Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#obyczaje

Dosyć świeża sprawa Teresy Strzelec, która została zatrzymana na Białorusi w marcu, tego roku.

Pod koniec 2012 była w Mińsku i zepsuł się jej samochód, oddała go do miejscowego mechanika i wróciła do kraju bez niego. Kłopot w tym, że syn mechanika sobie nim jeździł. Zatrzymała go policja. Ponieważ nielegalne jest odstąpienie samochodu przez obcokrajowca, samochód został zarekwirowany. Sąd w styczniu uznał, że samochód ma zostać zwrócony właścicielce, ale w tym czasie celnicy go...sprzedali [Białoruś k🤬a pełną gębą], Polka pojechała na Białoruś by dochodzić sprawiedliwości. Nie dość, że nie oddali jej auta, to obciążyli ją jeszcze opłatami celnymi i podatkami w wysokości 15.750 € [wow!]. Oczywiście Polka tego nie może zapłacić, a tym samym od ponad już miesiąca nie może wrócić do kraju. Zaczęła nawet strajk głodowy, bo jest siłą przetrzymywana na Białorusi. Pytanie, co robi w tym czasie ten człowiek:

Pewnie twittuje...

Jako Bonus, dwie dodatkowe historie z morałem:

Młoda piękna i bogata Sabina Uryga 21 lat, studentka z Zabrza, wydawałoby się, że ma wszystko...no cóż.

W 2011 roku poznała atrakcyjnego Nigeryjczyka przez internet i postanowiła pojechać do niego do Turcji. Na zdjęciu jest koń, nie Nigeryjczyk, ale podobno ten gość miał w sobie coś z tego konia. Sabina spędziła z nim 10 wspaniałych dni [zapewne chodzili po galeriach i podziwiali sztukę Turecką, odwiedzili Hagię Sofię i dyskutowali nad ekspansywnością islamu, a wieczorami czytali sobie poezję] 10 dni szybko upłynęło i Sabina musiała wracać. Niestety zepsuł się jej zamek w walizce. Z pomocą przyszli jej koledzy Turcy, którzy dali jej swoją walizkę. Jak już się domyślacie, służby mundurowe na lotnisku znalazły w walizce narkotyki i biedna Sabina trafiła do więzienia za przemyt. MSZ podjęło interwencję. Sabina nie wskazała policji konkretnie kto i gdzie dał jej tę walizkę. Przystojny Nigeryjczyk z tej historii nazywa się Cury Murphy, powiedział, że co miał to jego, było miło, ale się skończyło.

Od lat MSZ kompletnie olewa sprawę innego Polaka, Janusza Walusia, który odsiaduje w RPA wyrok za zabójstwo polityczne.

Wszyscy bojownicy polityczni z RPA [nawet masowi mordercy i zamachowcy] dostali amnestię i wyszli [dawno, dawno temu], gdyby nasz konsulat w Pretorii zainterweniował, facet wyszedłby na wolność, ale nie...zabił czarnego komunistę, odpowiedzialnego za tysiące morderstw i setki zamachów, więc jest ohydnym mordercą, wszyscy czarni, którzy zabijali białych w RPA zostali namaszczeni jako bojownicy i zostali zwolnieni.

Chińskie obyczaje

BongMan2011-07-04, 4:44
Pewien Chińczyk postanowił zmienić coś w swoim życiu i kupił sobie dom w Australii, gdzie zamieszkał. Po kilku dniach postanowił go odwiedzić go Sam, jego najbliższy sąsiad. Kiedy zbliżał się do jego posiadłości, zauważył, że Azjata gania po placu za stadkiem kurczaków. "Chińskie obyczaje" pomyślał Sam, a że nie chciał przeszkadzać postanowił przełożyć odwiedziny.
Następnego dnia Sam już miał pukać do drzwi sąsiada, kiedy przez okno zauważył, jak ten sika do szklanki, a następnie to wypija. Nie chcąc przeszkadzać w kolejnym "chińskim zwyczaju", Sam przełożył odwiedziny.
Następnego dnia Sam zauważył, że chiński sąsiad prowadzi byka, po czym, przystaje co jakiś czas i przykłada głowę do brzucha zwierzaka. Sam nie wytrzymał i zapytał Azjatę.
- Co wy macie z tymi chińskimi zwyczajami ? Jeden dzień ganiasz drób, w drugim pijesz siki, a trzeciego czekasz aż byk ci nasra na głowę?
- To nie chińskie zwyczaje - odpowiada Chińczyk - tylko australijskie. Agent podróży mówił mi, że jeśli chcę być prawdziwym Australijczykiem, muszę się nauczyć uganiania za kurkami, picia szczyn i słuchania gównianych dźwięków...