Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#mecz

Cudowne uzdrowienie w piłce nożnej.

d................t • 2016-10-04, 1:43
Polska piłka nożna, piękny sport



Najpierw ponoć ten w czarnym złamał temu w zielonym nos, a ten nie dał sobie w kaszę dmuchać, poudawał chwilę i rura.

Zaczepkowicz

~Sunday2016-09-20, 14:46


Zwykła p🤬da. Tyle.

Gw🤬t

joszkoB2016-09-14, 23:33
-Halo, policja? Chciałbym zgłosić gw🤬t przy Łazienkowskiej!
-Proszę Pana, to nie był gw🤬t, ponieważ ofiara się nie broniła.

z fejsbuka
Lubię czasem zajrzeć na wiki, nie wchodząc w szczegół ogólnie co do jakości można wyhaczyć coś ciekawego:

27 stycznia 1994 w ramach kwalifikacji do Pucharu Karaibów odbył się mecz piłkarski pomiędzy reprezentacjami Barbadosu i Grenady. Z powodu charakterystycznych przepisów oraz pozycji obu reprezentacji w kwalifikacjach, najlepszym rozwiązaniem w konkretnym momencie meczu najpierw dla Barbadosu, a później dla Grenady, było zdobycie gola samobójczego. Mecz został określony mianem „jednego z najdziwniejszych meczów piłkarskich w historii”[1][2].

Organizatorzy turnieju wprowadzili zasadę, że w każdym meczu musi być wyłoniony zwycięzca. W przypadku remisu o zwycięstwie decydowała dogrywka z zasadą złotego gola, liczonego podwójnie. Mecz zakończył się rezultatem 4:2, mimo że w dogrywce padła tylko jedna bramka. Barbados, aby zakwalifikować się do Pucharu Karaibów, potrzebował zwycięstwa dwiema bramkami. Kiedy Grenada strzeliła pod koniec meczu gola na 1:2, Barbados celowo strzelił gola samobójczego, co doprowadziło do dogrywki, gdzie również zdobył gola, zgodnie z przepisami liczonego za dwa....

Mecz odbył się 27 stycznia na Stadionie Narodowym w Saint Michael w Barbadosie[4].

Podczas meczu Barbados strzelił dwa gole. Jednak w 83 minucie Grenada zdobyła bramkę na 1:2, co w tamtym momencie zapewniało jej awans. Przez następne kilka minut Barbados bezskutecznie próbował powiększyć prowadzenie. W związku z tym w 87. minucie piłkarze tej reprezentacji zaprzestali ataków, a obrońca Eyre Sealy oraz bramkarz Horace Stoute rozpoczęli wymianę podań między sobą, zanim Sealy celowo zdobył bramkę samobójczą[1]. Po tym wydarzeniu, przy remisie 2:2 i 3 minutach doliczonego czasu gry, piłkarze Grenady zorientowali się, że w takiej sytuacji awans da im strzelenie gola do dowolnej bramki. Doprowadziło to do sytuacji, w której Barbados bronił obu bramek. Grenada mimo starań nie zdołała zdobyć bramki samobójczej i 90 minut spotkania zakończyło się remisem 2:2[2].



W dogrywce gola zdobył piłkarz Barbadosu, Trevor Thorne, co zgodnie z przepisami ustaliło wynik meczu na 4:2 i dało awans tej reprezentacji

Puchar Karaibów 1994 rozgrywany w Trynidadzie i Tobago był piątą edycją Pucharu Karaibów. Kwalifikacje do tego turnieju odbywały się w różnych miejscach Karaibów na początku 1994 roku[3]. W grupie pierwszej rozlosowano reprezentacje Barbadosu, Grenady i Portoryka. Organizatorzy turnieju postanowili, że w każdym meczu, zakończonym w regulaminowym czasie remisem, odbędzie się dogrywka z zasadą złotego gola, który będzie liczył się podwójnie[1]. Kwalifikacje rozgrywane systemem każdy z każdym rozpoczęły się 23 stycznia, kiedy to Barbados uległ 0:1 drużynie Portoryka. Dwa dni później Grenada pokonała Portoryko 2:0 po dogrywce, dzięki zasadzie złotego gola. To zapewniło Grenadzie pierwsze miejsce w tabeli z trzema punktami[3]. Aby zatem awansować do finałów, Barbados musiał pokonać Grenadę różnicą przynajmniej dwóch bramek.

Fatalna kontuzja Demba Ba

zulugula2016-07-17, 17:12


W dzisiejszym meczu ligowym chińskiej ligi Demba Ba doznał koszmarnej kontuzji. Złamał nogę. Grozi mu koniec kariery sportowej.

Przyłożenie...

k................s • 2016-07-14, 15:53
... i ta radość ze zdobycia punktów



Trochę lepsza jakość YT (inna wersja)
ukryta treść


za weszlo.com
"Różnych chamów widziała polska piłka nożna, ale takiego – jeszcze nie! Przekroczenie wszelkich granic, totalne zbydlęcenie. Oto przed wami Jakub Pyżalski, sponsor Warty Poznań, mąż formalnej prezes tego klubu – Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej.

Nie wiemy, po co piłka nożna Pyżalskim. Być może małżeństwo znane z Pudelka chciało ocieplić swój wizerunek. Jak widać – nie wyszło. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, a Pyżalskiemu najwyraźniej przypomniały się dawne czasy – pamiętajmy, że nie jest to człowiek, który majątku dorobił się sprzedając zapiekanki na dworcu.

Miłej rodzince gratulujemy. Gromadka dzieci musi być dumna z taty, który „r🤬a stare” piłkarzy drużyn przeciwnych i „spuszcza się im na ryj”. Zobaczcie film z meczu barażowego pomiędzy Wartą Poznań a Garbarnią Kraków…"



Orgazm komentatora z Islandii

flaszka2016-06-23, 7:50
Komentator lepszy niż z meczów Sterlinga

Knurów - prawdziwa historia

mikelejlo2016-06-09, 13:46
-Dawid, pamiętaj żeby uważać- wycedziła z siebie kobieta z dzieckiem na rękach
-Kochanie, przecież zawsze ci mówiłem, że gdy Polska wzywa moim honorem jest walka- powiedział Dawid szykując się do wyjścia. Nie spodziewał się, że ostatni raz widzi swoją żonę i dziecko. Cóż jednak mógł zrobić, skoro gra toczyła się o tak wysoką stawkę.
Dnia poprzedniego, jak to zawsze bywało, o 21:37 w piątkowy wieczór, wybrał się na piwo z kumplami. Wybrali najdogodniejsze miejsce do spożycia najbardziej polskiego z piw - Harnasia, który jako jedyny oddaje najczystszą woń lechickiego chmielu. Wieczór był poważny, następnego dnia na tutejszym stadionie miał się bowiem odbyć mecz IV ligi między Concordią Knurów a Ruchem Radzionków.
Pech chciał, że gdy spożywali alkohol tuż obok nich przechodził pozornie nieświadomy niczego policjant. Krewki Damian, jeden z najodważniejszych knurowskich chuliganów i wierny kompan Dawida, nie namyślając się długo postanowił zmierzyć się z przechodniem. Dawid przeczuwał jednak, że może kryć się za tym jakiś spisek, mimo to postanowił nie reagować w tej sytuacji.
Damian podszedł do policjanta i rzucił:
-Przepraszam pana, czy pan czasem nie pracuje w policji? Wydaje mi się, że pana kojarzę i stąd też w tej sytuacji muszę wyzwać pana na pojedynek.
Policjant odwrócił się złowrogo, jakby zdawał się tylko zaskoczony, bowiem po grymasie jego twarzy można było odczuć złe intencje.
-He he ty dresiarska k🤬o, dałeś się złapać, teraz srogo za to k🤬a zapłacisz- wypluł z siebie policjant przez zaciśnięte mocno zęby.
-To się zaraz okaże barbarzyńco!- odparł Damian, nie zdawał sobie jednak sprawy z tego do czego zaraz dojdzie. Z pobliskich krzaków wyskoczyło 4 innych policjantów, a z nimi byli jeszcze kibic Ruchu Radzionków oraz naczelnik pobliskiego posterunku inspektor Ibrahim Zojgielbaum - Żyd, komunista i największa menda ze wszystkich policjantów w Knurowie. Po 1989tym dzięki układom utrzymał się na stołku i dalej terroryzował okoliczną ludność. Ukrywał się w krzakach żeby nagrać zachowanie zbyt śmiałego kibica.
-Zojgielbaum draniu! Co to za policyjna prowokacja?! Co ty tu robisz?!- krzyknął zdezorientowany i przejęty Damian
-Wszystkho mamy polszki śmieciu na taszme, zdechnesz w sztume i nigdy ne zobaczysz jusz żona ani córka! HEHEHE- zaśmiał się Zojgielbaum z biednego Damiana, który dobrze wiedział, że ma wyrok w zawieszeniu i ujawnienie nagrania z tej zaczepki mogą skończyć się więzieniem.
Reszta chłopaków, Dawid, Sebastian i Rafał, jak tylko wyzerowali Harnasie, podbiegli do nich i wstawili się za Damianem.
-Niczego mu nie zrobicie! Najpierw musicie nas pokonać! Chodźcie śmiało jest nas mało! Chodźcie... - począł krzyczeć Dawid a za nim reszta chłopaków, którzy wpadli w trans wykrzykując to wyzwanie niczym mantrę.
Entuzjazm i wola walki nie utrzymała się długo, bowiem Zojgielbaum przyszedł tu w konkretnym celu i nie chodziło mu o jakąś bijatykę.
-Oszczędzcze sobe to przedstawiene Polaczki! Popacz kogo ze sobą wziąłem Damianku! - wycharczał z siebie Żyd ku uciesze i wrzawie reszty policjantów. Po chwili zza jego pleców wyłoniła się kobieca postać z dzieckiem
Damiana zalał zimny pot, nieuporządkowane myśli zaczęły krzątać się po jego głowie, jakby ten wieczór, ta sytuacja, nie działy się naprawdę.
-Ty.. ty.. nędzy żydowski robaku.. ZOSTAW JĄ!- wycedził Damian, prawie zalany łzami próbował rzucić się na Zojgielbauma i ratować kobietę z dzieckiem, które okazała się być jego żoną z córką
Do porządku doprowadzili go policjanci bijąc go po kolanach pałkami z dospawanymi żyletkami. Damian upadł.
-Czego ode mnie chcesz Żydzie- zapytał
-Jutro jest mecz Polaczku, jeśli chcesz odzyskacz swojom rodzinem będziesz musiał przedrzeć się do sektora kibiców Ruchu Radzionków, tam pilnować jej będzie Szamil, wskazując na postawnego kibica, który mu towarzyszył. Był to mężczyzna wysoki i barczysty, o przeszywającym spojrzeniu oraz semickim nosie.
-Jeśli zdołacz jom odbicz hehe to uwolnię także i Polskiem od żydowskich wpływów he he, pamiętaj jednak albo ty albo twoja rodzina, jeśli ją odbijesz taszma wpłyne do prokuratury i pójdziesz siedziecz, jeśli tego nie zrobisz, już nigdy ich nie zobaczysz! He he- zaśmiał się Żyd, a za nim wrzawa bydląt niczym wydobyta z troglodyckiej pieniawy najnikczemniejszego śmiechu
Towarzystwo rozeszło się zostawiając okaleczonego i pobitego Damiana, zostali z nim tylko chłopaki.
-Co ja mam teraz zrobić? Dawid błagam. Powiedz mi.- lamentował Damian patrząc się żałośnie w stronę swego przyjaciela.
Dawid czuł się źle, wiedział bowiem, że gdyby ostrzegł Damiana do sytuacji mogłoby nigdy nie dojść. Wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu zostawić tej sprawy samej sobie.
-Jutro odbiję Twoją żonę i córkę oraz uwolnię Polskę raz na zawsze od żydokomuny!- zadeklarował Dawid, a reszta chłopaków legła do jego stóp. Po twarzy Damiana poczęły ściekać łzy.

Była godzina 17:30 następnego dnia, na stadionie mecz dobiegał końca. Chłopcy, oczekujący na starcie, oświetlali trybunę racami. Ultrasi zagrzewali mężnych chuliganów do walki, jak to dawniej robili druidzi wobec pierwszych husarzy. W tętnie stadionowych przyśpiewek dało się jakby wyczuć głosy lechickich przodków, którzy wyklęci przez historię przemawiali do polskich serc za pomocą kibolskich głosów.
-Już czas- powiedział Dawid zaciskając dłonie na kracie ogrodzenia, które za chwile miał przeskoczyć.
Damian patrząc na poświęcenie swojego przyjaciela ledwo powstrzymywał łzy. Bo tak jak mówił Molesta Ewenement - jeśli" przyjaciół policzysz na palcach jednej ręki to już dużo w tych czasach".
Przed skokiem przez płot Dawid spojrzał na dymy unoszące się do nieba jakby były one modlitwami. Dla tych, którzy nie rozumieli o co chodzi w kibicowskim życiu, dym ten mógł stanowić jedynie zasłonę. Dla prawdziwego kibica, który wierzy w swoje ideały, owa mgła potrafiła odsłonić niebo i zdarzało się to nie zwykle rzadko.
Któż mógł przewidzieć, że stanie się tak tamtego dnia. Dawidowi dane było doznać objawienia. Zobaczył lechickich przodków, którzy na koniach ciągnęli mosiężne słupy, jakie zatknąć mieli na lechickich granicach na Renie, Dunaju i Gangesie. Wtedy ukazał mu się lechicki wój:
-Dawidzie, jesteśmy z Tobą, idź a jeszcze dziś zobaczysz Polskę! Od oceanu do oceanu!
Początkowo nasz bohater poczuł lęk, lecz spokój głosu i widok przodka dał mu sił i zaszył się w nim niepowstrzymany entuzjazm.
-Za mną bracia! Polska wzywa! - poderwał resztę kiboli do walki. Wybiegli na boisko.
Tymczasem po stronie policjantów i Ruchu Radzionków, trwała narada. Zojgielbaum szykował się do finalizacji swojego niecnego planu. Decyzję trzeba było podejmować szybko.
-Ayyyyj! Ayyyj! Tomaszuk! Tomaszuk! Chodzcze tu!- powiedział Żyd do jednego z uzbrojonych policjanów- pamiętasz co my obecywałesz? Dziś chce dostacz mięso goja! Ma być koszerne, dam czy tyle szekly ile ono waży! Ayyyj! Ayyyj!
Tomaszuk tylko kiwnął głową, jako policyjna bestia i granatowy oprawca, potrafił zrobić wszystko dla garści szekli. Załadował swoją strzelbę specjalną amunicją, którą szykował właśnie na ten dzień.
Gdy Dawid prowadził szarżę na trybunę przyjezdnych, czuł jakby płynął razem z wiatrem, świadkowie tamtego dnia wspominają, że w czasie jego szarży dało się słyszeć szelest husarskich skrzydeł. Dawid wziął tak duży rozpęd, że tylko twardy policyjny kordon mógł go powstrzymać.
Na ten dzień inspektor Zojgielbaum przyszykował specjalny oddział żydowskich komunistów, którzy tylko czekali na takie okazje i w momencie gdy pierwsi husarze, kibole wyklęci, dobiegali do ogrodzenia, padł strzał.
Dawid będący blisko barierki, zdążył spojrzeć jeszcze na stojącą za barierką kobietę swojego przyjaciela, którą zobowiązał się uwolnić.
Wtedy padł huk. Świst. Świat jakby na chwilę się zatrzymał, wszystkie myśli uległy spowolnieniu. Nastąpiło tępe uderzenie. Dawid nie wiedział co się stało. Wziął nawrót i począł iść w stronę własnej trybuny. Świat jakby zamilkł. W ciszy maszerował przez boisko.
Szok sprawił, że nie odczuwał bólu, choć powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego co się właśnie stało. Został bowiem postrzelony w szyję przez policyjnego oprawcę.
Damian oczekujący na trybunie, z rozpaczy począł zaciskać kraty w dłoniach, tak mocno jakby próbował je przeciąć. "Nie" - było to jedyne słowo, które był w stanie z siebie wykrztusić.
Reszta husarzy widząc, że ich wódz zaczął się wycofywać rozpoczęła panicznie rejterować.
Zojgielbaum widząc ranionego Dawida począł rozkoszować się chwilą.
-Tak! Tak! Rytuał prawie dopełniony! Ay vaj! Ay vaj!- krzyczał w ekstazie, bowiem z Dawida poczęła uchodzić krew, szykując jego ciało do żydowskiej uczty. Nim jednak stanie się ono koszerne, przez szyję musiała ulecieć cała jego krew. Nic tak nie sprawiło przyjemności Żydowi jak śmierć goja.
W tym samym czasie Dawid wsparty na ramionach Rafała dotarł do finalnej stacji swojego żywota. Leżąc na murawie boiska nie czuł już bólu. Przemówił do swojego przyjaciela:
-Nie płacz mój kochany! Ahh! To już mniej boli! To za Polskę! To za nią jest tak rozkosznie umierać! - mówił a z jego ust poczęła cieknąć krew.
-Chociaż dziś przelałem swoją krew to wiem, że nie pójdzie ona na marne. Zaprawdę, ziemia którą nią użyźnię przyniesie plony, z których wyrośnie Wielka Biała Polska!- dodał oddając ostatnie tchnienia.
Jego ostatnim życzeniem było powąchać zapach dymu z racy, dlatego też przyjaciele rzucili ją w jego stronę. W tym czasie, Zojgielbaum nie tamując krwawienia, począł reanimować męczennika żeby szybciej zaczęła uchodzić z niego krew.
-Zojgielbaum! - wykrztusił w agonalnych słowach - jeśli chcesz mego ciała to uwolnij żonę i córkę Damiana!
-Interesy z tobom to przyjemnoszcz Polaczku - zaśmiał się semita
Żyd słów dotrzymał, uwolnił kobiety, ale nie Polskę. Na ojczyznę nie trzeba było jednak czekać długo, bowiem w tym samym roku, dzięki Kukizowi, do parlamentu weszli pierwsi narodowcy od 76 lat.