego wykopu i zabierali się do pracy.Ziemię wyrzucano na zewnątrz usypując wał(agger).wzmacniając go darnią i budując palisadę ciągłą(vallum).Każdy żołnierz nosił jeden lub więcej przygotowanych zawczasu pali,jako osobiste wyposażenie.Między fosą a pierwszym szeregiem namiotów zostawiano wolną przestrzeń o szerokości około 60 metrów.Ułatwiała ona poruszanie się wewnątrz obozu,ale przede wszystkim odsuwała namiot poza zasięg nieprzyjacielskich oszczepów.

4.Wykop i nasyp

Wykop(fossa) i nasyp(agger) otaczały cały obóz złożony na planie kwadratu o boku ok. 700 metrów.
W miarę jak rosła wysokość nasypu,manipuły jeden po drugim wchodziły do obozu.Kawaleria mogła wejść dopiero wtedy,gdy została wykonana palisada od strony nieprzyjaciela.

Obozy wznoszono co wieczór,przed każdym postojem.Jeżeli obóz przewidziano na postój zimowy,przygotowywano go bardzo starannie.Mógł to być obóz przeznaczony do stałego użytkowania



5.Obóz

Teren obozu wyznaczały linie wykopów.Obóz urządzano zawsze w ten sam sposób,każdy oddział wiedział więc dokładnie w którym miejscu ustawić swoje namioty.Obóz przypominał miasto z jego ulicami i placem publicznym(forum).

Straże nocne organizowano w następujący sposób:
wieczorem podoficer prowadził do trybuna pierwszego wartownika ze swojego manipułu.Trybun wręczał wyznaczonym wartownikom tabliczkę (tessera),na której znajdowało się hasło na dany dzień dla każdej z czterech nocnych zmian warty.Wyznaczano także czterech kawalerzystów,którzy musieli objechać wszystkie straże w ciągu każdej zmiany.Zmianę warty ogłaszano dźwiękiem trąbki.Jeźdźcy wyruszali na obchód wart w towarzystwie świadków,sprawdzających po kolei tabliczki wszystkich wartowników.Jeżeli wartownik zasnął lub opuścił stanowisko,świadkowie musieli ten fakt potwierdzić i wraz z kawalerzystą sprawdzali następne straże.

Rankiem strażnicy zwracali tabliczki trybunowi,dzięki czemu mógł on natychmiast ustalić każdą nieprawidłowość i wskazać winnego naruszenia dyscypliny,co przeważnie karane było śmiercią.

Kara byłą wyjątkowo okrutna.Trybun uderzał skazanego rózgą a żołnierze natychmiast wykonywali wyrok,obrzucając nieszczęśnika kamieniami i chłoszcząc go kijami.Gdyby mimo wszystko skazany przeżył,wyrzucano go poza obóz i pozostawiano własnemu losowi.
W obozach wznoszonych na jedną noc nie budowano bram.Urządzano tylko przejścia w wale tak,aby nieprzyjaciel nie mógł z nich skorzystać .



Plan obozu (nie mogłem znaleźć dokładnie takiego jak chciałem)

Armia Starożytnego Rzymu-Armia Republiki CZ.1

g................2 • 2013-10-16, 0:07
Armia Republiki przed reformami Gajusza Mariusza

1.Pobór

Pobór do armii przeprowadzano tylko w wypadku wojny,ale do służby zobowiązywani byli wszyscy obywatele.Co roku,w marcu odbywał się pobór do służby,a jesienią wszystkich zwalniano.

Organizowanie armii zaczynało się od zebrania na Polu Marsowy.Były to tzw. Comitia Tributa czyli zgromadzenie ludowe,na którym głosujący byli podzieleni na tribus,które wybierały sześciu trybunów wojskowych.Później Konsulowie wraz z wybranymi wcześniej trybunami rozpoczynali na Kapitolu pobór.
Wszyscy obywatele w wieku 17-60 (16-46-juniorzy,46-60-seniorzy) musieli stawić się przed trybunów,którzy rozdzielali ich według przydatności(rekruci,żołnierze,doświadczeni i weterani).

Zdolnych do służby przeważnie bywało więcej niż potrzebowały legiony.Losowano więc rodziny,z których w danym roku wybierze się żołnierzy.Z list członków rodu wybierano czterech mężczyzn o podobnych umiejętnościach i przydzielano po jednym do każdego legionu.Wybierano następną czwórkę i rozdzielano pomiędzy legiony tak,aby wyrównać ich walory fizyczne.Losowano drugi ród,później trzeci itd.,aż do zaciągnięcia potrzebnej liczby żołnierzy.

Powołani do służby składali przysięgę posłuszeństwa.Stary żołnierz powtarzał słowa przysięgi,a wszyscy potwierdzali je słowami:"Idem in me"-To samo jest wypowiadane przeze mnie.Po przysiędze następowała defilada i składanie ofiar

2.Legioniści

Rozróżniano cztery rodzaje Legionistów.

A)Hastati(po łacinie włócznicy jednak nie nosili włóczni)
Najmłodsi i mało zamożni żołnierze legionów w czasie bitwy nacierali w pierwszej linii.uzbrojeni byli w tarcze Scutum,miecz gladius dwa długie oszczepy pila,hełm z brązu i na ogół pancerz z bardzo grubych pasów skórzanych wzmocnionych na piersi płytką w kształcie kwadratu o dł.boku ok 20 cm.



B)Princepes-Ciężko zbrojni mężczyźni w pełni sił i w miare zamożni.Tworzyli oni główny trzon legionu.Stanowili drugą linię za hastati.Byli uzbrojeni tak samo jak hastati z taką różnicą że zbroja była lepsza na ogół lorica hamata mogą sobie na to pozwolić ponieważ są bogatsi od hastati.



C)Triarii-Żołnierze najstarsi wiekiem,najbogatsi z piechoty i najbardziej doświadczeni.Zamiast oszczepów nosili długie włócznie hasta (ok.2,5 metra) używane tylko do walki wręcz.Włóczniami nie rzucano.Triarii włączali się do walki dopiero gdy pierwsze dwie linie załamały się,czyli gdy sytuacja stawała się beznadziejna stąd łacińskie powiedzenie sprawa doszło do triarii czy jakoś tak nie pamiętam.Uzbrojenie było takie same jak u hastati i princepes(poza zbroją i włócznią)



D)Welici-Tworzyli piechotę lekkozbrojną/harcowników.Byli to przeważnie młodzi ludzie z najbiedniejszych rodzin,których nie stać było na zbroje.Nosili coś w rodzaju czapki najczęściej ze skóry wilka,okrągła tarczeę,miecz gladius i dwa krótkie oszczepy
Nie posiadali zbroi.Z reguły stali przed hastati jednak nie tworzyli regularnej linii tylko nękali wroga oszczepami i zmuszali go do ataku.



3.Legiony

Armia republiki rzymskiej składała się z czterech legionów powoływanych co roku.W razie potrzeby powoływano oddziały dodatkowe.W czasie wojny z Hannibalem(218-202 r. p.n.e.)utworzono nawet 2 oddziały niewolników.

W każdym legionie służyło 4 200 ludzi,zdarzało się jednak że ich liczbę zwiększano do 5 000.Dodatkowych żołnierzy dostarczali sprzymierzeńcy Rzymu.

Legion Składał się z 60 centurii:
20 Centurii po 30 triarii każda(600 ludzi)
20 centurii po 60 principes(1 200)
20 centurii po 60 hastati (1200)
1 200 welitów rozdzielano pomiędzy trzy wyżej wymienione typy centurii.
Łączna lizba żołnierzy legionu wynosiła więc 4 200.

Dwie centurie tworzyły tak zwany manipuł(manipulus),jednostkę taktyczną.Ponadto w każdym legionie znajdował się oddział kawalerii liczący 300 ludzi wybranych spośród najbogatszych i najznakomitszych obywateli(ekwitów)

Korpus kawalerii dzielił się na dziesięć turm po trzy dekurie każda(10x30=300 ludzi)

4.Hierarchia wojskowa

Manipułami dowodziło 30 wybranych centurionów zwanych primus pilus i każdy z nich dobierał sobie jednego optio dla każdej centurii,jednego chorążego(Signifer),instruktorów(campidoctor),intedentów(pecuparius),architektów,medyków,jednego tesserariusza,która każdej nocy na tabliczce,zwanej tessera,wypisywał hasło dnia oraz trębaczy(Cornicines),którzy na rogu lub trąbce ogłaszali zmiany warty,pobudkę i wygaszanie ognisk.
Centurion wybierany dowodził całym manipułem a centurion mianowany tylko jedną centurią

Centurioni wybierani podlegali rozkazom sześciu trybunów,wyznaczanych przez głównodowodzącego spośród najbardziej doświadczonych oficerów.Dowódcą wszystkich legionów armii był konsul.

-Centurion

-Signifer(lewa) Cornicines(prawa)


5.Sprzymierzeńcy

Miasta sprzymierzone z Rzymem zobowiązane były wystawić jednakową liczbę żołnierzy.W Italii rekrutowano głównie oddziały piechoty,ale także kawalerzystów.Rzymska kawaleria była niezbyt sprawna,więc w niedługim czasie w jej szeregach Rzymian zastąpili w znacznym zakresie Italowie.
1/5 część piechoty i 1/3 kawalerii wyznaczano do wykonywania zadań specjalnych.Żołnierzy tych nazywano extraordinarii.



Armia rzymska wyglądało tak do ok 107 do 101 roku p.n.e.

6.Wyposażenie(zdjęcia
A)Hełmy
Hełm Montefortino

Hełm attycki

Hełm etrusko-koryncki

B)Zbroja-Lorica Hamata

C)Tarcza-Scutum-później jej kształt zmieniono na prostokątny

D)Miecz Gladius i sztylet Pugio

E)Oszczep-Pilum


Mam nadzieje,że tym razem nie będzie wymienianych żadnych błędów ponieważ posta pisałem na podstawie książki.

Co do zdjęć
-Nie mogłem znaleźć centuriona w odpowiedniej zbroi z tamtego okresu,a na zdjęcia z gry nie ma co narzekać.

Cygany vs Rzymianie

barni1322013-09-29, 12:36
Czytałem sobie dzisiaj "Umarłe Dusze" Michaela Laimo i oto cytat, z tej książki:

Cytat:

-Na egzekucję Chrystusa przygotowano pięć gwoździ... nie cztery. Piąty gwóźdź miał mu przebić serce... Ale cyganie ukradli go Rzymianom... Zostali ukarani przez Boga za to, że przedłużyli cierpienie Chrystusa!



I teraz nasuwa się pytanie, jak zostali ukarani? Bóg kazał im wp🤬lać gruz, czy co?

Starożytni odkrwycy

J................e • 2013-09-21, 22:18
Rzymianie w Chinach

Może wydawać się to nieprawdopodobne, ale już starożytni Rzymianie w swoich wojennych wyprawach dotarli aż do Chin. Rzymscy legioniści mieli jakoby pozostać w dawnych Chinach po nieudanej wyprawie wojennej, osiedlić się tam na stałe i żyć pośród tamtejszej ludności. Czy to prawda?

W 53 r. p.n.e., w czasie gdy Rzymem rządził triumwirat Cezara, Pompejusza i Krassusa, a w Chinach panowała dynastia Han, doszło do pewnego zdarzenia za którym krył się Krassus. Rzymski wódz zgromadził 45-tysięczną armię i ruszył z nią na państwo Partów. Rzymska armia przekroczyła Eufrat i poszła na wschód. Szybko jednak okazało się, że legioniści nie są w stanie pokonać Partów, którzy nękali ich dzień i noc, ostrzeliwali strzałami i prowadzili wojnę na wyczerpanie, unikając starcia w otwartym polu. Wkrótce połowa armii rzymskiej przestała istnieć. Do walnej bitwy nie doszło. Część Rzymian rozpoczęła odwrót, a 10 tysięcy legionistów dostało się do niewoli.

Według Plutarcha, resztki armii rzymskiej trafiły na wschód, na granicę państwa Partów z Chinami. Tutaj jako najemnicy, bronili granicy przed najazdami Chińczyków. W 20 roku p.n.e. zakończyła się wojna Rzymu z Partami. Rzymscy żołnierze służący w armii perskiej mogli wrócić do domu. Okazało się jednak, że... nie było chętnych do powrotu. Po rzymskich legionistach ślad zaginął. Na nowo, na ich trop trafił 2 tysiące lat później oksfordzki sinolog Homer Dubs. Znalazł on w rocznikach dynastii Han informację o bitwie Chińczyków z obwarowaną załogą Hunów. Wejścia do twierdzy Hunów bronił elitarny oddział wojskowy, z którym Chińczycy nie mogli sobie poradzić. Było to 17 lat po klęsce Rzymian w wojnie z Partami.

W tym samym czasie, w kronikach dynastii Han pojawia się wiadomość o osadzie Lijian położonej w Gansu (Lijian to zniekształcone w języku chińskim słowo „Aleksandria”). W 1993 roku grupa chińskich archeologów prowadząca wykopaliska w wiosce Zhelaizhai pod Yongchang, odnalazła domniemaną osadę Lijian, a w niej obwarowania z czasów rzymskich. Okazało się, że mieszkańcy pobliskiej wioski „od zawsze” mieli jasne włosy, niebieskie oczy i byli wysokiego wzrostu. Czyżby byli potomkami Rzymian? Do dziś nie ma pewności co stało się z kilkoma tysiącami rzymskich legionistów sprzed 2 tysięcy lat. Czy rzeczywiście zostali w Chinach i zaczęli nowe życie razem z miejscową ludnością? Czy dali początek nowej, lokalnej społeczności? Może wkrótce archeolodzy odpowiedzą na te pytania...

Pierwsze odkrycie Ameryki

Amerykę odkrył w 1492 roku Krzysztof Kolumb. Tyle podręczniki do historii. Jednak większość z nas wie, że Kolumb nie był pierwszy, że wiele wieków przed nim, Amerykę odkrył kto inny. Kto i kiedy tego dokonał? Na to pytanie nie ma jedenj odpowiedzi, ale są poszlaki i hipotezy...

Starożytni żeglarze dobrze znali basen Morza Śródziemnego. Rzadko jednak wyprawiali się poza Słupy Heraklesa, będące naturalną bramą na ocean. Rzadko nie znaczy jednak wcale. Pierwsi próbowali tego Fenicjanie. Najpierw prawdopodobnie odkryli Wyspy Szczęśliwe, czyli Wyspy Kanaryjskie, a potem Wyspy Zielonego Przylądka i Azory. Okazuje się, że z Wysp Kanaryjskich niewielki krok dzielił starożytnych żeglarzy od… Ameryki. U wybrzeży tych wysp, początek bierze wielki prąd morski, który swój bieg kończy w Zatoce Meksykańskiej. U wybrzeży Wysp Kanaryjskich zaczyna też wiać potężny pasat północno-wschodni, który przez większą część roku wieje wprost ku wybrzeżom brazylijskim. To dzięki temu pasatowi, Kolumb w 21 dni dotarł od Wysp Kanaryjskich do wysp środkowoamerykańskich. Czy jest zatem możliwe, aby Fenicjanie lub Kartagińczycy setki lat przed Kolumbem, znając Wyspy Kanaryjskie i żeglując w tamtych rejonach, nie skorzystali z pasatu i prądu morskiego i nie dotarli do Ameryki? Czy mogli, będąc świetnymi żeglarzami, „przeoczyć” takie „możliwości” stwarzane przez naturę? Wydaje się, że to mało prawdopodobne.

Jest zatem możliwe, iż Fenicjanie lub Kartagińczycy dotarli do Ameryki na długo przed Kolumbem. Mogła to być celowa wyprawa badawcza, lub przypadek. Co ciekawe, grecki historyk Diodor w I wieku p.n.e. zostawił przekaz mówiący o fenickim statku zapędzonym przez burzę w sąsiedztwo nieznanej ziemi: „Na Oceanie, na wprost Libii, znajduje się wyspa znacznej wielkości. Odległość jej od brzegów Libii wynosi wiele dni żeglugi w kierunku zachodnim. (...) Pewnego razu gw🤬towny sztorm zapędził ich [Fenicjan] daleko na Ocean. Po wielu dniach (...) znaleźli się u brzegów wspomnianej wyspy”. Inny grecki historyk Pauzaniasz, podawał więcej szczegółów o tej wyspie. Twierdził, że nowy kraj był wielki, poprzecinany licznymi rzekami i gęsto zaludniony przez czerwonoskórych ludzi o włosach upiętych w koński ogon. Czy chodziło w tym wypadku o Amerykę Południową?

Jeśli Fenicjanie i Kartagińczycy w swoich wyprawach docierali dalej niż do Wysp Kanaryjskich, to utrzymywali to w ścisłej tajemnicy. Tym zapewne można tłumaczyć brak fenickich i kartagińskich źródeł dotyczących odkryć. Wieści o tych odkryciach dotarły do nas okrężną drogą przez Greków i Rzymian. Źródła rzymskie mówią o tym, że w czasie wojen punickich, gdy Rzymianie oblegali Kartaginę, część okrętów kartagińskich przełamała blokadę morską Rzymian i odpłynęła w kierunku Słupów Heraklesa. Nigdy potem już ich nie widziano. W ślad za nimi Rzymianie wysłali siedem okrętów Scypiona Emilianusa i geografa Polibiusza. Czy rzymskie statki popłynęły na zachód, aby odnaleźć uciekających Kartagińczyków? A może Rzymianie po zdobyciu Kartaginy odnaleźli w kartagińskich archiwach informacje o odległych lądach? Może popłynęli na zachód według wskazówek zawartych w mapach i opisach Kartagińczyków?

Scypion dotarł w swojej wyprawie do Senegalu i Wysp Zielonego Przylądka (europejskie statki dotarły tu dopiero 1600 lat później). Mimo to, Rzymianie nie napotkali Kartagińczyków. Gdzie się podziali? Czy ich okręty zatonęły, czy odpłynęły do... Ameryki? Portugalczycy, którzy zjawili się setki lat później w Brazylii napotkali na tajemnicze inskrypcje na skałach na wybrzeżu i w głębi lądu. Jak podaje A. Kapłanek, w XIX w. pismo to odczytano i okazało się, że są to fenickie i kartagińskie „zapiski” z I w. p.n.e. Świat nauki odniósł się do tego sceptycznie. W 1968 r. amerykański epigrafik profesor Cyrus Gordon uznał tzw. „napis z Parahyba” odnaleziony w 1874 r. w Brazylii, za autentyczny. Napis ten głosił, że w 19 roku panowania króla Hirama (około 600 r. p.n.e.), fenicki statek zapędzony został przez sztorm do wybrzeży Brazylii. Dzisiaj podważa się autentyczność napisu z Parahyba i uznaje się go za falsyfikat. Mało kto ze świata nauki uznał odkrycie profesora Gordona. Większość badaczy wstrzymuje się z komentarzami na temat obecności Fenicjan i Kartagińczyków w Ameryce Południowej lub całkowicie je neguje.

Starożytni żeglarze

O sprawach żeglugi morskiej w starożytności do niedawna niewiele wiedzieliśmy. Powszechnie uważano, że do Ameryki pierwszy dopłynął Kolumb, a Afrykę opłynął i do Indii dotarł Vasco da Gama. Wszystko to działo się w XV stuleciu, ledwie 500 lat temu. Okazuje się jednak, że już 2 tysiące lat przed Kolumbem, kilka wieków przed naszą erą, egipscy żeglarze regularnie przemierzali Ocean Indyjski i polegając na wiatrach monsunowych odbywali podróż liczącą przeszło 2 tysiące kilometrów do Indii. Czasami trafiali nawet do Kantonu. W czasie tych podróży, żeglowali na pełnym morzu nie widząc nawet brzegów (dla średniowiecznych żeglarzy było to nie do pomyślenia!).

W I w. malajscy żeglarze skolonizowali Madagaskar u wybrzeży Afryki. Razem z rodzinami i inwentarzem przepłynęli Ocean Indyjski! Wszystko to jednak blednie przy dokonaniach mieszkańców starożytnego miasta Tartessos leżącego u ujścia Gwadalkiwiru na Półwyspie Iberyjskim, którzy w II tysiącleciu p.n.e. wyprawiali się po cynę na Wyspy Brytyjskie. W roku 600 p.n.e. faraon Necho II zlecił Fenicjanom wypłynąć na Morze Czerwone i powrócić przez Słupy Heraklesa. Statki Fenicjan opłynęły Afrykę i po trzech latach powróciły do Egiptu! Sto pięćdziesiąt lat później Kartagińczycy wysłali poza Słupy Heraklesa sześćdziesiąt 50-wisłowych okrętów pod wodzą Hannona. Wyprawa ta dotarła do wybrzeży Kamerunu.

Kartagińczycy już w V w. p.n.e. posiadali na zachodnim wybrzeżu Afryki, aż po przylądek Boujdour swoje faktorie handlowe. Już w VI w. p.n.e. byli obecni na Wyspach Kanaryjskich, Maderze i Azorach. Portugalczycy i Hiszpanie nie byli więc pierwsi! Z przykładów tych wynika, że atlantycka żegluga nie była dla Kartagińczyków niczym nadzwyczajnym. Dlaczego więc tak mało o niej wiemy? Czy nie zachowały się żadne relacje z tych podróży? Kartagińczycy obawiając się konkurencji nałożyli swoiste „embargo” na informacje o trasach żeglugowych i nowoodkrytych lądach (podobnie czynili 2 tysiące lat później Portugalczycy). Rozpuszczali nawet plotki o potworach i niebezpieczeństwach czekających na żeglarzy poza Słupami Heraklesa. Wszystko po to, aby zniechęcić do wypraw konkurentów. Powodem takich zachowań była m.in. purpura, czyli szlachetny i kosztowny barwnik uzyskiwany z soków ślimaków morskich, których kolonie znajdowały się u wybrzeży Afryki i wysp odkrytych przez Kartagińczyków. Purpurę uzyskiwano też z wysuszonych samic pewnego pluskwiaka żerującego na jednym z gatunków opuncji rosnącej na Wyspach Kanaryjskich nazywanych z tego powodu Wyspami Purpurowymi.

Umiejętności nawigacyjne starożytnych żeglarzy musiały więc być bardzo wysokie. Nie pływali oni wzdłuż brzegów, ale na pełnym morzu. A. Kapłanek twierdzi, że świadczą o tym m.in. ślady odkryte w Australii (w muzeum w Sydney można obejrzeć znalezione na wschodnim wybrzeżu Australii monety z wyobrażeniami skarabeuszy datowane na 200 lat p.n.e. i „sporządzone” na egipski sposób mumie odnalezione w rejonie cieśniny Torresa). Okręty starożytnych nie należały również do małych „łupin”. Flagowy okręt króla Ptolemeusza Filipatora w II wieku p.n.e. miał 130 metrów długości i 6,5 tysiąca ton pojemności. „Aleksandria” Hierona z Syrakuzy miała 4 tysiące ton pojemności. Ówczesne pełnomorskie statki handlowe przewoziły przeciętnie od 400 do 800 ton ładunku (w średniowieczu hanzeatyckie kogi miały pojemność do 200-300 ton ładunku). „Santa Maria” Krzysztofa Kolumba ze swoimi 200 tonami wyporności była „maleństwem” przy starożytnych kolosach.

W XX stuleciu wielokrotnie udowadniano, że podróże oceaniczne są możliwe na niewielkich statkach i na tratwach zbudowanych z drzewa, skóry, czy nawet papirusu (Thor Heyerdahl, Tim Severin). Starożytni żeglarze świetnie znający się na astronomii, o niebo lepiej niż Kolumb i Cortes, pływali po oceanach i morzach, odkrywali nowe lądy i ludy, przewozili towary i zasiedlali nowe ziemie. Dziś, co do tego nie ma już wątpliwości.

Pretorianie

P................k • 2013-07-21, 13:05
Ciąg dalszy artykułu o pretorianach. Poprzedni temat: sadistic.pl/pretorianie-vt216268.htm . Miłej lektury

Pretorianie w Wiecznym Mieście
August utworzył dziewięć kohort liczących początkowo ok. 5000 żołnierzy, ich liczba jednak szybko dwukrotnie wzrosła, by osiągnąć z czasem poziom kilkunastu tysięcy. Wojownicy ci podlegali surowym regulaminom. Z przyczyn bezpieczeństwa w samym Wielkim Mieście nie wolno było przebywać żadnemu uzbrojonemu żołnierzowi, ale dla swojej straży przybocznej cesarz August wystarał się o specjalne pozwolenie, dzięki któremu w Rzymie mogło znajdować się maksymalnie 1500 pretorianów jednocześnie. Warunek: nie wolno im było nosić zbroi ani pokazywać się w dużych grypach.


100- procentowa osłona
Rzymianie opracowali formacje bojowe, które uczyniły z ich wojska najskuteczniejszą armię ówczesnego świata. Na zdjęciu widać testudo (żółwia) - wszystkich (najczęściej 27) legionistów przed strzałami i oszczepami chroniły uniesione tarcze.

Tajne służby Rzymu
Do śmierci Augusta to właśnie te reguły pozwalały utrzymać gwardię pretoriańską w ryzach - a jednocześnie stwarzał jej okazję do tworzenia w spokoju rozległej tajnej siatki. Jako jedyna formacja zbrojna w Rzymie pretorianie mieli swobodny dostęp do pałacu cesarza - towarzyszyli władcy na każdym kroku, byli obecni podczas pertraktacji, wiedzieli, kiedy, gdzie i z kim się spotyka. W ciągu kilku lat struktura gwardii zaczęła przypominać siatkę znanych nam współcześnie agencji wywiadowczych. Pretorianie rekrutowali z własnych szeregów całe zastępy szpiegów i nic, co działo się w Rzymie, nie było dla nich tajemnicą. Znali najmroczniejsze sekrety każdego, kto był aktywny politycznie lub miał powiązania z wojskiem. Zdobyte informacje spływały do prefekta pretorianów, przywódcy gwardii. Zdarzało się, że prefektów było dwóch, a nawet trzech, aby również po zamachu na dowódcę zapewnić realizację swych planów. Gwardia szybko bowiem przestała jedynie stać na straży interesów cesarza. Dążyła do osiągnięcia własnego celu: sprawowania kontroli nad władcami imperium. Umiejętnie wykorzystywała przy tym swoją wiedzę i pozycje. Za pomocą gróźb, szantażu, zniesławienia oraz skrytobójstwa (brzmi znajomo ) forsowała polityczne decyzje, które gwarantowały jej coraz większą swobodę.


Do ataku, marsz!
Klin był jedną z najczęściej stosowanych formacji ofensywnych: grupa ustawiona w kształt trójkąta z jednym żołnierzem na przodzie nacierała na linię nieprzyjaciela, przełamywała jego szyki i utrudniała mu walkę wręcz.


Wróg u bram
Swoje pierwsze wielkie zwycięstwo pretorianie odnieśli w 14 roku n.e., krótko po śmierci twórcy oddziału i pierwszego cesarza, Augusta. Jego następca, Tyberiusz, pod ogromną presją prefekta gwardii zarządził utworzenie tylko jednego dużego obozu - Castra Praetoria - tuż u bram Rzymu. Tym samym ziścił się największy koszmar Augusta: z dnia na dzień władca imperium okazał się zdany na łaskę elitarnej formacji wojskowej, która odtąd miała niemal nieograniczony wstęp w mury miasta. A pretorianie nie marnowali czasu: już cztery lata później Sejan wykorzystał wyjazd cesarza na Capri i przejął wszystkie sprawy państwowe. Dzień swych urodzin ustanowił świętem i pozwalał się czcić publicznie jako faktyczny władca. Makron, następca Sejana, wymusił na senacie ogłoszenie cesarze opowiadającego się za militaryzmem Kaliguli i tym sposobem podarował imperium jedne z najokrutniejszych rządów wszech czasów. Po czterech latach pretorianie zamordowali Kaligulę, a jego stryja Klaudiusza - wyjątkowo hojnie zarządzającego finansami - zmusili do wstąpienia na tron. Szczyt swoich możliwości gwardia pretoriańska osiągnęła za rządów Nerona . Najpierw obowiązki głowy państwa przez wiele lat sprawował prefekt Sekstus Afraniusz Burrus, później jego następca, Ofoniusz Tygellinus ,zaczął nakłaniać szalonego władcę do szerzenia przemocy. Historycy szacują, że ponad połowa zabójstw, do których doszło z rozkazu Nerona, dokonano z woli dowódcy pretorianów. Neronowi jednak również nie udało się pozostać w łaskach gwardii. Gdy oczywisty stał się jego polityczny koniec, spowodowany coraz bardziej „ekscentrycznym” zachowaniem, prefekt Tygellinus uknuł zamach. Za jego sprawą na tron wyniesiono Galbę, po którego rocznym panowaniu w cesarską purpurę przyodział się Oton (zmusił Tygellinusa do popełnienia samobójstwa), a w korowodzie morderstw i intryg przewijali się coraz to nowi „chwilowi” cesarze oraz dowódcy ich gwardii.


Uzbrojenie:
Podczas pełnienie służby w pałacu cesarskim pretorianom nie wolno było nosić zbroi, a do Rzymu mogli wejść ubrani tylko w togę i płaszcz, który zakrywał broń. Pełen rynsztunek dozwolony był jedynie na polu walki.Porównanie


Hełmy były wykonane z lekkiego brązu. Ich wnętrze snanowiła natomiast wytrzymała na uderzenia osłona z żelaza, którą można regulować odpowiednio do rozmiaru głowy.

Broń pretorianów to przede wszystkim gladius,miecz przeznaczony do kłucia, sztylet oraz pilum - oszczep wyposażony w żelazny grot i długie drzewce, którym można zadawać ciosy.

Zbroja nie mogła być ciężka, aby nie ograniczać wojownikom swobody ruchów. Tradycyjną kolczugę zastępowano więc lżejszym pancerzem z metalowych pasów (lorica segmetata) lub łusek (lorica squamata)

Tarcze pretorianów (scutum) były prostokątne i owalne jak u legionistów. Wytwarzano je ze sklejonych warstw drewna, na które nakładano skórę.

Dlaczego tylko martwy cesarz to dobry cesarz?

- Istnieją dowody na to, że pretorianie zamordowali w sumie ośmiu cesarzy. Dwa inne zamach nie powiodły się, a można przypuszczać, że prawdziwe liczy są o wiele większe - mówi Sara Bingham. - Pretorianie również ośmiokrotnie mianowali nowych cesarzy, a trzej prefekci nawet sam ogłosili się władcami Rzymu.

Gwardia często pragnęła tylko jednego: szybkiej zmiany u sterów imperium, ponieważ obejmujący władzę nowy cesarz musiał najpierw za duże pieniądze kupić jej lojalność. Żołd tej elitarnej jednostki wzrósł od początku jej istnienia sześciokrotnie, a dodatkowe premie osiągnęły rekordowe poziomy - na każdego żołnierz przypadało w przeliczeniu 13 tysięcy złotych, a w Imperium Rzymskim był to majątek. Dla porównania: zwykły legionista zarabiał ok. 1000 złotych rocznie.

Wielomilionowa suma, którą w 193 roku Didiusz Julianus ostatecznie zapłacił za cesarską purpurę, wcale nie była czymś wyjątkowym i a dłuższą metę nie gwarantowała mu pozostania przy życiu. Prawo do tronu rościło sobie wówczas również trzech namiestników. Stanowili oni zagrożenie, na które świeżo upieczony władca zareagował podjętymi w przypływie paniki przedsięwzięciami budowlanymi. Cesarz chciał zamienić cały Rzym w twierdzę nie do zdobycia: kazał podwyższyć mury, pogłębić fosy, a do obrony miasta zaangażował nawet cyrkowe słonie. Realizację planów obronnych władca powierzył właśnie pretorianom i... był to fatalny błąd. Elitarni wojownicy dawno bowiem odwykli od pracy fizycznej, a poza tym każda wymówka była dla nich dobra, by uniknąć wykonania zadania. Prac budowlanych nigdy nie ukończono. I właśnie tak miało być, gdyż gwardia cesarska miała swoje plany: wkrótce przyłączyła się do największego rywala cesarza oraz zadbała o to, by niecałe dwa miesiące po objęciu urzędu Julianus padł ofiarą zamachu...

Domek z kart

Koniec pretorianów nastąpił dopiero po 300 latach rządów terroru. A doszło do tego wyłącznie dlatego, że snujący swoje intrygi wojskowi pierwszy raz się przeliczyli. Po śmierci cesarza Chlorusa w roku 306 gwardziści postawili na Maksencjusza. Niedoświadczony władca miał być marionetką w ich rękach, więc pretorianie jak jeden mąż dołączyli do jego oddziałów. Nie spodziewali się tylko, że na horyzoncie nagle pojawi się nowy potężny przeciwnik: syn Chlorusa, Konstantyn nazwany później Wielkim, który okrzyknięty przez swoje legiony cesarzem przygotował się do inwazji na Italię. Maksencjusz zmuszony był stanąć do decydującej bitwy przy Moście Mulwijskim . Konstantyn rozgromił jego pretoriańskie oddziały i jeszcze w tym samym roku rozwiązał gwardię. Dawnych żołnierzy elitarnej jednostki rozesłał do wszystkich zakątków Imperium Rzymskiego, zniszczył obóz u bram Rzymu i... utworzył własną gwardię przyboczną. Ta składała się wyłącznie z Germanów, Galów oraz Turków - mężczyzn, którzy byli obcymi w nieznanym sobie kraju. Z pewnością jednak wiedzieli jedno: lojalność nie jest na sprzedaż.

Jeśli dotrwaliście do końca, to gratuluje. Artykuł przepisywany ręcznie więc mogły się pojawić wszelakie błędy(za które przepraszam).

+ Bonusik w komentarzach

Wspomniany wcześniej bonusik dotyczący pretorianów:

Pretorianie XX i XXI wieku

Także współcześni władcy zatrudniają straż przyboczną - jest ona wyposażona lepiej niż zwykłe oddziały wojskowe. Poniżej prezentujemy współczesnych pretorianów z pięciu krajów (jeden dodany przeze mnie).

Amazonki Dyktatora - Libia



Libijski dyktator Muammar Kaddafi ochraniany był przez jedyną na świecie żeńską gwardię. To na tych wojowniczkach wzorowali się twórcy filmów o Bondzie, tworząc postacie kobiet świetnie walczących wręcz i za pomocą bronie palnej (wyposażone były w arsenał wystarczający do przeprowadzenia małej wojny). Podczas rewolucji w Libii „amazonki Kaddafiego” nie były jednak w stanie uratować mu życia - despota został zabity przez rebeliantów w październiku 2011 roku

Gwardia Szwajcarska - Watykan



Najmniejsza armia świata od 1506 roku nie tylko zabezpiecza wszystkie drogi prowadzące do Watykanu, ale zapewnia również osobistą ochronę papieżom. Poprzednikami gwardzistów byli waleczni szwajcarscy najemnicy, których obawiano się w całej Europie. Ich „reputacja” w 1506 roku skłonił papieża Juliusza II do zatrudnienia ich w charakterze straży przybocznej i pałacowej - dzisiaj nazwanej Gwardią Szwajcarską.

Gwardia Republikańska - Demokratyczna Republika Konga



Josepha Kabilę, obecnego szefa państwa w Demokratycznej Republice Kong, ochrania tzw. Gwardia Republikańska. Formacja ta jest lepiej wyposażona niż większość oddziałów armii - jej granatniki przeciwpancerne, pociski przeciwlotnicze oraz karabiny maszynowe nie mogą być starsze niż rok. Jednostka skład się z 10-15 tysięcy żołnierzy i podlega nie armii, lecz osobiście prezydentowi. Źródła donoszą o przeprowadzonych przez jej członków napadach i gw🤬tach.

Kawalerzyści nie tylko od parady - Wlk. Brytania


Brytyjska Kawaleria Królewska składa się z dwóch szwadronów: „niebieskich” oraz „czerwonych” - nazywanych tak od koloru ich mundurów. Jednostka istnieje od 150 lat i składa się z żołnierzy, którzy nie tylko dobrze wyglądają w siodle, ale mają za sobą walki w Iraku i Afganistanie. Oba szwadrony na zmianę pełnią swoją służbę przy rodzinie królewskiej, a barwnych jeźdźców mogliśmy podziwiać np. podczas zaślubin księcia Williama i Kate Middleton.

Leibstandarte SS Adolf Hitler - Nazistowskie Niemcy





1 Dywizja Pancerna SS "Leibstandarte SS Adolf Hitler" (Leibstandarte SS Adolf Hitler – Gwardia Przyboczna Adolfa Hitlera, w skrócie: LSSAH) – najbardziej elitarna spośród dywizji Waffen-SS, wyrosła z oddziału straży przybocznej Hitlera; przyjmowano do niej jedynie ochotników i to po starannej selekcji. Hasłem dywizji było "Meine Ehre heisst Treue" – Mój honor nazywa się wierność.

Dywizja wywodziła się z około 120 osobowego oddziału straży przybocznej Adolfa Hitlera SS-Stabswache Berlin, utworzonego w marcu 1933 roku przez Josefa "Seppa" Dietricha, w celu zastąpieniu oddziałów SA stanowiących dotychczasową ochronę Hitlera. W listopadzie tego samego roku liczącą już 835 "ochroniarzy" jednostkę przemianowano na Leibstandarte Adolf Hitler – LAH ("SS" dodano później).


Pretorianie

P................k • 2013-07-20, 20:40
Artykuł o pretorianach zaczerpnięty z czasopisma: „Świat Wiedzy”(numer z marca, 2013). Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu .

Cesarska jednostka specjalna.Ta elitarna formacja wojskowa została utworzona po to, by zapewnić bezpieczeństwo cesarzom i Rzymowi, a stała się największym przekleństwem Imperium Romanum - przez ponad 300 lat pretorianie sprawowali w nim faktyczną władzę. To oni wybierali cesarzy, obalali ich i systematycznie wystawiali na licytację tron mocarstwa.


Pretorianie (27 p.n.e - 312 n.e)
Określenie „pretorianin” pochodzi od słowa „praetorium”. jak nazywano główny plac w obozie wojskowym. Tam stał namiot generała, który spośród legionistów rekrutował żołnierzy dbających o jego bezpieczeństwo.

„Pretorianie byli tymi, którzy wybierali cesarzy największego imperium na świecie, i tymi, którzy tych cesarzy mordowali”
Aukcja wszech czasów rozpoczęła się od dwóch morderstw - oraz obraźliwie niskiej ceny: 13,5 miliona denarów za tytuł cesarza Imperium Romanum to w przeliczeniu „zaledwie” 28 milionów złotych. Człowiek, który wystawił tron na licytację, nazywał się Kwintus Emiliusz Laetus - i był najpotężniejszą osobą na świecie. To on podejmował najważniejsze decyzje w Rzymie oraz dowodził cesarską gwardią mocarstwa rozciągającego się na trzy kontynenty i obejmującego Galię, Brytanię oraz cały basen Morza Śródziemnego. Laetus miał na swoim koncie nie tylko zlecenie zamachu na życie cesarza Kommodusa cztery miesiące przed wspomnianą licytacją. Gdy władca został zabity, osadził na tronie Perynaksa, którego po upływie zaledwie trzech miesięcy rozkazał z niego siłą usunąć. Następnie Laetus zaproponował cesarską purpurę temu, kto zapłaci najwięcej - i już po kilku dniach jej wartość wzrosła wielokrotnie. 28 marca 193 roku senator Didiusz Julianus złożył ofertę wartości 113 milionów złotych...


Całe mnóstwo przywilejów
Legioniści służyli ok, 20 lat, maszerowali po 30 km dziennie(dźwigając nawet 40 kg bagażu), walczyli w krwawych bataliach.Pretorianom powodziło się lepiej: ich służba trwała tylko 16 lat, nie nosili ciężkiego rynsztunku i rzadko brali udział w bitwach.


„9000 żołnierzy decydowało o tym, kto zostanie najpotężniejszym władcą na świecie”

Pieniądze zostały dobrze zainwestowane - w każdym razie na jakiś czas. Za swoje miliony Didiusz Julianus kupił nie tylko tron cesarski, ale również poparcie najgroźniejszej jednostki specjalnej w historii Rzymu. Kwintus Emiliusz Laetus był bowiem dowódcą pretorianów. Jego bezpośrednim rozkazom podlegało ponad 9000 gwardzistów - i nie byli to zwyczajni żołnierze. W szeregi formacji przyjmowano wyłącznie najlepszych z najlepszych, wyposażano ich w najnowocześniejszą broń i szkolono w tych starożytnych technikach walk, które zapewniały największą przewagę w starciu z przeciwnikiem. Obecnie eksperci uważają , że jedna kohorta pretoriańska, licząca początkowo 500-600, a czasem prawie 1000 żołnierzy, miała wartość bojową trzech kohort legionistów.


Kto zostawał pretorianinem?
Ani pieniądze, ani znajomości nie ułatwiały przyjęcie do tej jednostki specjalnej. W szeregi gwardii przyjmowano tylko najlepszych i najbardziej godnych zaufania legionistów. Żołnierze, którzy w ciągu pierwszych pięciu lat szczególnie się zasłużyli, mogli zostać przeniesienie np. do pretoriańskiej kawalerii. Tak zwani spectaculores Augusti uchodzili za absolutną elitę - tworzyli konną straż cesarza, towarzyszyli władcy w podróży...


„W porównaniu z Pretorianami CIA to gromada przedszkolaków”
Ważna była jednak nie sama waleczność tej elitarnej formacji - większe znaczenie miały jej wpływy polityczne. W pierwotnym zamyśle utworzona została jako straż przyboczna cesarzy, ale z czasem awansował do rangi faktycznej władzy Rzymu.Przez ponad 300 lat losy imperium spoczywały w rękach pretorianów, którzy podejmowali najważniejsze decyzje. To oni osadzali cesarzy na tronie - albo ich obalali.
- Władca utrzymywał się na tronie nie dzięki przychylności senatu, armii czy ludu - mówi dr Sandra Bingham z Uniwersytetu w Edynburgu - ale z woli gwardii pretoriańskiej. Kto nie miał tej formacji po swojej stronie, nie miał niczego. Jej amerykański kolega Walt Bergmann dodaje: - Nawet CIA w porównaniu z pretorianami wydaje się gromadą przedszkolaków. Rządy terroru sprawowane przez gwardię pretoriańską miały decydujący wpływ na losy jednego z największych imperiów świata. Co więcej, ostatecznie doprowadziły do jego upadku.


August (63 p.n.e - 14 n.e)
Następca Juliusza Cezara. był pierwszym cesarzem Rzymu. Dla własnego bezpieczeństwa utworzył stałą gwardię pretoriańską.

Człowiek, który powołał ten zabójczy twór do życia, dobrze wiedział, z jakim zagrożeniem igra. Formując w roku 27 p.n.e stała gwardię pretoriańską (wcześniej była tworzona doraźnie tzw. gwardia pretorska w celu ochrony życia najważniejszych dowódców lub namiestników), pierwszy cesarz imperium, August, powołał do życia elitarną formację wojskową. Podlegała ona tylko i wyłącznie jego rozkazom - a nie, jak to działo się wcześniej, dowódcy wojsk, który mógł nadużyć swojej władzy i doprowadzić do buntu. Zadanie nowej gwardii było proste: miała chronić życie władcy. Cena za jej lojalność jednak od samego początku była niezwykle wysoka: pretorianin otrzymywał żołd trzykrotne wyższy od wynagrodzenia zwykłego legionisty. Do tego dochodziły premie, emerytura oraz darowizny w postaci dóbr ziemskich. Każdy z żołnierzy przyjętych w szeregi gwardii stawał się nagle zamożny. Swoich gwardzistów August rekrutował niezwykle starannie i z polityczna rozwagą. Byli to żołnierze pochodzący z serca imperium: Lacjum, Eturii, Umbrii, a najlepiej z samego Wiecznego Miasta. Zamiarem cesarz było bowiem stworzenie formacji wojskowej, która także z pobudek patriotycznych gotowa była do najwyższych poświęceń

I tutaj bym zamknął pierwszą część artykułu. Ciąg dalszy postaram się wrzucić jutro .

Siedem cudów starożytnego Rzymu

D................k • 2013-07-13, 9:54
Panteon, akwedukty rzymskie, Via Appia, łaźnie Karkalli, forum Trajana, stadion Circus Maximus i Koloseum


Marek Licyniusz Krassus

S................o • 2013-06-19, 23:38
Egzamin z prawa rzymskiego natchnął mnie żeby wam, drodzy sadole, przybliżyć postać Marka Licyniusza Krassusa – możliwe że najbogatszego człowieka w dziejach.

Urodził się w 115 r.p.n.e. w bogatej rodzinie z szerokimi tradycjami senatorskimi. Żeby zbytnio się nie rozwodzić na temat problemów wewnętrznych w Rzymie w I w.p.n.e. , napiszę jedynie że w ich wyniku stracił ojca, brata i przyjaciół, oraz cały majątek, a sam musiał uchodzić na półwysep Iberyjski (Hiszpania). Za wszystkim stał konsul o imieniu Cynna, który sukcesywnie usuwał przeciwników politycznych. Najsilniejszym z nich był Sulla, do którego też Krassus się udał by zaoferować swoją pomoc. Walnie przyczynił się do zwycięstwa nad Cynną i został za to hojnie obdarowany, przejmując majątki zwolenników pokonanego Cynny. Dorobił się na tym nie małej fortuny, by następnie pomnażać swoje bogactwo handlem niewolnikami i wydobywając srebro ze swych kopalni.
I tu uwaga, Krassus może śmiało uchodzić za protoplastę zorganizowanej straży pożarnej. Dlaczego? Otóż stworzył swój własny oddział liczący 500 plebejuszy, z którym udawał się na miejsca pożaru w Rzymie. Ale funkcjonowanie tej straży raczej odbiega od jej dzisiejszego odpowiednika. Krassus najpierw negocjował od właściciela płonącego domu i jego sąsiadów cenę za dobytek – co raczej spotykało się ze szczerą aprobatą gdyż wszyscy uważali że dobytek ten już jest stracony. Gdy tylko dochodziło do konsensusu, grupa 500 strażaków zabierała się do działania i gasiła pożar. W miejscach wykupionych za bezcen budował domy czynszowe.
Po śmierci Sulli, on i Gnejusz Pompejusz byli najbogatszymi i najbardziej wpływowymi postaciami w Rzymie. W 73 r.p.n.e. wybucha powstanie Spartakusa, które tłumi Krassus za pomocą sformowanych za własne pieniądze legionów. Dodam że w ostatniej bitwie pod Silarus w 71 r.p.n.e., Krassus miał pod swoją komendą 40.000 żołnierzy, których sam wyposażył i sam opłacał.
On i Pompejusz, zostali wybrani na najwyższy urząd w Rzymie – konsulów. Krassus postanowił z tej okazji zorganizować wielką imprezę. Rozstawił 10.000 stołów w Rzymie, a każdej rodzinie wydał tyle zboża by starczyło na 3 miesiące.
Wypracowana pozycja, spotykała się oczywiście z dezaprobatą wspomnianego Pompejusza. Którykolwiek ruch polityczny jednego, był neutralizowany przez drugiego. I tutaj na scenę wchodzi nam Juliusz Gajus Cezar, który postanawia pogodzić dwóch hegemonów i za ich wstawiennictwem awansuje do rangi konsula. Zostaje nawiązany pomiędzy tą trójką ugoda, która dziś nazywana jest pierwszym triumwiratem, gdyż w praktyce o losach całego imperium decydowała ta trójka. Z czasem dzieląc się między sobą strefami wpływów.
Krassus otrzymał Syrię, i tereny republiki do niej przyległe na których znacznie pomnożył swoją fortunę. Jednak marzyło mu się osiągnięcie na miarę Aleksandra Wielkiego, zdobywając rozległe wschodnie ziemie. Nie miał zbytniego talentu wojskowego, więc zebrał liczną armię, pięciokrotnie przeważającą siły Partów i ruszył na podbój ich państwa. Wspomnę że Partowie w owym czasie walczyli podobnie jak Mongołowie – koń i łuk, oraz trzymanie wroga na dystans. Ta taktyka okazał się zabójcza dla Rzymian i w 53 r.p.n.e. Krassus poniósł druzgocącą klęskę. Tam też zginął. Legenda jednak głosi że nie zginął w walce, a został podstępnie pojmany w trakcie rozmów pokojowych z Partami, wlewając mu gorące srebro do gardła – na znak niezaspokojonego nigdy bogactwa.
I tutaj ciekawostka Część żołnierzy rzymskich po przegranej bitwie uciekło na wschód, docierając aż do Chin. Ponoć w 36 roku p.n.e. grupa europejskich żołnierzy została pojmana przez chińską armię dynastii Han. I rzeczywiście w 2007 roku, we wiosce Likian niedaleko pustyni Gobi, znaleziono Chińczyków mających blond włosy, niebieskie lub zielone oczy, oraz nietypowe dla Chińczyków nosy. Jak wykazały badania DNA, mieli przodków pochodzenia europejskiego. Czy byli to potomkowie owych Rzymian? Kto wie…

Wakacje w Rzymie

c................k • 2013-06-14, 19:16
Facet przed wycieczką do Rzymu postanowił jeszcze udać się do fryzjera.
Podczas strzyżenia wspomniał fryzjerowi o wycieczce a ten na to:
- Rzym? Po co ktokolwiek chciałby tam jechać? Jest zatłoczony, brudny i pełno tam Włochów. Musisz być chyba szalony by tam chcieć jechać! No a jak chcesz się tam dostać?
- Lecimy Lotem, trafiliśmy na wyjątkowo tanie bilety.
- Lotem??!! To straszne linie, ich samoloty są stare, stewardesy są brzydkie i niemiłe a ich loty są zawsze opóźnione. Jedzenie paskudne. A gdzie nocujecie w Rzymie?
- W centrum miasta w tamtejszym Marriocie.
- W tej ruinie? To najgorszy hotel w mieście. Pokoje są małe, obsługa hotelowa kiepska i się za wszystko przepłaca. No a co tam zamierzacie robić?
- Mamy zamiar zwiedzić Watykan i zobaczyć Papieża.
- Taa, już akurat wam się uda. Ty i milion innych chce zobaczyć Papieża. Będziesz jak w mrowisku i nic nie zobaczysz. Chłopaku - dużo szczęścia na tej wycieczce - będzie Ci potrzebne.
Po około miesiącu facet idzie znowu do fryzjera na "okresowe" strzyżenie, a ten pyta o wycieczkę - Była wspaniała. Przylecieliśmy na czas jednym z dreamlinerów Lotu, ale to jeszcze nic - okazało się że miejsca zostały podwójnie zabookowane, więc dali na miejsca w pierwszej klasie. Jedzenie i wino były rewelacyjne, a stewardesa co nas obsługiwała miała może z 25 lat i nie odstępowała nas na krok - każde zamówienie realizowała w trymiga. A hotel - rewelacja. Dopiero co przed naszym przylotem zakończył się generalny remont i teraz to jest najlepszy hotel w mieście. Mało tego - tu też miejsca były podwójnie zabookowane i dali nam
apartament prezydencki bez żadnych dopłat!
- Hmm ... no ale do Papieża to żeście nie dotarli, co?
- Mieliśmy trochę szczęścia. Jak zwiedzaliśmy Watykan, jeden z Gwardzistów podszedł do nas i wyjaśnił, że Papież lubi przy każdej audiencji spotkać kogoś z przybyłych osobiście i zapytał czy nie zechcielibyśmy być tymi osobami. Oczywiście się zgodzili?my - nie mogło być inaczej - po pięciu minutach oczekiwania pojawił się Papież i uścisnął mi rękę. Uklęknąłem, a on powiedział parę słów.
- Naprawdę?!! A co powiedział?
Zapytał:
- Staaaaryyy.. kto cię tak c🤬jowo ostrzygł?