Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#konflikt

Brytyjska załoga czołgu z pierwszej wojny światowej, przetrwała trzy dni pod ostrzałem obu stron, po utknięciu na "ziemi niczyjej".

Dziewięciu mężczyzn miało do czynienia z ostrzałem niemieckiego karabinu maszynowego, snajperami, granatami i ciężkimi atakami artylerii obu walczących stron.

Czołg o numerze F41, nazwany 'Fray Bentos', na cześć konserwowego mięsa był "męską" wersją czołgu Mark IV, o numerze fabrycznym 2329. W sierpniu 1917 r. dziewięcioosobowa załoga doświadczyła najdłuższej akcji czołgu, podczas pierwszej wojny światowej.



Powyżej poglądowe zdjęcie czołgu Mk IV- identycznego jak ten, o którym jest ta historia, i podobnie jak "Fray Bentos" uwięzionego w błocie pod Passchendaelee.

Historia Fraya Bentosa

"Fray Bentos" został powołany do akcji bojowej podczas trzeciej bitwy pod Ypres, 22 sierpnia 1917 roku, kiedy ruszył o godz.4:40 w kierunku ataku 61 Dywizji pod St Julien. To była część trzeciej bitwy o Ypres. W miarę zbliżania się do wrogich pozycji, czołg znalazł się pod ostrzałem karabinu maszynowego z farmy Somme, który załoga wkrótce uciszyła lewym, 6-funtowym działem.

Około 5:45 rano 'Fray Bentos' został ostrzelany przez niemiecki karabin maszynowy z miejsca zwanego 'Gallipoli'. Missen przypomniał sobie, że „znaleźliśmy się na brzegu bardzo głębokiego, i rozmiękłego krateru- ruszyliśmy w bok, i właśnie w tym momencie Hill spadł ze swojego siedziska. Kapitan Richardson zajął jego miejsca, Kapitan Richardson przejął kontrolę, ale nie był w stanie zapobiec zsunięciu się czołgu w głąb krateru. Utknęliśmy w leju". Hill został ranny w kark i głowę- Budd i Morrey zostali trafieni w tym samym czasie.

W tamtym okresie, czołgi tego typu, woziły drewniane belki na swych kadłubach, aby łatwiej było się wydostać z okopów, czy błotnistego terenu, jeśli utknęły. Missen próbował wydostać się z czołgu, aby zrzucić z kadłuba wspomniane belki, ale: „słyszałem, jak pociski uderzały w czołg i zobaczyłem, jak Boche* strzela do mnie z odległości około 30 metrów. Wróciłem do czołgu...”

*Boche- brytyjskie, pejoratywne określenie Niemców.

Missen wyszedł po prawej, Braedy zrobił to samo z lewej strony kadłuba, jednak nie miał szczęścia. Jak wspominał Richardson: "stracił życie, montując belki pod wielkim ogniem karabinu maszynowego”. Skoszony serią z karabinu maszynowego upadł w wypełniony wodą lej- ponieważ jego ciało utonęło, został uznany za martwego.

Chociaż 'Fray Bentos' nie mógł się ruszyć, to nadal mógł strzelać, a działonowy 6-funtówki „skutecznie ostrzelał karabin maszynowy na farmie Gallipoli”.

Złapani w ogień krzyżowy

Około godziny siódmej brytyjska piechota zaczęła wycofywać się, pozostawiając w czołgu odizolowaną załogę. Niemcy próbowali się zbliżyć, ale zostali powstrzymani przez ostrzał 6-funtowych dział i karabinu Lewisa, oraz osobiste karabiny i pistolety załogi.

Przez następne sześćdziesiąt godzin Niemcy próbowali zbliżyć się do czołgu, ale za każdym razem byli odpychani. Ze względu na kąt, pod jakim opierał się czołg, działa czołgu były bezużyteczne, a załoga musiała użyć osobistej broni, aby odeprzeć atakujących żołnierzy.

W pewnym momencie niemiecki żołnierz wszedł na czołg i wrzucił do niego granat. Brytyjskim żołnierzom udało się go wyrzucić, zanim wybuchł.

Temperatura w czołgu osiągała ponad 30 stopni C i spadała do ​​niemal zera w nocy. Mężczyźni zostali zmuszeni do picia wody z chłodnicy, aby pozostać przy życiu.



Powyżej: zdjęcie lotnice czołgu "Fray Bentos" widocznego na polu bitwy pod Passchendaele.

Missen przypomniał sobie, że „Boche znajdowali się w starym okopie blisko przedniej części czołgu i nie mogliśmy prowadzić skutecznego ostrzału z karabinu Lewisa, z powodu ustawienia czołgu, ale z łatwością strzeliliśmy do nich z karabinów przez porty strzelnicze."

Brytyjscy żołnierze również zaczęli strzelać do czołgu, więc Missen zgłosił się na ochotnika, by „wrócić i ostrzec piechotę, aby nas nie zastrzelili, bo wcześniej czy później powinniśmy się wydostać z czołgu. Wyszedłem z prawego strony i czołgałem się z powrotem do piechoty". W tym czasie, gdy Missen opuścił czołg, wszyscy członkowie załogi, z wyjątkiem Binleya, zostali ranni.

Brytyjski ostrzał snajpera został w końcu zatrzymany przez załogę czołgu(sic!), pokazującą białą szmatę z jednego z iluminatorów. Niemcy przeprowadzali jednak powtarzające się ataki: 22-giego, 23-ciego, i 24-go sierpnia, które załoga była w stanie odeprzeć.



Szkic przedstawiający ataki Niemców na czołg 'Fray Bentos'.

Ucieczka

O 21:00 Richardson zdecydował, że muszą się wycofać i wrócić na linie brytyjskie. Pomimo odniesionych ran załoga wykonała rozkazy stałe i zabrała ze sobą 6-funtowy zamek oraz całą swoją broń i mapy. Po dotarciu do najbliższej brytyjskiej piechoty, z 9. Batalionu Czarnej Straży, Richardson zaaranżował, by osłaniali czołg, aby Niemcy go nie przejęli, i pozostawili broń Lewisa załogi do dyspozycji Czarnej Straży.

Ciała Ernesta Braedy'ego nigdy nie odnaleziono... Upamiętniono go w Tyne Cot Memorial. Percy Budd też nie przeżył wojny. Zmarł 25 sierpnia 1918 r. W wieku 22 lat.

Załogę czołgu 'Fray Bentons' stanowiło dziewięć osób. Oto ich imiona:

Sierżant Robert Francis Missen
Strzelec William Morrey
Strzelec Ernest W. Hayton
Strzelec Frederick C. Arthurs
Strzelec Percy Edgar Budd
Strzelec James H. Binley
Kapral Lance Ernest Hans Braedy
Drugi porucznik George Hill
Kapitan Donald Hickling Richardson

Po ponad 70 godzinach działania na polu walki, pod ogniem obu stron, siedmiu załogantów zostało rannych, głównie od latających kawałków metalu podczas ataków, jeden został zabity. Ich odwaga sprawiła, że ​​stali się najbardziej udekorowaną załogą czołgu Wielkiej Wojny.



Powyżej: Zdjęcie bohaterskiego działonowego Williama Morreya, który walczył pomimo odniesionych obrażeń, za co został nagrodzony DCM (ang. Distinguished Conduct Medal- pol.Medal Wybitnego Zachowania).

Richardson i Hill zostali odznaczeni Krzyżem Wojskowym, Missen i Morrey Medalami Wybitnego Zachowania, oraz Hayton, Arthurs, Budd i Binley Medalami Wojskowymi. Braedy został zabity. Binley jako jedyny z załogi "pozostał nietknięty, ale zszokowany.”

Richardson walczył później w bitwie o Cambrai w czołgu, który nazwał "Fray Bentos II". Niemcy zdobyli ten czołg i wystawili go w Berlinie, na pokazie sprzętu zdobycznego- patrz zdjęcie poniżej:

Konflikt o altanę

donger2019-05-23, 18:15
W osiedlu w Kielcach konflikt o altanę z Budżetu Obywatelskiego. Jedni chcą grillować, a drudzy się modlić



Niecodzienny spór toczą mieszkańcy osiedla Bocianek w Kielcach. W Parku imienia Adolfa Dygasińskiego miasto wybudowało miejsce do grillowania, a część sąsiadów chce się tam modlić i stanowczo wyprasza rodziny, które pieką w tym czasie kiełbasę.

Altana, duży betonowy grill, ławki czy urządzenie do gry w piłkarzyki wybudował Urząd Miasta w ramach Budżetu Obywatelskiego. Od ubiegłego roku miejsce jest chętnie odwiedzane przez mieszkańców w różnym wieku a grill pracuje pełną parą. Jak donosi strona "Scyzoryk się Otwiera - Satyryczna Strona Kielc" na Bocianku pojawił się sąsiedzki konflikt o miejsce do grillowania. W altanie zaczęła się spotykać grupa kilkunastu pań i odprawiać nabożeństwa majowe nie licząc się z osobami, które przyszły przed nimi i korzystają z grilla. Domagają się stanowczo opuszczenia tego miejsca przez sąsiadów oddających się relaksowi.

Jedna z mieszkanie napisała list. "Jak pewnie wiadomo w Parku Dygasińskiego na os. Bocianek powstały wiaty grillowe z betonowym grillem, gdzie można posiedzieć ze znajomymi, pograć z dziećmi w piłkarzyki itp. Od jakiegoś czasu codziennie o godzinie 19 spotykają się tam panie z osiedla, rozkładają tymczasową kapliczkę, zapalają świece i odprawiają spotkania religijne ze śpiewami. Nie było by w tym nic złego, ale osobiście byłam świadkiem jak panie kilkakrotnie potrafiły "wyprosić" młodych ludzi, którzy tam w tym czasie piekli coś na grillu i rozmawiali pod wiatą. Młodzi ludzie byli tak zszokowani, że tak jak dzisiaj np. stali na deszczu i mokli, nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Sytuacja niestety powtarza się codziennie. Mam pytanie czy takie spotkania powinny odbywać się w miejscach przeznaczonych do spotkań piknikowych i czy zachowanie pań nie przekracza dobrego wychowania??? Bo w zasadzie ja jestem w szoku, że wiata grillowa służy do spotkań religijnych i praktykowania nabożeństw majowych. Odnoszę wrażenie, że panie traktują wiatę jak osobisty klub. Zarówno mnie jak i wielu mieszkańcom nie podoba się takie zachowanie i dlatego chciałam zwrócić na to uwagę.

W poniedziałek wygoniły rodzinę z dwójką małych dzieci, i nie interesowało ich, że mają kiełbaski na grillu, że to jest miejsce dla rodzin z dziećmi. Ot tak sobie przyszły i z marszu "poprosiły", żeby się przenieśli bo one tu teraz mają nabożeństwo majowe.
(...)"

Na altanie pojawiła się też kartka podpisana „Oburzeni Użytkownicy Parku”, ale szybko ktoś ją zerwał. Mieszkańcy napisali na niej między innymi, że wiata w parku nie jest miejscem kultu religijnego. Wyganianie młodzieży, żeby odprawiać modły majowe jest karygodnym zachowaniem i nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza przez osoby starsze i z racji tego kulturalne.

Jak rozwiązać ten konflikt, czy obie strony nie mogą się porozumieć? Czy grillowanie i śpiewanie maryjnych pieśni w bliskim sąsiedztwie jest nie do pogodzenia?

źródło: kielce.naszemiasto.pl/artykul/w-osiedlu-w-kielcach-konflikt-o-altane-z...
Ze względu na gw🤬townie pogarszające się warunki wojenne w Niemczech w ostatnich miesiącach II wojny światowej, RLM (Reichs Luftfahrt Ministerium, lub po polsku: niemieckie Ministerstwo Lotnictwa) wydało specyfikację dla projektu myśliwca, do którego produkcji użyto by minimum strategicznych materiałów, byłby odpowiedni do szybkiej masowej produkcji i wydajnością dorównywałby najlepszym maszynom tamtych czasów. Ten nowy myśliwiec musiał również ważyć nie więcej niż 2000 kg (4410 funtów), mieć maksymalną prędkość 750 km / h (457 mph), minimalny czas lotu 30 minut, odległość startową 500 m (1604 ') i musiał być przystosowany do użycia w nim turbodoładowanego silnika BMW 003. Projekt znany jako Volksjäger, został wydany w dniu 8 września 1944 roku dla firm Arado, Blohm & Voss, Fiesler, Focke-Wulf, Junkers, Heinkel, Messerschmitt i Siebel.



Chociaż nie wybrano do przedstawienia wzoru, Horten Brothers wymyślił model Ho X (10) spełniający specyfikacje określone przez RLM. Korzystając z podobnej koncepcji, nad którą pracowali ze swoim latającym skrzydłem Horten IX (Ho 229), Ho X miał być zbudowany z rur stalowych pokrytych panelami ze sklejki w środkowej części, z zewnętrznymi sekcjami zbudowanymi z dwuwarstwowych drewnianych belek pokrytych sklejką. Skrzydło zawierało dwa "łamania", około 60 stopni przy nosie, zwężające się do 43 stopni w kierunku skrzydeł. Kontrola nad maszyną miała być zapewniona przez kombinowane lotki na końcówkach skrzydeł. Pojedynczy silnik odrzutowy BMW 003E o sile ciągu 900 kp mieścił się z tyłu samolotu, zasilanego dwoma wlotami powietrza po obu stronach kokpitu. Jedną z zalet tego projektu było to, że można było zastosować różne silniki odrzutowe, takie jak Heinkel-Hirth He S 011 o sile ciągu 1300 kp, który miał zostać dodany później po zakończeniu jego rozwoju. Podwozie miało być w układzie trzykołowym, a pilot siedział w kabinie ciśnieniowej przed komorą silnika. Uzbrojenie składało się z pojedynczej armaty MK 108 30 mm (lub pojedynczej armaty MK 213 30 mm) w dziobie i dwóch karabinów maszynowych MG 131 13 mm, po jednym w każdym ze skrzydeł.



Aby wyznaczyć środek ciężkości pod różnymi kątami odkształcenia, zbudowano modele w skali z rozpiętością skrzydeł 3,05 m (10 stóp). Pełnowymiarowy szybowiec również był w budowie, ale nie został ukończony przed końcem wojny. Dalszy rozwój polegałby na dodaniu silnika tłokowego Argus As 10C o mocy 240 KM w konfiguracji popychacza, a następnie mocniejszego Heinkela-Hirtha He S 011 o nacisku 1300 kp. Z powodu zakończenia działań wojennych w 1945 roku, Horten Ho X nie został ukończony.

Ten projekt Junkersa został zgłoszony do konkursu w lutym 1945 roku.



Myśliwiec ten w projekcie posiadał wloty powietrza po bokach kadłuba, aby skierować strumień powietrza z warstwy granicznej do otworu wentylacyjnego za owiewką kokpitu. Skrzydła były drewniane, cofnięte o 45 stopni , posiadały dwie małe pionowe płetwy, a stery wysokości były umieszczone na krawędziach skrzydeł.



540 litrów paliwa (143 galony) zostało zawartych w skrzydłach, a kolejne 1025 litrów (271 galonów) znajdowało się w zbiorniku kadłubowym znajdującym się tuż za kokpitem. Kokpit ciśnieniowy zaopatrzono w fotel wyrzucany (katapultowy) i pancerz (ochrona przed pociskami 12,7 mm od przodu i 20 mm od tyłu).

Drewniana makieta- Junkers EF 128:



Moc miała była dostarczana przez silnik odrzutowy Heinkel-Hirth HeS 011, a cztery działka MK 108. o kalibrze 30 mm zamontowane po bokach nosa kadłuba miały być zasilane zapasem 100 pocisków dla każdego z nich.

Kilka oryginalnych zdjęć (z czasów wojny) drewnianej makiety Ju EF128:



Model Ju EF 128 w tunelu aerodynamicznym:



Dobre wyniki uzyskano dzięki kompletnemu modelowi w tunelu aerodynamicznym, a na potrzeby testów, w których miał być montowany powyżej Ju 88 (Mistel), zbudowano modelowy kadłub z odrzutowym silnikiem HeS 011. Dodatkowo w fazie projektowania był nocny myśliwiec, zdolny do lotów przy każdej pogodzie. Miał mieć wydłużony kadłub i miejsce dla drugiego członka załogi, jednak żaden z opisywanych przeze mnie projektów nie został ukończony z powodu końca wojny.

Plastykowy model nocnego, dwumiejscowego myśliwca Ju EF 128 wykonany przez Gunthera Arnolda:



Wymiary:

Długość: 7.05 m
Rozpiętość: 8.9 m
Wysokość: 2.65 m
Szerokość kadłuba: 1.27 m

Przewidywane waga:

Masa pustej maszyny: 2607 kg
Masa startowa: 4077 kg
masa paliwa: 1250 kg

Przewidywane osiągi:

Maksymalna prędkość: 905 km/h
Prędkość wznoszenia: 22.9 m/s
Odległość startowa: 700 m
Odległość lądowania: 665 m
Prędkość lądowania: 186 m
Pułap: 13750 m

Zdjęcia przygotowane przez Niemiecką propagandę, nieistniejącego myśliwca Ju EF 128:





Ten krótki film został przygotowany z myślą o centrum dla zwiedzających na Cmentarzu Amerykańskim w Meuse-Argonne (Francja) i przedstawia zwiedzającym wciągające doświadczenia z pierwszej wojny światowej. Sceny obejmują realia wojny w okopach, brutalność walki wręcz, skutki zatrucia gazem, ograniczoną dostępność opieki medycznej i świętowanie rozejmu. Film łączy historyczny materiał filmowy z obrazem nakręconym współcześnie....

Godwin Karol Marian von Brumowsky (ur. 26 lipca 1889 w Wadowicach, zm. 3 czerwca 1936 w Amsterdamie) – lotnik austriacki, as myśliwski lotnictwa austro-węgierskiego podczas I wojny światowej. Odniósł 35 zwycięstw powietrznych.



Idąc w ślady swego ojca, który był oficerem zawodowym wstąpił do Militartechnishe Akademie w Modling k/Wiednia. Ukończył ją z wyróżnieniem w 18 sierpnia 1910 roku.

Godwin Brumowski przy samolocie Hansa-Brandenburg KD w roku 1917:



Początkowo służył 29 pułku artylerii jako oficer łączności. Następnie zaczął pełnić służbę jako obserwator balonowy (do końca 1915 roku). Pod koniec 1915 roku przeniesiono go na jego prośbę do Flik 1 jako obserwatora. Tam podczas lotu 12 kwietnia 1916 roku zbombardował wojska carskie podczas przeglądu dokonywanego przez samego cara Mikołaja II.

Po zbombardowaniu wojsk carskich samolot z załogą pilot Otto Jindra i obserwator Godwin Brumowski został zaatakowany przez pięć rosyjskich myśliwców Morane L. Brumowskiemu udało się zestrzelić dwa spośród atakujących myśliwców. Dzięki temu wydarzeniu uzyskał duży rozgłos i uznanie wśród pilotów swej jednostki.

Podczas lotu 2 maja 1916 roku lecąc wraz z pilotem Kurtem Gruberem, zostali zaatakowani przez trzy rosyjskie myśliwce, z których jeden został zestrzelony przez Brumowskiego. 8 lipca 1916 roku dostał odznakę pilota wojskowego po ukończeniu kursu pilotażu.

Początkowo latał w swej jednostce Flik 1, a następnie został przeniesiony do Flik 12. Będąc wyróżniającym się pilotem został skierowany na staż do niemieckiej jednostki Jasta 24 (dowodzonej przez Manfreda von Richthofena "Czerwonego Barona"), gdzie wykonał cztery loty bojowe na froncie zachodnim na samolocie Albatros D.II (Wn 1769/16).

Brumowski w samolocie Hansa-Brandenburg D.I (KD) 65.53. Grudzień 1916:



Po powrocie z frontu zachodniego został mianowany na dowódcę Flik 41 (front włoski) będąc w stopniu porucznika. Tam wyposażono jednostkę w jednomiejscowe samoloty myśliwskie Hansa-Brandendurg D.I (latał na maszynach z numerami 28.10, 28.11, 28.57, 28.69).

As z Isonzo. Caudron G.IV zestrzelony przez Brumowskiego nad miastem Plava gdy leciał swoim ulubionym samolotem Hansa Brandenburg D.1 (KD) (28,69):



Po swoim 20. zwycięstwie przy Albatros D.III (15.06), Brumowski po lewej stronie maszyny. W kokpicie jest pilot zestrzelonego samolotu Sergente Ermanno Malaspini, po prawej stoi obserwator Tenente Cesare Mazzarino. W jasnych spodniach stoi Franciszek Linke-Crawford:



Próbował reformować austriackie lotnictwo na wzór niemieckiego, lecz ograniczony zasięg jego działań, oraz ostre sprzeciwy dowództwa lotnictwa austriackiego spowodowały, iż utworzono jedynie kompanie myśliwskie liczące po 20 samolotów. Pierwszą jednostką takiego typu była Flik 41J sformowane w lutym 1917 roku, pod dowództwem Oblt. Godwina Brumowskiego.

W drugiej połowie 1917 roku jego jednostkę przezbrojono na samoloty Albatros D.III(Oef) (latał na samolotach z numerami 153.06, 153.10, 153.45, 153.52, 153.209). Sam Brumowski dość szybko przekonał się o walorach nowego samolotu pomimo dużego wahania się co do zmiany typu samolotu.

Oeffag-Albatros D.III (153.209), Hptm. Godwin Brumowski, Flik 41/J, 1917:



W sierpniu 1917 roku odniósł 12 zwycięstw w przeciągu 16 dni. Na przełomie lat 1917/1918 z jednostki Brumowskiego odszedł na stanowisko dowódcze (Flik 60J) jego przyjaciel Franciszek Linke-Crawford.

Hauptmann Godwin von Brumowski ze swoim wielkim przyjacielem i skrzydłowym, Franciszkiem Linke-Crawfordem:



Wobec braków w stanach osobowych ściśle austriackich jednostek myśliwskich do jednostki Brumowskiego zaczęli być przyjmowani nowi piloci nie zawsze lojalni wobec c.k. Austrii, na co Brumowski reagował zwalnianiem nieprzydatnych dla niego pilotów ze swej jednostki.

Pojedynek nad Piave. Brumowski i Linke-Crawford związali walką zwiadowczego Nieuporta w pobliżu ujścia rzeki Piave 23 listopada 1917 roku:



Z powyższych powodów miał podczas walk kilka nieprzyjemnych wypadków pozostania samotnie bez osłony "kolegów", z których na szczęście wyszedł cało. 11 października 1918 roku został mianowany (w stopniu kapitana) na naczelnego dowódcę wszystkich austriackich jednostek myśliwskich na froncie włoskim. W swej jednostce trzymał dyscyplinę aż do momentu jej rozwiązania w Laibach.

Zwęglone szczątki Albatrosa D.III (Oef) 153.45 po powrocie do bazy po walce z ośmioma Sopwith Camelami, prawdopodobnie z 45 Sqn RFC:



Obraz przedstawiający walkę z Camelami z 45 Sqn RFC:



Po wojnie został uznany za najlepszego pilota myśliwskiego c.k. Austrii mając na swym koncie 35 potwierdzonych i 8 prawdopodobnych zwycięstw. Odznaczony był orderami: Krzyż Orderu Leopolda, Złoty Medal za Odwagę dla Oficerów, Wojskowy Krzyż Zasługi III klasy, Żelazną Koronę II i III klasy (z Dekoracją Wojenną i Mieczami) i wiele innych.

Albatros D.III (Oef) 155,52 po przymusowym lądowaniu w Passarella, gdzie osamotniony Brumowski walczył z liczniejszymi Sopwith Camelemai z 28 Sqn.



Albatros Brumowskiego spoczywający na plecach po kapotażu 4 lutego 1918 r.



Sam dowódca lotnictwa austriackiego przysłał Brumowskiemu 28 kwietnia 1918 roku list pochwalny wraz z pozwoleniem ubiegania się o Wojskowy Order Marii Teresy (najwyższe odznaczenie austriackie). Brumowski odpowiedział na to pismo, że jeśli zasłużył na to odznaczenie to powinien je dostać, ale prosić o nie nie będzie. Naturalnie na skutek takiej odpowiedzi odznaczenia tego nie dostał.

Sopwithe Camele w pojedynku z Brumowskim, Włochy, 1918 - malował Steven Heyen:



Po wojnie żył z kapitału dziedziczonego w małym majątku ziemskim. W samej Austrii uznawany był za bohatera narodowego, i dosłużył się tam stopnia podpułkownika, W latach 20-tych przyjeżdżał prywatnie do Polski odwiedzając swoją siostrę (Ineborgę Sułkowski) i dawnych kolegów z lotnictwa (m.in. Stefana Steca, Janusza de Beaurain).

Próbował swych sił w hodowli koni. Jednakże po niepowodzeniach w tej dziedzinie założył w 1930 roku wraz z Hanse Low szkołę lotniczą na lotnisku Aspern pod Wiedniem.

Zginął 3 czerwca 1936 roku na lotnisku Shiphol pod Amsterdamem, w katastrofie samolotu sportowego pilotowanego przez swego znajomego von Henpela, dyrektora Związku Banków w Wiedniu.

Szczątki Milesa Falcona OE-DVH na Schiphol, w którym Brumowski stracił życie.



Grób Godwina Brumowskiego w Wiedniu (foto: Huber Austrian Wings Media Crew):

Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych zrzuciły dziś o godzinie 7:32 czasu lokalnego matkę wszystkich bomb, tj. GBU-43/B o mocy 11 ton (ok 0,3% mocy całkowitej bomby 'Little Boy' zrzuconej na Hiroshimę).



Bomba, celem zniszczenia podziemnych tuneli, została zrzucona na stanowiska ISIS w prowincji Nangarhar we wschodnim Afganistanie.



Jest to pierwszy przypadek użycia tej broni od czasu jej wyprodukowania.



supra36 napisał/a:





źródło: CNN

Polska kontra Szwaby

Howie2017-04-07, 23:21
Witajcie sadole,
Dzisiaj znalazłem ruska który opowiada o możliwych konfliktach zbrojnych między różnymi państwami. Może komuś się spodoba.
Polecam inne filmy z jego kanału, bo niby rusek, a mówi w miarę z sensem.

Angielski na poziomie ameby, a dodatkowo to mówi rusek, więc słucha się swojsko

Wyczyny Ukraińskiej armii

n................n • 2016-06-26, 20:12
Gieroje Ukraińskie jak widać w doborowej kondycji. Zwarci, przygotowani na odparcie wroga

Parking

Duch2016-03-05, 11:53
W niecodzienny sposób zakończyła się w sobotę przypadkowa konfrontacja na zatłoczonym parkingu przy hipermarkecie. Otóż Antoni Wryłko, doświadczony pięściarz wagi lekkopółśredniej lokalnego klubu Solo Rzeszów, wszedł w bezpośredni konflikt z Krzysztofem Szepczyńskim, filigranowym okularnikiem, świeżo upieczonym absolwentem Letniej Wyższej Szkoły Technik Perswazji i Sugestii - na temat: kto k🤬a był pierwszy do tego miejsca parkingowego?
Po niecałych pięciu minutach pan Antoni opuszczał parking z ryjem okrutnie obitym i spuchniętym, a w jego wzroku nietrudno było dostrzec bezmiar dezorientacji.
Liczni świadkowie zaklinali się, bijąc w pierś, że na własne oczy widzieli, jak Wryłko spuścił sobie wp🤬l sam.