
197
W latach 1970 -1972 mieszkańcy województw krakowskiego i katowickiego byli poruszeni powtarzającymi się napadami na samotnie idące kobiety. Sprawca działał w późnych godzinach wieczornych. Z zaskoczenia zarzucał ofiarom od tyłu na szyję sznur lub przewód elektryczny. Niekiedy też je wiązał oraz kneblował, potem przeciągał w ustronne miejsce i gw🤬cił. Łącznie jego ofiarą padło 17 kobiet...
Śledztwu prowadzonemu przeciw gw🤬cicielowi nadano kryptonim "Pętlarz".
KRZYSZTOF PLEWA
Jeden z mniej poznanych zbrodniarzy PRL-u, niewiele jest też dostępnych zdjęć Plewy. Wiadomo, że był mieszkańcem Sosnowca, pochodził z biednej rodziny, ojciec był alkoholikiem. Miał 5 rodzeństwa. Dzieci były zaniedbane i zestresowane, często kradły. W końcu w wyniku interwencji szkoły i milicji cała szóstka rodzeństwa została odebrana rodzicom i trafiła do domu dziecka.
Był żonaty, żona cierpiała na epilepsję, Krzysztofa fascynowały i podniecały jej napady... Miał syna.
Pierwszy raz zaatakował 13 września 1970 roku w okolicach Ząbkowic Będzińskich. W tamtych czasach panowały wielkie poszukiwania „Wampira z Zagłębia”. Jednak prawie w tym samym czasie zaczął atakować tak zwany wtedy „Pętlarz”.
20-letnia Teresa D. poczuła na swojej szyi zaciskający się sznur i straciła przytomność. Ocknęła się dopiero w lesie. Atakujący kazał liczyć jej do dwudziestu i uciekł. Kilka minut później kobieta znalazła się na komisariacie i zdała szczegółową relację z tego zdarzenia.
Ze względu na sposób atakowania i wygląd napastnika, którym milicja dysponowała już po kilku atakach (niski około 160 cm wzrostu, brunet o szczupłej budowie) wykluczyła, że za atakami stoi „Wampir z Zagłębia”. Następca tego przestępcy atakował przez dwa lata na terenie śląska i małopolski. Mężczyzna atakował tylko w określone dni miesiąca oraz tylko gdy było ciepło. Nigdy nikogo nie zabił, tylko podduszał. Mężczyzna używał sznura, albo kabla elektrycznego.
38 dni po ataku na Teresę D., 21 października doszło do kolejnej napaści „Pętlarza” w Klimontowie, niedaleko Sosnowca. Ofiarą była 22-letnia Czesława G., która około północy wracała z pracy do domu. „Pętlarz” zaatakował ją na ulicy, poddusił, a następnie zaciągnął w ustronne miejsce.
Przez kolejne pół roku „Pętlarz” nie dawał o sobie znać. Swoją przestępczą działalność rozpoczął na nowo wiosną 1971 roku. W sumie od marca do października dokonał 11 napaści. Atakował w województwie katowickim (Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Łazy) oraz w województwie krakowskim (Tenczynek, Szczakowa, Trzebinia) zazwyczaj 13 i 21 dnia miesiąca.
Mieszkańcy terenów, na których pojawiał się przestępca, byli zniecierpliwieni przedłużającym się śledztwem, tym bardziej, że z każdym kolejnym atakiem sprawca był jeszcze bardziej bezwzględny. "Pętlarz" wyszukiwał coraz młodsze ofiary - najmłodsza z nich miała 13 lat.
ZATRZYMANIE
6 lipca 1972 r. po kolejnym ataku "Pętlarza", do jakiego doszło w Tarnowie, na milicję zgłosił się kilkunastoletni chłopiec. Świadek zeznał, że w pobliżu miejsca, gdzie doszło do ataku "Pętlarza" widział zaparkowaną syrenkę. Chłopiec dokładnie opisał samochód i co więcej podał jego numery rejestracyjne - była to syrenka o numerze rejestracyjnym SP z kombinacją cyfr 48-11 lub 41-18.
Jak okazało się później, ta informacja miała kluczowe znaczenie dla toczącego się śledztwa.
Miesiąc później, 1 sierpnia, około godz. 22, funkcjonariusze służby drogowej w Oświęcimiu dokonali zatrzymania kierowcy syrenki, który poruszał się ulicami miastami niedozwoloną prędkością, mając przy tym włączone światła drogowe. Kiedy okazało się, że samochód posiada te same numery rejestracyjne, co poszukiwany pojazd "Pętlarza", milicjanci nakazali kierowcy, aby udał się z nimi komendę. Zatrzymanym okazał się 26-letni Krzysztof Plewa z Sosnowca, z zawodu kierowca. Podejrzany był żonaty, miał syna. Wygląd mężczyzny zgadzał się z rysopisem "Pętlarza" podawanym przez ofiary i świadków.
Na komendzie Plewę poddano natychmiast rewizji osobistej. Stopniowo sprawdzano jego ubranie, opróżniano kieszenie, później zażądano zdjęcia odzieży. Okazało się, że na prawej nodze, pod skarpetą, miał owinięty wokół kostki sznur bawełniany o długości 80 cm. Wszystko wskazywało, na to, że zatrzymany jest poszukiwanym przestępcą.
WYJAŚNIENIA PLEWY
W trakcie przesłuchania Krzysztof Plewa nie krył zdenerwowania, jednocześnie stanowczo utrzymywał, że jest niewinny. - Milicja zawsze bierze mnie za "pętlarza" i stale mam z tego powodu nieprzyjemności - wyjaśniał. Pytany o powód, dlaczego nosi przy sobie sznur bawełniany, odpowiadał, że planował popełnić samobójstwo. Jednak 80 cm. sznur nie nadawał się do tego celu.
Plewa nie przyznawał się do żadnej z zarzucanych mu 17 napaści; jedynie wyjawił śledczym, że w przeszłości był niesłusznie - jego zdaniem - skazany za gw🤬t na nieletniej. 8 sierpnia złożył pierwsze szczegółowe wyjaśnienia na temat przebiegu pierwszej napaści, jaką dokonał w Ząbkowicach Będzińskich. W toku dalszego śledztwa Plewa nie wypierał się żadnego z zarzucanych mu napadów.
Nie zgadzał się jedynie z zarzutem, że jakoby miał godzić się na ewentualny zgon swoich ofiar w wyniku odniesionych obrażeń.
- Miałem gwarancję, że żadnej ze swoich kobiet nie zabiję, bo miałem przepracowaną metodę działania - mówił. W przeszłości już raz podjął próbę samobójczą - zawisnął na pętli ze sznura, która w pewnym momencie urwała się.
Pytany, dlaczego nie atakował w zimie, odpowiadał: - W zimie dziewczyny otulają się szalikami i podnoszą kołnierze palt. Pętla mogła się nie zacisnąć, dlatego wolałem nie ryzykować.
Podczas przeszukania mieszkania podejrzanego znaleziono m. in. rzeczy należące do ofiar "Pętlarza", sznury i kombinerki, które - jak wykazały to specjalistyczne badania kryminalistyczne - zostały użyte do przecięcia kabla "Pętlarza" (dowód dostarczony wcześniej na milicję przez jedną z poszkodowanych kobiet). Ślady obuwia zabezpieczone na miejscu jednej z napaści "Pętlarza" odpowiadały śladom obuwia zabezpieczonym w mieszkaniu Plewy. Po odkryciu dowodów przestępstw Plewa przyznał się do napaści i zgw🤬cenia 17 kobiet.
Plewa aktywnie współpracował z milicją, rysował "mapki napadów" z trasami, którymi podążał na miejsce przestępstwa. W czasie wizji lokalnych potwierdzał wiele faktów znanych milicji. Liczył na zmniejszenie kary.
Natomiast w listach do rodziny nadal utrzymywał, że jest niewinny.
BADANIA PSYCHIATRYCZNE
Na podstawie przeprowadzonych obserwacji podejrzanego i materiałów śledztwa biegli psychiatrzy wydali opinię stwierdzającą, że Plewa był ociężały umysłowo i miał ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem w momencie dokonywania czynów zabronionych. Eksperci stwierdzili ponadto, że podejrzany cierpiał na głębokie zaburzenia popędu seksualnego oraz wykazywał głębokie zmiany osobowości o cechach infantylnych i schizoidalnych.
Niektórzy eksperci stali też na stanowisku, że źródło zaburzeń podejrzanego tkwi w chorobie jego żony. Być może w pewnym momencie objawy choroby żony zaczęły go fascynować., a kiedy napady te ustąpiły, on zaczął szukać podobnych objawów u innych kobiet.
Z wyjaśnień Krzysztofa Plewy:
- W domu byłem zupełnie normalny i dopiero jak to coś we mnie weszło, to wtedy musiałem coś zrobić i szukać ujścia i dokonać gw🤬tu. Po dokonaniu gw🤬tu po pewnym czasie byłem zupełnie trzeźwy i na zimno już myślałem jak uciec, żeby nie dać się złapać i byłem normalnym człowiekiem. To pragnienie posiadania kobiety doprowadziło do tego, że ostatnimi czasy nie byłem w stanie żyć z żoną i nie mogłem „jej dogodzić”. Ja nawet z tymi ofiarami nie miałem prawidłowego stosunku.
PROCES
Podczas procesu przed Sądem Wojewódzkim Plewa odwołał pierwotne przyznanie się do wszystkich zarzucanych mu 17 napaści, utrzymywał, że dokonał tylko jednego ataku. Jednakże dowody jego winy przedstawione przez prokuratora, zeznania świadków nie budziły żadnych wątpliwości.
Sąd I instancji uznał oskarżonego za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów i skazał na 25 lat więzienia. oraz 10-letnie pozbawienie praw publicznych.
Od wyroku Sądu Wojewódzkiego odwoływał się zarówno prokurator jak i obrońca. Prokurator, podważając zasadność opinii biegłych, którzy uznali ograniczoną poczytalność oskarżonego, domagał się dla Plewy kary śmierci. Z kolei obrona wnosiła o jego uniewinnienie, wskazując jako okoliczności łagodzące stan jego zdrowia psychicznego oraz fakt, że okoliczności popełnienia przez niego przestępstw nie zostały do końca wyjaśnione.
Jednak do rozpoznania sprawy przez Sąd Najwyższy nigdy nie doszło.
5 września 1975 r. Krzysztof Plewa zmarł śmiercią naturalną w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich. Niektóre źródła insynuują, że śmierć mogła nastąpić w wyniku samobójstwa przez powieszenie.
Miał 29 lat.
CIEKAWOSTKA
W czasie przesłuchań, Plewa podał milicjantom szczegóły przestępstw, za które skazano... Z. Marchwickiego.
O tych szczegółach mógł wiedzieć tylko morderca
Śledztwu prowadzonemu przeciw gw🤬cicielowi nadano kryptonim "Pętlarz".
KRZYSZTOF PLEWA
Jeden z mniej poznanych zbrodniarzy PRL-u, niewiele jest też dostępnych zdjęć Plewy. Wiadomo, że był mieszkańcem Sosnowca, pochodził z biednej rodziny, ojciec był alkoholikiem. Miał 5 rodzeństwa. Dzieci były zaniedbane i zestresowane, często kradły. W końcu w wyniku interwencji szkoły i milicji cała szóstka rodzeństwa została odebrana rodzicom i trafiła do domu dziecka.
Był żonaty, żona cierpiała na epilepsję, Krzysztofa fascynowały i podniecały jej napady... Miał syna.


Pierwszy raz zaatakował 13 września 1970 roku w okolicach Ząbkowic Będzińskich. W tamtych czasach panowały wielkie poszukiwania „Wampira z Zagłębia”. Jednak prawie w tym samym czasie zaczął atakować tak zwany wtedy „Pętlarz”.
20-letnia Teresa D. poczuła na swojej szyi zaciskający się sznur i straciła przytomność. Ocknęła się dopiero w lesie. Atakujący kazał liczyć jej do dwudziestu i uciekł. Kilka minut później kobieta znalazła się na komisariacie i zdała szczegółową relację z tego zdarzenia.
Ze względu na sposób atakowania i wygląd napastnika, którym milicja dysponowała już po kilku atakach (niski około 160 cm wzrostu, brunet o szczupłej budowie) wykluczyła, że za atakami stoi „Wampir z Zagłębia”. Następca tego przestępcy atakował przez dwa lata na terenie śląska i małopolski. Mężczyzna atakował tylko w określone dni miesiąca oraz tylko gdy było ciepło. Nigdy nikogo nie zabił, tylko podduszał. Mężczyzna używał sznura, albo kabla elektrycznego.
38 dni po ataku na Teresę D., 21 października doszło do kolejnej napaści „Pętlarza” w Klimontowie, niedaleko Sosnowca. Ofiarą była 22-letnia Czesława G., która około północy wracała z pracy do domu. „Pętlarz” zaatakował ją na ulicy, poddusił, a następnie zaciągnął w ustronne miejsce.
Przez kolejne pół roku „Pętlarz” nie dawał o sobie znać. Swoją przestępczą działalność rozpoczął na nowo wiosną 1971 roku. W sumie od marca do października dokonał 11 napaści. Atakował w województwie katowickim (Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Łazy) oraz w województwie krakowskim (Tenczynek, Szczakowa, Trzebinia) zazwyczaj 13 i 21 dnia miesiąca.
Mieszkańcy terenów, na których pojawiał się przestępca, byli zniecierpliwieni przedłużającym się śledztwem, tym bardziej, że z każdym kolejnym atakiem sprawca był jeszcze bardziej bezwzględny. "Pętlarz" wyszukiwał coraz młodsze ofiary - najmłodsza z nich miała 13 lat.
ZATRZYMANIE
6 lipca 1972 r. po kolejnym ataku "Pętlarza", do jakiego doszło w Tarnowie, na milicję zgłosił się kilkunastoletni chłopiec. Świadek zeznał, że w pobliżu miejsca, gdzie doszło do ataku "Pętlarza" widział zaparkowaną syrenkę. Chłopiec dokładnie opisał samochód i co więcej podał jego numery rejestracyjne - była to syrenka o numerze rejestracyjnym SP z kombinacją cyfr 48-11 lub 41-18.
Jak okazało się później, ta informacja miała kluczowe znaczenie dla toczącego się śledztwa.
Miesiąc później, 1 sierpnia, około godz. 22, funkcjonariusze służby drogowej w Oświęcimiu dokonali zatrzymania kierowcy syrenki, który poruszał się ulicami miastami niedozwoloną prędkością, mając przy tym włączone światła drogowe. Kiedy okazało się, że samochód posiada te same numery rejestracyjne, co poszukiwany pojazd "Pętlarza", milicjanci nakazali kierowcy, aby udał się z nimi komendę. Zatrzymanym okazał się 26-letni Krzysztof Plewa z Sosnowca, z zawodu kierowca. Podejrzany był żonaty, miał syna. Wygląd mężczyzny zgadzał się z rysopisem "Pętlarza" podawanym przez ofiary i świadków.
Na komendzie Plewę poddano natychmiast rewizji osobistej. Stopniowo sprawdzano jego ubranie, opróżniano kieszenie, później zażądano zdjęcia odzieży. Okazało się, że na prawej nodze, pod skarpetą, miał owinięty wokół kostki sznur bawełniany o długości 80 cm. Wszystko wskazywało, na to, że zatrzymany jest poszukiwanym przestępcą.
WYJAŚNIENIA PLEWY
W trakcie przesłuchania Krzysztof Plewa nie krył zdenerwowania, jednocześnie stanowczo utrzymywał, że jest niewinny. - Milicja zawsze bierze mnie za "pętlarza" i stale mam z tego powodu nieprzyjemności - wyjaśniał. Pytany o powód, dlaczego nosi przy sobie sznur bawełniany, odpowiadał, że planował popełnić samobójstwo. Jednak 80 cm. sznur nie nadawał się do tego celu.
Plewa nie przyznawał się do żadnej z zarzucanych mu 17 napaści; jedynie wyjawił śledczym, że w przeszłości był niesłusznie - jego zdaniem - skazany za gw🤬t na nieletniej. 8 sierpnia złożył pierwsze szczegółowe wyjaśnienia na temat przebiegu pierwszej napaści, jaką dokonał w Ząbkowicach Będzińskich. W toku dalszego śledztwa Plewa nie wypierał się żadnego z zarzucanych mu napadów.
Nie zgadzał się jedynie z zarzutem, że jakoby miał godzić się na ewentualny zgon swoich ofiar w wyniku odniesionych obrażeń.
- Miałem gwarancję, że żadnej ze swoich kobiet nie zabiję, bo miałem przepracowaną metodę działania - mówił. W przeszłości już raz podjął próbę samobójczą - zawisnął na pętli ze sznura, która w pewnym momencie urwała się.
Pytany, dlaczego nie atakował w zimie, odpowiadał: - W zimie dziewczyny otulają się szalikami i podnoszą kołnierze palt. Pętla mogła się nie zacisnąć, dlatego wolałem nie ryzykować.
Podczas przeszukania mieszkania podejrzanego znaleziono m. in. rzeczy należące do ofiar "Pętlarza", sznury i kombinerki, które - jak wykazały to specjalistyczne badania kryminalistyczne - zostały użyte do przecięcia kabla "Pętlarza" (dowód dostarczony wcześniej na milicję przez jedną z poszkodowanych kobiet). Ślady obuwia zabezpieczone na miejscu jednej z napaści "Pętlarza" odpowiadały śladom obuwia zabezpieczonym w mieszkaniu Plewy. Po odkryciu dowodów przestępstw Plewa przyznał się do napaści i zgw🤬cenia 17 kobiet.
Plewa aktywnie współpracował z milicją, rysował "mapki napadów" z trasami, którymi podążał na miejsce przestępstwa. W czasie wizji lokalnych potwierdzał wiele faktów znanych milicji. Liczył na zmniejszenie kary.
Natomiast w listach do rodziny nadal utrzymywał, że jest niewinny.
BADANIA PSYCHIATRYCZNE
Na podstawie przeprowadzonych obserwacji podejrzanego i materiałów śledztwa biegli psychiatrzy wydali opinię stwierdzającą, że Plewa był ociężały umysłowo i miał ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem w momencie dokonywania czynów zabronionych. Eksperci stwierdzili ponadto, że podejrzany cierpiał na głębokie zaburzenia popędu seksualnego oraz wykazywał głębokie zmiany osobowości o cechach infantylnych i schizoidalnych.
Niektórzy eksperci stali też na stanowisku, że źródło zaburzeń podejrzanego tkwi w chorobie jego żony. Być może w pewnym momencie objawy choroby żony zaczęły go fascynować., a kiedy napady te ustąpiły, on zaczął szukać podobnych objawów u innych kobiet.
Z wyjaśnień Krzysztofa Plewy:
- W domu byłem zupełnie normalny i dopiero jak to coś we mnie weszło, to wtedy musiałem coś zrobić i szukać ujścia i dokonać gw🤬tu. Po dokonaniu gw🤬tu po pewnym czasie byłem zupełnie trzeźwy i na zimno już myślałem jak uciec, żeby nie dać się złapać i byłem normalnym człowiekiem. To pragnienie posiadania kobiety doprowadziło do tego, że ostatnimi czasy nie byłem w stanie żyć z żoną i nie mogłem „jej dogodzić”. Ja nawet z tymi ofiarami nie miałem prawidłowego stosunku.
PROCES
Podczas procesu przed Sądem Wojewódzkim Plewa odwołał pierwotne przyznanie się do wszystkich zarzucanych mu 17 napaści, utrzymywał, że dokonał tylko jednego ataku. Jednakże dowody jego winy przedstawione przez prokuratora, zeznania świadków nie budziły żadnych wątpliwości.
Sąd I instancji uznał oskarżonego za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów i skazał na 25 lat więzienia. oraz 10-letnie pozbawienie praw publicznych.
Od wyroku Sądu Wojewódzkiego odwoływał się zarówno prokurator jak i obrońca. Prokurator, podważając zasadność opinii biegłych, którzy uznali ograniczoną poczytalność oskarżonego, domagał się dla Plewy kary śmierci. Z kolei obrona wnosiła o jego uniewinnienie, wskazując jako okoliczności łagodzące stan jego zdrowia psychicznego oraz fakt, że okoliczności popełnienia przez niego przestępstw nie zostały do końca wyjaśnione.
Jednak do rozpoznania sprawy przez Sąd Najwyższy nigdy nie doszło.
5 września 1975 r. Krzysztof Plewa zmarł śmiercią naturalną w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich. Niektóre źródła insynuują, że śmierć mogła nastąpić w wyniku samobójstwa przez powieszenie.
Miał 29 lat.
CIEKAWOSTKA
W czasie przesłuchań, Plewa podał milicjantom szczegóły przestępstw, za które skazano... Z. Marchwickiego.
O tych szczegółach mógł wiedzieć tylko morderca
