Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#kocioł

Gaszenie kotła wodą ...

~McSadol2024-01-18, 20:32
i teraz kacapy mają zdezynfekowane ryje parą ...

Wybuchowe soki

~_Yarko_2021-10-22, 0:14
Eksplozja kotła w fabryce soków w Pakistanie.


No tak jest napisane
Info
Poświęcenie w muzyce jest najważniejsze

Dziwna historia o leczo.

DanWPR2015-09-11, 17:01
Tak jak w temacie, dziwna historia o leczo, zaje***e z jednego profilu na FB. Jak było to spalić.
Cytat:

Bądź mną, Anon lvl 28. Odkąd pamiętam mój stary był fanatykiem leczo. Odkąd k🤬a pamiętam tylko to gotował. Zaczęło się niewinnie, jakoś za komuny jak pojechali z matką i starszym bratem na Węgry. Tak mu k🤬a posmakowało, że zaj🤬 cały garnek miejscowemu Makłowiczowi i wp🤬lił razem z matką i bratem do malucha, po czym zaczął sp🤬alać. Do dziś matka opowiada jak w bananem na ryju wp🤬lał chochla za chochlą aż sraki dostał. K🤬a, komuna jak c🤬j, stacji nie ma i co kawałek zatrzymywał się w krzakach i srał na pomarańczowo. Ale wp🤬lał bez opamiętania aż się skończyło. Wyj🤬 ten garnek i mówi: „Grażyna, jutro robimy leczo na obiad!” Stara panika w oczach, brat zaczął płakać. Po powrocie do domu polazł na rynek w poszukiwaniu papryki. C🤬j nakupował ze 30 kilo, przytargał kocioł do weków i wstawił na gazówkę. Jaki był wk🤬iony, bo akurat remont instalacji w bloku mieliśmy! Pobiegł do monterów i zaczął ich nap🤬lać chochlą, aż go milicja na 24 zamknęła. Teraz k🤬a wszem i wobec opowiada jak on to za komuny nie siedział za wolność kraju. C🤬ja prawda. Siedział za leczo. J🤬y teraz potrafi stać nad garem cztery godziny i wysyłać mnie dwa razy dziennie po paprykę do sklepu, bo sam za zakaz wstępu. Ekspedientka na mój widok wyp🤬ala z magazynu bez słowa worek z papryką. Tachaj to k🤬a na trzecie piętro bez windy. Raz chciałem się wykąpać to k🤬a „Nie teraz k🤬a, bo się papryka moczy!”. Noszk🤬a, żeby we własnym domu nie można się było umyć! J🤬y potrafi stać nad garem i do siebie gadać „Ale bym sobie leczo zjadł!”. Potrafi zaj🤬 cały zamrażalnik tym gównem. Za dzieciaka na wielkanoc kazał nam iść szukać prezentów od zajączka pod blokiem i k🤬a co znalazłem pod krzakiem? Słoik leczo k🤬a! Super k🤬a prezent. Pomijam fakt, że słoik był ciepły, a stary mi go zaj🤬 i wp🤬lił na śniadanie. Z resztą on nic innego nie wp🤬la. Kiedyś chciałem sobie lody zeżreć. Stary oczywiście maczał w tym palce i zrobił lody z leczo! K🤬a, wyobraźcie sobie leczo na patyku! Raz przej🤬 z solą i pieprzem, bo mu opakowanie do gara wpadło. I tak to k🤬a zeżarł. 15 litrów w dwa dni, czaicie?! Żarł i srał leczo. Brat mu powiedział, żeby sobie rurę z dupy do mordy zamontował, bo się wk🤬ił na niego. Ojciec okładał go workiem z papryką, a potem lamentował że 20 kilo do wyj🤬ia przez niego! Wigilia, święta, stypy tylko k🤬a leczo na obiad! Goście już do nas nie przychodzą, bo kto to k🤬a będzie wódkę leczo zagryzał. Raz w Krakowie na wycieczce ze starymi chciałem iść do makdonalda, to on „gdzie te k🤬a chemje będziesz żarł, tatuś nagotował dobre jedzonko” i zdejmuje termos wojskowy z pleców na środku Rynku. Matka w torbie na szczęście dwa bochenki chleba miała przygotowane na tę okazję. Siara przed kolegami, bo jak mnie w podbazie na wycieczkę do Biskupina wysyłali, to stary przytargał przyczepkę z beczka od kapusty kiszonej pełnej oczywiście k🤬a leczo! „Zjedz sobie, bo cały dzień będziecie chodzili!” Potrafi całego świniaka wj🤬 zamiast kiełbasy do tego c🤬jstwa. Bo niby taniej. A właśnie, kupił sobie kocioł elektryczny na 500 litrów i wstawił do suszarni w bloku. Administracja już olewa sąsiadów, że ma go stamtąd wyj🤬. Poddali się po 70 wezwaniu. Teraz zamawia paprykę z gospodarstwa. Hurtowo. Matka płacze, że przez to jego leczo nie ma na nic innego kasy. Więc wymyślił, że zrobi bar w którym będzie leczo tylko. Na gęsto, na rzadko, na srako i owako!
Ojciec jak tylko mógł kombinował kasę na nowy interes. Po wizycie w kilku bankach, w których z resztą stwierdzili, że jest niedoj🤬y mózgowo siedział przez tydzień wk🤬iony i kminił. Tak k🤬a kminił, że w sobotę o 4 nad ranem wyj🤬 z zaanektowanej suszarni krzycząc coś o Węgrach. A właśnie, w suszarni odcięli mu prąd po pół roku, więc tylko teraz przesiadywał tam i przytulał kocioł. Znowu gotował w domu nak🤬iając rachunek za gaz. Strasznie bóldupił jak te z administracji nic nie rozumiejo i tylko żerujo na czynszach. W sumie k🤬y mogły mu ten prąd zostawić, bo znowu cała chałupa jebie. Wrócił do domu z furią w oczach, że k🤬y nie chciały mu biletu sprzedać na polskiego busa z bagażem w postaci kotła 500 litrów! W końcu u wujka, który w budowlance robi wyżebrał busa, którym to na Węgry pojedzie. Nap🤬lał o swojej wizji interesu cały k🤬a dzień nap🤬lając nożem papryki w łazience naprzemian stojąc w kuchni przy garze. Machał w nim jak k🤬a na speedzie! Aż mu się oczy świeciły. Następnego dnia podjechał wujas, a ten mu k🤬a kazał wp🤬lić ten kocioł na pakę. Strasznie się pożarli, bo chciał jeszcze od niego na paliwo wyżebrać. Cebula mocno. Zaczęli się nap🤬lać w tej suszarni, aż matka musiała ich rozdzielić. Stary z limem pod okiem zwiesił p🤬de i lamentował. Wujas zabrał busa i tyle go widzieliśmy. Skłócony jest strasznie z ojcem. W sumie mu się nie dziwie. Stary wj🤬 na uspokojenie cały gar, oczywiście nie przemieszanego leczo, które od spodu się zdążyło przypalić. Darł przy tym p🤬dę na nas, że nie pilnowaliśmy. Jebie mnie to. Tym razem uderzył do jakiegoś kolegi z pracy, ale ten tylko miał osobówkę. K🤬ił ojciec, ale c🤬j, załadował gar 15 litrów do bagażnika i pojechali. Było pięć dni spokoju w domu. Wrócił zajeżdżając pod dom jakąś ciężarówką z jakimś sprzętem i krzyczał „Grażyna, zwalniam się z roboty! Znalazłem k🤬a inwestora na Węgrzech!”. K🤬a, tego już było za wiele. Z ciężarówki wysiadł jakiś koleś w wieku ojca i zaczął nap🤬lać jakieś byszy ryszy kysze leczo eżgdar. Za c🤬ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Stary też nie, ale cieszył się jak dziecko. Podobno na wyjeździe molestował jakiegos tłumacza, który mając go dość zgodził się na tłumaczenie rozmowy o interesie. Po tygodniu ponownego gotowania i wp🤬lania leczo kupili przy wylotówce z miasta jakąś ruderę do remontu. Stary podniecony na maksa spuszczał się nad wizją zarobienia kokosów na leczo. C🤬j, niech mu się wiedzie. Ja miałem tego dość i podjąłem decyzję o wyprowadzce. Matka wk🤬iona na mnie, stary jeszcze bardziej, bo kto mu k🤬a będzie pomagał. Kazałem mu sp🤬alać i zatrudnić kogoś. Po remoncie ruszyli. Na początku nap🤬lał od rana do nocy przy tym swoim kotle 500 litrów i sprzedawał, ale nie wyrabiał. Jaki wk🤬iony był, że musiał zatrudnić osobę do pomocy. Biedny człowiek, nie wiedział na co się pisze. Co rusz k🤬a zjebe od starego dostawał, że źle gotujo to leczo, że on inaczej, że c🤬j go jasny strzeli. W międzyczasie zdążyłem się wyprowadzić 50km od domu. Ale to niestety nie koniec przygody.Minęło kilka tygodni odkąd mnie nie ma w domu. Dzwonię co dzień do matki, ta w sumie już nie taka wk🤬iona, bo starego w domu całe dnie nie ma, interes nawet idzie. Coś mi gada, ze stary oc🤬jał, bo te ludzie leczo żro jak poj🤬e i będzie jakąś fabrykę stawiać z tym Węgrem. C🤬j, dobrze, że w tym się stary odnalazł. Może to i lepiej. Nie, nie było lepiej. Staremu odk🤬iło do tego stopnia, że postanowił p🤬lnąc sobie gar największy k🤬a na świecie. Przek🤬awyjebisty. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Ten co na początku robił nawet dostał jakąś wyżej posadę. Stary mimo, że jest prezes to sam zap🤬la przy tych kotłach, bo co chwilę c🤬joza go łapie jak widzi jak uni jego leczo beszczeszczo. Matka dzwoni i mówi, że stary o jakieś fundusze się stara, dofinansowanie. Jak się okazało c🤬ja w zęby dostał. Ponoć sam marszałek starego chce pozwać, bo taką manianę odp🤬lił przy wniosku. J🤬y chciał dotacje na innowacyjność, to go wyśmieli, że leczo to nie innowacyjność i ma sp🤬alać. Tak w skrócie. K🤬ica go ponoć nieziemska wzięła, że pinionc obok nosa przeszedł. Ale, nie ma tego złego, bo stary dostał kontrakt na leczo do Stonki. Teraz oprócz tego przek🤬istego gara będzie miał całą linię chłodniczą. Węgier jak to usłyszał to konia walił przez tydzień na zmianę z sekretarką. Znaczy ona mu waliła, nie on jej. Stwierdziłem, c🤬j pojadę zobaczyć co tam się dzieje u ojca. Jadę se k🤬a pekaesem, a tu z 10 kilometrów widać wyk🤬istą jakąś fabrykę. Myślę sobie „o ty c🤬ju stary, żeś odp🤬lił ładnie”. Wyobraźcie sobie k🤬a jakiś ciśnieniowy gar wielkości pałacu kultury. I na tym jebitny k🤬a neon LECZO! O sk🤬ysyn. Stary zamawia paprykę, pomidory już na wagony. Zatrudnia jakieś 500 ludzi, ale oni „nic nie wiedzu o leczo, sam musze pilnować” jak to mówi. Zajeżdżam pod tą starego fabrykę, on do mnie wychodzi i mówi „pacz k🤬a synek, trzeba było tu zostać i mnie pomagać, byś dyrektoram został”. Wchodzimy do odj🤬ego gabinetu, a tu k🤬a oczom nie wierzę. Basen z leczo! K🤬a, olimpijski basen pełen leczo! Stary rozbiera się do gołego pindola i wp🤬la się do tego basenu z leczo. K🤬a, co tu się odjebuje?! Wychodzę, nie zdzierżę. Potykam się o jakiegoś przestraszonego technika, który się drze „panie prezes, zawór ciśnieniowy się zaciął zaraz to wszystko wyk🤬i w powietrze!”. Odwracam się i widzę starego z fiutem na wierzchu jak w przerażeniu patrzy na pojawiające się pęknięcie w przek🤬istym garze z leczo. „KUUUUUUUUURWAAAAA!”. Nie dokończył, gdy całe leczo zaczęło sp🤬alać jakby łysy z brejzers trysnął przez tę szczelinę zalewając miasto. Nawet na tefałenie o tym mówili. Miasto zalane przez leczo! Stary taką traumę wyłapał, że mi czasem go było żal. Odgrzewał tylko to leczo co było w zamrażarce i wp🤬lał, do nikogo się nie odzywał. Wp🤬lał i milczał. Milczał i wp🤬lał. A nie, jeszcze sraki dostał, ale nawet na kiblu srając przepuszczał przez siebie leczo. Tylko przez sen k🤬ował na jakiegoś Zenka co mu sabotaż fabryki z zazdrości zrobił. Aż nadszedł ten dzień. O ja głupi, miałem nadzieję, że nie nadejdzie. Stary obudził się z okrzykiem „WIEM!”.

W sklepie

BongMan2013-02-22, 15:33
Wchodzi facet do sklepu i mówi do sprzedawcy:
- Za chwilę przyjdzie tu gość i będzie chciał zapłacić kapslami po piwie. To wariat. Proszę mu sprzedać co chce, a ja potem przyjdę uregulować rachunek.
Sprzedawca się zgodził, wariat przyszedł, kupił, zapłacił i poszedł. Po jakimś czasie przychodzi pierwszy facet:
- I jak był wariat?
- Był, zostawił trochę kapsli.
- To ja ureguluję rachunek. A ma pan wydać z pokrywy od kotła?