Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#nato

Potęga WP

Modrzew882014-03-05, 13:19
Film promocyjny (lub jak niektórzy wolą - propagandowy) naszej armii.

Krym - szybka reakcja NATO i UE

N................y • 2014-02-28, 22:12
W związku z napiętą sytuacją na Krymie, NATO i UE postanowiły błyskawicznie zareagować, już w tej chwili obie organizacje szykują serie potępiających tweetów.

Mit groźby radzieckiej inwazji w Polsce w 1981r.

R................e • 2013-12-13, 11:09
Mit groźby radzieckiej inwazji w 1981 roku w opinii sowieckich prominentów

Jak wynika z sondażu CBOS przeprowadzonego w pierwszej połowie listopada 2011r. co trzeci ankietowany podziela opinię, jakoby wprowadzenie stanu wojennego miało na celu uchronienie Polski przed radziecką interwencją zbrojną. Praktycznie taki sam odsetek badanych wyrażał przekonanie, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była kierowana chęcią utrzymania władzy przez ówczesne kierownictwo partii. Jeszcze bardziej interesujący obraz sytuacji wyłania się z badań przeprowadzonych przez OBOP, niemal równolegle do badań CBOS, w których przeszło połowa respondentów wyrażała opinię, zgodnie z którą stan wojenny uchronił kraj przed napaścią radziecką.
Ktoś może powiedzieć – nic szczególnego, ot zwyczajna rozbieżność opinii wobec oceny faktu sprzed trzydziestu lat. Najpewniej wiele innych, również ważnych faktów historycznych będzie budziło najróżniejsze skojarzenia i opinie. Wydaje się jednak, że w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo silną manipulacją dokonywaną na pamięci zbiorowej polskiego społeczeństwa, mającej na celu jej zaciemnienie i rozmycie. W rzeczywistości bowiem, nie chodzi o wydarzenie pozostające w głęboko skrywanej tajemnicy, nie chodzi o spisek tajnych służb, o zdarzenie z mozołem odkrywane przez pasjonatów zagadek historycznych, ale o wydarzenie, co do którego dysponujemy bardzo bogatym materiałem faktograficznym, który nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, co do prawdziwych motywów jego dokonania.
Naturalnie, można spierać się o oceny pewnych wydarzeń, dywagować nad tym, co by było gdyby, czy można było pokierować tym inaczej, jak zachowalibyśmy się dzisiaj. Do tego każdy ma prawo i jak najbardziej nie mam zamiaru tego zmieniać. Ale w tym wypadku nie chodzi o ocenę, o opinię, o dywagację, ale o zwyczajne stwierdzenie historycznego faktu. Jak wynika z dostępnych powszechnie danych, materiałów historycznych, archiwalnych dokumentów, wspomnień uczestników tamtych wydarzeń, równie dobrze moglibyśmy się spierać o to, czy rzeczywistym motywem wybuchu drugiej wojny światowej była rzekoma polska prowokacja w Gliwicach, czy może plany polskiej interwencji wojskowej na terenie III Rzeszy. Ktoś powie, że przesadzam, ale absolutnie nie, nie ma tu żadnej przesady, ocena motywów wprowadzenia stanu wojennego jest obecnie tak samo jednoznaczna.
Aby nie pozostać gołosłownym pozwolę sobie przytoczyć chociaż kilka argumentów, które poświadczają takie stanowisko. Pochodzą one przede wszystkim ze źródeł radzieckich i później rosyjskich, co jest o tyle ważne, o ile rzekomo to właśnie tam miały zapadać decyzje o możliwości wprowadzenia wojsk Układu Warszawskiego na tereny PRL. Dysponujemy też materiałami niedawno udostępnionymi przez NATO, które dysponując materiałami wywiadowczymi posiadało cenne informacje na temat planów militarnych strony sowieckiej.


Przewidywania i brak pewności NATO


Właśnie z dokumentów przedstawionych przez NATO, a pochodzących z tygodni bezpośrednio poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego wynika, iż sowiecka interwencja w Polsce była brana pod uwagę tylko i wyłącznie w przypadku zbrojnej interwencji NATO bądź w przypadku wybuchu faktycznej anarchii lub wojny domowej w Polsce. Pierwszy warunek można odrzucić wprost, ponieważ nie ma żadnych dokumentów, które chociażby sugerowały możliwość agresji Sojuszu Północnoatlantyckiego na tereny Polski, tym bardziej z pominięciem agresji na NRD. Także spełnienie drugiego warunku było nierealne, głównie ze względu na to, że rzekoma wojna domowa nie mogłaby dojść do skutku, w sytuacji, w której opozycja antykomunistyczna nie dysponowała dostępem do środków prowadzenia walk, na wystarczającą skalę. Można tu powiedzieć, że istniała tylko jedna strona przygotowana do prowadzenia walki, a jak wiadomo, do tanga trzeba dwojga.
NATO miało jednak świadomość tego, że lada moment w Polsce dojdzie do poważnych zmian. Na zaledwie cztery dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, 9 grudnia Komitet Wojskowy NATO wyraźnie wskazywał, że eskalacja kryzysu politycznego dochodzi do punktu przełomowego i „szykuje się coś niezwykłego”. Z kolei, niezwykle ciekawa depesza NATO-wska pochodzi z samego 13 grudnia, ponieważ pojawiają się w niej słowa, których echo przebrzmiewa w Polsce do dzisiaj. Zauważano bowiem, że Jaruzelski, aby dokonać pacyfikacji społeczeństwa i zachować resztki autorytetu „będzie musiał przekonać społeczeństwo, iż działa w dobrej wierze i po to, aby uniknąć interwencji sowieckiej”. Już wtedy zatem zdawano sobie sprawę z tego, że sowieckie alibi prędzej czy później będzie uruchomione. Zapewne nie spodziewali się, że banda Jaruzelskiego sięgnie po nie tak późno, ale o tym może dalej.[/list]

Opinie szefa KGB i szefa MON ZSRR


Przejdźmy jednak do dokumentów radzieckich i rosyjskich, które odsłaniają pełną prawdę o motywach zorganizowania i ogłoszenia stanu wojennego w Polsce w 1981 roku. Rosyjski historyk Rudolf Pichoja, zajmujący się w sposób szczególny tym zagadnieniem zdecydowanie podkreśla, że w momencie katastrofalnej sytuacji gospodarczej, w jakiej znajdował się Związek Radziecki, a także w momencie trwającej od dwóch lat wyniszczającej wojny w Afganie, przeprowadzenie innej zbrojnej interwencji było zwyczajnie niewykonalne. Wyraźnie wskazuje, że „w żadnym z protokołów Biura Politycznego nie znalazła się bezpośrednia wzmianka o przygotowaniach do ewentualnego wkroczenia wojsk radzieckich do Polski".
Jak wynika z zachowanych stenogramów rozmów prowadzonych na najwyższym szczeblu radzieckim, szef KGB Jurij Andropow w październiku 1981 roku mówił: „Powinniśmy twardo trzymać się swojej linii – nie wprowadzać do Polski naszych wojsk”. W podobnym zdecydowanym tonie wypowiadał się minister obrony ZSRR Dymitr Ustinow: „W ogóle należy powiedzieć, że nie powinniśmy wprowadzać do Polski naszych wojsk”.
Minęły kolejne tygodnie, aby na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego Andropow powiedział: „Choć popieramy ideę internacjonalistycznej pomocy i jesteśmy zaniepokojeni sytuacją w Polsce, problem musi być rozwiązany własnymi siłami przez polskich towarzyszy. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski”. Należy jednoznacznie wyjaśnić jednak, że głównemu wówczas czekiście bynajmniej nie chodziło o dobro naszego kraju, jego ocena sytuacji była podyktowana troską o kondycję systemu władzy w samym ZSRR, a tym samym o własny stołek. Z resztą sam Andropow obszernie uzasadniał decyzję o nie wysyłania wojsk radzieckich do Polski: „Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i musimy się go trzymać do końca. Nie wiem, jak rozwinie się sprawa z Polską, ale jeśli nawet Polska będzie pod władzą "Solidarności", to będzie to tylko tyle. A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie. Powinniśmy przejawiać troskę o nasz kraj, o umacnianie Związku Radzieckiego”. Z kolei Ustinow nie pozostawiał wówczas żadnych wątpliwości co do radzieckich intencji wobec Polski: „W toku prowadzonych rozmów odpowiedzieć Polakom, że (…) my nie szykujemy się do wprowadzenia wojsk na terytorium Polski”.

Opinie kierownika rezydentury KGB w Polsce

Powyższe słowa Andropowa i Ustinowa znajdują potwierdzenie także we wspomnieniach Witalija Pawłowa, kierownika rezydentury KGB w Polsce. Odnosząc się do decyzji podejmowanych w tygodniach bezpośrednio poprzedzających ogłoszenie stanu wojennego w Polsce Pawłow pisał: „Ani jedna interwencja radzieckich wojsk – ani na Węgrzech, ani w Czechosłowacji, ani w Afganistanie – nie dokonała się bez uprzedniej decyzji politycznej. A w płaszczyźnie politycznej kwestia wkroczenia wojsk radzieckich do Polski nie była omawiana (...). Na Biurze Politycznym ani razu nie stawiano pytania – wkraczać do Polski czy też nie (...). Wiem z całą pewnością, że Andropow, Ustinow i Gromyko występowali kategorycznie przeciwko. Dzisiaj sądzę, że po prostu obawiali się, że w Polsce będzie o wiele trudniej niż w Afganistanie (...). Osobiście wiedziałem, że o żadnej interwencji nie może być mowy”.
Pawłow wspomina również pewne zdarzenie z lata 1981 roku, kiedy to anonsował w centrali KGB nowego polskiego szefa MSW, gen. Czesława Kiszczaka. Epizod ten jest też ciekawym z punktu widzenia relacji zachodzących między polskimi dyspozyturami a radzieckimi mocodawcami, ponieważ jak się okazuje szef polskiego MSW zaraz po odebraniu nominacji w Warszawie musiał jechać do Moskwy, aby złożyć hołd lenny szefowi wywiadu sowieckiego. Wróćmy jednak do wspomnień Pawłowa, w kontekście potencjalnej agresji sowieckiej w Polsce. W czasie tego spotkania, mającego miejsce na pół roku przed wprowadzeniem stanu wojennego Andropow powiedział Kiszczakowi: „Drogi towarzyszu Kiszczak. Przekaż Stanisławowi [Kani] i towarzyszowi Jaruzelskiemu, że nie mamy najmniejszego zamiaru wprowadzać swoich wojsk. Nie chcemy i nie możemy tego zrobić. Mamy dość Afganistanu”. Jakim więc cudem Kiszczak może opowiadać bajki o tym, że polskie kierownictwo obawiało się radzieckiej interwencji, skoro sam szef KGB osobiście wykluczał możliwość takiej interwencji, nie mówiąc już o tym, aby takową miał straszyć?

Opinie i wspomnienia szefa sztabu głównego Układu Warszawskiego

Kolejnym wysoko postawionym wojskowym sowieckim, którego wspomnienia z tego okresu przekreślają wyjaśnienia składane przez Jaruzelskiego, Kiszczaka, Siwickiego oraz różnych środowisk medialnych i politycznych, które ich wspierają jest gen. armii Anatolij Gribkow, który w momencie wprowadzania stanu wojennego w Polsce pełnił funkcję szefa sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego, czyli nominalnie najwyższego dowódcy tego sojuszu. Omawiając przebieg naradę składu MON ZSRR z grudnia 1981 roku Gribkow wspomina, że szef sztabu armii czerwonej Nikołaj Ogarkow „nie proponował skrajnych rozwiązań – wykorzystania wojsk (…) państw sojuszniczych. [Wprawdzie] niektórzy uczestnicy narady przedstawiali propozycje radykalne i jednoznacznie opowiadali się za wprowadzeniem wojsk, [to] większość występujących była jednak temu przeciwna”. Także sam Gribkow obecny na tej naradzie zabrał głos ostrzegając: „Wojsko Polskie zachowuje zdolność bojową, jest nastawione patriotycznie. Do własnego narodu strzelać nie będzie. W wypadku wprowadzenia (…) wojsk sojuszniczych, kierownictwo Solidarności wezwie naród do walki. (…) Może rozpocząć się wojna domowa”. Jeszcze dalej wyjaśnia sprawę bardziej przekonująco: „w żadnym wypadku nie wolno do Polski wprowadzać sojuszniczych wojsk. Następstwa takiej akcji są nie do przewidzenia. Na całym świecie stracimy autorytet i wielu przyjaciół. Zachód nie będzie patrzył na naszą akcję przez palce. [Stąd] istniejący kryzys (…) polskie kierownictwo powinno rozwiązać własnymi siłami”. Na naradzie obecny był również wspominany już wcześniej Ustinow, który podsumował wypowiedzi swoich poprzedników następująco: „wprowadzenie wojsk to katastrofa dla Polski i dla Związku Radzieckiego”.
Opinie pracownika KC KPZR ds. państw bloku sowieckiego
Jeszcze zupełnie inne światło na stanowisko sowieckie wobec polskiego kryzysu rzucają zapiski prowadzone przez ówczesnego pracownika KC KPZR zajmującego się państwami bloku sowieckiego, Anatolija Czerniajewa. Już 19 września 1980 roku, a więc w krótkim czasie po gdańskich porozumieniach sierpniowych zanotował w swoim notesie wymowne słowa „Polacy nie Szwejki”. Było to bezpośrednim nawiązaniem do 1968 roku, do czasu „Praskiej Wiosny”, kiedy to wojska Układu Warszawskiego pod presją sowiecką najechały Czechosłowację. Czerniajew dawał zatem wyraz temu, że w Polsce taka interwencja nie będzie możliwa, że będzie groziła wybuchem otwartej wojny domowej, która może spowodować reakcję państw NATO. Chodziło głównie o to, że polskie społeczeństwo było zupełnie inne niż czeskie, powstanie „Solidarności” było sygnałem, że nie jest to zatomizowana masa, ale jest to społeczeństwo o potężnym potencjale mobilizacyjnym. Radzieccy analitycy zauważali też, że nawet polska armia może okazać się czynnikiem niepewnym, zbytnio przywiązanym do uczuć patriotycznych, przez co może nie złożyć broni przed „bratnimi sojusznikami”.
Z zapisków tego samego Czerniajewa sporządzanych rok później, jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce wynika, że nawet sam sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew wydawał się pogodzony z możliwością utraty Polski, bądź też możliwości zaistnienia tam poważnych zmian politycznych. Pisał bowiem: „Breżniew powiedział, że relacje z Polską będą się układały w zależności od tego, jaka ona będzie w przyszłości... Jeśli pozostanie socjalistyczna, stosunki będą internacjonalistyczne, jeśli zaś stanie się kapitalistyczna – będą inne relacje, zarówno na płaszczyźnie państwowej, gospodarczej, jak i politycznej". Z tych słów wynika jednoznacznie, że z pewnością Breżniew musiał brać pod uwagę możliwość przejęcia władzy w Polsce przez „Solidarność”, chociaż na pewno brał ten wariant jako ostateczność, w dodatku bardzo niekorzystna ostateczność. Na pewno jednak nie zamierzał ryzykować wojną światową w obronie bandy zebranej wokół kierownictwa PZPR.

Opinie najbliższego pretorianina Breżniewa

W sprawę kryzysu politycznego w Polsce zaangażowany był co zrozumiałe także czołowy ideolog partii radzieckiej, najwierniejszy pretorianin Breżniewa, Michaił Susłow. To on 7 grudnia 1981 roku przekazał radzieckiemu ambasadorowi w Polsce, Borysowi Aristowowi, że nikt ze ścisłego kierownictwa KPZR nie przyjedzie w najbliższym czasie do Polski, że wojska radzieckie nie zostaną wykorzystane operacyjnie na terytorium PRL, a kryzys polityczny ma zostać załatwiony siłami polskich komunistów. Podobnie jak inni radzieccy prominenci także i Susłow uzasadnia swoje stanowisko trudną sytuacją gospodarczą w jakiej znajdował się wówczas ZSRR, trwającą wojną w Afganie oraz możliwością ekonomicznej interwencji NATO skierowanej w Moskwę w przypadku otwartego wejścia zbrojnego do Polski. Mówił wówczas: „Prowadzimy na wielką skalę walkę o pokój i nie możemy obecnie zmieniać swego stanowiska. Światowa opinia publiczna nas nie zrozumie”. Wspomniał jedynie, że kwestie ewentualnej pomocy ekonomicznej zostaną bliżej przedstawione przez Nikołaja Bajbakowa, przewodniczącego rządowej komisji planowania. Z relacji samego Aristowa wynika, że komunikat Susłowa został przekazany na ręce Jaruzelskiego i ten doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie jest stanowisko radzieckich towarzyszy.
Generał prosi sowietów o zbrojną interwencję w Polsce
Wspomnienia Aristowa potwierdzają zapiski i dyspozycje samego Jaruzelskiego, który następnego dnia na naradach z własnymi towarzyszami przerażony wybąkał „Związek Radziecki dystansuje się od nas”. Nie tracił jednak nadziei na bratnią pomoc, podobną do tej, jakiej zaznała trzynaście lat wcześniej Czechosłowacja. Natychmiast wysyła gen. Floriana Siwickiego ówczesnego szefa sztabu generalnego LWP oraz wiceszefa MON do z marsz. Wiktora Kulikowa głównodowodzącego wojsk Układu Warszawskiego, aby ten jeszcze raz upewnił się, jakie jest stanowisko sowieckie w tej sprawie. Oficjalnie Siwicki miał upewnić się czy sowieci nie planują zbrojnej inwazji w przypadku pogłębienia się kryzysu w Polsce, jednak w rzeczywistości miał możliwie delikatnie naciskać na sowietów, aby ci przyszli ekipie Jaruzelskiego ze zbrojną pomocą wymierzoną przeciwko polskiemu społeczeństwu.
Kiedy misja Siwickiego spaliła na panewce i nie uzyskał on obietnicy radzieckiej pomocy militarnej sam Jaruzelski podjął jeszcze rozpaczliwą próbę interwencji u Kulikowa. Jak wnika bowiem z zapisków Wiktora Anoszkina, który był wówczas adiutantem Kulikowa Jaruzelski w następujący sposób przekonywał sowieckiego towarzysza: "Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady". Mamy już tu do czynienia z jawną zdradą stanu i zbrodnią przeciwko własnemu narodowi jakiej dopuszcza się Jaruzelski wysyłając swojego pomagiera do sowietów, aby prosił o to, aby ci zaatakowali Polskę.
Sam Jaruzelski od dawna doskonale wiedział, że sowieci właśnie od niego oczekują rozprawy z własnym narodem. W tym miejscu postać Jaruzelskiego jawi się niemal faktycznie tragicznie, jako osoba przed którą postawiono trudny wybór: albo dobro ojczyzny albo ochrona stanowiska. No rzeczywiście, wybór niesłychanie trudny. Sam zainteresowany jeszcze w październiku starał się ratować skórę próbując chociaż część odpowiedzialności zrzucić na sowieckich towarzyszy. W czasie telefonicznej rozmowy z Breżniewem, które miało miejsce 19 października, a zatem zaraz po tym, jak Jaruzelski zastąpił Stanisława Kanię na stanowisku pierwszego sekretarza KC PZPR miała miejsce następująca wymiana zdań:

– Dzień dobry, Wojciechu.
– Dzień dobry, wielce szanowny, drogi Leonidzie Iljiczu…
– Masz największy autorytet w partii. Natchniesz ją duchem walki. Podołasz, Wojciechu, podołasz.
– Dziękuję za zaufanie, jakie mi okazaliście, drogi towarzyszu Leonidzie Iljiczu. To bardzo ciężkie i trudne zadanie. Ale rozumiem, że to słuszne i konieczne, skoro wy sami tak uważacie. Zrobię wszystko, jako komunista i żołnierz, żeby okazanego mi przez was zaufania nie zawieść. Chciałem wam zameldować, towarzyszu Leonidzie Iljiczu, że będziemy bić przeciwnika, żeby to przynosiło rezultaty.

Czy naprawdę potrzeba czegoś więcej? Myślę, że wszelkie komentarze są zbędne. Jaruzelski był postacią ze wszech miar negatywną, o mentalności lokaja biegającego na posyłki do sowieckich towarzyszy, która nie cofnie się przed żadną zbrodnią jeśli tylko będą jej od niego wymagali. Owszem, może pomarudzi, może spróbuje się jakoś wymigać, ale koniec końców stanie na wysokości zadania, aby tylko przypodobać się radzieckim mocodawcom. Bardzo prawdopodobne jest, że podobne oczekiwania sowieci wystosowali wobec Stanisława Kani, który jednak nie zdecydował się wypowiedzieć wojny własnemu narodowi. W oczach sowietów okazał się za miękki, potrzebowali kogoś bez zahamowań, kogoś kto nie myśli tylko działa, Jaruzelski okazał się idealny. Jak widać jednak, kiedy objął stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR, dysponując już władzą premiera PRL oraz szefa MON, a zatem de facto już wówczas pełnią władzy w kraju nie tylko nie próbował ratować kraju przed widmem wojny domowej czy katastrofy gospodarczej, ale wręcz przeciwnie, szczuł jeszcze naród polski sowieckimi wojskami. Nie tylko nie obawiał się interwencji radzieckiej w Polsce, ponieważ doskonale wiedział, że sowieci nie mają najmniejszej ochoty wysyłać wojsk na ulice polskich miast i wiosek. On sam nalegał na to, aby radzieccy towarzysze uratowali jego stołek rozjeżdżając „Solidarność” gąsienicami swoich czołgów. Dopiero kiedy stało się jasne, że sowieci jednak nie wejdą, zdecydował się samemu wypowiedzieć wojnę własnemu narodowi. Z pewnością należy go jednoznacznie określić jako sowieckiego agenta na terenie PRL, jako zdrajcę narodu polskiego, tchórza i mordercę.

Fabrykowanie pamięci zbiorowej o stanie wojennym

Sprawa oceny motywów wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w 1981 roku jest z punktu widzenia historycznego czymś oczywistym jak atak japoński na Pearl Harbor albo zburzenie muru berlińskiego. To jest zwyczajny fakt historyczny, bardzo dobrze udokumentowany w źródłach, dokumentach, depeszach, stenogramach, listach, co do których autentyczności nie ma cienia wątpliwości. Z drugiej strony sam fakt, że po trzydziestu latach od wprowadzenia stanu wojennego blisko połowa polskiego społeczeństwa wierzy w bajkę wymyśloną przez Jaruzelskiego i jego klikę już po porozumieniach okrągłostołowych jest czymś zdumiewającym. Jest to żywym dowodem na to, jak silne są w Polsce środowiska którym tak bardzo zależy na zakłamaniu rzeczywistości, na tym, aby prawda o tamtych wydarzeniach nie przedostała się do szerszej opinii społecznej.
Prawda o Jaruzelskim i jego bandzie nie może przedostać się do świadomości polskiego społeczeństwa, ponieważ wówczas autorytet wszystkich tych, którzy z nim się dogadywali zostałby zmieszany z błotem. Jak bowiem wyjaśnić, że kierownictwo „Solidarności” obściskiwało się i piło wódkę ze zdrajcą narodu, mordercą, tchórzem, sowieckim agentem, człowiekiem który rozjechał czołgami kształtujące się polskie społeczeństwo obywatelskie, który doprowadził ten kraj na skraj katastrofy gospodarczej i ekonomicznej. To byłoby niemożliwe, zatem konieczne było zniekształcenie zbiorowej pamięci o tamtych wydarzeniach, tak aby przedstawić Jaruzelskiego, jako polskiego patriotę, zmuszonego do podjęcia tak straszliwej decyzji i wzięcia na swe barki tak straszliwej odpowiedzialności.
To zadanie wzięła na siebie przede wszystkim Gazeta Wyborcza ale zaraz za nią inne środowiska polityczne, medialne i prawnicze, które wzięły pod ochronę dobre imię „generała”. Miesiąc w miesiąc, rok w rok sączono w mediach mniej lub bardziej wyraźne komunikaty mające na celu przekonanie Polaków, że ryzyko interwencji radzieckiej w 1981 roku było realne. Wpajano do głów i nadal się wpaja to samo kłamstwo, które z historycznego punktu widzenia można zwyczajnie obśmiać. Jak kłamstwo powtarzane setki razy istotnie uzyskuje znamiona prawdy, czego dowodzą publikowane sondaże CBOS i OBOP. Prawda jest jednak taka, że żyjemy w społeczeństwie świadomie manipulowanym i okłamywanym przez najważniejsze i najbardziej wpływowe środowiska opiniotwórcze. To przykre, ale takie społeczeństwo nigdy nie dorośnie do miana społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznego.

Źródło: wpisz temat postu w Google a znajdziesz

Kosowo

.................. • 2013-06-12, 19:30
Każdy kto słucha uważnie wypowiedzi pochodzących z Zachodu dotyczących południowego serbskiego regionu Kosowa i jej prowincji Metohia może zauważyć między wierszami, że pojawiają się wzmianki o bogatej glebie tego regionu. Jeszcze w pierwszej połowie 15 wieku, bizantyjski historyk Hristovul powiedział, że powodem tureckiej okupacji Serbii była między innymi żyzna ziemia „która dostarcza wszelkie rodzaje owoców i bogactw” ale to co sprawia ,że Serbie wyróżnia się na tle innych krajów jest to, że „złoto i srebro wynika ze źródeł, oraz gdzie kol wiek by się nie kopało , ziemia zapewnia w dużych ilościach złoty i srebrny pył najlepszej jakości przewyższający ten z Indii”.

W lipcu 1998 roku w zachodniej prasie został opublikowany artykuł zatytułowany „Kosowo: Wojna o kopalnie ” w którym autor wskazywał na to iż przedsiębiorstwa finansowe i biznesowe zostały już poinformowane o ogromnych zasobach naturalnych które znajdują się w Kosowie i Metohii . Pod koniec 2008 roku oszacowano, że rezerwy przemysłowego kompleksu kopalni „Trepca” wynoszą około 425.000 ton ołowiu, 415. 000 ton cynku, 800 ton srebra, 185.000 ton niklu i 6500ton kobaltu. Kopalnia „Grebnik” znajdująca się na południu od Klina posiada rezerwy 1,7 mln ton boksytu. Dotychczas ustalone rezerwy żelazo niklu w na terenie Kosowa wynoszą 15 mln ton, ale szacuje się że mogą być jeszcze większe. Z kolei wartość złóż węgla brunatnego w Kosowie jest szacowane są na ponad 300 mld dolarów, więc natychmiast po przejęciu przez NATO Kosowa przejęła również kontrolę nad kopalnią „Trepca” które miały ogromne rezerwy złota z przewagą innych minerałów.

Szacuje się, że wartość depozytów ołowiu, cynku, srebra, niklu, manganu, molibdenu i boru ( siedem strategicznych minerałów) w Kosowie i na terenach Metohii liczy się na ponad 1000 mld dolarów. Nic dziwnego, że amerykański koncern „Avrupa minerals” wydobywający złoża mineralne w Kosowie ogłosił je jako najbardziej urodzajny region w ołów i cynk . W końcu można zadać sobie pytanie :
Czy to naprawdę z tego powodu sprzecznie z międzynarodowym prawem zbombardowano Serbię w 1999 roku z i zabrano jej 15% terytorium ?

mapa Kosowa z uwzględnieniem kopalni.


źródło LiveLeak.com

Krótki tekst o naszej obronności.

A................O • 2013-05-02, 15:30
Cytat:


Wiarygodność obrony.

W okresie „Polski Ludowej” system militarny miał charakter ofensywny, był zdominowany przez struktury i środki ofensywne. Tak jak chciała Moskwa w siłach zbrojnych PRL dominowały przeznaczone do ataku wojska operacyjne. Po 1989 roku i zakończeniu żywota przez PRL Polska powinna była zbudować system służący obronie kraju – defensywny. Jednak mimo niekończących się reform i zmian w wojsku nie stworzono takiego systemu obronnego. Co więcej Polska tworzy ekspedycyjny, a więc ofensywny system wojskowy, tym razem na potrzeby NATO. Wymownym faktem forsowania modelu ofensywnego armii stała się likwidacja (przez kolejnych szefów MON w latach 2003-2009) zasadniczego środka obrony państwa – wojsk Obrony Terytorialnej. Przy tym pociesza się Polaków, że należą do NATO, co gwarantuje ich krajowi bezpieczeństwo. Nie wspomina się, że podstawą mocy NATO są zdolności obronne państw członkowskich, czyli w ostateczności najważniejszy jest narodowy potencjał militarny. Nie można być liczącym się członkiem NATO, wnosząc do niego narodową bezbronność.

Preludium klęski

Wojsko Polskie zwykle cieszyło się dużym zaufaniem społecznym. W pewnym okresie badania wykazywały wysoki prestiż społeczny oficera WP (czwarta pozycja – po lekarzu, nauczycielu i adwokacie). Ale jednocześnie Polacy wykazują małą wiarę w narodowe zdolności do obrony kraju. Co gorsza nie tylko przeciętny obywatel, ale także należący do elity państwa uważają, że skoro Polska nie jest mocarstwem, to w razie wojny jest skazana na przegraną. Ten brak wiary cech…e także kadrę zawodową sił zbrojnych RP. Może to być spadek po Układzie Warszawskim. Dla dowódcy Ludowego WP rezultat wojny był wynikiem stosunku sił: liczby żołnierzy „obozu postępu” do liczby żołnierzy „imperialistów”, czołgów do liczby czołgów, samolotów do liczby samolotów itp. Dziś, gdy nie ma “wsparcia” tysięcy sowieckich czołgów, samolotów i rakiet może wydawać się, że Wojsko Polskie samotnie w razie konfliktu zbrojnego nie ma szans i musi przegrać. Ponadto w świadomości społeczeństwa kształtowanej latami przez wrogą propagandę myśl o oporze zbrojnym kojarzy się z nieszczęściami i niechybną przegraną. Już same przygotowania do obrony, jak te przed 1939 rokiem, są postrzegane niczym preludium klęski. Słyszymy: cóż z tego, że II RP wydawała dużo na wojsko skoro nie potrafiło ono obronić kraju przed napaścią niemiecko-sowiecką!

Politycy odpowiadający za bezpieczeństwo państwa, zamiast poszukiwać rozwiązań gwarantujących powodzenie obrony, poprzestają na zapewnieniach, że "Polsce nic nie zagraża". W konsekwencji pojawia się u wielu wątpliwość co do sensu i celowości służby wojskowej oraz potrzeby utrzymywania armii. Skoro nic Polsce nie grozi, to po co wydawać pieniądze na wojsko?

Kreowanie przyszłości

Polski interes narodowy polega na zabezpieczeniu niepodległości i zachowaniu suwerenności państwowej, na umacnianiu i wzbogacaniu tożsamości narodowej oraz podnoszeniu standardu życia obywateli, na utrzymaniu stabilności politycznej w kraju i jego zewnętrznym otoczeniu. Cechą charakterystyczną stosunków międzynarodowych jest dążenie państw do ochrony i promocji własnych interesów. Rywalizacja między nimi, zmienne koniunktury polityczne, zatargi, konflikty i wojny są czymś oczywistym. Z tych też powodów siła militarna jest narzędziem skutecznej polityki zagranicznej i służy do kształtowania i kreowania przyszłości państwa na światowej scenie. Z historii Polski wiemy, że brak dbałości o wojsko w ostateczności doprowadził do upadku potężnej niegdyś Rzeczypospolitej, do utraty niepodległości, do narodowych klęsk i tragedii. I nadal obowiązuje reguła, że polityka zagraniczna nie poparta siłą staje się bezsilna. Można dodać, że siła i skuteczność polityki zagranicznej w zakresie bezpieczeństwa jest wypadkową umiejętnego użycia wszelkich środków, a w ostateczności także siły zbrojnej. Dlatego obrona militarna Polski nie może być improwizowanym zrywem garstki patriotów podejmowanym dopiero w obliczu agresji. Jest ona podstawą trwałości państwowości polskiej umożliwiającą sprawowanie pozostałych funkcji przez państwo w polityce zagranicznej i wewnętrznej.

Zwielokrotnić siłę

Sojusze wojskowe określa się jako środek do zwiększania własnego bezpieczeństwa. Celem jest zwielokrotnienie, dzięki sojusznikom, własnej siły obronnej i umocnienie wspólnego poczucia bezpieczeństwa państw tworzących sojusz. Jednak aby poważnie myśleć o wsparciu sojuszników należy posiadać własny potencjał będący cennym wkładem do wspólnej siły. Ponadto państwo powinno mieć taki system obrony, aby zaatakowane przez agresora było zdolne wytrwać do nadejścia pomocy sojuszników – w przypadku Polski na pomoc można liczyć po upływie 3 miesięcy.
Podstawą strategii obronnej państwa takiego jak Polska powinno być umiejętne wykorzystanie atutów jakie daje własne terytorium. Przewaga obrony tkwi w tym, iż obrońca może przygotować i wykorzystać do walki środki, których nie może użyć napastnik, tj. wojska terytorialne, walory obronne terytorium i odpowiednia infrastruktura obronna oraz pomoc ze strony własnej ludności, a w razie potrzeby działania nieregularne w masowej skali podejmowane przez wcześniej wyszkolonych i zorganizowanych wojskowo obywateli.

Głównym problemem obrony Polski było i jest poszukiwanie takiej strategii, która gwarantowałaby skuteczność oporu w obliczu przewagi wojsk napastniczych. Jak dotąd Polacy nie potrafili wykorzystywać środki właściwe dla obrony ujęte w struktury organizacyjne i funkcjonalne tworzące siłę obronną będącą przeciwieństwem ofensywnej siły agresora. Sprowadzanie możliwości obrony do walk manewrowych własnych wojsk operacyjnych jest widomym przejawem braku zrozumienia potrzeb w zakresie możliwości obrony kraju. Posługiwanie się obcymi schematami doktrynalnymi w budowaniu sił zbrojnych RP pomniejsza nasze szanse obronne. Mamy przecież kilkusetkilometrowe odcinki graniczne i setki ważnych obiektów oraz rejonów, które trzeba bronić i nie można będzie tego zadania wykonać dysponując manewrową małą „ekspedycyjną” armią zawodową. Należy wreszcie dostrzec podstawowy atut: własne terytorium i społeczeństwo przygotowane do stawienia oporu. W tworzeniu współczesnego systemu obrony chodzi o przygotowanie sił, takich, jakie miała dawna Rzeczpospolita, kiedy była potęgą militarną w Europie, i jakie współcześnie tworzą chociażby Finlandia lub Szwajcaria.

Odstraszyć potencjalnego agresora

Siłę obronną RP powinny stanowić wojska operacyjne, komponent uderzeniowy i mobilny sił zbrojnych – ograniczony co do liczby środków i żołnierzy, ale z wysokim stopniem profesjonalizmu i z nowoczesnym uzbrojeniem. Wojska te powinny być zdolne do działań w ramach akcji sojuszniczych NATO, a także do manewru na kierunki uderzenia agresora i wykonania przeciwuderzeń (kontruderzeń) na własnym terytorium. Jednak podstawę obrony kraju powinny tworzyć wojska Obrony Terytorialnej – masowy, oparty na przeszkolonych rezerwach, komponent sił zbrojnych, mobilizowany i wykorzystywany do obrony rejonów zamieszkania żołnierzy, uzbrojony w środki do zwalczania czołgów, samolotów i śmigłowców – nowoczesne przenośnie granatniki, rakiety przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Wojska te muszą być zawczasu przygotowane m.in. do natychmiastowego – z momentem wtargnięcia agresora – podjęcia działań nieregularnych w masowej skali.

Ważnym elementem systemu obrony powinno być przygotowanie obronne całego społeczeństwa, instytucji i przedsiębiorstw do wsparcia wysiłku wojsk oraz dla ratowania ludzi, dobytku i środowiska przed skutkami wojny, katastrof technicznych i klęsk żywiołowych. W szczególności wymaga odtworzenia lekceważona dziś Obrona Cywilna. W tym zakresie występują ogromne zaniedbania

Rozważając postulat wykorzystania i przygotowania obronnego terytorium państwa jako pilne należy wymienić:

1. odtworzenie i rozbudowę sił obrony terytorialnej (w tym terytorialnych organów dowodzenia);

2. rozwiązanie problemu przeszkolenia rezerw i stworzenie planu mobilizacji na wypadek zagrożenia konfliktem zbrojnym. MON winien promować ochotnicze szkolenie wojskowe np. za pośrednictwem takich organizacji jak chociażby „Strzelec”, „Sokół”, czy „Legia Akademicka”.

3. podjęcie produkcji przez polski przemysł uzbrojenia i wyposażenia na potrzeby wojsk OT, zwłaszcza nowoczesnych przenośnych środków przeciwpancernych, przeciwlotniczych;

4. zdecydowanie o wielkości potrzebnej infrastruktury wojskowej – szczególnie koszar w miastach – i zagospodarowanie jej przez wojska OT;

5. stosowną politykę personalną w siłach zbrojnych i strukturach funkcjonujących w sferze obronnej, zwłaszcza przy obsadzie stanowisk dowódczych oraz kierowniczych.

W Polsce mamy znaczną liczbę ludności, możliwości produkcji nowych generacji taniej i skutecznej lekkiej broni oraz możliwość przygotowania wojsk do prowadzenia działań regularnych i nieregularnych w masowej skali. Polska ma tworzywo, z którego można zbudować siłę skutecznie odstraszającą potencjalnych agresorów.



Słów kilka o autorze:

Romuald Szeremietiew
- por. rez. Wojska Polskiego, dr hab. nauk wojskowych, prof. KUL, publicysta, bloger; - dyrektor Instytutu Prawa na Wydziale Zamiejscowym Prawa i Nauk o Gospodarce KUL w Stalowej Woli; - były wiceminister i minister obrony narodowej; - ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego; - działacz niepodległościowy, więzień polityczny w PRL; - tymczasowy przewodniczący Ruchu Społecznego „Polska w Potrzebie”.

Rosja się zbroi.

lajtus2013-02-25, 23:45
ROSJA SIĘ ZBROI - wystąpienie prof. Romualda Szeremietiewa.

Relacja z Warszawy

H................8 • 2013-02-19, 13:16
Za serbskim Kosowem:



Rosjanie i Białorusini ćwiczą wojnę z Polską

e................n • 2013-01-20, 18:31
W ramach ćwiczeń wojskowych „Zachód 2013” żołnierze rosyjscy i białoruscy będą realizować scenariusze wojenne. Zapowiedź manewrów wywołała falę komentarzy. Były szef MON Romuald Szeremietiew stwierdził nawet, że poprzez manewry Rosja i Białoruś przygotowują się do wojny z naszym krajem.

Jak wynika z informacji serwisu kresy24.pl manewry mają zostać przeprowadzone na terenie Białorusi jesienią 2013 roku. Wiadomo już, że będzie nimi dowodził gen. Anatolij Sidorow, dowódca zachodniego okręgu wojskowego białoruskiej armii. Wszystkie szczegóły ćwiczeń trzymane są w ścisłej tajemnicy, warto jednak pamiętać, że w 2009 roku w czasie odbywających się tuż pod polską granicą, w okolicach Brześcia, oraz pod Grodnem manewrach wojska rosyjskie i białoruskie ćwiczyły scenariusz tłumienia wywołanej przez Polaków rebelii. Ćwiczono także walkę z „grupami dywersantów” składających się z zamieszkujących Białoruś mniejszości narodowych.

Odnosząc się do obaw Romualda Szeremietiewa minister Radosław Sikorski zapewnił, że polskie władze poważnie traktują tego typu ćwiczenia, a wojsko zawsze jest przygotowane do wojny.

– My to traktujemy bardzo poważnie. Ostatnie wspólne manewry Rosji i Białorusi, „Zachód 2009”, były zdecydowanie prowokacyjne wobec Polski. Wystosowałem wówczas list do sekretarza Paktu Północnoatlantyckiego, a NATO zajęło bardzo zdecydowane stanowisko w tej sprawie.Wojsko zawsze przygotowuje się do najgorszego, czyli do wojny – oświadczył na antenie TVP Info Radosław Sikorski i podkreślił, że polscy żołnierze będą w tym roku brali udział w manewrach NATO na terenie Polski.

Link do strony która ww. informacje zamieściła : kresy.pl/wydarzenia,wojskowosc?zobacz%2Frosjanie-i-bialorusini-cwicza-...

Moim zdaniem nie ma co się spinać, ale ruskiemu na ręce trzeba patrzeć, zwłaszcza ze nasza armia leży i kwiczy. Może takie znaki obudzą kogoś co zmieni ten stan rzeczy a nie wieczna wiara w "murowane" sojusze.
Witam.
Jako, że tematy militarne są dość dobrze przyjmowane na tym forum to wrzucę coś od siebie.
Jeżeli temat się spodoba to zrobię opracowania innych popularnych kamuflaży.

Na początek - żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie będę używał terminu ''moro'' ponieważ jest on błędny. ''Moro'' to nazwa kamuflażu, który funkcjonował w Polskich Siłach Zbrojnych oraz w siłach MSWiA(Policja, Straż Pożarna, Straż Więzienna) w latach '70-tych. Obecnie korzysta z niego już tylko Straż Więzienna.

Kamuflaż ''Moro wz. 68'' LWP:


Historia kamuflażu wz. 93 ''Pantera''.
Kamuflaż ten powstał specjalnie dla powstającej wtedy jednostki GROM na początku lat '90-tych. Wdrożenie wzoru maskującego poszło sprawnie i uznano go za wielki sukces, więc Ministerstwo Obrony Narodowej postanowiło uznać ''Panterę'' za obowiązujący wzór maskujący we wszystkich rodzajach sił zbrojnych RP, co nastąpiło w roku 1993.
Wz. 93 wyparł dopiero, co wdrożony w siłach zbrojnych kamuflaż wz. 89 ''Żaba'', który okazał się niewypałem ze względu na kiepskie właściwości kamuflujące(z kilku metrów mundur w tym kamuflażu wydawał się być w pełni zielony).

wz. 89 ''Żaba''


wz. 93 ''Pantera''


Opis kamuflażu
''Pantera'' należy do wzorów leśnych oraz pustynnych ponieważ w czasie jej powstawania nikt nie myślał jeszcze o tzw. kamuflażach uniwersalnych. Wzór ten zaprojektowano specjalnie dla naszej strefy klimatycznej, a jego zadaniem jest rozbicie sylwetki żołnierza w warunkach wykonywania działań z zakresu taktyki zielonej. Rozbicie sylwetki na tle środowiska utrudnia wykrycie swojej obecności za pomocą oka nieuzbrojonego oraz uzbrojonego(noktowizory, lunety, kolimatory) pod warunkiem zastosowania odpowiednich barwników, które pochłaniają światło podczerwone(w przeciwnym wypadku mundur i oporządzenie charakterystycznie świecą w noktowizji).

Kamuflaż ''Pantera'' składa się z 4 podstawowych barw - czarnej, brązowej, jasnozielonej i ciemnozielonej. Podstawową wadą tego kamuflażu jest brak widocznego ''mikrowzoru'' i powtarzalność plam, co ok. 12,5 cm. Wady te powodują problemy z rozbiciem sylwetki na małych oraz dużych odległościach.
Wadą jest również obecność barwy czarnej, która nie występuje zbyt często w naturalnym środowisku więc oko podświadomie rejestruje ''jaskrawość'' tej barwy na tle środowiska.

Na początku XXI wieku opracowano pustynną wersję kamuflażu, specjalnie na potrzeby zbliżającej się interwencji w Iraku. Poza odwróceniem poszczególnych kolorów na kolory pustynne i nadrukowaniem go na materiale o splocie rip-stop, nic w tym wzorze nie zmieniono. Sam kamuflaż pustynny istnieje w trzech generacjach ponieważ dostosowywano go, aby coraz lepiej sprawdzał się w warunkach pustynnych. Niestety do dzisiaj okazuje się, że leśna wersja spisuje się w zapiaszczonym środowisku lepiej od wersji pustynnej, więc często można spotkać żołnierzy w ''zielonej panterze''.

wz. 93 ''Pantera Pustynna''


Żołnierz GROM w Iraku


Zalety i wady wzoru:
+Dobre maskowanie na średnich dystansach
+Dopasowanie do polskiej strefy klimatycznej
+Jest to całkowicie polski projekt zastrzeżony dla sił zbrojnych RP

-Powtarzalność wzoru, co ok 12,5 cm
-Kiepsko dobrana kolorystka
-Brak mikrowzoru

Użytkownicy kamuflażu:
-Siły Zbrojne RP(wojska lądowe, marynarka wojenna, siły powietrzne, siły specjalne)
-Straż Graniczna
-Policja(SPAP na potrzeby realizacji działań z zakresu taktyki zielonej)

Ciekawostki:
Polska firma odzieżowa ''Arlen'' specjalizująca się w produkcji umundurowania opracowała ''cyfrową'' wersję kamuflażu ''Pantera'' w wersji leśnej i pustynnej. Nie wszedł on jednak do masowej produkcji ponieważ nieregularne kształty plam przy zachowanej kolorystyce oryginału pogarszały już i tak niezbyt dobre właściwości kamuflujące tego wzoru. Jedyną firmą odzieżową, która zdecydowała się wykorzystać ''Cyfrową Panterę'' była firma MIWO. Mundur w zdigitalizowanym wz. 93 można było sporadycznie spotkać wśród żołnierzy PKW Afganistan.

W mundurze wz. 2012, który ma zastąpić przestarzały krój mundurów wz. 127/a i 124/z pamiętający jeszcze lata '70-te zdecydowano pozostać przy kamuflażu wz. 93. Decyzję tą argumentowano ''przywiązaniem'' polskich żołnierzy do tego kamuflażu, cięciami budżetowymi podczas projektowania munduru wz. 2012 oraz łatwą identyfikacją ponieważ ''Pantera'' stała się naszą wizytówką podczas wykonywanych misji międzynarodowych. W przyszłości może go zastąpić kamuflaż ''Mapa'', który jest obecnie w fazie testów.

wz. 93 ''Pantera Cyfrowa''


''Pantera Cyfrowa'' w wersji pustynnej w Afganistanie:


Porównanie z innymi kamuflażami:
Na przedstawionym poniżej zdjęciu możemy porównać właściwości kamuflujące kilku kamuflaży leśnych. Na pierwszy rzut oka widać, że wz. 89 ''Żaba''(ostatni z prawej) oraz francuski CCE(pierwszy z lewej) zupełnie nie radzą sobie w polskich warunkach klimatycznych. Właściwości kamuflujące wz. 93(drugi z lewej) są całkiem niezłe.

Rosyjski generał

BongMan2012-09-02, 0:11
Mały chłopczyk pyta się taty (rosyjskiego generała):
- Tato, a kiedy my wejdziemy do NATO?
- Nie wiem jeszcze synku, ale jak wejdziemy, to po samą Holandię.