Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#poznań

Poznań: Muzułmanka w hidżabie na basen w Termach Maltańskich nie wejdzie

Egipcjanka nie została wpuszczona na poznańskie Termy Maltańskie. Powód: miała na sobie tradycyjny, muzułmański strój, tzw. hidżab. A z basenu w hidżabie korzystać nie można. Co więcej: na basen ochrona nie wpuści również muzułmanki w tradycyjnym stroju kąpielowym - burgini, czyli kostiumie zakrywającym szczelnie całe ciało.
Ochrona odmówiła muzułmance w tradycyjnym stroju wstępu na poznańskie Termy Maltańskie. Regulamin basenu tego zabrania. A rodzina muzułmanki jest rozżalona.
- Przyjechała do nas rodzina męża z Egiptu - mówi Agnieszka z Poznania. - Chcieliśmy wspólnie, rodzinnie spędzić czas. Pokazać im miasto i jego atrakcje - dodaje.
Nie dane jej było jednak sprawdzić jak dużą frajdą może być kąpiel i zabawa w basenach w Termach Maltańskich.
- Teściowa jest religijną i praktykującą muzułmanką, więc na baseny chciała wejść w swoim tradycyjnym stroju kąpielowym - wspomina poznanianka.
- Takim, który normalnie nosi u siebie w kraju - dodaje.

Zakrywał on całą sylwetkę, tak by postronne osoby nie mogły zobaczyć nawet kawałka odsłoniętego ciała. Gdy byli już przy wejściu na baseny okazało się, że taki strój w poznańskim parku wodnym jest nieodpowiedni.

Egipcjanka założyła klapki i z boku mogła przyglądać się jak w wodzie bawi się jej rodzina. Tak jak w przypadku opiekunów grup dziecięcych, gdy to wychowawca wchodzi w rzeczach i wraz z ratownikami pilnuje najmłodszych.

Alina Furmaniuk z Term twierdzi, że zgłoszenia takiego problemu nie było od początku istnienia obiektu.

Natomiast Michał Grześ, wiceprzewodniczący rady miasta wyznaje, że sprawa z Egipcjanką jest mu dobrze znana. - Poruszyłem ją podczas obrad jednej z miejskich komisji dotyczących term - wspomina radny. - Pani prezes stwierdziła wówczas, że osób w innych strojach nie wpuszcza się do obiektu - dodaje radny.

Dodaje, że rozmowa została przerwana, gdy zaczął ironizować, że być może ochroniarze term przestraszyli się, że muzułmanka w tradycyjnym stroju może jednoznacznie oznaczać zamach bombowy.

W odpowiedzi na nasze pytania ostatecznie z Term Maltańskich przesłano nam regulamin kąpieli. - W hali basenowej obowiązuje wyłącznie strój kąpielowy: dla kobiet i dziewczynek strój jedno lub dwuczęściowy, dla mężczyzn i chłopców kąpielówki lub spodenki kąpielowe - wyjaśnia Alina Furmaniuk. - Dzieci do trzeciego roku życia obowiązkowo muszą stosować pielucho-majtki (swimmersy) przeznaczone do kąpiel - dodaje A. Furmaniuk. Odpowiednie stroje, a raczej ich brak mają również obowiązywać w saunach na termach. - Tam nie wejdą osoby, które mają na sobie kąpielówki - zauważa Michał Grześ.

Według poznańskiego imama Youssefa Chadida to pierwszy przypadek takiego problemu w Wielkopolsce, ale nie wyklucza, że nie ostatni. Wyjaśnia, że zgodnie z zasadami religii kobieta nie powinna pokazywać swojego ciała. - Może mieć odsłonięte jedynie: twarz, dłonie i stopy - wyjaśnia imam. Twierdzi, że podobny problem może niedługo spotkać większą liczbę muzułmanek.

- W Poznaniu jedynym rozwiązaniem może być to, by wynajmowały same basen i wspólnie się kąpały w nim, wówczas gdy nikt nie będzie mógł na nie patrzeć - dodaje. - To jednak będzie trudne do zrealizowania, a na pewno bardzo kosztowne - podsumowuje Youssef Chadid.

W Poznaniu mieszka około 200 muzułmanów (1000 w Wielkopolsce).

Źródło: głoswielkopolski

Czyż to nie okropne?

Tymczasem w Poznaniu...

p................o • 2012-12-06, 11:07
Pozdrowienia dla mieszkańców Wielkopolski

Poznaniacy

K................k • 2012-12-03, 22:24
Do Warszawy przyjechał z Poznania ojciec z synem, wynajęli pokój w hotelu, ojciec rozpakowywał walizkę a syn w tym czasie myszkował po pokoju. W pewnej chwili krzyczy z łazienki :

- TATO!! zobacz - WANNA!
a po chwili dodaje :
- szkoda, że to nie sobota, bo byśmy się wykąpali....

Poznańskie sknery

K................k • 2012-12-03, 18:56
W Poznaniu, gdy poprosisz o kawę pytają "słabą czy z łyżeczki?"

Tak ćwiczą strażacy.

Michster2012-11-14, 15:39
Tak ćwiczą strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Poznaniu. Podziw dla tego Pana, jakby mi się dom palił to chciałbym, żeby to on go gasił.

Przedstawię wam dziś drogie sadole, historię pewnego polskiego przedwojennego dowcipnisia, który swoim wybrykiem spokojnie może się równać samemu Remiemu Gaillardowi. Miłej lektury.

Romuald Gantkowski był polskim aktorem i reżyserem, który zmarł w 1989 r. w Hollywood w wieku 86 lat. Niewiele osób wie, że w przedwojennym Poznaniu jako młody chłopak uchodził za urodzonego żartownisia i prowokatora, a jeden z jego happeningów zakończył się kompromitacją władz miasta. Jak pisze reporter i poeta Aleksander Janta-Połczyński: „Światek poznański znał go znakomicie; fama jego improwizacji kawalarskich na gruncie towarzyskim szła równolegle do rosnącej reputacji aktorskiej i reżyserskiej; posiadał tupet doprawdy nieporównany, bezczelność właściwie niesamowitą i pozwalał sobie na rzeczy, które na pewno nikomu poza nim nie potrafiłyby ujść w Poznaniu płazem”.

Jego najsłynniejszy happening miał miejsce w czerwcu 1924 r. Gantkowski grał wtedy w Teatrze Polskim, gdzie mimo młodego wieku powierzano mu role Kordiana czy Judasza. W czasie rozmowy z kilkoma statystami, studentami pierwszego roku, wymyślił pomysł, by wmówić miastu, że odwiedzi je delegacja z egzotycznego kraju. Beludżystan wybrał dlatego, że mało prawdopodobne było, by ktokolwiek w Poznaniu coś o nim wiedział.

Redakcje lokalnych gazet zawiadomił o przyjeździe gości telefonicznie, przedstawiając się zmienionym głosem jako pracownik wydziału prasowego MSZ. Uwierzono mu. W „Przeglądzie Porannym” mieszkańcy przeczytali następującą notkę:

Goście z Beludżystanu

Poznań, 12.VI. – Z wielkobrytyjskiej wystawy w Wembley przybywa dziś do Poznania dwu delegatów Beludżystanu (leżącego w Azji, południowy wschód równiny Iranu). Gości podejmować będzie tutejsze Polsko-Tureckie Towarzystwo.

Statystów Gantkowski dobrał starannie. Wszyscy byli studentami pierwszego roku i przyjechali do Poznania niedawno, co ograniczało ryzyko zdemaskowania. Role książąt otrzymali Feliks Bogusławski – student Wydziału Rolniczego i Janusz Wilatowski – student prawa. Służącym został Henryk Roguski (również Wydział Rolniczy) zaś radcą niejaki Kałużniacki – student chemii.

Dla beludżyńskich książąt Gantkowski wypożyczył luksusową limuzynę francuskiego Berlieta z szoferem w liberii. Przedstawicielem Berlieta w Poznaniu był bowiem jego znajomy, inżynier Piątkowski. Z kolei w zakładzie starego fotografa Markiewicza przy ulicy 27 grudnia zamówił wykonanie pamiątkowego zdjęcia. Fotograf poczuł się tym wyróżniony i obiecał przyozdobić zakład.

„Książęta” wraz ze świtą zebrali się w jednym z domów w podpoznańskiej (wówczas) Starołęce, gdzie przebrali się w przyniesione z teatru turbany, zaś „radcę” w żakiet, cylinder i monokl. Gantkowski pojechał natomiast do Kórnika, gdzie międzymiastowo połączył się z wydziałem bezpieczeństwa w województwie. Poprosił w imieniu ministerstwa o dyskretną opiekę nad dostojnymi gośćmi oraz stwierdził mimochodem, iż liczy, że w przypadku większego zbiegowiska „policja będzie umiała odpowiednio wystąpić”. Poinformował, że około godz. 11. dostojnicy pojawią się w okolicach dworca. Jadą wprawdzie incognito, ale zamierzają zwiedzić zamek, zrobić pamiątkowe zdjęcie u fotografa, a potem odwiedzić prezydenta miasta.

Profesorowie płaszczą się przed studentami

Tuż przed godz. 11. obserwujący wydarzenia Gantkowski zauważył z zadowoleniem, że w pod dworcem kręcą się tajniacy. Gdy limuzyna dostojnie zajechała pod dworzec, biegli już za nią znający sprawę z prasowych notek mieszkańcy oraz zaciekawieni przechodnie. Na widok Berlieta z dworca wyszedł ubrany w odświętny mundur i białe rękawiczki... komendant policji z szablą. Zasalutował on przed samochodem i, jak relacjonuje Janta: „z zawodową dystynkcją na ucho potwierdził radcy, przyjmującego te honory jako rzecz rozumiejącą się samo przez się, roztoczenie „dyskretnej” opieki nad misją przez policję”.

Pojechali pod zamek, w którym mieścił się wówczas uniwersytet. Tu także czekali policjanci w białych rękawiczkach, zaś w bocznej uliczce pluton konnej policji, na wypadek problemów. Delegację z Beludżystanu powitał dziekan uniwersytetu ze świtą profesorów. Profesorowie owi z przesadną uprzejmością kłaniali się... studentom pierwszego roku. Następnie oprowadzono studentów po doskonale znanym im gmachu, szczegółowo odpowiadając na zadawane przez nich po francusku pytania.

Z kolei fotograf Markiewicz przygotował dla dostojników purpurowy dywan oraz oleandry i girlandy, a sam oczekiwał na nich stojąc przed swym zakładem w towarzystwie sześciu galowo ubranych policjantów. Zebrani mieszkańcy wznosili okrzyki „Niech żyje Beludżystan!”. Bezwzględna policja energicznie oddzieliła ich od zakładu.

Podczas przejazdu do ratusza przez plac Wolności, „książę” Wilatowski zażyczył sobie spróbować polskich papierosów. Właściciel jednego z eleganckich sklepów nie chciał nawet słyszeć o zapłacie i uznał za wielki zaszczyt przekazanie księciu, a nawet jego służącemu setek najdroższych cygar i papierosów (na które na co dzień studentów nie byłoby stać).

Na schodach przedstawiciel Rady Miasta powitał w imieniu władz „dostojnych przedstawicieli dalekiego Beludżystanu”. Podczas krótkiego spotkania władze miasta niespodziewanie zaprosiły ich na wieczorne galowe przedstawienie do opery.

Obserwujący wszystko Gantkowski zadzwonił więc do opery, proponując z głupia frant towarzyskie spotkanie znajomemu kapelmistrzowi Karolowi Lewickiemu. Ten odpowiedział głosem niechętnym i podenerwowanym, żeby mu dał spokój, bo spadło im na głowę organizowanie wieczornego koncertu galowego i wszyscy zajęci są szukaniem nut beludżystańskiego hymnu narodowego.

Kompromitacja policji i władz miasta

Przed ratuszem Gantkowski dowiedział się jednak od inżyniera Piątkowskiego, że władze bezpieczeństwa skontaktowały się z Warszawą i są poważnie zdziwione faktem, że tam nikt nie wie o wizycie dyplomatów. Wobec tego postanowił ewakuować delegację. Po wizycie w ratuszu „radca” poinformował policję, że książęta są zmęczeni uciążliwą opieką i chcą pojechać sami na krótką wycieczkę podmiejską, z której wrócą do swych apartamentów w hotelu Bazar. Tam też skierowano siły policyjne.

Delegacja ruszyła na pełnym gazie w stronę Starołęki i... zapadła się po ziemię. Na czas, bo po szeregu chaotycznych rozmów z Warszawą ustalono prawdę i po paru godzinach cały Poznań tarzał się ze śmiechu.

Do wieczora skompromitowani policjanci ustalili nazwiska sprawców skandalu. Ośmieszone władze miasta na czele z prezydentem zapowiadały surowe represje. Ze względu na autonomię uczelni o wydanie studentów zwrócono się do rektora uniwersytetu. Ten jednak oświadczył prasie, że stanowczo odmawia, bo to najlepszy kawał, o jakim słyszał w życiu. Ostatecznie prezydent miasta odpuścił (by nie pogrążać się dalej) i ogłosił, że władze też śmieją się z dowcipu.

Artykuł nie jest mój, ale w sumie kogo to obchodzi? Link do oryginału, którego treści nie zmieniłem ani słowem, bo i po co?

mmpoznan.pl/311456/2009/6/12/beludzystan-czyli-jak-w--r-nabrano-wladze...

Rosomak vs. Audi

SemirN2012-10-29, 15:01
Ciekawe zdarzenie w POznaniu* - gość z PSL to se zasłużył

Co jak co ale rosomak to chyba jeden z najlepszych pojazdów wojskowych, które teraz jeżdżą po świecie. W sumie wszystko co Polskie jest najczęściej najlepsze..

Cytat:

Przed godziną 13 w okolicy Ronda Obornickiego doszło do nietypowego zderzenia - Audi vs Rosomak. Nikomu nic się nie stało. Audi najprawdopodobniej do kasacji, Rosomakowi nawet opona nie poszła.













Kilka krótkich

Ponury Knur2012-09-12, 8:59
Rosjanie przeprowadzili nowe testy zderzeniowe swoich samochodów. Najgorszy wynik otrzymała Łada Kalina. Już w czasie wsadzania do jej wnętrza manekinów jednemu z nich połamano nogi.

- Kochanie! Czy byłabyś uprzejma i zrobiła mi loda?
- I co jeszcze? Może ci mam c🤬ja possać???!!!

Dojarka z kołchozu "MIR", matka dziesięciorga dzieci zwróciła się z zapytaniem do mięsięcznika "ZDAROWJE" z pytaniem : - Co to jest ta miesiączka?

- Ile poznaniaków potrzeba do zmiany żarówki?
- Żadnego. Wolą siedzieć w ciemności niż kupić nową.

Kobiety są jak wino: najlepsze są te 14-sto letnie i trzymane w piwnicy

UWAGA! KTO CHCE SIĘ POBAWIĆ W GW🤬T?
nikt?
TO MI SIĘ PODOBA!

Kochany, niestety nie zdałam na prawo jazdy.
- A coś uwaliła?! Teorię czy jazdę?
- Egzaminatora, drzewo i dwóch bezdomnych...

Podejrzliwy rodzic, Walerian Libuczek, żeby przekonać się czy jego syn, Olaf przeklina, uderzył go młotkiem w palce.