Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#mafia

Synek mafiosa :D

ENTON9992013-12-01, 23:38
Synek mafiosa szykuje się do napisania swego pierwszego listu do Dzieciątka Jezus z prośbą o prezenty.
Długo kombinuje, nagle wstaje, idzie do sypialni rodziców,
bierze ze stolika obrazek Matki Boskiej,
zamyka go w swoim biurku i zaczyna pisać:
" Drogi Jezusku, jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoją matkę... "


jak c🤬jowe to wiecie gdzie

Mafia vs piłka nożna

ququ2013-11-10, 20:56
Mecz derbowy między Salernitaną, a Noceriną miał zostać rozegrany bez udziału kibiców gości. W związku z tym, fani Noceriny, którzy podejrzewani są o kontakty z mafią zagrozili swoimi piłkarzom śmiercią jeżeli wystąpią w tym meczu. Jak piłkarzyki wybrnęli z opresji?


Zapraszam do zapoznania się z zeznaniami jednego z najbardziej znanych Polskich gangsterów - Jarosława Sokołowskiego ps. Masa.

Jarosław Sokołowski ps. Masa (ur. 1962 roku w Pruszkowie w dzielnicy Żbików) – polski przestępca, obecnie najbardziej znany polski świadek koronny, zajmujący niegdyś wysoką pozycję w gangu pruszkowskim; zwany "Masą" ze względu na dużą masę ciała.
Został zatrzymany przez policję 30 grudnia 1999 pod zarzutem wymuszenia rozbójniczego. W połowie czerwca 2000 roku po pięciu miesiącach Jarosław Sokołowski wyszedł z aresztu i zaczął współpracować z prokuraturą. 10-06-2000 r. Jarosław Sokołowski udzielił pełnomocnictwa swojemu obrońcy, Olafowi Kozłowskiemu.
Sąd, w toczącym się na warszawskim Bemowie (we wrześniu 2002) procesie gangu pruszkowskiego nadał mu status świadka koronnego.
Po jego zeznaniach dokonano aresztowania członków tzw. zarządu "Pruszkowa". W spowiedzi gangstera przewijają się nazwiska osób znanych z show-biznesu i polityki.


Protokół przesłuchania podejrzanego dnia 04-06-2000 o godz 9 :00.

Zarzut przedstawiony w dniu dzisiejszym zrozumiałem. Przyznaję się do jego popełnienia.
Wyjaśnienia w tej sprawie chcę składać w charakterze świadka koronnego. Oświadczam że
zostałem pouczony o trybie i warunkach występowania w takim charakterze. Oświadczam że
nigdy nie dokonałem zabójstwa , nigdy nie nakłaniałem do dokonania zabójstwa, nie
zakładałem grupy przestępczej ani taką grupą nie kierowałem.
Do grupy tej wszedłem w 1990 roku, wcześniej, od 1987 roku byłem ochroniarzem
Wojciecha Kiełbińskiego ps Kiełbasa . Jeżdząc razem z nim poznałem Jacka Dresza ,
Ryszarda Szwarca, Mirosława Danielaka, ps Malizna, Zygmunta Raźniaka, Zbigniewa
Kujawskiego ps Ali. Grupa ta zajmowała się kradzieżami srebra z zakładów pracy. Z tego co
wiem okradli Merę w Warszawie. W Tomaszowie i Piotrkowie okradli urzędy z kartek
benzynowych. Na początku 1990 roku do grupy tej doszli Janusz Parasol ps ”Parasol”,
Ryszard Pawlik, Andrzej Kolikowski ps „Pershing”, Leszek Danielak ps „Wańka”, Kazimierz
Klimas , Borowski ps „Dzikus”, Budziszowski ps „Budzdzik „, Lucyper” – nie pamiętam jego
nazwiska-miał myjnię na woli, oraz ja. Doszedł do tej grupy także Andrzej Zieliński ps
„Słowik” oraz „Wleciał” imię chyba Zdzisław. W tamtym okresie grupą kierowali Szwarc,
Kiełabsiński, Jacek Dresz, Raźnia, Kolikowski, Parasol, Pawlik. Polegało to na tym że oni
wydawali polecenia, decydowali o składzie grupy, o tym jakich przestępstw dokona grupa,
dokonywali podziału pieniędzy, decydowali o wszystkim. W tamtym okresie grupa liczyła
około 80 osób. Swoich ludzi mieli Pawlik i Parasol, około 20 osób z Pruszkowa, Pershing
miał około 50 osób, pozbieranych z całej Warszawy. Te osoby wykonywały ich polecenia.
Grupa zajmowała się wtedy napadami na tiry, wymuszaniem haraczy od restauratorów,
odzyskiwaniem długów. Odnośnie napadów na Tiry , to były to organizowane napady na
samochody przewożące alkohol i papierosy.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 4-06-2000 roku
cd str 5
Informacje na temat transportów zdobywali Wańka, Wleciał i czasami Lucyfer poprzez swoje
kontakty z przemytnikami. Oni mieli rozpracowane trasy przejazdu samochodów, miejsca
postoju, miejsca dokonywania transakcji, znali terminy przejazdu.
Sposoby zatrzymania ciężarówki były różne, po jej zatrzymaniu samochód jechał do
magazynu, był to magazyn w pobliżu Ząbek, potrafię odnaleźć to miejsce. Magazyn był także
w okolicach Babic. Tam dziuple pomagał organizować Krzysztof Żebrowski ps „Wariat”.
Głównym paserem w tamtym okresie Henryk Niewiadomski. Wańka załatwiał też odbiór
poprzez handlarzy którzy przesiadywali w kawiarni Olimpijka na Woli. Napadów tych było
kilkadziesiąt, proceder ten trwał około roku może nawet więcej. W czasie kiedy oni siedzieli
do sprawy Georga nastąpiła przerwa.

Haracze od restauracji zbierane były w Warszawie. Haracz był pobierany np. restauracji
Falkon, Bambola całą listę podam po przypomnieniu sobie. Kwoty haraczu zaczynały się od
500 dolarów, w zależności od zysków restauracji. Specjalistami od tego byli Szczepański,
Miller, Adrian nie znam jego nazwiska , byli to ludzie Pershinga. Byli też ludzie z grupy
Rympałka, ponieważ wtedy Rympałek podlegał pod Kiełbińskiego.

Później zaczęły się też wymuszenia z agencji towarzyskich, tym zajmowała się grupy
Rympałka-Marka Czarneckiego. Z agencji ściągano średnio 500 USD miesięcznie.
W tym okresie o podziale pieniędzy decydowali przede wszystkim Szwarc, Raźniak, Jacek
Dresz, Kolikowski, Pawlik i Parasol. Oni dostawali najwięcej pieniędzy, potem był Kiełbiński, który opłacał mnie i innym swoim
ludziom byli to między innymi Pako i Rympałek. Kolikowski dostawał swoją część a oprócz
tego pieniądze dla swoich ludzi.
Inni dostawali odpowiednio mniej w zależności od tego co robili.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 04-06-2000

W 1994 roku został aresztowany Kolikowski , ja też byłem wtedy aresztowany, ale w innej
sprawie. Wyszedłem w 1995 roku w czerwcu i zastałem wtedy nowe struktury. Szefem nr 1
był Rympałek, a jego zastępcą Kiełbiński, a pozostałe grupy były grupami drugorzędnymi.
Rympałek przez okres roku był nr 1 w Warszawie.
Po śmierci Kiełbińskiego i aresztowaniu Rympałka w 1996 roku wypłynęła nowa formacja,
tzn. aktualny trzon „grupy pruszkowskiej” w skaldzie Zygmunt Raźniak, Prasol i Słowik to
była pozycja nr 2 , a pozycję nr 3 zajmowali Wańka, Szwarc i Malizna. Najważniejszą
pozycję zajmował Raźniak. Wszyscy wymienieni to była „rada nadzorcza”. Trzon tej grupy
ma swoich „kapitanów” tj Kazimierz Klimas, Jerzy Wieczorek ps „ Żaba”, Ryszard Pawlik,
Zbigniew Wieczorek ps „Zbynek” i ja. Wszyscy dysponowaliśmy w sumie około trzystu
ludźmi, a w razie potrzeby można było zebraż i pięset osób. Bezpośrednio dowodzili tymi
ludźmi , Bysio-Bytniewski Dariusz, Robert Frankowski „Franek”, „Bolo” z Grodziska,
Fabian ze Żbikowa.
Najgroźniejszą grupą była” gwardia „ Parasola tj Damian Kotlarski i jego grupa tj Sankul,
Matecki, Burzyński, Bereza. Dowodził nimi Kotlarski ale podlegał bezpośrednio Parasolowi.
Do momentu mojego aresztowania ta struktura była aktualna. Do grupy starych, trzonu grupy
dołączył Pershing, po wyjściu z więzienia. Miał plany wielkich interesów powiedział o tym
starym i dlatego zginął. Oni w całości chcieli przejąć jego interesy i przejęli je.
Obecnie grupa największe zyski czerpie z automatów do gry i handlu narkotykami.
Z automatami zaczęło się na przełomie 1998/99. Nie wiem jak to się zaczęło mnie
powiedzieli Raźnia i Parasol że dogadali się z SLD. Układ polegać miał na tym że miejsca w
których wstawiane były maszyny do gry, uznawane były przez grupę jako własne, a
właściciele lokali gdzie były takie maszyny musieli płacić określoną kwotę pieniędzy od
każdej maszyny. Z reguły było to od 50 do 100 USD miesięcznie. Raźnia i Parasol mówili mi
że ktoś z SLD wskazał im firmy których maszyny mają być wstawiane. Grupa zapewniała że
obstawiają tylko maszyny wskazanych firm.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 04-06 -2000 roku
cd str 7
I miała z tego zyski. Automaty takie ustawiane są na terenie całej Polski, z tym że na terenie
innych miast niż Warszawa połowa zysku dawana była miejscowym grupom. Według mojej
oceny takich automatów wstawionych jest kilkadziesiąt tysięcy na terenie całej Polski.
Oceniam że z każdego miesiąca zyski sięgają kila milionów dolarów miesięcznie.
Po wyjściu Kolikowskiego z więzienia na wiosnę 1999 roku Robert Frankowski na jego
polecenie pojechał w Polskę i po tygodniu z automatów przywiózł około 340 tysięcy złotych.
W tym miejscu proszę o przerwanie przesłuchania ponieważ jest godz 12:30 a ja jeszcze nic
nie jadłem i jestem zmęczony. Wyjaśnienia swoje będę kontynuował w dniu jutrzejszym.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000

Kontynuując swoje wczorajsze wyjaśnienia dotyczące tzw. „grupy pruszkowskiej” wyjaśniam
w dalszym ciągu: Duże dochody grupa osiąga z handlu narkotykami. Początek nastąpił w
1997 roku . Wiem że wtedy Słowik nawiązał poprzez Wojciecha Paradowskiego kontakt z
Dariuszem Wandlem. Z tego co jest mi wiadomo Wandel miał kontakt z handlarzami
narkotyków z Kolumbii i w ten sposób został otwarty kanał przerzutowy. Dalsze szczegóły
dotyczące transakcji i związanych z tym okoliczności jestem gotów wyjaśnić w przypadku
nadania mi statusu świadka koronnego, albowiem w obecnej sytuacji boję się że ujawnienie
dalszych szczegółów narazi na niebezpieczeństwo mnie i moją rodzinę.
Obawy swoje opieram na tym że członkowie grupy zdolni są do dokonywania zabójstw.
Osobiście posiadam wiedzę mogącą pomóc w wykryciu sprawców i zleceniodawców
zabójstw:
Wojciecha Kiełbińskiego, Nikodema Skotarczaka, Cezarego Dresza, mężczyzny o ps.
„Poldek” , którego zwłoki znaleziono na Pradze w bagażniku samochodu.
Wiem kto był sprawcą nieudanego zamachu na Wiesława Niewiadomskiego w miejscowości
Zakręt . Mogę podać że strzelali wtedy Parasol i Malizna, a prawdopodobnie byli tam także
Słowik i Raźnia, jestem gotów ujawnić znane mi szczegóły tego zdarzenia.
Wiem także że jednym ze sprawców podłożenia bomby w mieszkaniu Raźniaka był Cezary
Dresz i to było między innymi jednym z powodów jego zabójstwa.
Wiem również że sprawcami usiłowania zabójstwa Andrzeja Florowskiego ps „Florek” byli
Wiesław Niewiadomski i Orwat. Ja byłem tam wtedy z Kiełbińskim tuż po tej strzelaninie.
Wiem także że sprawcami podłożenia ładunku wybuchowego pod samochodem „Cebra”,
który zginął później w Markach razem z Maliszewskim byli Damian Kotlarski, „Sankul”,
Jacek Matecki, Marcin Bereza . Ładunek wybuchowy dostarczył im Parasol. Znane mi
szczegóły tego zdarzenia ujawnię również w przypadku przyznania mi statusu świadka
koronnego.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000 str 5

Znam także informacje mogące dopomóc w ujawnieniu sprawców zabójstwa trzech mężczyzn
w gołębniku w Rembertowie. Wiem że jeden z tych mężczyzn został zastrzelony
przypadkowo, ponieważ tam był , natomiast celem zamachu był właściciel domu, w którym
zostali zastrzeleni.
Wiem że jednym ze sprawców na pewno był Słowik.
Powodem tego zabójstwa i innych była wojna z ludźmi Henryka Niewiadomskiego.
Przyczyną tego konfliktu pomiędzy grupami było nieudane porwanie Wańki czyli Wiesława
Niewiadomskiego, a później udane porwanie Szwarca. W tej chwili mogę podać że za
uwolnienie Szwarca grupa musiała zapłacić ponad sto tysięcy dolarów.
Po tych porwaniach Raźniak zrobił swoją ideologię wojnę z Niewiadomskim.
Znam także informacje dotyczące zabójstwa Grzymskiego ps Junior, zleceniodawcami tego
zabójstwa byli Adamski ps Lutek , Klepacki, oraz trzon grupy pruszkowskiej. Przyczyną tego
zabójstwa było zagrożenie jakie stwarzał Junior, jego plany porwań biznesmenów związanych
z grupą pruszkowską i wołomińską, plany te potraktowano jako realne ponieważ miał on
kontakty z mafią rosyjską. Przed zabójstwem Juniora krążyly wiadomości że Junior zrobił
listę osób które miał porwać i na tej liście byli między innymi Wańka i Klepacki. W
przypadku uznania mnie za świadka koronnego gotów jestem złożyć zeznaniadotyczące
zleceniodawców i sprawców zabójstwa Adamskiego, Klepackiego i innych w restauracji
Gama. Wiem także że „Malarza” zastrzelili Rosjanie na polecenie Juniora. Posiadam także informacje na temat korupcji w policji szczególnie z Pruszkowa, jestem
gotów złożyć szczegółowe zaznania na ten temat.
Byłem także blisko związany z Andrzejem Kolikowskim, posiadam informacje na temat jego
zabójstwa . Wiem kto był zleceniodawcą , rozmawiałem z tymi mężczyznami , oni wręcz
szczycili się dokonaniem tego zabójstwa . Wiem że istnieje bezpośredni świadek zabójstwa ,
który widział sprawców i rozmawiał o tym ze znanymi mi osobami.

Protokól przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego dnia 05-06-2000 roku
str6

Ogólnie mogę w dniu dzisiejszym stwierdzić że posiadam szeroką wiedzę na temat
działalności grupy pruszkowskiej , wołomińskiej, grupy Andrzeja Horycha ps. „Korek” , grupy Żoliborskiej, Stefana ps. „Ksiądz”.
Wszystkie te grupy były lub są w różny sposób powiązane z grupą pruszkowską , stąd wiem o
ich działalności i strukturze.
Znane są mi także powiązania grupy pruszkowski z grupami z Olsztyna, Łodzi, Poznania ,
Trójmiasta.
Wiem także dużo na temat grupy przestępczej z terenu Śląska, znam także powiązania grupy
pruszkowskiej z grupą Oczki za Szczecina. Grupy ta początkowa podlegała bezpośrednio
grupie pruszkowskiej, w tej chwili jest ściśle powiązana z Pruszkowem.
Znane mi są powiązania grupy pruszkowskiej z Ireneuszem Sekułą, wydaje mi się że te
powiązania miały wpływ na samobójstwo Sekuły. W tej chwili w związku z sytuacją w jakiej
się znajduję sygnalizuję tylko ze mam taką wiedzę w terminie późniejszym jestem gotów
wskazać więcej znanych mi szczegółów.
Wiem także w jaki sposób „opodatkowani” są przestępcy z terenu Warszawy, komu muszą
oddawać część pieniędzy . Jest to również jedno ze źródeł dochodów grupy pruszkowskiej.
Wiem także że stan zdrowia Szwarca i Słowika jest zupełnie dobry. Zaświadczenia lekarskie
zostały kupione, są zupełnie fałszywe. Podobnie jest z dokumentami Parasola, który ma mieć
schizofrenię. Wiem że „etatowym” adwokatem grupy jest adwokat Puławski. Ma on szerokie
znajomości w sądownictwie i prokuraturze . Z tego co wiem wypuszczenie Słowika
Kosztowało grupę 600 tyś USD.
Pieniądze zarabiane przez grupę są w tej chwili inwestowanie na giełdzie. Znam człowieka
który tym się zajmuje.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000 roku str7

Jeszcze raz podkreślam że na wszystkie zasygnalizowane w protokole tematy jestem gotów
składać wyjaśnienia w charakterze świadka koronnego. Wyjawię wszystkie znane mi
okoliczności i szczegóły pozwalające na rozbicie grupy pruszkowskiej i innych grup
przestępczych.
Motywacją moją jest obawa o życie moje i moje rodziny. Wiem że wydany jest na mnie
wyrok śmierci przez grupę. Ja w tej chwili jestem uznawany za przestępcę , jednakże chcę
zerwać z działalnością przestępczą, zapewnić swojej rodzinie normalne życie, jestem z żoną i
dziećmi bardzo związany robię to dla ich dobra.
Na tym protokół zakończono o godz 12:00

Protokół przesłuchania podejrzanego dnia 10-06-2000 roku o godz 15:30.

Następnie podejrzany wyjaśnia :
Oświadczam , ze ustanawiam adwokata Olafa Kozłowskiego swoim obrońcą w tym
postępowaniu i żądam aby był obecny przy moim przesłuchaniu.
W dniu dzisiejszym chce złożyć wyjaśnienia na temat zabójstwa Andrzeja Kolikowskiego ps
Pershing. O zabójstwie Andrzeja Kolikowskiego dowiedziałem się w dniu w którym do niego
strzelano. Pamiętam że była to niedziela na początku grudnia ubiegłego roku.
Tego dnia około godziny 14-15 dokładnie nie pamiętam byłem wraz z kolega o imieniu
Adam, nie pamiętam w tej chwili jego nazwiska na obiedzie w restauracji Kredens. W tedy
zadzwonił do mnie na telefon komórkowy. , nie pamiętam na który numer , ja miałem wtedy
trzy telefony, mężczyzna o pseudonimie „Bedzio”, prawa ręka Pershinga i powiedział mi że
strzelano do Andrzeja w Zakopanym. Powiedział mi że dzwonił do niego ktoś z zakopanego i
powiedział mu o tym . Ten kto dzwonił do Bedzia miał to być ktoś na czyje zaproszenie
Andrzej pojechał do Zakopanego.
Ja zapytałem co z Andrzejem on powiedział ze nic nie wie , a Andrzeja wiozą do szpitala.
Ja wtedy powiedziałem Adamowi, że musimy skończyć obiad bo stało się nieszczęście .
Byłem wtedy mocno zdenerwowany. Z restauracji zadzwoniłem do Zygmunta Raźniaka i
powiedziałem mu jaka jest sytuacja , że strzelano do Andrzeja. On zapytał czy Andrzej żyje
był strasznie zainteresowany tym.
Potem szybko zapłaciliśmy za obiad i wyjechaliśmy do Pruszkowa. Kiedy byliśmy w na
wysokości Placu Starynkiewicza, prostuję po zawróceniu na wysokości Palcu Starynkiewicza,
kiedy dojechaliśmy do Dworca Ochota zadzwonił ponownie Raźniak. Powiedział że jest już
po wszystkim i Andrzej nie żyje. Mówił że ktoś do niego dzwonił z taką informacją. Był
spokojny. Przekazał mi tylko suchą informację. Potem pojechałem do domu, zadzwoniłem do
Bysia- Dariusza Bytniewskiego i poprosiłem go aby zorganizował ochronę mojego domu.
Wtedy bałem się że i na mnie może być dokonany zamach.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06 2000 roku
str 5 cd.

Tego dnia już nie wychodziłem z domu. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie, ale chyba
następnego dnia spotkałem się z Bedziem, Adamem „Mrugałą” i „Maślakiem”. Oni mówili że
byli w Zakopanym, że mają jechać jeszcze raz po ciało Andrzeja, i że zabójstwo dokonane
zostało na polecenie „starych” pruszkowskich. Mówili że któryś z nich powiedział do nich że
Andrzej był za mądry i już dawno powinni się to stać. Nie podawali żadnych szczegółów. W
dniu zabójstwa Andrzeja wieczorem zadzwonił do mnie Bedzio i powiedział żebym się
pilnował bo teraz on i ja jesteśmy następni do zastrzelenia.
Następnego dnia kiedy się spotkałem z Bedziem przy cmentarzu w Ożarowie, było już
ciemno i on wtedy powiedział mi że wie że to starzy zabili Andrzeja, bo któryś ze starych
mówił do jednego z jego żołnierzy że Andrzej był za szybki, że im zaszkodził , a oni i tak
byli za cierpliwi. Mówiąc starzy mam na myśli Zygmunta Raźniaka, Andrzeja Zielińskiego ps
„Słowik”, Mirosława Danielaka, ps „Malizna”, Janusza Prosla, ps „Parasol” i Ryszarda
Szwarca.
Potem dowiedziałem się od Bedzia i Masłowskiego ps „Maślak” i od Adama Dudały że starzy
byli już w Gdańsku w wytwórni płyt której współwłaścicielem był Andrzej i drugiemu
współwłaścicielowi dali do zrozumienia że teraz oni wchodzą na miejsce Andrzeja i teraz oni
będą na jego miejscu . Od Bedzia wiem także że ten właściciel był u niego, rozmawiali na ten
temat, i wtedy ten współwłaściciel powiedział Bedziowi że byli u niego „Słowik” i Raźniak. Od Bedzia dowiedziałem się także że Starsi zabierają puby Andrzeja, jego maszyny do gry,
przejmują jego interesy. To utwierdziło mnie w przekonaniu że to starzy wydali polecenie
zabicia Andrzeja.
Pewność że to oni wydali takie polecenie nabrałem w dniu kiedy starzy zorganizowali
„śledzika”. Odbywało się to na ulicy Saskiej w restauracji nazwy w tej chwili nie pamiętam.
Byli tam Raźniak, Słowik, Parasol, Szwarc, Bysio, Palik, Pawłowski, który strzelał do
Wariata, Chińczyk – Kociel, Żaba- Zbigniew Wieczorek, Kuba Wilczyński. Ja w tym czasie
byłem już na Śląsku i stamtąd zadzwoniłem…

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 -06-2000 roku
str. 5 cd.

Rozmawialiśmy na temat mojej ewentualnej rozmowy ze starymi. Z tego co wiem oni chcieli
przekonać mnie że Andrzej był konfidentem , mają na to dowody i dlatego musiał zginąć . W
trakcie tej rozmowy Pawlik dał telefon Szwarcowi i wtedy Szwarc namawiał mnie do
powrotu do Warszawy . Mówił że wojna z nimi jest mi niepotrzebna, ponieważ mam żonę i
dzieci. Mówili taż że jeżeli nie wrócę to przejmą moje interesy a jeżeli wrócę mam oddawać
im to co oddawałem Pershingowi.
W trakcie tej rozmowy Szwarc wyraźnie powiedział że to oni stoją za śmiercią Andrzeja .
Powiedział do mnie” ten k🤬a, rura, ucho UOP, całe szczęście żeśmy go rozj🤬i bo
narobiłby nieszczęścia”.
Z tego co wiem Bedzio cały czas prowadził śledztwo kto zabił Andrzeja. Przed rozmową ze
Szwarcem dowiedziałem się od niego ze do konkubiny Andrzeja do Ożarowa człowiek który
powiedział że widział zabójstwo Andrzeja, widział kto to zrobił. Był to człowiek który miał
na dłoni tatuaż chodzi o opis zabójcy Andrzeja, tatuaż ten był charakterystyczny.

Bedzio mówił mi że ten mężczyzna który był u konkubiny Andrzeja to złodziej
samochodowy, który wtedy grasował po Zakopanym i po zabójstwie Andrzeja widział
sprawcę zabójstwa na Stadionie X-lecia.

Z tego co wiem Bedzio miał kontakt z tym złodziejem samochodowym.
Bedzio mówił mi też że za śmiercią Andrzeja stoi jakiś cyngiel z grupy Boguckiego. Bogucki
pochodził z Krakowa ma, grupę na Sląsku, wcześniej był w grupie Nikodema, Skotarczaka,
teraz jest u Malizny.
Bedzio chciał tego złodzieja samo. Sam przesłuchać żeby ustalić czy on rzeczywiście ma taką
wiedzę czy też jest podstawiony przez starych.
Słyszałem także że w marcu tego roku Raźniak i Słowik spotkali się z Bedziem i nawiali go
do przystąpienia do grupy. Wtedy też powiedzieli mu że to oni stoją za śmiercią Andrzeja i
jeżeli przystąpi do ich grupy to żeby nie był zdziwiony.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku

Andrzeja Koliowskiego poznałem w 1989 roku. Byłem wtedy w grupie w skład której
wchodził Jacek Dresz, Wojciech Kiełbiński, Cezary Dresz. Decydujące zdanie w tej grupie
mieli Kiełbiński i Jacek Dresz. Oni byli w stanie skrzyknąć około50 ludzi. Była to dość luźna
grupa. Wtedy grupa zajmowała się ochroną biznesmenów. Początkowo byli to Wojciech
Parabwski i Kłopotowski. Ochrona polegała na tym że pokazaliśmy się w jego towarzystwie, spotykaliśmy sięu niego w biurze, jeździliśmy z nim. Oni wtedy mogli mówić że chroni ich
Pruszków. Zarabialiśmy wtedy po 50 USD dziennie. Pershing miał wtedy grupę która
wymuszała haracze z agencji towarzyskich, pubów, komisów samochodowych i kantorów. W
sklad grupy Pershinga wchodzili wtedy Paweł Miller, Masłowski, Profesor z Żoliborza,
zastrzelono go w agencji towarzyskiej na Żoliborzu, około dwa lata temu, Rosjanin Tolo,
Rosjanin Walery, Szczepański były bokser, Andrzej Gołota, Andrzej Florowski -Florek,
Ścisły, Piotr Forusiński ps Sznyt, Krzysztof Ostojski ps Kręcony.
Na początku lat 90 obie te grupy połączyły się. Po tym połączeniu grupą dowodził Pershing.

Mniej więcej w tym samym czasie Raźnia, Malizna, Szwarc, Parasol, Pawlik, Klimas, Leszek
Danielak ps „Wańka”, Budziszowski, Lucyfer, Słowik i Wleciał stworzyli grupę napadającą
na Tiry, w których przwożony był przemycany alkohol i papierosy. W skład tej grupy
wchodził także Jacek Dresz i wciągnął mnie i pozostałych do tej grupy.
Do czasu aresztowania Pershinga utrzymywałem z nim poprawne stosunki. Łagodziłem spory
pomiędzy nim a Kiełbińskim . Potem Pershing został aresztowany i wyszedł w 1998 lub 1999
roku.
Tuż przed jego wyjściem , starzy zaczęli mnie straszyć że Pershing dobierze się do mnie. Oni
twierdzili wtedy że kiedy oni prowadzili wojnę z „Dziadem „ - Niewiadomskim ja przejąłem
całe miasto.
Mieli do mnie pretensje że prowadzą legalne interesy i nie dzielę się pieniędzmi z grupą ,
chociaż wcześniej zezwolili mi na taką działalność.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku
ztr 8 cd

Ja wtedy postanowiłem porozmawiać z Pershingem i pojechałem do niego do domu. W
czasie tej rozmowy Andrzej stwierdził że Raźnia opowiada bzdury i że on Andrzej nic do
mnie nie ma . Zaproponował również żebym trzymał się blisko jego grupy, zaoferował mi
pomoc w przypadków kłopotów.
Wtedy ponieważ poczułem się zobowiązany w stosunku do niego postanowiłem
zaproponować mu jakiś interes na którym mógłby zarobić. Zaproponowałem mu wtedy
zbieranie haraczy z automatów do gry. On wtedy stwierdził że automaty na terenie Warszawy
są już podzielone. Wtedy zaproponowałem aby robić to na terenie Polski.
Zadzwoniłem do Roberta Frankowskiego ps Franek i umówiliśmy się na spotkanie z
Pershingiem. Zadzwoniłem do Franka ponieważ wiedziałem że jest on w grupie
pruszkowskij, zajmuje się ściąganiem haraczy, jest operatywny , potarfi dobrze negocjowac.
Na spotkanku z Pershingiem ustaliliśmy że Franek będzie jeździł po Polsce i zmusić firmy
które wstawiały maszyny do gry do lokali, do płacenia haraczu. Miało być to tak że jeżeli
firma wstawiła ponad tysiąc automatów miła płacić 100 dolarów miesięcznie od automatu.
Jeżeli zaś firma miała mniej niż tysiąc automatów wtedy miało być płacone 50 dolarów
miesięcznie od automatu. W międzyczasie Pershing dostał od Malizny listę, ja w tym samym
czasie dostałem tę samą listę od Parasola. Była to lista 6 firm wstawiających automaty do gry.
Według polecenia „starych” z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol powiedział
mi że te firmy płacą grupie ponad 50 tysięcy dolarów miesięcznie każda , a grupa w zamian
za to ochrania ich maszyny , tzn. dba o to żeby nie wchodziła konkurencja i żeby nikt nie
wstawił tam swoich automatów bez zgody firmy.
Parasol mówił mi że są to firmy związane z SLD finansujące tę partię. Listę tych firm mam w
domu , udostępnię ją , w tej chwili nie chce popełnić pomyłki wymieniając nazwy. Wracając do Franka on po raz pierwszy pojechał wiosną 1999 roku. Jeździł z jakimś chłopakiem , jego
nazwiska ani pseudonimu nie znam. Mieli mówić że są od Masy i Pershinga.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 06 2000 roku
Str 9

Z tego co się orientuję najwięcej tych firm znajdowało się w Polsce południowe. Franek robił
wydruki komputerowe, które zawierały nazwę firmy, ilość maszyn, kwoty pieniędzy. Kiedy
wracał z takiego objazdu przywoził do mnie te wydruki, kopertę z pieniędzmi i z tym
jechaliśmy do Andrzeja który dzielił pieniądze. Połowa szła dl a Franka, drugą połowę
Andrzej dzielił miedzy mnie i siebie.
Trwało to do czasu śmierci Andrzeja, były to kwoty w granicach 100 tysięcy złotych dla
mnie. Na wiosnę 1999 roku skontaktował się ze mną Aleksander Gawronik. Poznałem go
poprzez Dreckiego, którego znałem już wcześniej. Drecki powiedział że Gawronik proponuje
zrobienie strefy wolnocłowej na granicy zachodniej. Ja pojechałem z tą wiadomością do
Pershinga. On powiedział że już wie o tym , bo Gawronik dotarł do niego wczesniej i już
rozmawiali telefonicznie na ten temat. Powiedział że chciał robić do tego podejścia e ale
Baksik uprzedził go że Gawronik to bankrut i oszust.
Pershing powiedział wtedy że jeżeli chcę mogę się tym zająć i że powinienem spotkać się z
Gawronikiem. Wtedy telefonicznie umówiliśmy się z Gawronikiem na spotkanie na stacji
benzynowej w Morach. Na to spotkanie pojechałem ze swoją ochroną. W jednym
samochodzie byłem ja , Mięśniak, Orzeł w drugim Bysio z Chińczykiem.

Gawronik przyjechał sam , jakimś japońskim samochodem. Na tym spotkaniu Gawronik
powiedział że chce otworzyć strefę wolnocłową. Powiedział że nam to też będzie pasowało
bo skupimy w swoich rękach cały handel legalny i nielegalny papierosami w Polsce.
Ja wykazywałem zainteresowanie tym pomysłem i umówiliśmy się na nastepne spotkanie. Do
tego spotkanie doszło w kilka dni później w tym samym miejscu. Gawronik przyniósł wtedy
biznes plan z którego wynikało że jest możliwość zrobienia pieniędzy w granicach powyżej
miliarda nowych złotych kwartalnie. Pokazywał opinie profesora Modzelewskiego z których
wynikało że jest to realne, powiedział też że Modzelewski będzie załatwiał obsługę naszej
firmy, powiedział że będzie nas wspierał.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku
str 10 cd

Goryszewski w zamian za to dostanie procenty z pakietu Gawronika. Na następnym
spotkaniu też na tej stacji benzynowej rozmawialiśmy już o konkretnych pieniądzach, z tym
że ja wcześniej z tym biznes planem pojechałem do Andrzeja, który go zaakceptował.
Plan zakładał otwarcie firmy która miała zajmować się sprzedażą papierosów bez akcyzy w
strefie wolnocłowej w Słubicach. Gawronik zaproponował aby prezesa firmy zaproponował
on, a wiceprezes Andrzej Kolikowski. W skład rady nadzorczej miały wchodzic 4 osoby
wytypowane przez nas i 4 przez Gawronika.
Ja i Pershing mieliśmy włożyć w firmę po 1 mln dolarów , a Gawronik dawał firmę i wiedzę
na temat interesów. Ze strony Gawronika udziałowcami mieli być on, Goryszewski,
Modzelewski, i w niewielkiej części generał Patylicki i jakiś pułkownik z WSI.
Przynajmniej tak mówił Gawronik. Z naszej strony ja i Pershing. Potem na mały procent
weszli także Krzysiek „Kręcony” i Drecki. Prezesem miał być Krauze biznesman z Poznania, wcześniej prowadził kantory Gawronika, w
wiceprezesem Władysław Wagner.
Firma nazywała się ITALMARKA, została oficjalnie kupiona chyba przez Wagnera i
Krauzego, ale nie jestem tego pewien bo nie mam tutaj wiedzy.
W październiku dostaliśmy pierwszą transze kredytu, który jako całość miał wynosił 50
milionów nowych złotych – załatwiał to Wagner poprzez swoich bankierów. Pierwsza
transza wynosiła 7 milionów. Za załatwienie kredytu bankierzy mieli dostać 5 % jego
wartości.
Z tego co wiem Gawronik nie dał tych pieniędzy i potem była awantura. Żeby uzyskać drugą
transzę musiał zagwarantować za nas jakiś wysoko postawiony pracownik więziennictwa –
znajomy Wagnera.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 -06 -2000 roku
str 11 cd

Wymogliśmy na Gawroniku żeby w znany sposób wyprowadził z firmy część pieniędzy
otrzymanych z drugiej transzy kredytu, z przeznaczeniem dla bankierów za załatwienie obu
transz kredytu co mieli na początku obiecane. Ten który gwarantował za nas dostał 60
tysięcy złotych. Co stało się z drugą transzą kredytu nie wiem ponieważ zostałem
aresztowany.
Za pieniądze z pierwszej transzy zakupiono papieros, które zostały składowane w sklepie
który prowadził „Kręcony” w Słubicach. Ten sklep był jego udziałem w firmie. Zanim
dostaliśmy pierwszą transzę kredytu ja dałem Gawronikowi 100 tysięcy dolarów . Pershing
dał Gawronikowi 100 tysięcy marek i Drecki 100 lub 50 tysięcy marek. Z pierwszej transzy
kredytu Gawronik zwrócił nam pieniądze. Wiem od Wagnera że po śmierci Andrzeja przyszli
do Gawronika Słowik i Raźnia i powiedzieli mu że przejmują interesy moje i Pershinga i
wstępują na nasze miejsce . Narzucili mu kwotę 40 lub 50 tysięcy złotych miesięcznie do
wypłacenia im. Z plotek które do mnie dotarły wiem że podobno wtedy Gawronik zwrócił się
o pomoc do UOP. Na tym , protokół zakończono o godz. 19:30

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11-06 -2000 roku.

Mariana Klepackiego poznałem w 1993 roku lub 1994 roku . Było to przy okazji polowania
na Wańkę i trzon grupy pruszkowskiej przez Henryka Niewiadomskiego. Przyczyną tej wojny
były jakieś nierozliczone przez Wańkę interesy narkotykowe jakie miał Wańka z Wiesławem
Niewiadomskim.
Wtedy Raźniak kazał przyjechać mnie i Kiełbińskimu, Rympałkowi i innymosobą , było tam
wtedy około 20 osób, do Anina do restauracji OFO. Mieliśmy stamtąd odwieźć Raźniaka I
Słowika do domu. Po przyjeździe pod restaurację kiedy zasygnalizowaliśmy że już jesteśmy ,
z restauracji wyszedł Raxniak z Klepackim i tak poznaliśmy.
Z Klepackim nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów do 1998 roku. Wtedy doszło do
konfliktu grupy Karola Sarny z grupą Mariana Klepackiego. Wtedy poszła po mieście plotka
Że Sarna przystąpił do grupy pruszkowskiej. Ponieważ ja starałem się zawsze utrzymywać
poprawne kontakty ze wszystkimi Klepacki zadzwonił do mnie i zapytał mnie czy nie
widziałem „Karoliny” i czy nie wiem co się dzieje z „Karoliną” . Ja domyśliłem się że chodzi
mu o Karola Sarnę. Żeby zdementować plotkę o przystąpieniu do grupy pruszkowskiej Karola
umówiłem się z Klepackim na spotkanie w restauracji która jest w tym samym budynku co
restauracja „Pod skrzydłami”. W czasie tego spotkania Marian Klepacki opowiadał mi o
konflikcie z Karolem, mówił mi że to Karol podłożył mu bombę pod samochodów przy
supermarkecie Geant. Marian mówił mi że ktoś z Grupy Karola przyznał się do do podłożenia bomby, mówił też że dostał telefon Od Karola i rozmawiał z nim, kłocili się tedy i że Karol
sam przyznał się do tego. Z tego co wiem Marian był przekonany że to Karol podłożył
bombe. Marian powiedział że do konfliktu pomiędzy nimi doszło ponieważ Karol zaczął się
mądrzyć i chciał dzielić się pieniędzmi na swoich zasadach, tzn. chciał dawać taką samą
działkę Marianowi Klepackiemu i Lutkowi Adamskiemu jak swoim żołnierzom, a oni
uważali że im należy się połowa.
Klepacki i Adamski czuli się obrażeni zachowaniem Karola uważali że Karol powinien
zupełnie się podporządkować.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 -06 2000 roku.

W trakcie tej rozmowy zapewniłem Mariana że Karol nie przyłączył się do grupy
pruszkowskiej. Mnie zależało na przekonaniu o tym Klepackiego ponieważ on miał silną
grupę i nie był potrzebny konfikt pomiędzy nami. Od tej rozmowy stosunki pomiędzy nami
były dobre, nawiązała się nić sympatii między nami. Od tego czasu utrzymywaliśmy kontakty
telefoniczne. O wynikach rozmowy poinformowałem trzon grupy pruszkowskiej, w tej chwili
nie pamiętam już czy przez Pershinga czy przez Raźniaka.

O zabójstwie Klepackiego i innych osób dowiedziałem się z mediów. Zadzwoniłem do
Fraglesa nie wiem jak się nazywa , wiem , że służył w brygadzie antyterrorystycznej.
Zadzwoniłem do niego ponieważ „Fragles „był bliskim człowiekiem Klepackiego. Fragles
powiedział mi że jest na miejscu zabójstwa , od razu był przekonany że zabójstwa dokonał
Karol.
W dwa tygodnie później Karol został zatrzymany przez policję , ale zwolniono go. Wtedy
skontaktował się ze mną i wyraził chęć współpracy z grupą pruszkowską. Ja powiedziałem że
nie decyduję o tym ale zorganizuję mu spotkanie ze starymi którzy o tym decydują.
Pojechałem do Pershinga i powiedziałem mu o tym , a Pershing poinformował o tym
Raźniaka . Ponieważ Słowik był wtedy aresztowany Raźniak przyjechał na spotkanie chyba z
Parasolem , ale nie jestem tego pewien. Ja byłem też przy tym spotkaniu, które odbyło się w
restauracji Zielony Lew w Ursusie . W czasie spotkania była rozmowa o zabójstwie w Gamie,
Karol dawał do zrozumienia że tego zabójstwa dokonała jego grupa. Karol powiedział co
dokładnie pamięta , że dla pewności każdy z zastrzelonych dostał jedną sztukę w głowę .
Innych szczegółów nie podawał. Pamiętam że w pewnym momencie Karol zwrócił się do
Raźniaka i powiedział że i bez waszej pomocy by się nie odbyło to. Wynikało z tego że starzy
wystawili Klepackiego. Z tej rozmowy wywnioskowaliśmy z Pershingiem że Raźnia
wcześniej już nawiązał kontakt z Karolem i nie poinformował nas o tym.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 czerwca 2000
roku str 6 cd

Przy tej rozmowie był też Pershing.
Posiadam także informacje na temat zabójstwa Nikodema Skotarczaka ps „Nikoś”. Nikoś był
solą w oku grupy pruszkowskiej ponieważ torpedował grupy na Wybrzeżu. Miał tam silną
pozycję , nie dopuszczał do robienia interesów grupy na terenie Trójmiasta . Poza tym ustalili
że robił interesy z Wieśkiem Niewiadomskim i dokładał się do wojny z Pruszkowem . Nie
chciał się z nimi kontaktować i trzon grupy traktował go jako wroga.
Daty dokładnie nie pamiętam , pamiętam że jeżeli się nie mylę byłem na spotkaniu w hotelu
Holiday. Na tym spotkaniu byli również Ważniak , Słowik , Parasol, Malizna i być może
Szwarc ale tego nie jestem pewien. Siedzieliśmy w barku hotelowym, prostuję w hotelu na fotelach. Ja załatwiałem z nim jakiś interes , zdawałem im relacje z czegoś już nie pamiętam o
co chodziło. W czasie rozmowy chcieli wywrzeć na mnie wrażenia że mają ogromną władzę
Że wszystko mogą zrobić. Raźnia mówił do Słowika że tę k🤬ę z Gdańska trzeba zabić , w
rozmowie tej uczestniczył Parasol. Ja w tym czasie rozmawiałem ze Szwarcem, a Malizna
siedział przy barku i pił piwo.
W pewnym momencie Parasol lub Raźnia zapytali Słowika gdzie dzwonił. Sowik
odpowiedział że dzwonił do Harona , zapytać na jakim etapie są przygotowania do
zastrzelenia Nikosia.
Dokładnego cytatu nie przytoczę, natomiast taki był sens tej wypowiedzi. W czasie tej
rozmowy kiedy Słowik rozmawiał z Haronem Parasol wtrącił głośno tak żeby było słychać
dże pieniądze są już przygotowane.
Ja domyślając się i będąc pewnym że oni wydali wyrok na Nikosia, po wyjściu z hotelu
zadzwoniłem do na komórkę do Waldka Górskiego z Bytomia. Zadzwoniłem do Waldka bo
wiedziałem że jest on przyjacielem Nikosia. Sam do Nikosia nie dzwoniłem ponieważ
spotykałem się z nim w 1997 roku w czasie wakacji, wtedy zauważył nas Zbynek
Wieczorek i powiedział o tym Raźniakowi. Ja potem zostałem przed całą
Grupą strasznie zrugany przez Raźniaka , Słowika i Szwarca za kontakty z Mikosiem , sprawę
łagodził Wańka , tłumaczył się z Mikosiem. Mimo to przez jakiś czas szykanował mnie za to
Parasol, musiałem jeździć do niego o różnych porach dnia i nocy na tzw dywanik i
wysłuchiwać jego wywodów. Dlatego zadzwoniłem do Waldka i powiedziałem mu żeby
przekazał Nikodemowi informację o planowanym zabójstwie , ale w taki sposób żeby nie
można domyślić się że ta informacja jest ode mnie. Waldek zadzwonił do Nikosia, ale ten
wyciągnął od niego skąd ma taką informację . Teraz przypomniałem sobie że Słowik kończąc
rozmowę z Heronem powiedział że w miesiąc czasu będzie sprawa załatwiona.
W krótkim okresie po przekazaniu tej informacji zostałem wezwany przez Słowika , prostuję
Słowik przyjechał do mnie do domu i miał pretensje do grupy za ostrzeżenie Nikosia.
Powiedział że jest to ostatnie ostrzeżenie od grupy i więcej takich ostrzeżeń nie będzie. J aw
tym czasie dowiedziałem się od Wojciecha Paradowskiego , było to na jego imieninach w
Mariocie. Podszedł do mnie na początku imprezy i powiedział żebym nie robił dziwnych
ruchów bo ma mi coś do powiedzenia . Mówił że jestem obserwowany przez Słowika i jego
żonę i żebym się uśmiechał. Potem powiedział mi że dopiero teraz wywnioskował że mam
być zastrzelony kiedy będę wracał po imieninach do domu. Ja wtedy zabrałem żonę i przy
pierwszej okazji niepostrzeżenie wyszliśmy. Od tego czasu miałem się na baczności. Nie
potrafię powiedzieć czy Nikoś wtedy jeszcze żył. W czasie rozmowy u mnie w domu ze
Słowikiem powiedział mi on że o ostrzeżeniu Nikosia wie od kogoś z jego grupy. Ja mu
wtedy powiedziałem że wiem o wydanym na mnie wyroku.
Po zabójstwie Nikosia ktoś z nich , nie pamiętam kto powiedział mi że była libacja po
zabójstwie Nikosia, w której uczestniczyli wszyscy starzy.
To wszystko co wiem na temat zabójstwa Nikosia.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 -06-2000 roku
sstr 8
Nikosia ostrzegałem ponieważ obawiałem się że kiedy oni zwrócili uwagę , pochłonięci byli
wojną z Dziadem to ja według starych zarobiłem na swoich interesach o których oni nie
wiedzieli mnóstwo pieniędzy . Twierdzili że należy im się połowa mojego majątku i
obawiałem się że po zastrzeleniu Nikosia ja będę następny. Nie chciałem dopuścić do
zabójstwa Nikosia , bo wiedziałem że dokąd zajmują się nim jestem w miarę bezpieczny.
Wojna z Dziadem rozpoczęła się na początku lat 90. Powodem tego było nieudane porwanie Wańki przez Wiesława Niewiadomskiego . Początkowo było to tak że grupa
pruszkowska współpracowała z Henrykiem Niewiadomskim był on paserem.
Po wyjściu Wiesława Niewiadomskiego i najpierw nieudanym porwaniu Szwarca doszło do
wojny.
Ja najbardziej szczegółową widzę posiadam na temat usiłowania zabójstwa Wiesława
Niewiadomskiego w miejscowości Zakręt. Daty nie pamiętam , był już wieczór. Zadzwonił
do mnie Parasol i powiedział żebym przyjechał do restauracji Duch za Żbikowie to jest
dzielnica Pruszkowa . Kiedy tam przyjechałem był tam pijany Parasol, Kazik, Klimas, jeden z
dwóch braci, synów siostry Czesława Borowskiego ps „Dzikus” i jakaś młodzież ze Żbikowa.
Ja pojechałem tam chyba z Berezą . Zastaliśmy Parasola wznoszącego toast za śmierć
Niewiadomskiego i świętującego śmierć Niewiadomskiego. Parasol powiedział mi żebym
szykował gotówkę bo muszę się też dołożyć do śmierci Wieśka. Powiedział że jeżeli chodzi
o mnie to jest to suma 5 tysięcy dolarów.
Ja zapytałem go jak to się stało i przed nim sprawiałem wrażenie zadowolonego ze śmierci
Niewiadomskiego , aby się bardziej uwiarygodnić. On wtedy powiedział mi że długo na
Niewiadomskim polowali że wszyscy powinniśmy być im wdzięczni za jego śmierć bo
oznacza to koniec wojny.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11-06-2000 roku
cd str 8
O samym zdarzeniu opowiadał że brali w nim udział on, Parasol, Malizna, Słowik i ktoś
czwarty.
Mówił że stali pod drzewem i czekali kiedy będzie przejeżdżał Niewiadomski. Kiedy
nadjechał samochód Niewiadomskiego wyskoczyli z ukrycia i zaczęli strzelać do samochodu.
Robili to chaotycznie bo Parasolowi zaciął się kałasznikow i dopiero po dłuższej chwili mógł
strzelać . Z jego wypowiedzi wywnioskowałem że drugim strzelającym był Słowik ,
ponieważ samochodem którym przyjechali był Malizna. Był to legalny samochód Malizny na
niego zarejestrowany marki Ford Eskort lub Audi. Zaraz po tym zdarzeniu samochód ten stał
dwa tygodnie na parkingu, a potem Malizna go sprzedał. Zrobił tak ponieważ po strzelaninie
minęli się z samochodem policyjnym i nie wiedzieli czy spisali ich numerów.
Parasol mówił także że po zamachu uciekli , ale musieli wrócić bo na miejscu Malizna
zostawił jakąś reklamówkę w której była broń lub coś innego. Bali się że na tej reklamówce
są ich odciski palców. W trakcie tej imprezy był telefon do Parasola . Po tym telefonie Parasol
powiedział do mnie patrz „ ta k🤬a przeżyła” . W trakcie tej imprezy w mojej obecności
Parasol powiedział do właściciela restauracji „pamiętaj Stefciu że pijemy tu do dwunastej”.
Nie wiem skąd była broń, ale nie było żadnych problemów z jej załatwieniem . Z tego co
wiem zasadą w grupie było zniszczenie każdej użytej broni.
Po zabójstwie Niewiadomskiego w czasie jednego ze spotkań ze Szwarcem po wyjściu z
więzienia Miśka z Nadarzyna Szwarc mówił mi że Misiek szykuje się na mnie .
W czasie tej rozmowy powiedział także że Misiek może mnie namierzyć przez telefon
komórkowy tak jak oni namierzyli Niewiadomskiego. Powiedział że mają kogoś w telefonach
komórkowych kto potrafi ustalić miejsce pobytu człowieka na podstawie fal emitowanych
przez telefon.

Osoby, które dotarły aż tutaj zapraszam do reszty zeznań, które znajdują się pod adresem:

polandleaks.org/images/Protokol.pdf
Pewnie fani filmów gangsterskich, którzy zagłębili się w historię mafii będą znać ten cytat, ale jeżeli nie to warto zobaczyć.

Recykling w rękach mafii

Vof2013-09-10, 14:19
Recykling w rękach mafii. Bertold Kittel odkrył śmieciową szarą strefę, korupcję w CBA i bezradność państwa.

Dziwi Was zamieszanie wokół ustawy śmieciowej? To lektura dla Was. Bertold Kittel w najnowszym reportażu opisuje, jak mafia przejmuje rynek gospodarowania odpadami. W rozmowie z naTemat dziennikarz śledczy uchyla rąbka tajemnicy: wyjaśnia, jak to się dzieje, że w Polsce można wylać na pole setki ton toksycznych odpadów, pokazuje korupcję w CBA i mechanizmy, wskutek których prędzej, czy później każdy z nas ucierpi.



Jak ci się podobał?

Twój reportaż?

Mój reportaż.

Koszmarny.

Wierzyłaś w segregowanie śmieci?

Szczerze? Czułam się z tym całkiem nieźle. I wtedy twoje wydawnictwo podesłało mi książkę.

(śmiech)

A Ty segregujesz?

Nie. Raz, że Warszawa nie segreguje śmieci. Dwa, mam już trochę inne spojrzenie na cały temat, niż rok temu.

Dlaczego nagle zainteresowałeś się śmieciami?

Dostałem informację, że dwaj funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego współpracują z przestępcami. Dowiedziałem się, że ci funkcjonariusze niebawem odchodzą na emeryturę, więc miałem możliwość zdobywania materiału o nich niejako od początku. Zastanowiło mnie, co będą robić ci ludzie później? Dokąd pójdą?

Twoje śledztwo zaczyna się w chwili, gdy z ekipą telewizyjną nagrywacie pożegnanie tych funkcjonariuszy – w towarzystwie przełożonych, z szablami oficerskimi jako prezentami.

Dopiero kiedy już je mieliśmy, zaczęliśmy badać, o co tak naprawdę chodzi. Początkowo myślałem, że sprawa dotyczy wyłudzeń w handlu złomem.

A znalazłeś tony szkła.

Najważniejsze było dla nas, żeby ogarnąć cały ten biznes, wejść w niego i przeprowadzić prowokację. Tak trafiliśmy między innymi na sprawę DPR-ów, czyli dokumentów potwierdzających recykling.

Jeśli firma wprowadza na rynek dużo opakowań, na przykład szklanych, musi zapłacić państwu pewną kwotę za to, że te opakowania trzeba będzie odzyskać. DPR-y pozwalają uniknąć tych opłat za nieprawidłowe gospodarowanie śmieciami.

Na czym to polega?

Jeśli taki Polmos wprowadza na rynek dajmy na to 100 tys. ton szklanych butelek, to powinien zebrać z rynku i przekazać do przetworzenia kilkadziesiąt tysięcy ton szkła rocznie. Może też to zlecić innej firmie, która zrobi to za niego. Taka firma wystawia DPR, a producent ma z głowy.

Problem polega na tym, że kiedy ta firma nie zbierze z rynku opakowań, nic jej nie grozi, a na wystawianiu dokumentów za recykling zarabia konkretne pieniądze. To oczywiste, że w takich warunkach wyrośnie szara strefa. Do niej trafili właśnie ci agenci CBA.

Pisałeś, że w statystykach europejskich Polska jest liderem jeśli chodzi o zbiórkę odpadów. Królestwem recyklingu.

To jest bzdura kompletna, ale rzeczywiście w papierach to tak wygląda, bo państwo wykazuje te lewe faktury i jest szczęśliwe, że mamy super zbiórkę szkła. Według dokumentów mamy taką zbiórkę szkła, że odzyskujemy go więcej, niż możemy przerobić. A jaka jest prawda? Huty płaczą o surowiec. Nie mają czego przetapiać.

To jest do tego stopnia absurdalne, że zgodnie z przepisami grupa, którą opisuję w reportażu zgłosiła do starostwa założenie własnej huty szkła. Po dwóch tygodniach starostwo wystawiło wszystkie dokumenty: na to, że faktycznie ją założyli, mogą przerabiać szkło i wystawiać zaświadczenia potwierdzające recykling. Ale ona nigdy nie powstała. Chodzi o to, żeby wytworzyć alibi dla firm, które kupują te lewe papiery i mogą powiedzieć: my przecież działaliśmy w dobrej wierze.

Pytanie brzmi: co dzieje się z tym całym szkłem, które powinno zostać przetworzone? Ono przecież fizycznie istnieje.

Nikt tego nie kontroluje. Generalnie mam wrażenie, że w sytuacjach związanych z ochroną środowiska prokuratorzy wychodzą z założenia, że nie ma zwłok, więc nie ma ofiary.

Tymczasem ty opisujesz całkiem poważne konsekwencje. Na przykład Zawiercie.

W Zawierciu ludziom wyrzucono pod domami kilkadziesiąt, albo kilkaset tysięcy ton skrajnie toksycznych odpadów. Grupa, o której piszę zbiera na całym Śląsku poprzemysłowe odpady z hut, z galwanizacji i wylewa to gdzie bądź. To nie jest sytuacja, która wydarzyła się kiedyś. To trwa teraz. To jest realne w wielu miejscach Polski.

W reportażu opisujesz też przypadek rolnika, któremu na pole wylano toksyczne odpady. On dostał wyższą grzywnę, niż ludzie, którzy to zrobili.

Śledztwo w tej sprawie miało dwie fazy. W pierwszej zostało umorzone, ale sąd zdecydował się je wznowić. Nigdy nie widziałem zresztą tak kuriozalnego uzasadnienia. Sąd opisał, jak prokurator stwierdził niemożność wykrycia sprawcy, pomimo że w aktach śledztwa występuje jego nazwisko. Absurd po prostu.

To pokazuje, jak na niższych szczeblach funkcjonuje prokuratura. Ten prokurator oczywiście nadal pracuje.

Konsekwencje są łatwe do przewidzenia.

W Kampanii kilka lat temu okazało się, że ich podstawowy produkt żywnościowy, mozarella di buffala jest skażona, bo krowy jadły skażoną trawę. Prędzej, czy później ktoś uzna, że normy w serze są przekroczone, zabroni jego eksportu na teren Unii Europejskiej i cały ten region zbankrutuje. W Polsce szczycimy się tym, że mamy zdrowe rolnictwo, ekologiczne. Jeśli będziemy traktować odpady tak, jak do tej pory, to się skończy.

Wracam do Zawiercia; te skażone odpady wciąż tam leżą!

Który rok?

Czwarty albo piąty. Skala tego skażenia jest tak wielka, że nikt w Polsce nie ma pieniędzy, żeby to usunąć, rzeczoznawcy wycenili koszty na 25 mln zł. Samorządu na to nie stać, firma nawet dostała karę, ale odwołuje się. Zresztą nawet jeśli wyrok się uprawomocni, pozostaje pytanie: kto ściągnie od małej firmy krzak 25 mln?

Pytaliśmy o to służby ochrony środowiska. Oni uważają, że to powinno być usunięte, bo rzecz jest znacznie poważniejsza niż się wydaje – trujące odpady z zakładów, które w PRL produkowały chemiczne nawozy, leżą w dużym wyrobisku, które kiedyś było kamieniołomem. To jest formacja krasowa, a więc taka, przez którą przesiąka woda. Tam, w Zawierciu skała tworzy wielką skorupę nad podziemnym jeziorem zasilającym w wodę 50 tys. osób., a biegli stwierdzili, że te odpady zaczną w końcu do niego przesiąkać. Nie wiadomo, kiedy może już to zrobiły, a może to się stanie za pięć lat. Wyobraź sobie konsekwencje. Ta woda jest dostarczana prosto do kranów.

Pisałeś też o odpadach medycznych.

No tak, bo nie chodzi tylko o szkło. Okazało się, że jeden mężczyzna zbierał bardzo drogie w utylizacji odpady medyczne, czyli mówiąc wprost: fragmenty ludzkich ciał. Brał za to pieniądze od szpitali, następnie pakował to w różne worki, pudła, część mielił, rozsypywał w różnych miejscach, na działkach. Totalny koszmar.

Tu dochodzimy do kolejnego wątku twojego reportażu gdzie są służby, które powinny temu wszystkiemu przeciwdziałać? Jak to się dzieje, że można wyrzucać do lasu tony szkła, lub toksycznych odpadów?

To był przykład tego, jak niewielkie kompetencje ma ochrona środowiska w Polsce. W ramach wychodzenia naprzeciw przedsiębiorcy musi na przykład informować o kontroli trzy dni wcześniej. Oni nie kontrolują dokumentów, tylko szukają nielegalnych substancji. Wiadomo, że jeśli ktoś je ma, to usunie!

Bardzo ważne w twoim reportażu jest też tło polityczne i historyczne.

Tutaj mamy historię, która jest ciekawa z kilku punktów widzenia. Z jednej strony ona pokazuje działalność funkcjonariuszy CBA, którzy wchodzą w przestępczy biznes jeszcze jako członkowie służby. Z drugiej, w tej historii pojawiają się też politycy, między innymi brat premiera.

Wiele osób mówi, że odkąd w Polsce działa CBA, skończyła się tu korupcja. Postanowiłem sprawdzić, czy to jest prawdziwe zdanie. Nie jest. Korupcję widać w rzeczywistych przypadkach. Ja w reportażu opisuję pewien splot wokół MSW, czyli instytucji, która jako nadzorująca policję, służby specjalne, powinna być absolutnie poza wszystkimi podejrzeniami, bo odpowiada za dziedziny, które mają realne przełożenie na obywateli.

Przykłady: jeśli opóźnia się wdrażanie numeru 112, to ktoś nie otrzyma w porę pomocy. Jeśli nie udaje się zbudować lądowisk dla helikopterów, to ludzie przez to umierają. To generalnie nie jest czysta statystyka, gdzie chodzi o jakąś fakturę, bo za tym są bardzo konkretne rzeczy. I ludzie, którzy za nie odpowiadają, biorą najwyższe w historii łapówki. Dlatego wciąż nie jesteśmy w stanie zrobić systemu, w którym nie musimy się meldować. To nas ośmiesza. Takie rzeczy się dzieją nieustannie, one niekiedy wychodzą w gazetach, ale informowanie o tym rozkłada się w czasie.



Brakuje pełnego obrazu?

Zobacz, mamy taką informację z ostatnich dni, że facet, który pracował na budowie został niemal zamordowany przez swojego szefa. Oczywiście historia interesująca sama w sobie, ciekawe human story. Ale co za tym stoi? Jego szef prowadził prace przy remoncie szkoły. Szkoły podstawowe w 90 procentach są publiczne. To znaczy, że dostał zlecenie z publicznej kasy. Jakim cudem bandyta dostaje zlecenie z publicznej kasy, zatrudnia ludzi na czarno i wszyscy to mają gdzieś?

Boję się, że umknęło nam zjawisko zajmowania kolejnych gałęzi gospodarki przez struktury mafijne. Pozwoliliśmy na to i nie jesteśmy tego świadomi, bo cały system, który powinien nas przed tym ostrzegać: prokuratura, dziennikarze, politycy, nie widzi problemu, bo on wyszedł już poza sztywne ramy systemu. Okazuje się, że najbardziej niebezpieczna korupcja jest w samorządach - tam, gdzie styka się biznes, polityka, mafia i służby.

U ciebie w reportażu głównym negatywnym bohaterem nie jest jednak żaden z agentów CBA, ale niejaki Marcin Kozera.

To jest bohater, od którego wszystko się zaczyna, idę jego tropem, bo jest zwornikiem wszystkich rzeczy. Miał swoje trzy grosze w Zawierciu, pracuje w grupie firm, które zajmują się DPR-ami i przeciągnął na złą stronę agentów CBA. Na końcu okazuje się, że kryje się za nim pierwszoligowa przestępczość. Udowadnia, jak bliskie są związki służb specjalnych, polityki, biznesu i mafii. Takiej, którą znamy z jedynek w gazetach, bo ludzie, którzy tam występują to bandyci, którzy tworzyli gang pruszkowski.

Oni weszli teraz w niby-legalne biznesy. Robią to po swojemu: biją, gw🤬cą, robią pewne rzeczy nie do końca legalnie, ale funkcjonują w obrocie gospodarczym.

Co z tym wszystkim można zrobić?

Niestety jest tak, i widać to było przy sprawie z Amber Gold, że prokuratura powinna być centralnym organem jeśli chodzi o walkę z przestępczością zorganizowaną, ale nie zawsze sobie z tym radzi. Prawdopodobnie dobrym modelem byłby powrót do scentralizowania jednego ze szczebli prokuratury, stworzenie zespołu ludzi, którzy myślą kilka kroków do przodu, potrafią wyłapywać pewne trendy. Sądzę, że coś takiego pomoże kontrolować pewne zjawiska. Ale przestępczość i tak zostanie.

Jak w kontekście tego, co się dowiedziałeś, myślisz o ustawie śmieciowej i całym zamieszaniu, które wokół niej powstało?

Rozmawiałem ostatnio z jednym z głównych bohaterów mojego reportażu. Spytałem go o to, a on w odpowiedzipo prostu się zaśmiał. Ustawa nie ma sensu, bo furtka polega na tym, że organizuje się przetarg i prędzej, czy później, każdy samorząd który ma na głowie szkoły, inwestycje i tak dojdzie do wniosku, że najważniejszym dla niego kryterium wykonania usługi jest cena. A jeśli myślimy w ten sposób, to wracamy do punktu wyjścia. Bo samorząd podpisze umowę z tymi, którzy dają świetną cenę, chociaż wie, że za takie pieniądze nie da się zutylizować odpadów, odpowiednio ich składować.

Tym razem to nie wielkie firmy, ale samorząd staje się współsprawcą.

źródło: natemat.pl/74269,recykling-w-rekach-mafii-bertold-kittel-odkryl-smieciowa...

The Iceman- Film o Richardzie Kuklinskim

M................3 • 2013-08-17, 23:11
Jedna z lepszych scen filmu o naszej polskiej gwieździe mafijnego półświatka w USA, film polecam.

Sytuacja jest autentyczna, Kuklinski opowiadał o niej w swoich więziennych wywiadach z różnymi telewizjami.

Gangi motocyklowe

b................l • 2013-06-24, 13:02
Kilka ciekawych filmików ilustrujących gangi motocyklowe






Historia Polskiej mafii

E................v • 2013-06-01, 12:10
Polska pruszkowska Mafia wybuchła w Polsce 15 lat temu. Skąd się wzięła? Z zapyziałego pruszkowskiego Żbikowa, z podwarszawskich Ząbek, z ulicy Żabiej w Szczecinie, z miasteczka Zawidów pod Zgorzelcem. Wychynęła z mrocznych zaułkówod początku brutalna, żarłoczna i żądna krwi. To o niej ta cykliczna opowieść.

Piotr PytlakowskiRok 1990 - pierwsze głośne strzały. Najpierw 29 maja na szosie katowickiej w miejscowości Siestrzeń z pędzącego samochodu wyrzucono ciała dwóch zastrzelonych mężczyzn. Tak skończyli Lulek i Słoń. Szóstego lipca w motelu George przy tej samej szosie policja zorganizowała zasadzkę na sześciu pruszkowiaków, którzy próbowali wymusić okup za auto ukradzione pewnemu Polakowi z niemieckim paszportem. Towarzyszył mu policjant w cywilnych ciuchach, udający ochroniarza. Gangsterzy zaatakowali policjanta nunczakiem. Ten sięgnął po broń i wystrzelił. Tak zginął Szarak.

Lulek, Słoń i Szarak odeszli na samym początku, nie zdążyli zyskać mołojeckiej sławy. Ale to dzięki nim nazwa Pruszków weszła do obiegu jako symbol polskiej mafii. Politycy jeszcze długo upierali się, że to nieprawda, to zaledwie raczkująca forma przestępczości zorganizowanej. Prawdziwa mafia to Sycylia, no, może jeszcze jej amerykańska odmiana. Spory o nazewnictwo spowodowały, że trochę zbagatelizowano rolę grup przestępczych. Dopiero kiedy ministrem spraw wewnętrznych został w rządzie Jerzego Buzka Marek Biernacki, uznano, że zagrożenie jest realne - w Polsce mafia istnieje.

W strzelaninie w motelu George ranę odniósł niejaki Parasol. Wcześniej świat go nie znał. Ale wystarczyło, że policjant trafił Parasola pociskiem (złośliwi mówili potem, że to był wstydliwy postrzał, bo poniżej pleców), aby anonimowy przedstawiciel grupy pruszkowskiej zyskał rozgłos.

Parasol wyrósł na jednego z przywódców organizacji pod nazwą Pruszków. Obok niego w pierwszym szeregu: Ali, Budzik, Kiełbasa, Pershing, Wańka, Malizna, Kajtek, Krzysiek, Słowik, Bolo. Tylko ten pierwszy uniknął kryminału, bo postanowił odejść z grupy i żyć nie łamiąc prawa, a przynajmniej na niczym go dotychczas nie przyłapano. Kiełbasa i Pershing zginęli zastrzeleni. Pozostali siedzą.

Najpierw banda, potem gang

Styl pruszkowski narzucił bandyta Barabasz (albo Barabas), postrach Żbikowa. Kradł i napadał już w latach 70. Przewodził bandzie, w której - jak wspomina Andrzej Wielondek, były naczelnik wydziału kryminalnego Milicji Obywatelskiej w Pruszkowie - przestępczego fachu uczyli się Dziki, Parasol, Kajtek, Krzysiek, Grzyb, Śledź i Ali. Później dołączyli młodzi, czyli Kiełbasa, Masa i Szarak. Dopiero po latach te pseudonimy stały się sławne. Do tego stopnia weszły do obiegu publicznego, że nazwiska gangsterów nic nikomu nie mówiły, ale ich ksywki kojarzono natychmiast. Media niektóre trochę poprzerabiały i tak zamiast Dzikusa pojawił się Dziki, a zamiast Kiełbachy Kiełbasa. Często pseudonimy nadawali przestępcom policjanci, bo łatwiej rozpracowywało się Bola niż Zygmunta R. Dziad do dzisiaj twierdzi, że nadano mu pseudonim należący do jego brata, nazywanego tak we wczesnej młodości, a dopiero później ochrzczonego Wariatem. Najczęściej pseudonim bandyty miał związek z jego nazwiskiem, czasem z charakterem albo wyglądem (Masa był mężczyzną wielkiej postury).

Barabasz (od biblijnego zabójcy) był prymitywnym i bezwzględnym człowiekiem, ale jedno trzeba mu przyznać - trzymał się grypserskich zasad, zgodnie z którymi w ferajnie obowiązywała swoista lojalność i sprawiedliwość. Główna zasada brzmiała: kto kapuje, ten nie żyje. Banda Barabasza żyła przede wszystkim z włamań. Łupy dość regularnie przepijano w restauracji Urocza w centrum Pruszkowa. - Czasem, kiedy już wyprztykali się z gotówki, płacili biżuterią - wspomina bywalec knajpy. - Na własne oczy widziałem, jak Barabasz za rachunek zapłacił kawałkiem złotej obrączki. Po prostu klapcążkami odciął część, bo wyliczył, że to wystarczy.

W Uroczej bandyci Barabasza zajmowali połowę sali, drugą okupowali milicjanci po służbie. - W Pruszkowie nie było dużego wyboru lokali - wspomina Andrzej Wielondek. Początkowo obie grupy trzymały się oddzielnie, jak na weselu, kiedy rodziny pana młodego i panny młodej zachowują dystans. Ale po kilku półlitrówkach dochodziło do ogólnego zbratania, stoliki łączono i pito wspólnie. - To tłumaczy, dlaczego tak wielu pruszkowskich milicjantów było na "ty" z lokalnymi bandytami - wyjaśnia Wielondek.

Barabasz zginął tragicznie pod koniec lat 80. Pędził swoją Ładą z Pruszkowa do Komorowa, nie wyrobił się na zakręcie i wpadł na drzewo. Pozostawił żonę i syna. Banda, pozbawiona przywództwa, na chwilę przycichła. W Polsce właśnie zmienił się system, krajem rządził pierwszy niekomunistyczny premier, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych trwały weryfikacje. I w takim gorącym politycznie okresie nagle i niespodziewanie dawna banda Barabasza odrodziła się w postaci nowoczesnego gangu.

Jak to się stało, że lokalnej grupie przestępczej z Pruszkowa pozwolono stworzyć tak rozgałęzioną strukturę, z zarządem, księgowymi i żołnierzami od czarnej roboty? - Może trochę ich zlekceważyliśmy - przyznają policjanci. - A może trafili na podatny grunt?

Jak narodziły się polskie mafie

Grunt dla gangów był podatny, bo trafiły na czas chaosu. Milicja zmieniona w policję dopiero uczyła się nowych obowiązków. Wszelkimi siłami odcinano się od PRL, przy okazji spuszczając ze smyczy tzw. osobowe źródła informacji, czyli agentów milicji i SB w świecie przestępczym. Wielu znanych w latach 90. gangsterów w poprzedniej dekadzie zajmowało się cinkciarstwem (uliczny handel walutami). Wśród waluciarzy SB miała mocną agenturę. Większość esbeków zweryfikowano negatywnie i role się odwróciły, teraz oni stali się agenturą świata przestępczego. Gangsterzy wykorzystywali ich kontakty i znajomości z milicjantami przemianowanymi na policjantów, z prokuratorami, a nawet z sędziami.

Być może głoszona przez niektórych teza, że polską mafię stworzyła Służba Bezpieczeństwa, jest za bardzo spiskowa, ale coś jednak jest na rzeczy. Otóż dzisiejsi gangsterzy w latach 80. dziwnie łatwo wyjeżdżali do Niemiec na wielomiesięczne pobyty. Bez problemów dostawali paszporty w czasach, kiedy nie było to wcale takie proste. Niemiecką mekką dla polskich złodziei były wtedy Hamburg i inne miasta nadmorskie. Bywali tam Nikoś, Wariat, Oczko, Słowik, Kiełbasa i Masa. W tymże Hamburgu już w latach 70. w ramach nadzorowanej przez Służbę Bezpieczeństwa akcji o kryptonimie "Żelazo" dokonywano napadów rabunkowych. Zyski z przestępstw zasilały nielegalną kasę MSW. Dziad w swojej książce ("Świat według Dziada") pisze zagadkowo o tajnej wiedzy swojego brata Wariata na temat afery "Żelazo". Nie podaje szczegółów, ale sugestia jest jasna: Wariat mógł brać udział w akcjach sterowanych przez oficerów SB.

- Istniał dyskretny nadzór ze strony SB nad pruszkowską bandą Barabasza - twierdzi jeden z byłych policjantów z Komendy Rejonowej w Pruszkowie. - To była swego rodzaju opieka. Za czyny, jakie ludzie Barabasza popełniali w latach 80., można było trafić do ciupy na bardzo długo. A oni nie trafiali.

Ulubionym miejscem spotkań chłopców od Barabasza był wspomniany już motel George. Warto wiedzieć, że w jednym z pokoi tegoż motelu stale urzędowali funkcjonariusze SB, mieli tu swój tajny lokal. Jedni o drugich musieli wiedzieć.

Początek lat 90. przyniósł zmiany w kodeksie karnym. - Przestał obowiązywać artykuł, który mówił o zorganizowanej działalności godzącej w interes państwa, i drugi - o niegospodarności w zarządzaniu mieniem społecznym - mówi Marian Duda, emerytowany policjant, były naczelnik wydziału kryminalnego na Pradze Południe. - To stworzyło próżnię, w którą natychmiast weszły gangi.

Na początku lat 90. w Polsce odbyła się międzynarodowa narada przedstawicieli resortów spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Delegaci z Europy Zachodniej pytali, dlaczego Polska nie wprowadza sprawdzonych na świecie narzędzi do zwalczania procederu prania brudnych pieniędzy: prowokacji policyjnej i przesyłki kontrolowanej. Strona polska wyjaśniała, że w społeczeństwie, które właśnie uwolniło się z systemu totalitarnego, takie metody byłyby źle przyjęte. Na dobrą sprawę nie wiadomo, czy taka interpretacja była tylko naiwnością ówczesnych decydentów, czy też stanowiła parawan dla tych, którzy korzystali z braku odpowiednich narzędzi prawnych. Wprowadzono je (a także instytucję świadka koronnego) dopiero w 1997 r. Do tego czasu Polska była potężną pralnią nielegalnej forsy.

Na przełomie lat 80. i 90. uchylono furtkę, dzięki której legalnie sprowadzono do Polski miliony litrów spirytusu z zachodniej Europy. Powstały ogromne fortuny. Zjawisko nazwano aferą alkoholową. I chociaż furtkę zamknięto, transporty wypełnione alkoholem nadal przekraczały granice, teraz już jako kontrabanda. Dla gangów przemyt spirytusu i wprowadzanie go do obrotu w postaci fałszywej wódki stały się złotą żyłą. Gang z Pruszkowa jako pierwszy opatentował własny wynalazek. Po co ryzykować wpadkę na granicy, bezpieczniej po prostu okradać przemytników. Zaczęto na masową skalę napadać na należące do różnych szemranych biznesmenów tiry z nielegalnym spirytusem.

Styl pruszkowski szybko podchwycili gangsterzy z innych części Polski. Przez prawie 10 lat trwała hossa świata przestępczego. Inaczej niż za PRL, przestępcy trafiali teraz na czołówki największych gazet, sponsorowali imprezy, bawili się w vipowskich salach najlepszych klubów, zamieszkiwali w najdroższych apartamentowcach, obok polityków, znanych aktorów i biznesmenów, odpoczywali na egzotycznych wysepkach, weszli do kultury masowej. Mit twardych, bezlitosnych facetów, którzy się niczego nie boją, stał się atrakcyjny w wielu zaniedbanych społecznie środowiskach. Bycie gangsterem wręcz nobilitowało, wydawało się świetnym sposobem na łatwe, choć często krótkie życie. W czasie, kiedy status materialny stał się najistotniejszym wyznacznikiem sukcesu, wielkie pieniądze mafiosów przemawiały do wyobraźni.

Po czym poznać mafiosa

Styl pruszkowski stał się - dosłownie i w przenośni - modny. Dosłownie, bo każdy początkujący bandyta nosił się, jak kazała moda: dresik, adidasik, złote ozdoby. Dopiero po latach dresy zastąpiły skórzane kurtki, a nawet garnitury. Standardowe wyposażenie gangstera początku lat 90. to BMW albo Mercedes, koniecznie z przyciemnianymi szybami. Obowiązkowym atrybutem mafiosa była też broń. Dostęp do niej okazał się powszechny. Towar w postaci pistoletów, karabinów, a nawet granatów oferowano na każdym bazarze. Ceny niewygórowane. Bazarowy arsenał pochodził głównie z przemytu i z magazynów stacjonujących w Polsce jednostek armii radzieckiej. Sołdaci postradzieccy w szaleńczym tempie wyprzedawali wszystko, co mieli na stanie, kiedy było już pewne, że niedługo opuszczą Polskę. Wojsko wyjechało, karabiny przejęły gangi.

Niejaki Kapiszon z Targówka, który za zastrzelenie na początku lat 90. dwóch praskich bandytów (Szajby i Leona) trafił do kryminału, mówi, że kupił sobie pistolet makarow na straganie przy Stadionie Dziesięciolecia. - Dałem Ruskiemu 600 dolarów - twierdzi.

O Szajbie, Leonie i Kapiszonie szybko zapomniano, bo to nie byli gangsterzy z top-listy, ale zaledwie podoficerowie w armii świata przestępczego. Przez kroniki kryminalne lat 90. przewinęło się tysiące takich funkcjonariuszy mafijnych średniego szczebla. Jedni w roli sprawców, inni jako ofiary. Ginęli jak muchy i to przeważnie z ręki własnych kumpli, bo we wzajemnych sporach po broń sięgano równie szybko jak na Dzikim Zachodzie. Policja z ukrytych kamer filmowała ich pogrzeby. Kobiety lamentowały, mężczyźni dyskretnie ronili łzy. Ta rozpacz nie była udawana, podczas pogrzebów silni ludzie przeżywali prawdziwe chwile refleksji. Ale poza murami cmentarza wzruszenie szybko mijało, wszystko wracało do normy. I znów chwytano za broń i naciskano spusty.

Dziad, uważany za przywódcę grupy wołomińskiej, który wśród swoich rozlicznych biznesów miał też zakład kamieniarski, wyliczył kiedyś, że na zmarłych kamratach dorobił się niezłej sumki, bo postawił bodajże siedemdziesiąt nagrobków. Mawiał, że wojna gangsterska w Warszawie to był mały Wietnam.

Wojna na śmierć i życie

Grupy przestępcze swoje nazwy wzięły od miast okalających Warszawę. Lokalni złodzieje z przedmieść stolicy nagle przemienili się w gangsterów działających w związkach mafijnych nazywanych swojsko: Otwock, Żyrardów, Wyszków. Na tej samej zasadzie ochrzczono Pruszków i Wołomin - dwie największe organizacje przestępcze - które początkowo zgodnie ze sobą współpracowały. Niejaki Ceber, który wspólnie z Dziadem prowadził kantor i lombard w Ząbkach, jednocześnie pracował dla grupy pruszkowskiej. Inny wspólnik Dziada Lutek aż do dnia swojej śmierci w 1999 r. (zastrzelony w barze Gama na warszawskiej Woli) krążył między Wołominem a Pruszkowem. Sam Dziad też miał wspólne interesy z pruszkowiakami. W 1992 r. został nawet aresztowany razem ze Słowikiem i Oczkiem - przyłapano ich wraz z transportem nielegalnego spirytusu. Aż nagle w 1993 r. zgoda się skończyła i wybuchła krwawa wojna. Powód? Jak zawsze pieniądze.

Stroną atakującą był przeważnie Wołomin, a właściwie Ząbki. W tym czasie bowiem gangi z prawej strony Wisły podzieliły się na mniejsze struktury. Wołominem rządzili Lutek i Klepak, osobno hasała grupa Kikira, a osobno ludzie Dziada. Do dzisiaj trwają spory, kto tak naprawdę rządził mafią: Dziad czy jego starszy brat, słynny Wariat. To Wariat próbował porwać pruszkowskiego bossa Wańkę i zastrzelić Pershinga. Ksywkę Wariat nadano mu właśnie z powodu gw🤬townego charakteru - decyzje podejmował raptownie i bez specjalnego namysłu. Kiedy zamiast Pershinga postrzelił jego kierowcę i ochroniarza Florka, miarka się przebrała.

Pruszków szukał odwetu. Dopadli Wariata dopiero w 1998 r. - zginął od kul na ul. Płowieckiej, pod sklepem nocnym. Zanim do tego doszło, przez Warszawę przetoczyła się fala wybuchów bomb podkładanych pod auta i knajpy, w ulicznych strzelaninach śmierć poniosło kilkadziesiąt osób. Dziad, który odsiaduje w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim siedmioletni wyrok, z jednej strony narzeka, że to kara za niewinność, ale refleksyjnie zauważa przy okazji, że być może dzięki pobytowi w kryminale uratował życie.

Tego szczęścia nie mieli bohaterowie Pruszkowa: Kiełbasa, Pershing, Dreszowie (ojciec i syn), Junior, Ksiądz, Kciuk, Klajniak, Zwierzak i dziesiątki innych. Ginęli przeważnie z ręki własnych kamratów, tak ostro walczono o władzę. W Pruszkowie było zresztą o co walczyć, bo ta grupa podporządkowała sobie większość przestępczej Polski. Nie bez powodu Jarosław S., ps. Masa, dzisiaj świadek koronny, nazywa gangsterską mapę kraju Polską pruszkowską.

Młodzi w miejsce starych

Mafia rozpełzła się po kraju. Małe lokalne grupy przestępcze kolejno przystępowały do większych struktur. Bossowie Pruszkowa mieli w zwyczaju wspólne wyprawy do innych miast. Wystarczyło, że pokazali się w Szczecinie, Zgorzelcu, Suwałkach czy Lublinie, a już miejscowi gangsterzy na wyścigi deklarowali poddaństwo. Za Pruszkowem szła bowiem legenda. - Bardzo pomogli nam dziennikarze - przyznaje Jarosław S., ps. Masa. - Pisali, jacy jesteśmy groźni, jacy krwawi.

Z Pruszkowem współpracowały m.in.: szczecińska grupa Oczki, lubelska Dziuńka, katowickie Simona i Krakowiaka, Sandokan z Częstochowy, część gangów z Gdańska (poza Nikosiem, który trzymał z wołomińskim Wariatem). Ustalił się następujący podział: Pruszków rządził terenami na zachód, północ i południe od Warszawy; Wołomin nadzorował granicę wschodnią.

Tej mapy już nie ma. Starzy pruszkowscy, jak nazywany jest skazany niedawno prawomocnym wyrokiem zarząd gangu, siedzą, większość starych wołomińskich już w grobach (Lutek, Klepakowie, Kikir, Wariat). Zginęli Simon i Nikoś. Dziad w kryminale. Trwają procesy Oczki (w jednym już został skazany na 13 lat), Krakowiaka, Dziuńka. Natura nie znosi jednak próżni, miejsce starych zajmują młodzi, ale ich kariery nie są tak błyskotliwe. Szybko zaczynają i szybko kończą. Giną w wymianie ognia z innymi młodymi bandziorami albo trafiają za kraty, bo policja już nauczyła się skutecznie z nimi walczyć.

Jedynym z czołówki polskich mafiosów, który ma szansę uniknąć kary, jest słynny Carrington, zwany też królem przemytu. Działał w rejonie Zgorzelca. Nadal tam mieszka.

Mafii już nie ma. Teraz oni trzęsą Polską

I................o • 2013-05-11, 10:49
Terror, handel bronią i materiałami wybuchowymi, wymuszanie haraczy, pranie pieniędzy, narkotyki,
afery bankowe - to tylko część przestępstw, jakimi zajmują się polscy gangsterzy z 772 grup przestępczych
działających na terenie Polski. CBŚ opublikowało właśnie raport ze swojej działalności w 2012 roku.





Najwięksi polscy mafiosi odsiadują wyroki w więzieniach. To jednak wcale nie oznacza, że nasz kraj uwolnił się od zorganizowanej przestępczości. Przez ostatnie lata zmieniła ona swój charakter, ale wciąż pozostaje jednakowo groźna, przynosząc duże straty państwu i ogromne zyski kryminalistom.

Dziś przestępcy najczęściej rezygnują ze spektakularnych krwawych porachunków czy brutalnych morderstw. Swoje interesy prowadzą w większym ukryciu i starają się nie ściągać na sobie uwagi.

Nie jest to jednak łatwe. Bandyci ze zorganizowanej przestępczości są w stałym zainteresowaniu CBŚ. Funkcjonariusze przedstawili najnowszy raport z działalności w 2012 roku. Wynika z niego, że w Polsce działa 772 gangów, w tym 54 o charakterze międzynarodowym i 6 rosyjskojęzycznych. W sumie skupiają blisko 7,5 tysiąca osób uwikłanych w przestępczy proceder. Terror, handel bronią i materiałami wybuchowymi, wymuszanie haraczy, pranie pieniędzy, narkotyki, afery bankowe - to tylko niektóre gałęzie ich działalności.


Link do oryginalnego artykułu: [ + ]
Witam

Zaznaczam od razu, że jeżeli nie lubisz czytać i nie obchodzą cię sprawy polskiego internetu, to przewiń w dół i nie hejtuj. A więc zaczynamy...

Zapewne znacie użytkownika shogun1978 sławiący się filmikami o życiu w USA. Dość popularny vlogger i jeden z tych mądrzejszych na Polskiej scenie YouTube. Teraz kolejna osobliwość, BrzydkiBurak i BuraczekCebulaczek. Jest to sama osoba, także kręcąca vlogi używając swojego "świetnego" głosu i kręcąca słynnego "Majnkrafta". a więc co łączy te dwie osoby. Już tłumaczę! Shogun, czyli po prostu Sebastian opublikował ok. rok temu filmik o zarobkach na YouTube, zyskał on na popularności i właściwe wtedy wszystko się zaczęło. Kolejna wojna... Nie będę wszystkiego pisał, bo wiem, że nie lubicie czytać, a chcę żeby więcej osób się tym zainteresowało, więc proszę, oto materiał prosto od Sebastiana.



Temat na Wykopie
wykop.pl

Polecam także przeczytanie opisu pod filmem Sebastiana, znajduje się tam bardzo ciekawy komentarz z Wykopu.

Pozdrawiam Sadyści!