Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#lekarze

Zbrodnicza medycyna III Rzeszy

Vof2013-09-09, 17:58
Lekarze w obozach zagłady, zbrodnicza medycyna III Rzeszy.


KL Dachau, Konzentrationslager Dachau – pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny, założony wiosną 1933 roku w opuszczonej fabryce amunicji na obrzeżach miasta Dachau, na północ od Monachium, w południowych Niemczech. Funkcjonował do 29 kwietnia 1945, oswobodzony przez wojska amerykańskie.

W 1939 r. Trzecia Rzesza uruchomiła przygotowywaną od kilku lat machinę wojenną, która do 1945 r. pochłonęła miliony ludzkich istnień. Wśród nich znalazły się ofiary zbrodniczych eksperymentów medycznych, dokonywanych w niemieckich obozach koncentracyjnych rozlokowanych w całej Europie. Lekarze składający kilka lat wcześniej przysięgę Hipokratesa stawali się teraz katami przeprowadzającymi okrutne doświadczenia na ludziach, bez względu na wiek czy płeć. Większość takich działań dla ofiar kończyła się trwałym kalectwem lub śmiercią. Obozy traktowano nie tylko jako środek do realizacji „ostatecznego rozwiązania” czy miejsce pracy przymusowej, ale często także jako ośrodki praktyk dla chirurgów, którzy nie zdążyli jeszcze nabrać wprawy w wykonywanym zawodzie. Więźniowie stanowili doskonały materiał badawczo-doświadczalny do prac naukowych, na których wielu powojennych niemieckich lekarzy budowało swoją karierę. Wszystko to działo się na oczach świata, za przyzwoleniem najwyższych władz państwowych Trzeciej Rzeszy oraz niemieckich medycznych ośrodków uczelnianych.

Działania lekarzy w obozach zagłady określane są mianem eksperymentów pseudolekarskich. Są to zabiegi w formie masowych prób, mających na celu zdobycie umiejętności lekarskich czy zbadanie na żywym ludzkim organizmie zmian wywoływanych przez określone czynniki lub środki. Przeprowadzane są na osobach pozbawionych wolności, bez ich zgody i bez względu na możliwe dla niej szkody czy niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia[1]. Takie doświadczenia prowadzono w obozach zagłady w Buchenwaldzie, Oświęcimiu, Ravensbrück, Dachau, Mauthausen-Gusen, Natzweiler-Struthof, Neuengamme, Sachsenhausen, Mittelbau-Dora, Gross-Rosen, Stutthof, Majdanek i Flossenburg[2].

Chorzy oraz osoby poddane doświadczeniom przebywali w bloku szpitalnym, który jednak niewiele miał wspólnego z tym, co znamy dziś jako szpital. Podzielony był na mniejsze bloki odpowiadające rodzajom schorzeń, na które cierpieli w nich przebywający. We wszystkich jednak warunki były podobne. Ludzie leżeli po 5-6 w jednym łóżku, na siennikach splecionych z papieru. Lekarstw nie było prawie żadnych, chorzy dostawali drastycznie obniżone porcje żywnościowe. Większość cierpiała na biegunkę, ale nie mając siły wstać załatwiali się pod siebie. Przez całą dobę słychać było jęki i krzyki. Nie było więc niemal żadnej opieki medyczno-sanitarnej. Izba chorych była po prostu miejscem działania doboru naturalnego. Znaczna część w niej przebywających umierała na skutek głodu, brudu i epidemii[3].

We wszystkich obozach było zaledwie 200 lekarzy SS, a i tak zajmowali się przede wszystkim podpisywaniem aktów zgonów, nadzorowaniem wymierzania kar czy egzekucji oraz prowadzeniem selekcji wśród więźniów. Trzeba też zaznaczyć, że znaczną część personelu medycznego stanowili ludzie młodzi, jeszcze bez dyplomów i z niepełnymi studiami. W obozach mieli doskonalić swe umiejętności na więźniach metodą prób i błędów, nie ponosząc za swe decyzje ani działania żadnej odpowiedzialności[4]. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to jak takie postępowanie ma się do przysięgi Hipokratesa? Lekarz obozowy w Oświęcimiu Klein Fritz twierdził, że zadaniem lekarza jest usuwanie skalpelem zropiałego wyrostka robaczkowego, aby ratować życie człowieka, a on usuwa Żydów, którzy byli właśnie takimi zropiałymi wyrostkami robaczkowymi w ciele Europy[5].

Od 1941 r. w obozach wypróbowywano nową metodę uśmiercania więźniów przy pomocy dożylnego lub dosercowego zastrzyku. Początkowo wstrzykiwano dożylnie wodór (ofiara była w pełni przytomna i umierała przez 20 min.), stosowano też wodę utlenioną, benzynę czy evipan. Później używano fenolu aplikowanego bezpośrednio do serca[6]. Było to na porządku dziennym we wszystkich obozach. W ten sposób, w tzw. pokojach zabiegowych zabijano chorych, u których zakładano, że nie będą już zdolni do pracy, więźniów politycznych przekazanych do likwidacji oraz dzieci, traktowane jako uciążliwa i bezwartościowa siła robocza[7]. Z czasem metoda ta znalazła zastosowanie wobec wszystkich, których lekarze SS chcieli się po prostu pozbyć[8]. Unieruchomionej ofierze wkłuwano w pierś długą igłę i wstrzykiwano śmiertelną dawkę roztworu. Jeśli zastrzyk wykonany był prawidłowo, to śmierć następowała po upływie ok. pół minuty, ale często wkłuwano się nie trafiając bezpośrednio w serce, wlewając żrący płyn np. do płuc czy osierdzia, co powodowało długą i bolesną agonię. Zabiegom tym poddawano również dzieci[9]. Zastrzyki stosowano także w celu uzyskania narządów do badań nad różnego rodzaju schorzeniami. Wybierano np. więźniów z wirusowym zapaleniem wątroby, schorzeniami rozwojowymi itp. Przeprowadzano z nimi szczegółowy wywiad i mordowano. Następnie pobierano chory narząd lub szkielet, często odcinano samą głowę czy inne części ciała, które następnie preparowano i konserwowano w specjalnych płynach[10]. Uśmiercano ludzi także zupełnie zdrowych, z zadbaną cerą oraz tych, którzy posiadali tatuaże. Czyniono to dla uzyskania skóry, którą zdejmowano ze zmarłych od klatki piersiowej do pleców. Preparowano ją, suszono, a następnie wykorzystywano do wykonania, przeważnie na prywatne zamówienie, różnego rodzaju przedmiotów. Zainteresowani, wśród których znajdowali się oficerowie SS, lekarze, ale także osoby prywatne, dostarczali wzorów według których robiono siodła, spodnie, rękawiczki, torby, pantofle czy oprawy na książki[11].

Zabiegi chirurgiczne wykonywali przede wszystkim studenci medycyny lub lekarze posiadający dopiero dwuletnią praktykę. Dr Heinz Thilo dla nabycia wprawy operował wszystkich więźniów z przepukliną, a następnie większość posyłał do komór gazowych. Dr Edmund König z kolei doskonalił swoje umiejętności chirurgiczne, zwłaszcza amputacje. Dokonywał więc odjęcia różnych części ciała z najbardziej nawet błahych powodów, a następnie wysyłał swoje ofiary na śmierć[12]. Zabiegów dokonywano często na ludziach zupełnie zdrowych, na dodatek bez każdorazowej sterylizacji narzędzi. Operowano żołądek, pęcherzyk żółciowy, śledzionę, szyję. Wielu więźniów umierało na stole inni, po źle wykonanym zabiegu cierpieli po wybudzeniu i umierali niedługo potem[13].

Najszersze badania prowadzono nad masową sterylizacją. Zabiegi te prowadzono od końca 1942 r. Początkowo ich ofiarami byli więźniowie i więźniarki w wieku od 13 do 35 lat. Wypróbowywano kilka metod sterylizacji. Jeśli chodzi o mężczyzn, to pierwszą było naświetlanie promieniami rentgenowskimi w różnych dawkach, przez czas od 5 do 15 min. U osób, którym podano niewielkie dawki promieniowania występowały przeważnie objawy lekkich oparzeń I stopnia. U tych jednak, których poddano masywnemu napromieniowaniu występowały silne oparzenia, powodujące otwarte głębokie i trudno gojące się rany. W każdym przypadku ofiary musiały wrócić do pracy, a tych którzy nie byli w stanie odsyłano do komór gazowych[14]. Kolejną metodą była kastracja chirurgiczna. Młodych ludzi, również tych po wcześniejszym naświetlaniu, grupowano w bloku i zabieg przeprowadzano seryjnie. Znieczulano tylko dolną połowę ciała więc ofiara była w pełni świadoma i musiała śledzić przebieg operacji. Ta, przeważnie przeprowadzana niedbale często kończyła się przewlekłymi i bolesnymi powikłaniami oraz trwałym kalectwem lub śmiercią[15]. W przypadku kobiet stosowano napromieniowanie poprzez dwie elektrody, z których jedną umieszczano na pośladkach, a drugą na brzuchu. Oczywiście dawki promieni były wielokrotnie przewyższające normę, to też działania te kończyły się poparzeniami, silnymi bólami, zapaleniem otrzewnej oraz wymiotami[16]. Operacji dokonywano przez cięcie brzuszne, otwarcie jamy otrzewnowej i usunięcie jajowodu. Kobiety przywiązane były do stołu ustawionego pod kątem 30°, wezgłowiem w dół. Znieczulona była tylko dolna część ciała, a pacjentki były w pełni świadome tego co się dzieje. Całość trwała ok. 10 minut. Operacja wykonywana była niedbale, bez odpowiednich narzędzi ani bez mycia i wyjałowienia tych, którymi się posługiwano. Krótko po zabiegu źle zszyte rany często się otwierały powodując ciężkie zakażenia. Nie było morfiny, lekarstw ani w ogóle niemal żadnej opieki, a lekarz przeprowadzający operację więcej się nie pojawiał na sali. Duża część kobiet w ciągu kilku dni umierała, krzycząc w strasznych cierpieniach[17]. Dokonywano także sterylizacji przez wstrzyknięcie substancji żrącej, przeważnie formaliny lub azotanu srebra. Wywoływały one wielomiesięczne bóle, uczucie palenia i darcia w brzuchu, wymioty i obfite krwotoczne wydzieliny[18]. Z czasem podobnym zabiegom poddawano także dzieci. Najmłodsze miały zaledwie 8 lat. Zdarzało się, że dziecku nie zaszywano rany aby eksperymentator mógł obserwować zmiany bezpośrednio na operowanych narządach, co oczywiście wiązało się dla ofiary z powolną śmiercią w męczarniach[19].

W ramach zabiegów chirurgicznych przeprowadzano również sztuczne poronienia nawet w ósmym i dziewiątym miesiącu ciąży. Po takim zabiegu matka przeważnie umierała, a noworodki wraz ze zmarłymi wrzucano do pieca krematoryjnego[20]. Czasem pozwalano na donoszenie ciąży, by następnie na oczach matki utopić dziecko, sprawdzając przy tym jego odporność na uduszenie w wodzie, przez co trwało to nawet do 30 min[21]. Do maja 1943 r. w obozach Mauthausen i Auschwitz, ze względu na przeludnienie zabijano wszystkie nowo narodzone dzieci poprzez utopienie w kuble z wodą lub zastrzykiem w serce[22].

Lekarze SS zajmowali się również prowadzeniem doświadczeń dla wojska. Były to np. eksperymenty dotyczące śmierci na dużych wysokościach. Wybierano do nich głównie Polaków, Rosjan i Żydów, w wieku 20-40 lat. Musieli być zupełnie zdrowi i w dobrej kondycji fizycznej. Wyselekcjonowane osoby umieszczano w stalowej komorze, podwieszając je na spadochronie. Pompy próżniowe poprzez odpowiednie podawanie lub odsysanie powietrza, sztucznie przenosiły znajdującego się w środku człowieka na wysokość do 21 kilometrów, a później opuszczały, co powodowało silne skurcze, paraliż, ślepotę, obłęd i śmierć. Nieliczni, którzy przeżyli taki eksperyment ponownie byli mu poddawani[23]. Śmierć następowała na skutek zatorów powietrznych tworzących się przez różnicę ciśnień wewnątrz organizmu i na zewnątrz. Czasem lekarze nie czekając na śmierć przeprowadzali sekcję na żywym jeszcze człowieku aby zobaczyć wpływ, jaki wywierają ekstremalne wysokości na pracujących narządach[24].

Na innej grupie podobnie wyselekcjonowanych osób badano proces śmierci spowodowanej wychłodzeniem organizmu. Ludzi zmuszano do wejścia do kadzi z zimną wodą o wymiarach 2x2x2 metra, do której stale dorzucano kawałki lodu. Temperatura wody wahała się między 2,3 a 12 stopni. Ofiary były nagie lub odziane w kombinezon lotniczy. Podłączano je przewodami do aparatury kontrolującej funkcje życiowe, a termo-sondami umieszczonymi w żołądku i odbycie mierzono temperaturę ciała. Za każdym razem gdy spadała o jeden stopień pobierano krew i cewnikowano mocz, a przez nakłuwanie głowy i kręgosłupa pobierano płyn mózgowo-rdzeniowy. Śmierć następowała po 6-8 godzinach, gdy temperatura ciała spadła do 28-26 stopni[25]. Proces wychładzania badano jeszcze w inny sposób, przez tzw. „suche oziębianie”. W czasie mrozu ofiary kładziono na dworze, przykrywając je jedynie prześcieradłem, które co jakiś czas polewano jeszcze zimną wodą[26].

Badano także wpływ jaki wywiera na ludzki organizm spożywanie morskiej wody. Osoby wytypowane do eksperymentu zmuszano do picia od 1-3 litrów wyłącznie wody morskiej. Najpóźniej po sześciu dniach takiej diety u wszystkich występowały nieodwracalne w skutkach szkody organizmu prowadzące do śmierci[27].

W specjalnie przystosowanych komorach prowadzono doświadczenia na ludziach z gazami trującymi, głównie fosgenem niszczącym płuca oraz neurotoksynami, tabunem i sarinem, w przypadku których śmierć następowała przez uduszenie. Osoby doświadczalne zamykano w specjalnie przystosowanych pomieszczeniach, następnie wpuszczano do nich gaz lub wrzucano fiolki, które po rozbiciu uwalniały trujące opary[28]. Badano też działanie iperytu rozkładającego skórę. Więźniowie musieli wchodzić nago do laboratorium, gdzie smarowano ich płynem. Dziesięć godzin później na całym ciele pojawiały się ciężkie rany oparzeniowe. W niektórych miejscach skóra była całkowicie wypalona, a oparzenia przenosiły się na organy wewnętrzne. Część osób doświadczalnych ślepła. Lekarze każdego dnia sporządzali dokumentację fotograficzną eksperymentu. Po 5-7 dniach ofiary umierały[29].

Na potrzeby wojska prowadzono eksperymenty nad środkami przyspieszającymi proces krzepnięcia krwi w przypadku zranienia. Osobom doświadczalnym zadawano więc rany o różnej głębokości lub otrzymywały one postrzał z bliskiej odległości. Następnie po podaniu leku, ze stoperem w ręku obserwowano proces krwawienia[30].

Obozy służyły jeszcze jednemu celowi – stanowiły laboratorium przemysłu farmaceutycznego. Prowadzono w nich badania bakteriologiczne i epidemiologiczne, polegające na zarażaniu zdrowych więźniów ropowicą, zgorzelą gazową, malarią, rakiem, tyfusem, gruźlicą itd., by następnie obserwować przebieg chorób oraz reakcje na poszczególne leki lub przeprowadzane zabiegi[31]. Bakterie hodowano na tzw. „Menschenboulion”, czyli rosole z człowieka, którego wyrób polegał na ugotowaniu i podaniu jako pożywki dla bakterii ludzkiego mięsa, pobranego z zamordowanych wcześniej więźniów[32]. Zakażenia dokonywano przez nacięcie skóry na ramionach i wprowadzenie do rany bakterii oraz przez dożylne, domięśniowe lub podskórne wstrzyknięcie 2 ml krwi osób chorych[33]. Firmą która nie zawahała się w wykorzystaniu mężczyzn, kobiet i dzieci do prowadzenia badań nad skutecznością leków i szczepionek był np. znany dziś wszystkim Bayer, z pełną świadomością dostarczający specyfików w celu przetestowania ich na ludziach[34]. Zachowały się też dokumenty, w których firma otrzymuje przydział więźniów do doświadczeń i wkrótce później zawiadamia o ich śmierci[35]. Warto zaznaczyć, że nikt odpowiedzialny za zbrodnicze eksperymenty ze strony przemysłu farmaceutycznego nie został po wojnie pociągnięty do odpowiedzialności[36].

Bez wątpienia działania lekarzy obozowych podczas II wojny światowej położyły trwały cień na historii medycyny. Wielu z nich rozpoczynało swoją karierę naukową broniąc prac doktorskich, które powstały w oparciu o opisane wyżej eksperymenty. To przeraża nie tylko ze względu na sposób i tematykę prezentowanych zagadnień, ale również ze względu na fakt, że uczelnie dopuszczały do powstawania takich rozpraw, a później oceniały je bardzo wysoko[37]. Oczywiście nie można osądzać wszystkich przez pryzmat patologii, która ogarnęła III Rzeszę, jednak bierność całego środowiska medycznego, czyni je współodpowiedzialnym za zaistnienie tej patologii. Wstrząsające jest także to, że wszystko działo się na oczach świata, przede wszystkim aliantów, którzy wiedzieli o przeznaczeniu obozów koncentracyjnych, ale zbyt długo pozostawali głusi na docierające z różnych źródeł sygnały o makabrycznych zbrodniach tam popełnianych[38]. Trzeba także zaznaczyć, że proces lekarzy w Norymberdze nie zakończył się skazaniem wszystkich winnych. Nieliczne ofiary eksperymentów medycznych, którym udało się przeżyć nigdy nie odzyskały dawnej sprawności. Do końca życia zmagały się z bólem i dolegliwościami będącymi następstwem pobytu w obozie, nie mówiąc już o zdruzgotanej psychice. Oprawcy natomiast, w dużej części zdążyli zniknąć w odpowiednim czasie, inni zostali uniewinnieni lub otrzymali niskie kary, co wkrótce po wojnie pozwoliło im na nowo otworzyć praktyki lekarskie[39]. Tak było np. ze znanym chyba wszystkim Josefem Mengele, który do końca lat `70 żył w dostatku i spokoju, nie niepokojony przez nikogo w Paragwaju[40].

Podobne przykłady opieszałości w ściganiu zbrodniarzy wojennych po 1945 r. można by mnożyć, ale jest to temat na odrębną publikację. Osobnym tematem jest także postawa koncernów farmaceutycznych, które w ogóle nie poniosły odpowiedzialności za udział w zbrodniczych praktykach, a to właśnie na ich wynikach krótko po wojnie rozpoczęły zbijanie gigantycznego kapitału.

Lekarze, którzy uniknęli odpowiedzialności za zbrodnicze eksperymenty medyczne[41]:

- Benno Adolph, lekarz obozowy w Auschwitz, Flossenbürg, Buchenwaldzie, Bergen-belsen, Neuengamme, w 1953 r. przeprowadza się do NRD, a od 1958 r. pracuje w różnych klinikach na Zachodzie;

- Karl Babor, brał udział w eksperymentach w Dachau, jako lekarz wyjeżdża do Etiopii;

- Otto Blaschke, lekarz obozowy Auschwitz, Flossenbürg, Ravensbrück, Mauthausen, otwiera praktykę lekarską w Ludwigsburgu;

- Ludwig Blies, lekarz obozowy w Buchenwaldzie, otwiera praktykę lekarską w Offenbach;

- Karl Böhmichen, lekarz obozowy w Neuengamme, Mauthausen, Flossenbürg, zostaje ordynatorem w sanatorium kardiologicznym w okręgu Büdingen;

- Rudolf Brachtel, oddział eksperymentów z malarią w Dachau, otwiera praktykę lekarską w okręgu Gießen;

- Gerhard Ehrlich, lekarz obozowy Flossenbürg, znika w NRD;

- Hans Kurt Eisele, skazany na śmierć w 1952 r. wychodzi na wolność i otwiera praktykę w Monachium;

- Hermann Kiesewetter, prowadził eksperymenty w Dachau i Mauthausen, po 1945 r. zamieszkał w Berlinie Wschodnim;

- Heinrich Plaza, lekarz obozowy w Buchenwaldzie, Natzweiler i Auschwitz, otwiera praktykę w okręgu Altötting;

- Sigbert Ramsauer, lekarz obozowy w Mauthausen i Dachau, pracuje później jako lekarz w Klagenfurcie;

- Heinrich Rindfleisch, lekarz obozowy Sachsenhausen i Lublin, zostaje ordynatorem oddziału chirurgicznego szpitala Joannitów w Rheinhausen;

- Hugo Schmick, lekarz obozowy Sachsenhausen, otwiera prywatną klinikę w Bawarii;

- Heinrich Schmidt, lekarz obozowy w GroßRosen, osiedla się w dolnej Saksonii;

- Gustaw Ortman, Sachsenhausen, Dachau, osiada w Lehr w Szwarcwaldzie;

- Erich Wagner, Buchenwald, otwiera praktykę w Lehr w Szwarcwaldzie;

- Robert Neumann, Buchenwald i Auschwitz, zostaje pracownikiem naukowym zakładu farmaceutycznego Stada w Tybindzie;

- Emil Schmitz, Sachsenhausen, zostaje pracownikiem naukowym zakładów farmaceutycznych Boehringer;

Po 1945 r. prywatne praktyki spokojnie prowadzili także: Eduard Klug (Sachsenhausen), Richard Kreibich (Sachsenhausen), Richard Krieger (Sachsenhausen, Mauthausen, Natzweiler) , Helmut Müllmerstaedt (Dachau), Julius Muthig (Dachau, Sachsenhausen).

źródło: dziwnawojna.pl/lekarze-w-obozach-zaglady-zbrodnicza-medycyna-iii-rzeszy/

Lekarze.

MichaU2013-07-13, 18:29
Idzie dwóch lekarzy szpitalnym korytarzem.
- Powiedziałeś temu pacjentowi z 316, że umrze?
- Tak.
- Świnia! Ja mu chciałem powiedzieć!

Thomas Sowell

Cyco2013-06-13, 21:19
"To zdumiewające, że ludzie którzy myślą, iż nie stać nas na lekarzy , szpitale i leki sądzą, że stać nas na lekarzy, szpitale, leki i na rządową biurokrację która nimi zarządza."

Thomas Sowell

Szpital kobiet w Inglewood

u................a • 2013-06-11, 10:36
W 1982 roku 16.433 ciał nienarodzonych dzieci zostało znalezionych w wielkim kontenerze, czterdziesci trzy kontenery zostały wysłane do Los Angeles, biura koronera do autopsji. Etykiety umieszczone na pojemnikach sugerowały pochodzenie ciał - Szpital kobiecy w Inglewood. Szpital był własnością Mortona Barke'a, lekarza medycyny.

W roku 1970 Barke posiadał West Coast Medical Group, firmę aborcyjną w Woodland Hills, na wschodzie San Fernando Valley. To tam być może spotkał Malvin Weisberg, który mieszkał w Woodland Hills, ale prowadził laboratorium patologii w Santa Monica, dostarczał on usuwane części ciała dzieci dla przemysłu aborcyjnego.

Barke kupił klinikę w 1970, służyła głównie afro-amerykańskiej społeczności. Barke zmienił obiekt na szpital dla kobiet;Obiekt posiadał dwie sale operacyjne, poczekalnię i salę pooperacyjną.


Dr Barke

W czasie szczytowej działalności - 1980, Szpital Barke w Inglewood przeprowadzał więcej niż 74 aborcji dziennie.

Pod koniec stycznia, 1987 jedna z pacjentek- Belinda Byrd, wykrwawiła się na śmierć po pozostawieniu na niestrzeżonych noszach. Został złożony pozew szpitalowi w 1990 roku. Szpital Inglewood (Barke) musiał zapłacić 425.000 dolarów odszkodowania.
Matka Belindy uznając, że śmierć jej córki było przestępstwem napisała do prokuratora okręgowego w Los Angeles:
"Jestem matką Belindy Byrd, ofiary aborcji w [Inglewood]. Jestem też babcia jej trzech małych dzieci, które zostały bez matki. Codziennie płaczę, gdy myślę, jak straszna była jej śmierć. Została przez nich pokrojona i pozostawiona by wykrwawić się na śmierć ... i nikogo to nie obchodzi. Wiem, że inne młode czarne kobiety nie żyją po aborcji pod tym adresem ....


Belinda Byrd

Znanych jest co najmniej osiem kobiet , które zginęło w tym szpitalu w wyniku aborcji: Jannet Foster, Margaret Davis, Kathy Murphy, Lynette Wallace, Cora Mae Lewis, Yvonne Tanner i Belinda Byrd. Wszystkie kobiety, które zmarły były Afro-Amerykankami.

Co najmniej czterech lekarzy dokonujących aborcji w Inglewood jest znanych: Morton Barke, Scott Ricke, Gordon Goei i Stephen Pine. Wszyscy lekarze byli oskarżeni o zaniedbania wobec kobiet.

Poza Barke, był również:

Scott Ricke - w listopadzie 1986 roku dokonał ponad 4-godzinnej aborcji na pacjence, z którą współżył.

Shanda miała 25 lat, kiedy poszła do Ricke na aborcję w dniu 7 lutego 1987 roku do kliniki w Arizonie. Podczas aborcji płód utknąl w ciele pacjentki, ta krzyczała z bólu, ale Ricke oddalił wniosek o środki przeciwbólowe, mówiąc jej, że nie ma żadnych. Poprosiła, aby przewiezieźć ją do szpitala, ale Ricke powiedział jej, że ciąża trwa dłużej niż 24 tygodni (!) i żaden szpital jej nie przyjmie.
Po trzech godzinach próby usunięcia głowy (!) płodu, Ricke owinął ciało płodu które wisiało z pochwy Shandy w ręcznik, i załądował pacjentkę do samochodu pracownika , by zawieźć ją do szpitala.

A to jej syn, , wiek 27-29 tygodni, przyczyna zgonu: rozczłonkowanie prze Dr Scott Ricke

Asystent prokuratora generalnego zbadał sprawę i stwierdził, że w ciągu trzech godzin, w ciągu których Rickie próbował usunąć głowę chłopca z ciała pacjentki, opuścił Shandę kilka razy, by w tym czasie dokonać innych aborcji.


Gordon Goei - jego licencja została cofnięta ,kiedy zabił 6,5-miesięczne dziecko i prawie zabił matkę.
Według LATimes 21 marca 1998 r. "Goei został zawieszony i aresztowany pod zarzutem morderstwa po przeprowadzeniu aborcji, pozostawiając pacjentkę z niekontrolowanym krwotokiem, i wyrzuceniu 26 - tygodniowego płodu do kosza w klinice Van Nuys. "

W lutym 1988 r. departament zdrowia Los Angeles Inglewood zamknął szpital dla kobiet po 14-letniej historii braków i poważnych zaniedbań. I zgonów kobiet. Natychmiast Barke sprzedał szpital koledze po fachu, Edwardowi Allred.

Gdzie oni teraz są?

Barke ma 78 lat i utrzymuje swoją medyczną licencję. Jest właścicielem Centrum lecznictwa marihuaną w Kalifornii.
Mieska niedaleko swojego nowego biznesu.

Scott Ricke jest dyrektorem medycznym Instytutu Medycyny Estetycznej w La Jolla, zajmującej się chirurgią plastyczną.

Według Wellness.com dr Goei praktykuje nadal w położnictwe / ginekologii, specjalizuje się w "kwestii zdrowia reprodukcyjnego kobiet" na Seventh Blvd. w Reseda. Ale 17 lipca 2008 podobno został oskarżony o oszustwa podatkowe.

Dziewczynka, 25-26 tygodni. Przyczyna śmierci: aborcja soli Dr Gordon Goei

Tymczasem w Uzbekistanie

~Faper Noster2012-10-31, 21:25
W stołecznych szpitalach w Uzbekistanie lekarzy z oddziałów intensywnej terapii, którzy oddelegowani zostali do zbierania bawełny, zastąpiły pielęgniarki.

W Uzbekistanie rozpoczął się okres zbiorów bawełny; do obowiązkowego zbierania bawełny wzywani byli studenci oraz dzieci. Pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej oraz pozarządowych organizacji władze Uzbekistanu zrezygnowały z "poboru" studentów, co zaś wymusiło przymus dla dorosłych obywateli kraju niezależnie od wykonywanej profesji. Okazało się, że wśród powołanych do pracy jest wielu lekarzy normalnie dyżurujących w izbach przyjęć, a ich powołanie do zbierania bawełny naraziło wielu pacjentów, gdyż nie można im było udzielić odpowiedniej pomocy medycznej.

źródło
www.uznews.net

Lekarze na polowaniu

BongMan2012-09-09, 14:05
Kilku lekarzy - internista, pediatra, psychiatra, chirurg i patolog - wybrało się polowanie na kaczki. Do pierwszego ptaka miał strzelać internista.
- A może to jednak nie kaczka? Powinienem spytać kogoś innego o opinię - zawahał się i kaczka odleciała.
W drugą mierzył pediatra.
- Nie jestem pewien, czy to kaczka. A poza tym, może mieć młode... - i ptak nietknięty zniknął za horyzontem.
Następny w kolejce był psychiatra.
- Wiem, że to kaczka, ale czy kaczka wie, że jest kaczką? - zamyślił się i przegapił okazję do strzału.
Gdy nadszedł czas na chirurga, ten przyłożył fuzję do ramienia, strzelił bez wahania i ptak bez życia runął na ziemię.
- Idź, sprawdź czy to była kaczka - powiedział do patologa.
30 lekarzy przez 21 lat źle leczyło kobietę. Takie rzeczy tylko u nas...
Cytat:

Pani Ewa dopiero po 21 latach nieprawidłowego leczenia trafiła na specjalistę, dla którego brak postępów był wystarczającym powodem do spojrzenia na jej zdrowie z innej strony. Po zażyciu dwóch dawek leków jej stan wyraźnie się poprawił. Czy 30 lekarzy, którzy wcześniej się nią zajmowali, odpowie za złą diagnozę?


Strajk lekarzy

.................. • 2011-12-10, 13:14
Tylko oni, oraz grupa farmaceutów wie o co tak naprawdę walczą.

kawał o babie

j................3 • 2010-02-24, 19:40
przychodzi baba do lekarza i mówi :
-mam garba,zeza i nóż w dupie ,
a lekarz na to :
proszę usiąść , zdjąć plecak i patrzeć mi prosto w oczy