
Betonowe buciki w Petersburgu





Scotswood, biedne przedmieścia Newcastle, to w dużej mierze pozbawione zieleni monotonne ulice z szeregami ciasnych ceglanych domów, na których dziesięciolecia rewolucji przemysłowej pozostawiły osad węglowego pyłu.
Martin Brown miał cztery lata. W ciepłe majowe popołudnie grzebał sobie w ziemi na podwórku. Mniej więcej kwadrans po trzeciej zniknął z oczu opiekunom. O wpół do czwartej trzech wyrostków zbierających drewno znalazło jego ciało przecznicę dalej, w zrujnowanym domu przeznaczonym do rozbiórki.
Dziecko leżało pod oknem, wpatrując się szklistym wzrokiem w sufit, po policzku i brodzie spływała mu krew ze śliną. Przerażeni chłopcy zaalarmowali pracujących na budowie robotników. Mężczyźni pamiętali Martina, tego samego dnia rano częstowali go herbatnikami, kiedy przyszedł pooglądać koparkę. Próbowali reanimować malca, ale bez rezultatu, ktoś pobiegł zadzwonić po policję.
Na chodniku przed domem kręciły się dwie dziewczynki, zaglądały przez okna i koniecznie chciały dostać się do środka, ale je przegoniono. Dziesięcioletnia Mary Bell i jej przyjaciółka Norma poszły więc do ciotki małego Browna powiedzieć, że zdarzył się wypadek i chyba chodzi o Martina i że "wszędzie było pełno krwi".
- Pokażę ci, gdzie to jest - zaproponowała Mary zszokowanej kobiecie.
Reszta artykułu i opisów zabaw małej sadystki pod adresem ->> Słodka Mary Bell
21-letni Pankaj Kishore Karotia właśnie miał zabrać swoją narzeczoną z wesela do domu rodziców, gdy jego wuj wyciągnął broń - na którą miał pozwolenie - i wystrzelił kilka razy w powietrze. Gdy zmieniał magazynki broń przypadkowo wystrzeliła, trafiając pana młodego w głowę.
Przyjęcie weselne właśnie dobiegało końca, gdy doszło do tragedii. Panna młoda czekała w samochodzie na ukochanego, gdy zginął.
Ojciec pana młodego powiedział, że wuj był "podniecony i radosny" i chciał jeszcze raz wystrzelić w powietrze, żeby zakończyć świętowanie. Został zatrzymany i oskarżony o morderstwo.
gazeta.pl