
Bitwa w zatoce Leyte – bitwa toczona w dniach 23-26 października 1944 roku między flotą cesarstwa japońskiego a amerykańską Flotą Pacyfiku. Bitwa w zatoce Leyte składała się z czterech części, z których każda nosi swoją nazwę: bitwa na Morzu Sibuyan podczas której samoloty z amerykańskich lotniskowców uderzyły na japoński główny zespół floty i zatopiły superpancernik „Musashi”, bitwa o półwysep Engaño podczas której amerykańskie lotnictwo pokładowe zniszczyło zespół japońskich lotniskowców służących w charakterze przynęty, bitwa w cieśninie Surigao podczas której amerykańskie i japońskie pancerniki stoczyły ostatnią bezpośrednią walkę w historii tej klasy okrętów oraz Samar w trakcie której japoński zespół zaatakował amerykańskie lotniskowce eskortowe i został pokonany przez mniejsze siły amerykańskie. Czterodniowa, największa w historii i podczas II wojny światowej bitwa morska, złamała trzon floty japońskiej i rozpoczęła okres jej upadku.
20 października 1944 roku wojska amerykańskie wylądowały na wulkanicznej wyspie Leyte na Filipinach, znajdującej się u wejścia do zatoki o tej samej nazwie (Zatoka Leyte). Ta akcja była początkiem ofensywy mającej za zadanie wyparcie wojsk japońskich z terytorium Filipin. W międzyczasie okręty artyleryjskie ostrzeliwały tę i inne wyspy, na których również zamierzano wysadzić desant, a samoloty z lotniskowców dokonywały nalotów na lotniska. W ciągu kilku dni wojska amerykańskie osiągnęły dość znaczne zyski w terenie, spychając Japończyków coraz dalej w głąb lądu. Wiadomość o tym wydarzeniu dotarła do admirała Soemu Toyody – głównodowodzącego cesarską flotą japońską. Ten, po konsultacji ze sztabem generalnym, wydał rozkaz rozpoczęcia operacji Sho 1. Cała nazwa operacji alarmowej, bo w istocie plan takiej operacji był ustalony wcześniej na wypadek spodziewanego amerykańskiego ataku na Filipiny, brzmiała Sho ichi go czyli dosłownie „zwycięstwo jeden”.
Siły amerykańskie, pod ogólnym dowództwem adm. Williama Halseya, były w tym rejonie znacznie większe, choć trochę bardziej rozrzucone. W ich skład wchodził zespół admirała Oldendorfa mający 6 starych, lecz zmodernizowanych pancerników, cztery ciężkie i tyle samo lekkich krążowników eskortowanych przez dwadzieścia osiem niszczycieli, a także zespół kutrów torpedowych typu PT w sile 45 jednostek.
Na siły lotnicze składały się: zespół lotniskowców pod dowództwem adm. Raymonda Spruance’a (tzw. 34. Grupa Uderzeniowa) i zespół lotniskowców eskortowych strzegących wejścia do zatoki Leyte
Lądując na USS Abraham Lincoln, kapitan (ang. Lieutenant) Kara Hultgreen próbowała wprowadzić samolot na odpowiednią ścieżkę poprzez obrócenie go wokół osi pionowej. To był błąd numer jeden, ponieważ silniki Tomcata są podatne na zgaśnięcie – o tym wie każdy, a już na pewno każdy pilot – są podatne na utratę mocy i zgaśnięcie, gdy powietrze nie wpada do nich równolegle do ich osi. No i faktycznie, lewy silnik odmówił współpracy.
Co to oznacza w praktyce? Lecisz bardzo powoli, a więc różnica w ciągu silników sprawia, iż samolot odchyla się coraz bardziej w lewo (bo prawy silnik pcha dużo mocniej), a stery kierunku mają problem z wyrównaniem tego. Kara Hultgreen popełniła w tym momencie drugi błąd: dała pełen ciąg i dopalacz. Skutkiem tego było jeszcze szybsze odchylanie maszyny od toru lotu, a ze względu na duży kąt natarcia ropoczął się też przechył wzdłuż osi podłużnej (czyli prościej mówiąc: samolot przechylał się na lewą burtę). W tym momencie nie było już nadziei. Jej RIO (ten z tylnego fotela) odpalił fotele – niestety fotel pilota jest odpalany 0,4 sekundy po fotelu RIO. W tym momencie Tomcat był już obrócony w dół i fotel Hultgreen uderzył w powierzchnię oceanu. Zginęła na miejscu.
A co powinna była zrobić? Powoli dodawać ciągu i po prostu przelecieć ponad lotniskowcem, a następnie albo nawrócić do drugiego podejścia, albo spokojnie się katapultować w możliwie najbezpieczniejszej pozycji.