Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#polacy

Wielka szansa

Vof2013-09-25, 0:48
Dzieci zza Bugu chcą się uczyć w Polsce. Stać na to nielicznych.

Dzieci z Kartą Polaka zza wschodniej granicy chciałyby się uczyć w polskich szkołach. Mają takie same prawa, jak ich rówieśnicy urodzeni w ojczyźnie. Mogą więc uczyć się tutaj za darmo. Niewiele rodzin jednak stać na wysłanie dziecka do polskiej szkoły. "Muszą się utrzymać. To jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej" - mówi Nela Spyczko ze Związku Polaków na Ukrainie.



Ośmioro dzieci z Ukrainy rozpoczęło naukę w VI LO w Lublinie, a wkrótce dołączy do nich dwoje z Uzbekistanu. Spokojnie bylibyśmy w stanie przyjąć dwie, trzy klasy - mówi Małgorzata Łukasiewicz, opiekunka polskich uczniów zza wschodniej granicy. Koszt utrzymania dziecka to 330 złotych za bursę, podręczniki i kieszonkowe. Dla większości to koszt nie do przejścia. Staramy się dzieciom pomagać, zdobywać sponsorów, ale to jest trudne. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, z miejsca moglibyśmy przyjąć więcej dzieci - dodaje.

W szkole w Gródku jest 380 dzieci uczących się po polsku. 90 procent z ich chciałoby tu przyjść się uczyć - mówi Nela Szpyczko ze Związku Polaków na Ukrainie. Cieszę się, że tu w VI Liceum w Lublinie odpowiedzieli na nasz apel. Cały czas liczę na to, że będzie można przysłać do Lublina więcej dzieci. Naukę za darmo gwarantuje im Karta Polaka, ale muszę się utrzymać - i to jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej - dodaje.

Uczniów zza wschodniej granicy chwalą nauczyciele. Są ambitni, zdeterminowani, doceniają to, co mają - mówią reporterowi RMF FM. Uczniowie urodzeni w Polsce nie doceniają możliwości kształcenia się, to dla nich oczywistość. Oni pokazują, że jest to dla nich wartość, że to droga do lepszego życia i dobrze. Dzieci urodzone w Polsce widzą to i nabierają większego szacunku. Widząc ich zapał i ambicję, nie wypada być gorszymi. Wszyscy na tym skorzystają - dodaje Piotr Kulesza, wychowawca jednej z klas.

Wszystko dobrze, chcę się uczyć i potem uczyć na lekarza - mówi Włodzimierz, jeden z uczniów z Kartą Polaka. Wolę mieszkać tutaj. Na Ukrainie mam rodzinę, znajomych, ale jestem Polakiem. Tutaj mam większe szanse - dodaje. To samo podkreślają inne dzieci.

Sposób na niż?

Przyjmowanie dzieci z Kartą Polaka to także szansa dla szkół, które walczą z niżem demograficznym. Każdy uczeń to subwencja z ministerstwa - taka sama na ucznia urodzonego w Polsce i z Kartą Polaka. Oprócz tego, że mamy ucznia spełniamy jeszcze nasz obowiązek w stosunku do Polaków, a w zasadzie też już ich potomków, którzy zostali na Wschodzie. Nie udało się ich sprowadzić przez dziesiątki lat do Polski, nie chcieli, nie można im było zaproponować godnego życia, teraz szansą może być niż demograficzny dla ich dzieci. Oni zostaną w Polsce, tu będą pracować, płacić podatki i składki emerytalne - mówi Dariusz Tomczuk, dyrektor VI LO w Lublinie. Oni odpracują z nawiązką to, co teraz państwo polskie wyda na ich wykształcenie. To inwestycja w przyszłość. A teraz nauczyciele będą mieli pracę, jeśli niż w kraju uda się uzupełnić dziećmi zza Bugu - dodaje.

żródło: rmf24.pl/fakty/polska/news-dzieci-zza-bugu-chca-sie-uczyc-w-polsce-sta...

Fałszywa prawda o wojnie w niemieckich podręcznikach.

f................r • 2013-09-12, 14:20
Dziś na lekcji historii w technikum nauczyciel zaprezentował niemiecki podręcznik który używano zaraz po wojnie na ziemiach śląskich (może gdzie indziej też). Ciekawe są m.in. teksty poświęcone wojnie z których dowiadujemy się że to Polacy byli agresorami

Okładka podręcznika:


Oryginalny tekst:


Przetłumaczony maszynopis (znajdował się w środku):


Materiał własny + pierwszy temat
Z takiej postawy naszych rodaków możemy być dumni!

Cytat:

Wypędzić Romów – wezwali na Facebooku administratorzy profilu "Antyromski Ruch Andrychowski". W ciągu doby zyskał 1,5 tys. fanów. Już jest zamknięty, ale powstał podobny, który w tydzień polubiło ponad 2 tys. osób.

Chodzi o stronę "Nie dla Romów w Andrychowie". Jej autorzy starają się przekonywać, że - jak sami piszą - "nie trzeba być rasistą, kibolem, ksenofobem, by zgadzać się z postulatem zawartym w nazwie". Równocześnie internauci publikują tam zdjęcia Romów z Andrychowa albo np. fotografie ścian z hasłami "Jeb... Polaków".

Młoda mieszkanka Andrychowa, która wytyka internautom rasizm, słyszy: "Ty nie jesteś Polką, tylko mieszańcem, a tacy nie powinni tutaj być. Pożegnam cię jak należy: spier...!".

- Przytłaczająca liczba komentarzy odnosiła się pozytywnie do zaproponowanego "wypędzenia". Były też komentarze wulgarne porównujące Romów do śmieci i zarazy. Całe zło Andrychowa zyskało twarz Roma. Szczególnie mnie dotknęły wpisy ludzi, którzy proponowali "siłowe rozwiązanie problemu" i chcieli zamienić słowa w czyn: wyjść na ulicę i pokazać, do kogo należy Andrychów - mówi anonimowo w rozmowie z "GW" internautka, która skarżyła się na stronę u administratorów Facebooka.

Andrychów to 20-tysięczne miasto na skraju Małopolski. Kojarzone z tym, że leży koło Wadowic, ma też swój własny wyrazisty symbol. To ok. 140 Romów, którzy żyją w zaniedbanych kamienicach w centrum.

Spora część mieszkańców Andrychowa nazywa ich "największym społecznym problemem". Pod koniec sierpnia zażądali, aby Romów wypędzić, po tym, jak 16-letni członek tej społeczności pobił młodszego od siebie Polaka. Zawiązali komitet społeczny Bezpieczne Miasto, który chce wpłynąć na burmistrza, aby "przestał zamiatać problem Romów pod dywan".

W Polsce według różnych szacunków żyje od 12 do 35 tys. Romów.



źródło: onet.pl

Niemiec zrobił ich w bambuko

Vof2013-09-01, 21:09
Wrócił z Niemiec, żeby zabrać im dom.

Bolesław i Małgorzata Nolberczykowie z Dąbrówki Górnej muszą wynieść się z własnego domu. Żąda tego Jan S., który ...sprzedał im go w 1988 r.


- Mamy dokumenty, które potwierdzają, że 25 lat temu kupiliśmy ten dom - mówią państwo Nolberczykowie. - Mimo to 5 września przyjdzie tutaj komornik, żeby nas wyrzucić. Ale dobrowolnie stąd nie wyjdziemy. Będziemy bronić naszej własności.

W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że na starość zostanę bez niczego... - załamuje ręce Małgorzata Nolberczyk. - W ciągu ostatnich 25 lat włożyliśmy mnóstwo pracy i pieniędzy, żeby nasz dom dobrze wyglądał. Teraz okazuje się, że wszystko stracimy. Jesteśmy na skraju wycieńczenia psychicznego.

Państwo Nolberczykowie kupili dom w Dąbrówce Górnej pod Krapkowicami 23 grudnia 1988 roku. Sprzedającym była wtedy rodzina S., która wyjeżdżała z Polski do Niemiec. Jak wspomina Bolesław Nolberczyk, pieniądze były im wtedy potrzebne na wyjazd i pierwsze tygodnie życia za Odrą.

Umowa w sprawie sprzedaży została zawarta w urzędzie gminy i potwierdzona pieczęciami przez urzędników. Z dokumentu wynika, że pan Bolesław zapłacił wtedy rodzinie S. 1,5 mln zł, co według danych GUS-u odpowiadało blisko 30 przeciętnym pensjom.

- Janowi S. bardzo spieszyło się wtedy z wyjazdem - dodaje pan Bolesław. - Ustaliliśmy więc, że dokończymy formalności u notariusza po świętach, jak tylko urządzi się w Niemczech. Wyjechał za granicę następnego dnia i... już tutaj nie wrócił. Od tego czasu praktycznie zerwał z nami kontakt. Dzwoniliśmy do niego wielokrotnie, prosząc, żeby dokończyć formalności. Ale bezskutecznie.

Po latach Jan S. niespodziewanie wniósł sprawę do sądu o... zwrot domu. Przekonywał, że nigdy nikomu domu nie sprzedał, bo wciąż jest w posiadaniu aktu notarialnego. Sąd przyznał mu rację. To oznacza, że Nolberczykowie do 5 września muszą się z niego wynieść.

Nolberczykowie muszą opuścić kupiony dom
Zgodnie z wyrokiem sądu nie odzyskają też pieniędzy, które zapłacili rodzinie S. za nieruchomość.

Problemy państwa Nolberczyków zaczęły się wiosną 2002 roku. Pewnego dnia, gdy wrócili do domu po krótkiej nieobecności, zastali rozebrany dach, na którym pracowała ekipa dekarzy. Okazało się, że prace zlecił Jan S., a nadzorował je brat, który mieszka w Polsce. Pan Bolesław był wściekły. Omal nie doszło do bijatyki.

- Brat Jana S. oświadczył mi na moim podwórku, że dom nie jest moją własnością, bo wciąż nie mam aktu notarialnego - wspomina pan Bolesław. - Zrozumiałem wtedy, że czekają mnie poważne kłopoty i że rodzina S. będzie próbowała odzyskać nieruchomość.

Niedługo po tym rodzina S. wystawiła rachunek Nolberczykom za remont dachu w wysokości 50 tys. złotych. W jednym z pism poinformowali, że jeżeli kwota ta zostanie wpłacona, to gotowi są przenieść na Nolberczyków wszystkie prawa do nieruchomości.

- Nie zgodziliśmy się, bo ten remont był przeprowadzony wbrew naszej woli, a my przecież zapłaciliśmy już raz za ten dom - dodaje Małgorzata Nolberczyk.

W 2005 roku Jan S. przyjechał z Niemiec i razem z żoną wniósł sprawę do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich, domagając się, by Nolberczykowie wynieśli się z domu i zwrócili mu nieruchomość. Rodzina S. przekonywała przed sądem, że nigdy nie sprzedała posesji, bo wciąż jest w posiadaniu aktu notarialnego. Jako dowód przedstawiła w sądzie spisaną na kartce umowę z grudnia 1988 roku, z której wynika że... jedynie wynajęli Nolberczykom dom na 15 lat. Umowa była opatrzona tą samą datą, która widnieje na umowie sprzedaży.

- Wtedy przypomniałem sobie, że rzeczywiście w grudniu 1988 roku spisaliśmy naprędce taką umowę - przyznaje pan Bolesław. - To było przed samym jego wyjazdem do Niemiec, gdy miał już w aucie spakowane walizki. Jan S. przyjechał do mnie i ze łzami w oczach prosił, żebyśmy spisali takie oświadczenie, bo jego rodzina nic nie wie o sprzedaży ojcowizny. Obiecywał, że to tylko fikcyjna umowa, która jest mu potrzebna, żeby uspokoić bliskich.
Uwierzyłem mu, bo to były trudne czasy i wszyscy staraliśmy się sobie pomagać. Poszedłem mu na rękę z dobrego serca, a teraz się to na mnie zemściło.

Strzelecki sąd nie wnikał, czy umowa o najem była fikcyjna, czy też nie. Skoro widniały tam podpisy obu stron, to uznał ją za wiarygodną. Uznał także, że kwota 1,5 mln zł powinna być zaliczona na poczet czynszu, czyli pieniądze wpłacone w 1988 r. potraktował jako zapłatę z góry za 15 lat najmu. Jednocześnie sąd uznał, że umowa sprzedaży z tamtego okresu bez aktu notarialnego jest nieważna.

Nolberczykowie szukają teraz sprawiedliwości za Odrą. Przez tamtejszych adwokatów ustalili, że Jan S. pod koniec lat 80. ubiegał się w Niemczech o odszkodowanie za mienie pozostawione w Polsce i takie pieniądze tam otrzymał. Chcą ściągnąć do kraju dokumenty potwierdzające ten fakt i wnieść sprawę do sądu.

- Skoro rodzina S. zamierza wrócić do kraju i przejąć nieruchomość, to niech chociaż oddadzą nam pieniądze według dzisiejszej wartości domu - dodaje pani Małgorzata. - Uważamy, że tak będzie najuczciwiej.

Problem w tym, że Nolberczykowie dostali od komornika nakaz opuszczenia domu. Mają na to czas do 5 września. Żeby nie znaleźli się na ulicy, gmina zamierza ich skierować do lokalu socjalnego o obniżonym standardzie (łazienka z kuchnią i wspólna toaleta na klatce schodowej).

Nolberczykowie czują się pokrzywdzeni. Jak przekonują, nie są jedyną rodziną, która w latach 80. kupiła dom, ale nie załatwiła formalności związanych z aktem notarialnym. Zapowiadają, że 5 września nie opuszczą domu. Tego dnia komornik ma pojawić się u nich w asyście policji.

źródło: nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130901/POWIAT04/130839933

Powstanie Sejeńskie 28.VII.1919

A................e • 2013-08-28, 17:33
94 lata temu, 28 sierpnia 1919 roku, zakończyło się powstanie sejneńskie.

Po zakończeniu I wojny światowej i po wycofaniu się żołnierzy niemieckich ze spornych terenów Suwalszczyzny, Ententa zdecydowała wyznaczyć granicę według projektu generała Focha. Zakładał on, że ziemie na południu w tym Sejny i Czarna Hańcza zostaną oddane Rzeczypospolitej. Na to nie chciała się zgodzić strona litewska, która nie usłuchała poleceń Paryża. Wciąż funkcjonowała tam litewska administracja. Rozmowy pomiędzy zwaśnionymi stronami nie przyniosły spodziewanego efektu. Ponadto premier Litwy - Mykolas Sleżevicius otwarcie nawoływał swoich rodaków do oparcia się Polakom. 23 sierpnia suwalskie zgrupowanie POW zdecydowało się zbrojnie rozwiązać narastający konflikt i zmusić litewskich urzędników do opuszczenia spornych ziem.

W nocy z 22 na 23 sierpnia 1919 roku Polacy, rozpoczęli działania zbrojne. Jednocześnie kompania podchorążego Łankiewicza uderzyła na Krasnopol. Polacy, wykorzystując zaskoczenie, wyparli z miasta Litwinów, którzy nie stawiali znaczącego oporu. Po litewskiej stronie linii Focha zajęto kilka miejscowości, a kilkanaście godzin później znaczny obszar Suwalszczyzny znajdował się już w rękach POW. Szybki sukces nie zakończył jednak działań. Fiaskiem zakończyła się również próba destabilizacji rządu Sleżeviciusa i zastąpienie go przychylnym Warszawie. Wkrótce wojska litewskie otrząsnęły się po pierwszym ciosie i po sprowadzeniu posiłków zajęły ponownie Sejny. Miasto przechodziło z rąk do rąk dwukrotnie, aż wreszcie uzyskane posiłki przybyłe z Suwałk pomogły zgrupowaniu POW utrzymać miasto. Konflikt zakończył się 28 sierpnia. Członkowie walczącej POW zostali na rozkaz gen. Falkiewicza wcieleni do regularnego wojska polskiego. Zwycięstwo nie załagodziło sporów pomiędzy Polską i Litwą. Późniejszy konflikt o Wileńszczyznę zakończył się interwencją oddziałów polskich (1 dywizja litewsko -białoruska) dowodzonych przez gen. Lucjana Żeligowskiego.

Powstanie sejneńskie było obok wielkopolskiego zwycięskim powstaniem, które wywołali Polacy.

Ciekawa kampania społeczna a zarazem kampania reklamowa naszego kraju:







a na koniec jeszcze krótki materiał z TVP na temat powyższej kampanii:

Zwierzątko Polaka

Melooksg2013-07-15, 12:22
-Ulubione zwierzątko Polaków?

-Drożdże, żrą cukier i srają alkoholem