Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#piekielni

Historia dziadka stawiającego sobie płotek przy drodze

m................s • 2014-08-27, 12:11
zaj🤬e w calosci z piekielnych

Cytat:

Mój dziadek wydzierżawił sobie działkę, był tam taki stary domek. Dziadek go wyremontował, dobudowane zostało dodatkowe piętro, ogólnie wszystko jest już wyszykowane. Jednak dziadek postanowił końcu zrobić ogrodzenie wokół działki. Na początek stwierdził, że zbuduje prowizoryczny płot, czyli grube kołki i przybite do nich deski. I tutaj zaczyna się jazda. Sąsiad dziadka stwierdził, że płot jest zbyt blisko drogi (chociaż i tak na pewno nikomu to nie przeszkadzało) i powiadomił odpowiednie służby. Oczywiście przyjechali jacyś panowie, coś pomierzyli, posprawdzali i okazało się, że faktycznie, dziadek musi rozebrać płot, bo jest o 10cm za blisko. Ale.. panowie o których wcześniej wspomniałem zwrócili uwagę na płot sąsiada (bardzo ładny betonowy płot z drewnianymi sztachetami) i stwierdzili, że też im coś nie pasuje. Płot sąsiada również był źle postawiony i za bardzo wchodził na drogę, dostał on nakaz rozbiórki tego płotu. Dodatkowo stwierdzili, że płot szwagra owego sąsiada (który mieszka obok niego) też źle stoi (ogrodzenie z kamienia) i też trzeba go przestawić. W efekcie dziadek musiał rozebrać swój prowizoryczny płot, co zajęło 30min a sąsiad i jego szwagier muszą burzyć niektóre elementy i wykopywać betonowe kawałki.


doskonala kara dla debila, szwagier bedzie zadowolony poziom cebuli 100%
Zaj🤬e z piekelnych

Po prostu piszę jak było a co opowiedział mi kiedyś ojczym.
Lat dobrych 20 temu przebywał i pracował w Szwecji. Miał kilkoro znajomych mieszkających na osiedlu bloków komunalnych, przyznawanych przez państwo. I to nie jakieś nory to były, nie. Osiedle zadbane, czyściutkie, mieszkanie po każdym lokatorze odnawiane niemal do standardu apartamentu. No ślicznie po prostu.
No i nad jednym z tych znajomych przydział na taki luksus dostała jedna z arabskich rodzin. Dużo dzieci, dziadkowie- 3 pokolenia razem. To i apartament nie byle jaki bo coś koło 80- 90m2 tam było, 4 pokoje bodajże.
Nowi lokatorzy nie okazali się specjalnie uciążliwi, brudni czy hałaśliwi. Tylko po kilku miesiącach sufit kolegi zaczął robić się szary, potem czarny, a potem zaczęła brudna woda kapać nad jednym z pokoi. Arabowie do domu nie wpuszczali- nie mieli takiego obowiązku, twierdzili że żadnej awarii nie ma i w ogóle oni nie wiedzą skąd ten problem. Gdy w zalanym pokoju nie można już było mieszkać, wszystko nasiąkło i śmierdziało, zdesperowany facet poprosił o interwencję administrację. Ci wejść mogli i weszli... A tam...
W problematycznym pokoju zostało urządzone pole. Wiecie, orne. Nanoszone ziemi na pół metra i roślinki jakieś rosły, zboże czy inne cudo. A w kącie zagroda, a w zagrodzie- kozy.
Skomentujcie sobie sami...
Przypadkiem natrafiłem na historię na piekielnych, postanowiłem się z wami podzielić. Klimat iście sadolowy.





(Temat nie ma na celu obrażania afroamerykaninów)

sposób na parkingowych złodziei

m................s • 2013-08-10, 21:20
nie slyszalem o tym zdarzeniu nigdzie w "prasie" ale jezeli to prawda to pan wykazal sie iscie sadystycznym podejsciem do problemu. i tradycyjnie polskie organy scigania poPIaly sie chcac dojebac wlascicielowi samochodu za obrone swojej wlasnosci

Dość sporym problemem dzisiejszych czasów, są wszelakiej maści złodzieje. Złapanie ich za rękę i udowodnienie winy w sądzie jest prawie niemożliwe. Zaś jakiekolwiek próby zgłoszenia kradzieży na policji, kończą się umorzeniem sprawy bo brak dowodów, świadków i funduszy by akcje prowokującą przeprowadzić.
Na moim osiedlu w małej miejscowości Szczecinek, także pojawiła się grupka złodziei którzy w nocy kradli z samochodów na parkingu wycieraczki, lusterka, a także rozwalali korki od wlewu benzyny i kradli paliwo. Zgłoszenia na policje nic nie dały, zbyt mała kwota by przeprowadzić śledztwo.
Jak wiadomo jednak benzyna tania nie jest, więc wszyscy sąsiedzi strasznie wkurzeni ale też bezradni. Nikomu się tak nie przelewa by sponsorować benzynę jakimś gówniarzom.
Sprawy w swoje ręce wziął jeden z moich sąsiadów, zamontował w przy wlewie dodatkowy zawieszany zbiorniczek, którego przy otwarciu wlewu nie było widać, w zbiorniczku umieścił kwas z akumulatora. Wiadomo jak wygląda procedura wydobycia paliwa ze zbiornika, za pomocą rurki i ust trzeba najpierw wyssać by paliwo przelało się do kanistra.
Po paru dniach montowania tego sprzętu w nocy przez sąsiada wreszcie na przynętę złapali się złodzieje. W nocy obudził mnie przeraźliwy krzyk dochodzący z parkingu. Tak trzech złodziei ze zbiornikami jeden leży na ziemi i krzyczy reszta lata jak poparzona koło niego. Potem już normalnie policja, pogotowie.
Podsumowanie, jeden ze złodziei poparzona cała jama gębowa, prawdopodobnie do końca życia będzie miał wadę wymowy, parę miesi8ecy w szpitalu i potem leczenie długotrwałe w domu.
Wszyscy trzej mają także postawione zarzuty za uszkodzenie mienia, i kradzież. Ale wysokich wyroków raczej nie dostaną. Sąsiad też miał sprawę w sądzie ale został uniewinniony, są d uznał że przy swoim aucie może montować co chcę, tym bardziej że płyn od akumulatora to normalne wyposarzenie auta. Wszyscy sąsiedzi są mu wdzięczni, bo kradzieże ustały(minęło już poł roku) no może oprócz matki poszkodowanego, jak się okazało wraz z synem mieszkała na naszym osiedlu.
Sąsiad może i wykazał się sporą piekielnością, ale w naszym kraju nie da się chyba inaczej. A szkoda bo wystarczyło by jakiekolwiek działanie policji, by zakończyć te kradzieże. Niestety musiało prawie dojść do tragedii by coś się zmieniło. No chłopaki dostały niezłą nauczkę, przez całą akcje ratowniczą trzęśli się jak osiki, w sądzie przyznali że myśleli, że ich kumpel umrze. Jakoś mi ich nie szkoda.

zaj🤬e z pieklienych

Gniew mechanika

S................s • 2013-03-04, 23:43


Czyli zemsta za bycie niemiłym. Historia dość krótka i myślę, że warta poświęcenia czasu.

Całość poniżej nie mojego autorstwa





Cytat:

Historia o piekielnym, którego spotkała zasłużona kara.
Do warsztatu przyjechał jeden z klientów „których nie obsługujemy”.
Gość podpadł już nieraz, piekielny – to mało powiedziane. Już dawno temu skończyło się tym, że Szef odmówił mu napraw i odesłał do konkurencji. Pocztą pantoflową wiedzieliśmy, że krok ten konkurencji zysków nie przysporzył, a wręcz posądzali nas o sabotaż za pomocą tego jegomościa.

Tym razem jednak przyjechał skruszony, prosił, prawie błagał, żebyśmy jednak zrobili wyjątek, on będzie grzeczny tylko „błagam zróbcie coś”.
W samochodzie coś uporczywie stukało, doprowadzając ponoć do rozpaczy. Podobno nikt nic nie mógł zrobić. Zlecenie zostało w końcu przyjęte.
Faktycznie, podczas jazdy po dziurach – stuka gdzieś z tyłu.
Drobiazgowe sprawdzanie zawieszenia – bez rezultatu. Wyjęliśmy z auta wszelkie ruchome przedmioty, częściowo zdemontowaliśmy wykładzinę podłogi i tylne siedzenia – „stukacz” pozostaje nieuchwytny.

Zaczynałem demontować tapicerkę, kiedy klient jednak nie wytrzymał. Wszczął iście piekielną awanturę, czemu tak długo, sami debile na warsztacie, on nam pokaże, on to, on tamto... Szef kazał klientowi wyjść na godzinę, mnie natychmiast wszystko składać, klient ma sobie za godzinę zabrać auto. Ucichło, piekielny poszedł.

Mnie jednak nie dawało spokoju i skoro już miałem do połowy rozmontowane – zdjąłem do końca obicie tylnego słupka. Przez otwór w profilu zobaczyłem przyczynę stukania, zapewne prezent od innego mechanika, któremu facet zalazł za skórę ... niewielki klucz oczkowy, zawieszony na drucie. Na kluczu była przyczepiona karteczka z napisem „ Ale się ch..ju naszukałeś”.

Wybuch mojego histerycznego śmiechu przywołał Szefa i kolegów. Po chwili śmiali się już wszyscy. Kiedy już ochłonęliśmy, niepewnie spytałem Szefa
-Co mam z tym zrobić?
-Jak to co? Poskładaj panu ładnie samochód, tylko żeby niczego nie brakowało! – jego spojrzenie było WYMOWNE.

Poskładałem. Wyzywając nas i złorzecząc klient zabrał auto. Więcej nas nie odwiedzał.
Jak się okazuje wnerwieni mechanicy potrafią być równie mściwi jak budowlańcy.



Reasumując :

Skopiowane bezczelnie z piekielni pl. Piszę tylko żebyśta mieli zagadkę.

Max Damage

3................m • 2012-06-22, 22:58
Mała wariacja na temat opowiadanka ze strony piekielni.pl
Widziałem że wrzucacie z piekielnych no ale to nie stety komu nie pokaże to leży ze śmiechu więc wrzucam.

Rzecz miała miejsce na peronie skm w Gdańsku, na który to wpadł zziajany mój braciszek wracający właśnie z uczelni i liczący na to, że zdąży jeszcze wskoczyć do kolejki skm w kierunku Gdyni, która stała na peronie. Niestety, drzwi kolejki zrobiły mu przed nosem "pssssss" i pociąg odjechał.
Braciszek wkurzony, bo następna kolejka dopiero za kilkanaście minut, wyjął papierosa i zapalił. Nagle poczuł pukanie w ramię. Odwraca się i widzi funkcjonariusza policji w tym czarnym mundurze polowym, no wiecie, buciory, bojówki, pas z żelastwem, bluza, kamizelka...
(P)olicjant zmierzył (B)rata surowym wzrokiem i rozpoczął:
(P): Policja, plutonowy Xiński, informuję pana, że palenie papierosów w niedozwolonych, takich jak dworce kolejowe, perony i przystanki, poza wyznaczonymi do tego celu miejscami, obciążone jest mandatem karnym w wysokości piećdziesięciu złotych.
(B): Przepraszam, ja już gaszę!
(P): (wyciągając bloczek z mandatami) Niestety, nakładam na pana mandat karny kredytowy w wysokości pięćdziesięciu złotych, płatny w ciągu siedmiu dni. Proszę o dokumenty.
W tym czasie na peron wchodzi drugi policjant, pełen luz, krok szeroki jak kapitana piratów na okręcie, papieros w zębach. Podchodzi, staje za swoim kolegą i pyta:
(P2): Co jest?
Policjant spisujący brata spojrzał na swojego kolegę. Zamarł na chwilę, po czym oddał bratu dokumenty, zamknął bloczek z mandatami i dopiero odpowiedział:
(P): Już nic debilu...