
Bukareszt zwrócił się do Moskwy o wyjaśnienia, gdy rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin powiadomił, że Ukraina i Rumunia nie chciały przepuścić jego samolotu, i zagroził na Twitterze, że następnym razem poleci bombowcem Tu-160.
Rogozin to jedna z rosyjskich osobistości oficjalnych objętych unijnymi i amerykańskimi sankcjami, m.in. wizowymi, w związku z aneksją Krymu przez Rosję. Wracał z graniczącego z Ukrainą separatystycznego Naddniestrza na terytorium Mołdawii, którego władze nie kryją chęci przyłączenia tego regionu do Rosji. Władze Mołdawii obawiają się, że po aneksji Krymu kolejnym celem Kremla będzie Naddniestrze.
Rumuńskie MSZ zwróciło się do Moskwy o wyjaśnienie, czy wpisy Rogozina na Twitterze są "oficjalnym stanowiskiem Federacji Rosyjskiej wobec Rumunii jako państwa członkowskiego Unii Europejskiej i NATO". Wyrażono opinię, że "groźba użycia strategicznego bombowca przez rosyjskiego wicepremiera jest bardzo poważnym oświadczeniem w obecnym kontekście regionalnym".
W Rumunii przeprowadzone są przesiedlenia Romów. Władze tłumaczą, że jest to element polityki rewitalizacji ubogich dzielnic. Niektórzy Romowie zostają pozostawieni samym sobie - nie otrzymują lokali zastępczych, ani zadośćuczynienia finansowego za utracony dom.
Domy zajmowane dotychczas przez Romów są równane z ziemią. Po przesiedleniu warunki życia Romów obniżają się - na zamieszkiwanych przez nich osiedlach na osobę przypadają cztery metry kwadratowe, a na jedną łazienkę - 17 osób - alarmuje Europejskie Centrum Praw Romów (ERRC). Dochód wysiedlonej rodziny zmniejsza się o 30 proc. W nowych domach Romów często nie ma ciepłej wody, ani elektryczności. Osiedla przeznaczone dla Romów znajdują się na przedmieściach.
Romowie stanowią 10 proc. mieszkańców Rumunii (mieszka ich w Rumunii ok. 2 milionów). Trzech na czterech Romów ukrywa swoje pochodzenie, aby nie narazić się na szykany ze strony władz.