Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#obóz

Obóz w Działdowie

L................s • 2014-02-20, 1:11
Wiem że być może to mało sadystyczne ale polecam obejrzeć dosyć fajny krótki dokument o moim małym aczkolwiek fajnym mieście .

wydała na śmierć setki Żydów

j................9 • 2013-12-27, 22:06

Największym postrachem Żydów ukrywających się przed Niemcami podczas II wojny światowej byli ludzie, którzy w zamian za pieniądze zajmowali się ich tropieniem i wydawaniem na pewną śmierć. W Berlinie najbardziej osławionym Greiferem („łapaczem”) wcale nie był fanatyczny nazista ani nawet Niemiec, lecz… Żydówka – Stella Kübler.
Stella Goldschlag – bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko – urodziła się w lipcu 1922 r. w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie „aryjskim” wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim.
Żydówka jak każda inna?

Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia hańbiącej żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra „tysiącletniej Rzeszy”. Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 r. wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.
Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja „fabryka”) z 27 lutego 1943 r., będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku – jak pisze w swej książce „Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie” Roger Moorhouse – funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi „U-Bootami”, określanymi również mianem „nurków” (Taucher).
Z początku wszystko układało się dobrze. „Aryjski” wygląd Stelli oraz „papiery” załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z „łapaczy”. Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 r. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił).
Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania „łapaczem”. Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom.Dzięki nieprzeciętnej „skuteczności” bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich „nurków” miano „blond trutki”, stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób!
Mimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym „łapaczem” do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo  w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ja do ostatnich dni życia? Jeśli tak to dlaczego zabiła się dopiero po 50 latach?
Grecka policja opublikowała zdjęcie 4-letniej dziewczynki. Została znaleziona w obozie romskim w miejscowości Farsala. Badanie DNA wykazało, że nie jest córką pary, która podawała się za jej rodziców. Zdjęcie dziecka opublikowano w nadziei na odnalezienie jej rodziny. O sprawie informuje "Daily Mail".



Policja w Grecji prosi o pomoc w identyfikacji 4-letniej dziewczynki, która została znaleziona podczas rutynowej kontroli obozu Romów. Para, która utrzymywała że są jej rodzicami, została zatrzymana pod zarzutem uprowadzenia dziecka. Badanie DNA wykazało bowiem, że 39-letni mężczyzna i 40-letnia kobieta nie są spokrewnieni z 4-latką.

Romowie przekonywali policjantów, że nie wiedzą, kim jest dziecko. W pierwszej wersji utrzymywali, że znaleźli ją w kocyku, potem, że przekazali im ją jacyś obcy ludzie.

- Jej rysy wskazują na to, że może pochodzić z Europy Wschodniej albo Północnej - powiedział szef lokalnej policji Panayiotis Tzavaras.

O wszystkim został już powiadomiony Interpol.

Para utrzymuje, że ma w sumie 14 dzieci. Jednak w obozowisku policjanci znaleźli tylko trójkę maluchów. Im też zrobiono badania DNA, ale wyniki nie są jeszcze znane.
źródło


Po zdjęciach widać, że dzieciaka Gruzilisem zarazili.

Armia Starożytnego Rzymu-Przemarsz Wojsk i Obozowiska.Cz.2

g................2 • 2013-10-16, 23:29
1.Zwijanie obozu

Po pierwszym sygnale trębacza żołnierze rozpoczynali zwijanie namiotów konsulów i trybunów.a później także swoich.Po drugim sygnale juki ładowano na grzbiety mułów,a po trzecim przednie straże wyruszały z obozu

2.Porządek wymarszu

Wyruszano niemal zawsze w tym samym porządku.Przednia straż przeważnie stanowili extraordinarii,chyba że groził atak z tyłu wtedy extraordinarii szli jako ostatni.Za nimi ruszało prawe skrzydło sprzymierzeńców wyprzedzające dwa legiony.Pomiędzy legionami umieszczano tabory.Straż tylną stanowiło lewe skrzydło sprzymierzeńców.Kawaleria sprzymierzeńców towarzyszyła lekkiej piechocie lub osłaniała tabory wojsk sprzymierzonych.Kawaleria rzymska pełniła tę samą rolę wobec wojsk rzymskich.
Na terenach zajętych przez nieprzyjaciela,daleko przed głównym zgrupowaniem wojsk,szły niewielkie grupki zwiadowców,a za nimi w trzech równoległych kolumnach,maszerowali hastati,principes,triarii,a pomiędzy nimi szły tabory.W razie niespodziewanego ataku wojska z łatwością mogły stanąć w szyku bojowym.
A)Szyk normalny

B)Szyk Bojowy


3.Budowa obozu

Pod wieczór trybun i kilku centurionów ruszało do przodu w celu rozpoznania terenu i wybrania miejsca na obóz.Miejsce takie musiało mieć powierzchnię kwadratu o boku 800 metrów,musiało być łatwo dostępne,posiadać źródło wody i pastwisko dla koni.Najchętniej zakładano obóz na wzniesieniu,co utrudniało nieprzyjacielowi przeprowadzenie niespodziewanego ataku.

Trybun zaczynał od wyznaczenia miejsca dla praetorium(namiotu wodza) i ustawiał tam biały proporzec.Od niego rozpoczynano usytuowanie obozu pozostałych elementów obozu,postępując ściśle według ustalonych reguł.

Do wytyczenie granic obozu trybun posługiwał się przyrządem,zwanym groma,którego głównym elementem były dwa ruchome ramiona obracające się po wyskalowanym okręgu.

Groma


Najpierw wymierzano samo praetorium(kwadrat o boku 60 metrów),później-dwie główne prostopadłe do siebie drogi,przecinające się przed praetorium,a obok niego quaestorium i forum.

Po obu stronach quaestorium i forum stacjonowały oddziały wyborowe,kawalerie i piechota legionowa oraz oddziały pomocnicze podlegające bezpośrednio wodzowi.
Welici znajdowali się poza obozem:pełnili rolę straży przednich.Obozowali wzdłuż rowu w pobliżu bram,a na teren obozu wchodzili tylko w razie oblężenia.

Gdy na miejsce postoju docierały główne oddziały,wszystkie ważniejsze punkty obozowiska musiały być już wyznaczone i oznakowane kolorowymi chorągiewkami.Żołnierze natychmiast ustawiali się w linii przyszłego wykopu i zabierali się do pracy.Ziemię wyrzucano na zewnątrz usypując wał(agger).wzmacniając go darnią i budując palisadę ciągłą(vallum).Każdy żołnierz nosił jeden lub więcej przygotowanych zawczasu pali,jako osobiste wyposażenie.Między fosą a pierwszym szeregiem namiotów zostawiano wolną przestrzeń o szerokości około 60 metrów.Ułatwiała ona poruszanie się wewnątrz obozu,ale przede wszystkim odsuwała namiot poza zasięg nieprzyjacielskich oszczepów.

4.Wykop i nasyp

Wykop(fossa) i nasyp(agger) otaczały cały obóz złożony na planie kwadratu o boku ok. 700 metrów.
W miarę jak rosła wysokość nasypu,manipuły jeden po drugim wchodziły do obozu.Kawaleria mogła wejść dopiero wtedy,gdy została wykonana palisada od strony nieprzyjaciela.

Obozy wznoszono co wieczór,przed każdym postojem.Jeżeli obóz przewidziano na postój zimowy,przygotowywano go bardzo starannie.Mógł to być obóz przeznaczony do stałego użytkowania



5.Obóz

Teren obozu wyznaczały linie wykopów.Obóz urządzano zawsze w ten sam sposób,każdy oddział wiedział więc dokładnie w którym miejscu ustawić swoje namioty.Obóz przypominał miasto z jego ulicami i placem publicznym(forum).

Straże nocne organizowano w następujący sposób:
wieczorem podoficer prowadził do trybuna pierwszego wartownika ze swojego manipułu.Trybun wręczał wyznaczonym wartownikom tabliczkę (tessera),na której znajdowało się hasło na dany dzień dla każdej z czterech nocnych zmian warty.Wyznaczano także czterech kawalerzystów,którzy musieli objechać wszystkie straże w ciągu każdej zmiany.Zmianę warty ogłaszano dźwiękiem trąbki.Jeźdźcy wyruszali na obchód wart w towarzystwie świadków,sprawdzających po kolei tabliczki wszystkich wartowników.Jeżeli wartownik zasnął lub opuścił stanowisko,świadkowie musieli ten fakt potwierdzić i wraz z kawalerzystą sprawdzali następne straże.

Rankiem strażnicy zwracali tabliczki trybunowi,dzięki czemu mógł on natychmiast ustalić każdą nieprawidłowość i wskazać winnego naruszenia dyscypliny,co przeważnie karane było śmiercią.

Kara byłą wyjątkowo okrutna.Trybun uderzał skazanego rózgą a żołnierze natychmiast wykonywali wyrok,obrzucając nieszczęśnika kamieniami i chłoszcząc go kijami.Gdyby mimo wszystko skazany przeżył,wyrzucano go poza obóz i pozostawiano własnemu losowi.
W obozach wznoszonych na jedną noc nie budowano bram.Urządzano tylko przejścia w wale tak,aby nieprzyjaciel nie mógł z nich skorzystać .



Plan obozu (nie mogłem znaleźć dokładnie takiego jak chciałem)

Posiadłość na bogatości

s................i • 2013-10-06, 0:06
Ładnych parę lat temu odwiedziła mnie internetowa znajoma. Porwała się na niezłą wyprawę, bo ze Szczecina do Świdnika - drugi koniec Polski. Jechała nocnym pociągiem, a że dla mnie pobudka o 4 rano to delikatne przegięcie, z Lublina do mojego ówczesnego miejsca zamieszkania musiała dotrzeć sama.
Po dotarciu do celu zdała mi relację z podróży, w tym busikowego etapu na trasie Lublin - Świdnik.
Znajoma: Nooo... A jak już do ciebie jechałam z Lublina, to przejeżdżałam obok takiego wielkieeeeego pola, i tam były takie śliczne domki, i małe i większe, ale to pole było ogrooomne, i tam nic nie rosło, tylko trawa... Ale ktoś musi mieć hajsu... Jechałam sobie i myślałam - ja bym tam hodowała psy, no mówię ci, zaje.bista miejscówka! No i brama - jakaś rzeźba, no zaje.bista! Ktoś ma kasy jak lodu...
Moja mama: A gdzie to było?
Znajoma: No tak w połowie drogi...
Moja mama: A nie rzuciły ci się przypadkiem w oczy... kominy krematorium?

Cisza, która zapadła po tym, jak znajoma uświadomiła sobie, do czego prowadziła ta brama - niezapomniana.

Obóz koncentracyjny na Majdanku to zaje.bista posiadłość...

źródło - własne.

Obóz w Błudku

gurpegi2013-09-23, 18:47
Spędzając wakacje na Roztoczu natknąłem się na pomniki, które przykuły moją uwagę. Wobec wszechobecnej poprawności politycznej, myślę, że takie inicjatywy trzeba wyróżnić. Głazy z wyrytymi napisami znajdują się na terenie dawnego obozu NKWD w Błudku (miejscowi określają to miejsce jako ‘obóz zagłady’). W obozie byli więzieni AK-owcy, którzy pracowali w pobliskim kamieniołomie. Działo się to w latach 1944-45. W tej chwili z obozu nic nie zostało, Armia Krajowa zniszczyła go doszczętnie w marcu 1945. Niestety nie udało się uratować więźniów, gdyż ktoś sypnął i UB wiedział o planowanej akcji – dzień wcześniej wszyscy przetrzymywani zostali załadowani w wagony i wywiezieni na wschód. Słuch po nich zaginął. Sama akcja Armii Krajowej przebiegła dosyć szybko, bo obrona obozu praktycznie nie podjęła walki (a mieli przewagę 3:1) – to byli również Polacy, tyle że z Armii Ludowej. Jedynie oficerowie pochodzili ze Związku Radzieckiego i wszyscy zginęli.
Co do zdjęć. Teraz w miejscach, gdzie stały budynki, postawiono kamienie z opisami, co stało w danym miejscu. I te opisy są naprawdę moce (na dzisiejsze czasy). Głównie chodzi o to, że obok pełnionych funkcji padają narodowości. I tak oto mamy: ‘prokurator Żyd’, ‘komendant Sowiet’ (sowiet, to swego czasu było bardzo pejoratywne określenie), ‘służalcy Moskwy’:





Obecnie takie teksty są nie do pomyślenia .
Czytając o sprzedaży twierdzy Modlin uznałem, że zgodnie z mottem sadisitic bawi i uczy warto powiedzieć parę słów o mniej znanym epizodzie z jego historii. Jednym z elementów twierdzy Modlin jest jego III Fort - Pomiechówek. To właśnie tam hitlerowcy zorganizowali jeden z najgorszych obozów koncentracyjnych II wojny.

Za początek istnienia obozu w Forcie III w Pomiechówku przyjmuje się marzec 1941 roku, kiedy to zaczęto więzić i mordować w nim wysiedlonych Polaków - rolników, starców, dzieci i osoby kalekie. Pierwszą grupę więźniów stanowili rolnicy i ich rodziny z okolic Sochocina, Płońska i Nasielska. Z rodzinnych przekazów wiem, że trafiło tam również ziemiaństwo. W Forcie III więźniowie przebywali w prymitywnych, urągających godności ludzkiej warunkach. W otwartym pomieszczeniu (wzdłuż biegł korytarz), na betonowej posadzce znajdowały się słomiane barłogi. W jednym pomieszczeniu koczowało kilka rodzin. Komando, które każdego ranka kontrolowało pomieszczenia zabierało też zmarłych, których było wielu, gdyż ludzie w takich warunkach bardzo chorowali a pomieszczenia nie były ogrzewane.
Więźniowie nie mieli bieżącej wody i dostępu do urządzeń sanitarnych. Funkcjonariusze obozu traktowali osadzonych z wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Ilustruje to relacja jednego z byłych więźniów: "Schulz przyszedł od obozu i uderzył Łazarską, która zamknęła okiennicę chroniąc dzieci przed zimnem. Wskutek tego uderzenia wybił jej parę zębów i spowodował duży upływ krwi."


Pomieszczenia gdzie na barłogach koczowały cały rodziny.

Początkowo o świcie odbywały się apele na zewnątrz budynku. Fort porastał las. Latryna znajdowała się na zewnątrz i trzeba było do niej iść schodami na górę. Latryna to był głęboki dół wypełniony fekaliami i wapnem, nad którym umieszczone były bele drzewa. Straszny był widok ludzi załatwiających swoje potrzeby. To było prawdziwe upodlenie. Na górze, w pobliżu latryny znajdował się barak, który budził grozę, jednak babcia nie pamięta czemu on służył.


Koszary fortu trzeciego

W ramach akcji wysiedleńczej w pomiechowskiej katowni zostało osadzonych 146 Mariawitów z klasztoru w Felicjanowie.Mariawici zostali początkowo osadzeni w obozie w Działdowie, a następnie przewiezieni pociągiem do Fortu III w Pomiechówku. Spędzili w nim jednak tylko jedną noc, następnego dnia pognano ich do budynku nieczynnej szkoły w Pomiechówku, która była czymś w rodzaju filii obozu, przeznaczoną dla więźniów "mniej niebezpiecznych", słabych lub chorych.Oprócz Mariawitów byli w niej przetrzymywani również inni duchowni. Niemcy znęcali się nad bezbronnymi zakonnikami, bili ich i szykanowali.



W marcu 1941 roku Niemcy zaczęli więzić w Forcie III Żydów z miast północnego Mazowsza - m.in. Sierpca, Raciąża, Zakroczymia, Pułtuska, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płońska. W czerwcu i lipcu 1941 roku hitlerowcy prowadzili w miastach i miasteczkach rejencji ciechanowskiej akcję, której celem było pozbycie się niezameldowanych Żydów. Ludność żydowską spędzano na rynki i place, aby sprawdzić "ausweisy". Tych, którzy nie mieli przy sobie wymaganych dokumentów wysyłano do getta-obozu w Pomiechówku.Tam byli traktowani z wyjątkową brutalnością, bici, szykanowani i głodzeni. Przez pierwszy tydzień pobytu więźniowie nie dostawali ani żywności ani wody. Władysław Sitowski wspominał: "Kiedyś Żydzi, (...) zobaczyli, że w korycie dla świń były przygotowane kartofle. Rzucili się oni do tych kartofli i ze świńskiego koryta jedli je. Widać było wyraźnie, iż byli bardzo głodni." Tak wygłodniałym i wycieńczonym ludziom hitlerowcy zamówili u masarza bardzo słoną, wieprzową kiełbasę, którą kazali popijać nie przegotowaną i lodowatą wodą, Trudno się dziwić, że w ten sposób odżywiani ludzie masowo zapadali na choroby. Wszyscy mieli biegunkę, a epidemie tyfusu i krwawej dezynterii przybrały takie rozmiary, że dotknęły nawet niemieckich strażników. Nie było żadnych granic dla zwyrodniałego sadyzmu funkcjonariuszy, byli oni panami życia i śmierci więźniów - ich ulubioną "rozrywką" było np. strzelanie do osadzonych jak do ruchomych celów. Aby pozbawić Żydów resztek godności Niemcy kazali im ciągnąć beczkowozy, traktując ich jak zwierzęta pociągowe. Jak relacjonował Józef Strzelczak: "Widziałem jak beczkowozy ciągnięte były nie przez konie, lecz przez Żydów, a na beczkowozach siedzieli hitlerowcy i batem popędzali Żydów, nakazując im wożenie wody biegiem." Można przypuszczać, że większość Żydów przebywających w Forcie III została zamordowana. Nie wysyłano ich do innych miejsc zagłady lecz mordowano na miejscu lub w okolicznych lasach. Potwierdzają to relacje mieszkańców Pomiechówka, którzy byli świadkami egzekucji. Liczba Żydów zamordowanych w Forcie III wyniosła od 6 do 10 tys. (rozbieżność w różnych publikacjach wynika z tego, że Niemcy chcąc zatrzeć ślady swojej zbrodni zniszczyli wszystkie dokumenty obozowe).



Przejście przez poternę fortu trzeciego

Po bestialskim zamordowaniu Żydów Niemcy przystąpili do przebudowy fortu, adaptując go do przyjęcia nowych więźniów, tym razem Polaków. Do prac budowlanych hitlerowcy zatrudnili polskich robotników. Jeszcze w czasie przebudowy fortu osadzono w nim 400 mieszkańców wsi: Nowe Budy, Bieliny, Zamość, Górki, Narty.

30 lipca 1944 roku pozostałych przy życiu więźniów pomiechowskiego obozu popędzono w kierunku Modlina, gdzie miał na nich oczekiwać pociąg ewakuacyjny. Pociąg ten jednak nie przyjechał, dlatego po południu więźniowie zostali zawróceni z powrotem do Fortu III, z którego niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli strzały - więźniów, którzy musieli sami wykopać sobie wcześniej doły, rozstrzeliwano strzałami w tyłu głowy. 281 więźniów zginęło podczas tej ostatniej masowej egzekucji w pomiechowskiej katowni.Przed opuszczeniem fortu funkcjonariusze urządzili w nim jeszcze huczną libację, po czym zniszczyli całą dokumentację więzienną, zacierając w ten sposób dowody swojej zbrodni i 31 lipca 1944 roku wyjechali. Na przełomie sierpnia i września 1944 roku fort został zajęty przez Wehrmacht. Wówczas stał się miejscem uwięzienia ujętych w łapankach mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zajmowali cele zajmowane wcześniej przez więźniów. Osadzeni w Forcie III pracowali przy kopaniu okopów i bunkrów w okolicy Pomiechówka. Od sierpnia 1944 roku w Pomiechówku byli więzieni również radzieccy jeńcy wojenni oraz nieliczna grupa dezerterów niemieckich. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy pognali część więźniów w kierunku Nasielska, pozostałą resztę zaś w kierunku Płocka. Losy pierwszej grupy są nieznane, druga została zamordowana.

Obóz w Pomiechówku był pozbawiony jakiejkolwiek opieki medycznej, a jedyną pomoc zmasakrowanym, wycieńczonym więźniom niósł doktor Józef Witwicki, również więzień. Józef Witwicki, który był ważną postacią mławskiej konspiracji został aresztowany 29 lipca 1943 roku. Zatrzymanie nastąpiło kilka dni po zlikwidowaniu w kierowanym przez doktora Witwickiego szpitalu niebezpiecznego dla organizacji podziemnej agenta gestapo. Bezpośrednim powodem ujęcia Witwickiego było przechwycenie przez policję niemiecką idącego do Mławy łącznika, przy którym znaleziono kartkę ze słowami: "Czy została załatwiona sprawa szpitala?" Podczas przesłuchań Niemcy chcieli uzyskać od doktora nazwisko mordercy, który zabił w prowadzonym przez Witwickiego szpitalu agenta gestapo. W obozie Józef Witwicki został lekarzem więziennym i starał się - na ile w warunkach obozowych w ogóle było to możliwe - ulżyć cierpiącym ludziom. Mimo tego, że Witwicki miał prawo wstępu do cel, w których przebywali więźniowie to jednak niewiele mógł im pomóc - nie miał lekarstw, a rannych opatrywał bandażami zrobionymi z własnej bielizny. Dopiero w maju 1943 roku w Forcie III powstała izba chorych, jednak więźniowie nie byli w niej leczeni. Józef Witwicki został zamordowany 30 lipca 1944 roku.

Niemożliwe jest jednoznaczne ustalenie liczby zamordowanych w Forcie III, ponieważ Niemcy już od początku 1944 roku skrupulatnie zacierali ślady swoich zbrodni. W tym celu palili zwłoki najpierw w dołach, a później na specjalnym ruszcie. Hitlerowcy niszczyli również dokumentację więzienną. Stąd na temat liczby ofiar pojawiają się różne informacje - liczba zabitych waha się od 100 do 200 w ciągu miesiąca, natomiast liczba więźniów, która przewinęła się przez obóz w czasie całej okupacji niemieckiej od 50 do 100 tys. W tym miejscu należy wspomnieć, że fort był więzieniem przejściowym, w którym panowała duża rotacja - więźniowie byli w nim przetrzymywani tylko podczas prowadzonego przeciwko nim śledztwa, po jego zakończeniu zostawali mordowani albo wysyłani do innych obozów.


Napis zostawiony przez jednego z więżniów

Na koniec dodam, że z relacji wielu więźniów (był to obóz przejściowy jak już mogliście przeczytać) warunki panujące w Pomiechówku były gorsze niż w innych obozach. Jeśli mówią to ludzie, którzy przeszli np. przez Oświęcim to chyba mówi samo za siebie.


Źródła:
- dolinawkry.c0.pl/Podstrona1/podstrona2.html (90% tekstu)
- opowieści babci

Sen nocy letniej

t................r • 2013-06-12, 11:38
Witam. Historia z wczorajszego wieczoru i nocy. Mianowicie mam zasadę, że kąpie się na koniec dnia i staram się jej pilnować, przynajmniej ta jedna kąpiel dziennie Tak miało być też wczoraj, jednak po długim rozmyślaniu leżąc, doszedłem do wniosku, że w sumie nigdzie nie wychodziłem z akademsa, więc się prawie nie zabrudziłem i że pójdę rano pod prysznic...

W nocy śni mi się piękny sosnowy las, obok polana, jakaś impreza i po chwili się orientuje, że się bawię z CYGANAMI muszę tańczyć z jakaś cyganką, przy cygańskich rytmach, w ciągłym spięciu, że zaraz mi zajebią moje rzeczy, aż do budzika...może to przypadek, ale ja p🤬le, więcej nie ryzykuje i już zawsze będę się kąpał wieczorem...

obóz

m................k • 2013-04-16, 18:20
Obóz szkolenia terrorystów samobójców ukryty wysoko w górach Hindukuszu:
- ... patrzcie uważnie, bo pokażę to tylko jeden raz!