
Jedyny plus islamizacji Europy?
Jaki jest jedyny plus islamizacji Europy?
- Niemieckie kobiety w burkach.
Islamizacja nam nie grozi - po prostu wymrzemy
W ostatnich dniach bardzo dużo mówi się wszędzie o czymś, co do tej pory próbowano zatuszować - o islamizacji Europy. Zabójstwo żołnierza na ulicy w biały dzień w Wielkiej Brytanii, próba zabójstwa we Francji, czy w końcu trwające wielkie zamieszki w Sztokholmie, które doprowadziły do regularnych walk między imigrantami, policją i nacjonalistami w kilku miastach, zmuszają do zadania sobie ważnego pytania - czy islam stanowi zagrożenie dla Polski?
Śmiało możemy odpowiedzieć - nie. W Polsce nie ma obecnie żadnego problemu z islamistami. Według danych GUS z roku 2011 wyznawcy religii mahometańskiej stanowią 0,013 proc. mieszkańców, co jest bardzo niewielką liczbą. Jeśli zaś spojrzymy na schemat rozwoju islamu w krajach zachodnich, np. we wspomnianej wcześniej Wielkiej Brytanii, Polska jest bezpieczna na co najmniej 50 lat. Należy też wziąć poprawkę na to, że pomoc państwa i wysokość zasiłków w naszym kraju są potwornie niskie, co zniechęca imigrantów do osiedlania się u nas. Po co mają mieszkać w Polsce i otrzymać kilkaset złotych, skoro mogą zamieszkać na Zachodzie, otrzymać kilka tysięcy euro miesięcznie, darmowe kursy językowe i mieszkanie? Polska jest dla muzułmańskich imigrantów krajem po prostu nieatrakcyjnym. Ponadto w przeciwieństwie do krajów zachodnich, w Polsce ciągle jest silne przywiązanie do Kościoła katolickiego oraz tożsamości narodowej, co mocno utrudniłoby narzucenie u nas praw szariatu.
Islamizacja nam nie grozi, ale czy jako naród możemy czuć się bezpiecznie? Niestety nie. Otóż nam grozi wymarcie. Według rankingu CIA, w zestawieniu 224 państw świata Polska zajmuje 212 miejsce! Nawet na tle państw Europy wypadamy mizernie - za nami są tylko takie kraje jak Litwa, Rumunia czy Czechy. Współczynnik dzietności w Polsce wynosi 1,32, dla porównania: Niemiec wynosi 1,42, Wielkiej Brytanii 1,90 zaś Francji 2,08!
Przyjmuje się, że zastępowalność pokoleń utrzymuje się przy współczynniku 2,10, zaś aby naród się powiększał, potrzeba osiągnąć wyższy wynik. Nie ma co ukrywać, że Europa przeżywa obecnie ogromny kryzys demograficzny – który wkrótce powiększy – obecna mizerna liczba urodzeń. Niemniej jednak o ile w Europie Zachodniej jest źle, o tyle w Polsce jest pod tym względem wręcz tragicznie. Według raportu ONZ w wersji optymistycznej, Polaków do końca stulecia ma być 9 milionów mniej, zaś według wersji pesymistycznej – ponad 20 milionów. Oznacza to, że za 90 lat będzie nas mniej niż połowa obecnej liczby!
Nie ma się z kolei czemu dziwić - dziecko to duża odpowiedzialność m.in. finansowa. Planując dziecko, trzeba liczyć się z koniecznością zakupu ubrań, wózka, zabawek, potem wyprawić do szkoły. Zaś w obecnej sytuacji gospodarczej w naszym kraju, gdzie pracy po prostu nie ma, zaś jeśli się pojawi, to za naprawdę marne pieniądze. Wielu po prostu nie stać na zapewnienie dziecku godnego bytu. Wiele młodych osób zmuszonych jest wyjechać za granicę i tam się osiedlić. Dzieci urodzą się za granicą i już dwa pokolenia później będą w niewielkim stopniu czuły się Polakami.
Na Marszach dla Życia i Rodziny zbierano podpisy pod projektem ustawy o ochronie i opiece nad rodziną. Ma on na celu stworzenie realnej pomocy dla rodzin bezpośrednio. Z pewnością ulgi dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych zwiększyłyby liczbę urodzeń. Polki w innych krajach, np. w Anglii, chętnie rodzą dzieci. Nie jest u nas problemem to, że Polacy nie chcą mieć dzieci – problemem jest po prostu brak materialnych i finansowych możliwości, by dziećmi się zajmować. W momencie, gdyby pojawiły się możliwości materialne, państwo nie dyskryminowałoby naprotechnologii, zaś w mediach nie próbowano by lansować tzw. prawa do aborcji czy szkodliwej dla zdrowia i płodności metody in vitro, z pewnością wskaźnik dzietności szybko by wzrósł – młodzi Polacy naprawdę chcą zakładać rodziny. Często też – mimo medialnej propagandy – Polacy chcą mieć więcej niż jedno czy dwoje dzieci. Obecnie jedyne, co można robić, to domagać się od państwa wspierania rodziny i patrzeć każdemu w rządzie na ręce w tej kwestii.
Dominik Cwikła
źródło - naszapolska.pl
Dwoje amerykańskich blogerów i założycieli antymuzułmańskich, proizraelskich stowarzyszeń otrzymało zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii. Pamela Geller i Robert Spencer mieli przemawiać w sobotę podczas marszu prawicowej Angielskiej Ligi Obrony.
Liga urządza marsz w dniu sił zbrojnych w Woolwich - czyli tam, gdzie w końcu maja dwóch islamistów zamordowało szeregowca Lee Rigby’ego. Dwójka Amerykanów to założyciele ugrupowań Stop Islamizacji Ameryki oraz Amerykańska Inicjatywa Obrony Wolności. Oprócz Pameli Geller i Roberta Spencera, w marszu miał wziąć udział duński aktywista antymuzułmański, Anders Gravers z organizacji Stop Islamizacji Europy.
Dwójka Amerykanów otrzymała listy od brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych z wyjaśnieniem, że ich wypowiedzi mogą prowadzić do nienawiści i przemocy między różnymi społecznościami. Brytyjskie MSW podaje przykłady takich wypowiedzi. Geller i Spencer zamieścili te listy na swoich blogach.
Przewodniczący parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych w Londynie, labourzysta Keith Vaz przyjął z satysfakcją decyzję konserwatywnej szefowej resortu, Theresy May. Zadowolenie wyraziło również ugrupowanie antyfaszystów "Hope Not Hate", czyli "Nadzieja, Nie Nienawiść".
Mer Moskwy Siergiej Sobianin sprzeciwił się planom budowy w stolicy Rosji nowego meczetu i zapowiedział, że władze miasta nie wydadzą na nią zgody. - Wzrastająca liczba ekonomicznych imigrantów jest szkodliwa - powiedział rozgłośni Echo Moskwy.
O decyzji mera donoszą rosyjskie media. - Okazuje się, że praktykujący muzułmanie wcale nie są ani mieszkańcami Moskwy, ani obywatelami Rosji. To imigranci, którzy przyjechali tu za pracą. Tylko 10 proc. z nich to mieszkańcy Moskwy. A budowanie meczetów dla wszystkich, którzy tego chcą, to za wiele - powiedział mer.
- Mieszkańców Moskwy irytują ludzie, którzy rozmawiają w innych językach, mają inne maniery i zachowują się agresywnie. Tu nie chodzi o sprawy czysto etniczne, choć mają one związek z etnicznym pochodzeniem - przyznał Sobianin. Dodał, że w Moskwie nie ma etnicznych gett i chciałby, by takie miejsca nie powstały, bo są to zamknięte dzielnice, w których panuje wyższa niż gdzie indziej przestępczość.
Jak podała telewizja Russia Today, władze Moskwy oceniają, że obecnie w tym mieście legalnie pracuje ok. 200 tys. obcokrajowców, w tym 35 proc. to specjaliści. Liczbę nielegalnych imigrantów pracujących w Moskwie ocenia się na ok. 2 mln, w zeszłym roku deportowano 16 tys. z nich. Władze miasta chcą przyciągnąć więcej wysoko wykwalifikowanych, legalnych pracowników spoza Rosji, a - wg mera - będzie to możliwe tylko wtedy, gdy zaproponuje się im większe płace.
Wypowiedź mera nt. meczetu nie spodobała się muzułmanom. - Jeśli będzie trzeba, zwrócimy się o pomoc do prezydenta Putina - powiedział wiceszef Rady Muftich Rosji Nafigulla Aszirow. Wg Rady Muftich cztery meczety, które obecnie stoją w Moskwie, to za mało, by obsłużyć wzrastającą liczbę wyznawców islamu.
To kolejna odsłona konfliktu o meczety w Moskwie. Podczas budowy nowych od lat dochodzi do protestów, obecnie Rosjanie sprzeciwiają się budowie piątego już, który miałby pomieścić nawet 60 tys. osób i być największym na terenie Federacji. W zeszłym roku rosyjscy mieszkańcy Moskwy wyszli na ulice, by protestować przeciwko tej budowie. Antymuzułmańskie nastroje są w Rosji coraz silniejsze.
W Rosji żyje około 20 mln muzułmanów. Islam jest najbardziej rozpowszechniony na Kaukazie Północnym, środkowym Powołżu i na Uralu, a także w Moskwie i Petersburgu. Muzułmanie stanowią większość ludności w Inguszetii (98 proc.), Czeczenii (96 proc.), Dagestanie (94 proc.), Kabardo-Bałkarii (70 proc.), Karaczajo-Czerkiesji (63 proc.), Baszkirii (54,5 proc.) i Tatarstanie (54 proc.).
- Jeśli będzie trzeba, zwrócimy się o pomoc do prezydenta Putina - powiedział wiceszef Rady Muftich Rosji Nafigulla Aszirow.