Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#polak

Awaria Samolotu

goraus2013-06-29, 15:34
W samolocie p🤬lnął jeden silnik.
Pasażerowie w panice wypieprzyli co leciało aby odciążyć samolot, w końcu pozbyli się całego balastu a samolot dalej tracił wysokość.

francuz szybko zmówil modły, wydymał dmuchaną owieczkę i wyskoczył z samolotu "Za islaaaaaam"

Samolot jednak dalej spada.

niemiec wydymał wszystkie brzydkie panienki, wypił resztki piwa i również wyskoczył "Za rzeszeeeee"

To również nie pogło.

Polak ruchnął same najpiękniejsze laski, op🤬lił szamę z pierwszej klasy, po czym wyp🤬olił cz🤬cha z samolotu
"Za mozambiik"

Zadanie diabła

goraus2013-06-28, 19:47
Diabeł złapał Polaka, niemca oraz rosjanina.
Każdego zamyka w osobnym pomieszczeniu i daje mu dwie metalowe kulki o średnicy paru centymetrów.

-Wrócę za pare dni. Jeżeli do tej pory będziecie za pomocą tych kulek wykonać coś ciekawego to Was wypuszczę.

Mineło parę dni, diabeł zgodnie z umową wraca.
Najpierw kieruje się do niemca, który ciska kulki o ścianę tak, że odbijają się po całym pomieszczeniu.
-No no, imponujące. Jesteś wolny.

Rosjanin z kolei tańczy kozaczoka przy okazji żąglując kulkami
-Dobra, możesz iść.

Wchodzi do pomieszcenia z Polakiem.
Jedną zgubił, drugą zepsuł.

Nieśmiertelny.

b................z • 2013-06-28, 19:08
Cytat:

Belgijskie media publikują zdjęcia z dramatycznego wypadku Polaka! Rozpędzone audi S8 zarejestrowane w Wejherowie z impetem uderzyło w drzewo i pękło na pół. Szczątki auta wybiły okna pobliskiego domu. Kierowca nie miał prawa przeżyć…

Siła uderzenia był tak duża, że auto zostało rozerwane na pół. W promieniu 100 metrów leżały szczątki samochodu Polaka...

Tył audi został na ulicy. Zbiornik paliwa i elementy zawieszenia służby porządkowe znalazły w żywopłocie. To, że samochód rozleciał się w drobny mak pozwala przypuszczać iż nie był to pierwszy poważny wypadek tego S8…

Mieszkańców domu pod którym wylądował przód auta obudził huk i… akumulator, który wpadł do pokoju przez okno…

Ktoś może powiedzieć, że nikt nie miał prawa przeżyć takiego wypadku. Belgijski serwis nieuwsblad.be pisze, że nad Polakiem musiał czuwać anioł stróż - kierowca wydostał się z połowy samochodu o własnych siłach. Był tylko podrapany i lekko potłuczony.













auto.dziennik.pl

Diabł

damni2013-06-26, 20:49
Idą sobie Polak, niemiec i arab przez pustynie. Słońce grzeje, straszny upał, brakuje wody. Nagle spotykają diabła.

-Jeżeli wasza łączna długość penisa jest równa bądź większa od 1 metra, to was wyślę prosto do domów - mówi diabeł - lecz jeśli warunek ten nie zostanie spełniony to was wszystkich pozabijam - dodaje.

Jako że nie bohaterowie nie mieli wyboru, ściągnęli gacie. Polak 60 cm, za nim niemiec 39 cm, na końcu ciapaty 1 cm. Diabeł zgodnie z umową niechętnie wysyła ich do domów.

"Dobrze że jest tu tak ciepło" myślą Polak i niemiec.
"Dobrze że diabeł ma rogi, boby mi nie stanął" myśli arab.

Polak potrafi

demz2013-06-21, 22:18
Cover instrumentalny utworu "Take a Look Around" Limp Bizkit, w wykonaniu naszego rodaka, Arka "Młodego" Bogaja.
Aż dziw mnie bierze, że tego tutaj nie było (abstrah🤬jąc od tego, że temat niesadystyczny), bo jest to chyba jeden z najlepszych coverów, jakie w życiu widziałem/słuchałem. Wszystko stworzone od podstaw, no i ta perka na keyboardzie, całość bardzo zbliżona do oryginału - moim zdaniem miazga.

Badania smaku

K................n • 2013-06-19, 16:57
Francuz, Polak i Rusek zostali zaproszeni przez Europejską Komisję, która to ma za zadanie zbadać, jak poszczególne narodowości odczuwają stężenie alkoholu względem smaku.

Podano dobre 13% winko.

Francuz obwąchał, posmakował, trochę się skrzywił:
-W smaku niezłe, ale wolę słabsze trunki.

Polak wypił, sapnął i mówi:
-całkiem niezłe, może być, ale wolałbym cos mocniejszego.

Komisja w tym momencie lekko skonsternowana, więc Ruskowi dali najmocniejsze wino jakie mieli w piwnicy i jeszcze dolali do tego kieliszek wódki...

Rusek chlupnął to jedym duszkiem i pyta:
-No dobra, smaczny kompot, ale kiedy będzie ten alkohol?!

Polak i piwo

Krówka2013-06-07, 17:39
Czym Polak otwiera piwo?

Czym prędzej!

k🤬a błagam was ludzie, wasze komentarze typu "aż dziw że nie bongman" skierowane do mnie zaczynają być nudne...

Polak potrafi

Zefir2828282013-05-30, 20:53


Polacy napier**lają na czym się da w centrum Liverpoolu

Filmik z kanału: ogi100vlog

Pomarańcza

v................7 • 2013-05-04, 13:16
W celi siedzi Polak, niemiec i Rusek. Nagle Polak mówi:
- ty Rusek dawaj wydupczymy niemca.
-Ok.
No i pojechali Niemca na ostro bez wazeliny. Po wszystkim niemiec siedzi w kącie i placze. Po chwili do celi wchodzi klawisz i pyta:
- A dla niemca co sie stalo, czemu płacze?
Polak z ruskiem:
- nie wiemy, moze chce pomarancza?
Klawisz:
- Pomarancza? A c🤬ja w dupe to on nie chce ?
- No już dostał ale dalej płacze.

O człowieku, który się nie cofał

f................n • 2013-04-28, 20:52
Ta historia wymaga specjalnego wstępu, wstępu i przeprosin.

Polacy potrafią dokonywać rzeczy niebywałych. W 1995 roku Marek Kamiński dotarł z kolegą na nartach do Bieguna Północnego: 770 km w 72 dni, do Bieguna Południowego już samotnie na nartach 1400 km w 53 dni. Mówiła wtedy o tym cała Polska. Bardziej niesamowite i niebezpieczne wydają się jednak być wyczyny Jerzego Kukuczki, który w latach '80tych XX wieku wspinał się w spektakularny sposób, wytyczał nowe trasy, w trudnych warunkach, jego nieoficjalny wyścig z Reinholdem Messnerem śledziła także cała Polska. Niezwykłe były też wyczyny Krzysztofa Baranowskiego, który samotnie jachtem opłynął Świat.

Z drugiej strony często chyba pasjonujemy się wyczynami kogoś spoza Polskim mimo, że na naszym podwórku porównywalne wyczyny też są osiągane. Zgodnie z przysłowiem: "cudze chwalicie swego nie znacie i sami nie wiecie co posiadacie".

To będzie właśnie historia takiego wyczynowca.

Wstęp

Przepraszam i ze wstydem przyznaję, że powinniśmy byli tę historię opisać już kilka lat temu. Zajmowały się nią nawet tzw media masowe, ale my, skupieni na tym nazwijmy to "mierzalnym wyczynie" zupełnie jej nie zauważaliśmy. Stukała już do nas kilkukrotnie. W 2008 roku ktoś opowiadał mi historię jakiegoś człowieka, który biegał dystanse tak kosmiczne, że wydawało mi się to jakąś ściemą. W 2010 roku, dostaliśmy maila od jakiegoś sponsora, który proponował patronowanie medialne pewnej abstrakcyjnej biegowej podróży. Chyba musiało to zostać wtedy zupełnie niezauważone, czy zlekceważone bo nie otrzymał od nas odpowiedzi (za co niedawno go przepraszałem). Kiedy w czerwcu 2012 zostaliśmy nawet patronem medialnym książki nie rozumiałem wielkości dzieła, które zostało dokonane. Sprawa wróciła do mnie dwa dni temu.

Dwa dni temu odbyło się spotkanie w Warszawie ze Scottem Jurkiem. Scott barwnie opowiadał o swojej biegowej karierze. Niestety dopiero po rozstaniu ze Scottem przypomniałem sobie, że w 2007 roku, kiedy Scott wygrał Sparthathlon (wyścig na dystansie 246 km Aten do Sparty) drugim człowiekiem na mecie, był Polak. Zacząłem składać klocki w jedną całość. I nagle olśniło mnie. Że to ten sam Polak, którego książkę opisującą podróż, którą odbył 4 lata później mam w domu. Wiecie jaka była różnica pomiędzy Scottem Jurkiem a tym Polakiem? Poza tym, że Scott wygrał w czasie 23h12 min z nieco ponad godzinną przewagą ? A taka, że Scott do Grecji przyleciał samolotem. A Polak....... przybiegł do Grecji. Z Polski. Nazywał się Piotr Kuryło.


(na zdjęciu: podium Sparthathlonu z 2007 roku, w środku Scott, z prawej Piotr)

Ostatni Maraton

Piotr Kuryło napisał książkę, która dokumentuje jego chyba najbardziej ekstremalną wyprawę o jakiej słyszałem: wyprawę biegiem dookoła świata. Póki nie zaczniemy próbować realnie zastanawiać się, co się z tym wiąże będzie trudno nam dostrzec ekstremalizm zadania.

Tym bardziej, że co chwila dobiegają do nas informacje o różnych wydaje się szalonych przedsięwzięciach choćby z tego roku, kiedy dwóch młodych ludzi postanowiło przebiec Polskę z Południa na Północ.

Piotr Kuryło to nie był człowiek zamożny, którego znudziło zarządzanie własną firmą, w związku z czym postanowił przy pomocy zgromadzonych środków finansowych zorganizować sobie wyprawę zapewniając sobie wszelkie możliwe bufory bezpieczeństwa. Wprost przeciwnie.

"Zimą 2010 roku miałem dosyć mojego biegania. Złożyły się na to trzy sprawy. Pierwszą było to, że po ośmiu latach, w ciągu których fanatycznie uprawiałem bieganie, moja rodzina zubożała materialnie."

To materialne zubożenie martwiło go tak bardzo, że postanowił rzucić bieganie. Ale przed tym - stwierdził, że wybierze się w jeden, ostatni bieg, bieg dookoła Świata. Zaplanował trasę - najpierw przez Europę do Portugalii. Tam samolotem do Nowego Jorku, biegiem przez Stany Zjednoczone, z Zachodniego Wybrzeża samolotem do Władywostoku i stamtąd biegiem do rodzinnego Augustowa. Ponieważ nie był człowiekiem zamożnym, to przyjął, że będzie nocował w namiocie, gdzieś przy drodze. Dostał trochę pieniędzy od sponsora, firmy Ślepsk, co pozwoliło między innymi kupić bilet z Lizbony do Nowego Jorku. Ponieważ nie chciał być zależny od mostów postanowił, że będzie szybciej jeśli będzie biegł z kajakiem na kółkach, który będzie ciągnął za sobą.


Po kilku dniach, po przebiegnięciu około 400km pisał tak:

"Nogi miałem coraz słabsze, forma spadała. Spodziewałem się tego, podczas moich wcześniejszych wypraw przechodziłem podobny kryzys. Taki stan trwał zwykle, pogłębiając się, mniej więcej do dziesiątego dnia biegu".

Czy gdybyście po 400km biegu czuli, że słabniecie, nie zawrócilibyście? Być może wytrzymali by to tylko jacyś ultrasi lub adventureowcy. Piotr oczywiście biegł dalej.

Książka nie jest pisana barwnym językiem. Myślę, że gdyby Piotr skontaktował się najpierw z Chrisem McDougalem lub dowolnym innym pisarzem powstałaby z tego ciekawsza literacko pozycja. A tak jest to po prostu dokumentacja jego drogi.

Bieganie (czy pływanie kajakiem) to tylko jedna trudność. Do tego dochodzą przydrożne noclegi w namiocie, warunki pogodowe, ludzie, zwierzęta oraz naprawy psującego się sprzętu (wózków, łatanie dętek, butów). Po około 1000km pisał:

"W Niemczech deszcz dał mi nieźle w kość. Po niedługim czasie takiego biegu w ciągłym deszczu wszystko miałem mokre. Nawet moja goreteksowa kurtka całkiem nasiąkła wodą. Ulewy minęły po jakimś tygodniu kiedy ja wbiegałem właśnie do Holandii."

Nie zawrócilibyście, musząc biec ciągle w deszczu, potem w deszczu rozstawiać namiot i nocować w namiocie przy drodze z perspektywą jeszcze 19 tys km przed wami?

Co ciekawe biegnąc przez bogatą Europę czy potem Stany, doznawał znacznie mniej pomocy i życzliwości od ludzi niż biegnąc przez Syberię, gdzie zatrzymywało się przy nim wielu ludzi.

Płynąc kajakiem w Hiszpanii musiał ewakuować się przed zbliżającym się wodospadem i stracił większość dobytku, który ze sobą ciągnął, wraz z baniakiem wody, która na suchych i wielkich hiszpańskich pustych przestrzeniach decydowała o życiu. Po około 3000 km pisał:

"Obudziłem się wycieńczony a podczas drogi osłabłem jeszcze bardziej. Mój organizm był zupełnie odwodniony. Sikałem ciemnobrązowym moczem. Powinienem pić zdecydowanie więcej wody. Ledwo stawiałem kolejne kroki. .........Następnego dnia czułem się gorzej. Mocz był już ciemnobrunatny a każdy krok wiązał się z ogromnym wysiłkiem. Późno w nocy dotarłem do większego miasta. ........Rano gdy starałem się poruszać palcami u rąk wykręcały się one i kurczyły. To dawał o sobie znać brak magnezu. Znalazłem jakieś centrum handlowe i poczekałem przed wejściem na jego otwarcie. Kupiłem kilka gorzkich czekolad oraz wodę i przed sklepem urządziłem sobie śniadanie......W kolejnym sklepie - tym razem sportowym - sprawiłem sobie dwie pary butów. W tych, które miałem na nogach nie dało się już biec. Kupiłem także taką wielką torbę na kółkach, bo kręgosłup nadwerężony dźwiganiem plecaka bolał strasznie".

A przed nim jeszcze 17 tys km. Nie zawrócilibyście?

Nie będę już opisywał kolejnych historii, zainteresowanym polecam książkę, którą wydało wydawnictwo Bezdroża. To nie jest książka, która zachęca do biegania. Nie ma tam nic zachęcającego. To jest książka dla tych, którzy już rozumieją, że bieganie może stać się uzależniające, może stać się biegoholizmem, Piotr postanowił wyleczyć je megadawką samego biegania. (jedyna przerwa jaką miał to był okres od 5.02.2011 do 26.03.2011, Polonia amerykańska przekonała go do przeczekania w USA najostrzejszego okresu zimy, na który natknąłby się w Rosji)


Rosja

Każdy czytając tę książkę pewnie znajdzie dla siebie coś innego. Mi podobało się szczególnie swoiste posłannictwo, które czynił Piotr. Po drodze, zwłaszcza w Rosji otrzymywał od ludzi różne dary, na przykład kiełbasę. Potem tą sama kiełbasę darował komuś napotkanemu dalej. Na Syberii spotkał człowieka, który szedł szukać pracy do oddalonego o 300 km miasta. Ten człowiek nie był w stanie utrzymać tempa Piotra więc został, ale jakiś czas później, kiedy koło Piotra zatrzymał się jakiś mężczyzna oferując pomoc, Piotr poprosił aby ten pomógł człowiekowi, który idzie kilkanaście kilometrów wcześniej, jakiś czas potem mijał Piotra z pasażerem. Kilka tygodni potem stała przy drodze dziewczyna sprzedająca miód, na pustej drodze, przy hulającym wietrze. Miód kosztował 800 rubli, Piotrowi wydało się to za drogo, ale zrobiło mu się żal dziewczyny, zawrócił i kupił miód. Wieczorem tego dnia obcy mężczyzna wręczył Piotrowi 5000 rubli. "Kto rzuci za siebie znajdzie przed sobą" - pomyślał Piotr.

Książka nie epatuje jakimś megabohaterstwem, choć jestem pewien, że mogłaby, gdyby tylko przy jej pisaniu pomagał jakiś wprawny pisarz. Cała wyprawa ma w tle cel wyższy: "Dla pokoju" co mimo nie wątpię szczerych chęci autora wygląda trochę jak na siłę dorabiana ideologia. Piotr był biegoholikiem i to wystarcza, jako powód do biegania. Nie wątpię, że chęci Piotra były szczere ale sposób opisywania niezbyt fortunny. Nie znajdziecie tam także żadnych porad treningowych. Wszystko co możecie znaleźć, to podziw i szacunek dla tego jaką siłę miał w sobie ten człowiek.

Piotr rzucił bieganie. Rozmawiałem z jego żoną i rzeczywiście nie biega. Ale nie znaczy to, że nic nie robi. Właśnie .........płynie kajakiem pod prąd Wisły, wyruszył z Gdańska, płynie do źródeł Wisły pod hasłem "Zawsze pod Prąd" - ta akcją chce zwrócić uwagę na problemy ludzi niepełnosprawnych. W Niedzielę, 21 października dotrze do Warszawy. Będzie go można spotkać około 15:00 gdzieś w okolicy nadbrzeża przy Stadionie Narodowym, będziemy jeszcze o tym informować.

Jeśli ktoś ma ochotę, to namawiam na wspólne powitanie Piotra Kuryły w Warszawie. Po spotkaniu ze Scottem Jurkiem długa kolejka czekała aż Scott złoży autograf w swojej książce. Ja mam chyba 8 egzemplarzy książki Piotra Kuryły i Ci, którzy przyjdą otrzymają ją ode mnie i myślę, że Piotr się w niej podpisze.

Tutaj - możecie śledzić gdzie w danym momencie znajduje się Piotr: http://piotrkurylo.com/#!/blog


źródło: http://www.wykop.pl