Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#grecja

Zagadki „Jaskini Fauna”

kwk2222013-09-06, 17:45


Jaskinia leżąca w pobliżu Penteli k. Aten uważana była od dawna za miejsce szczególne. W starożytności czczono tam bożka Pana, a z biegiem lat uznano za strefę, wokół której koncentrują się zjawiska nadprzyrodzone – od tajemniczych hałasów i obserwacji nieznanego pochodzenia świateł, po incydenty bardziej nietypowe, jak zmienione stany świadomości. Kontrowersji dodały tej sprawie zagadkowe prace prowadzone pod osłoną „operacji wojskowej”, które przerwały badania nad tym miejscem.



Trudnym zadaniem jest w kilku zaledwie akapitach opowiedzieć sagę zagadkowej jaskini położonej na stokach góry Penteli (Pentelikon) w pobliżu miasta o tej samej nazwie położonego niedaleko Aten. Od niepamiętnych czasów miejsce to uważane jest za niezwykłe, i to z różnych powodów. W 1982 r. historię jaskini i jej sąsiedztwa spisał znany autor Georgios Balanos w książce „Zagadka Penteli”.

Było to jedno z ostatnich poważnych i dokładnych opracowań tego przypadku. Wraz z upływem czasu pojawiały się nowe produkcje, w tym telewizyjne dokumenty, które coraz bardziej odchodziły od właściwej wersji. Co gorsza, wraz z tym jak temat stawał się coraz popularniejszy, pojawiały się w nim „dodatki” będące pogłoskami, niepotwierdzonymi faktami czy wręcz dezinformacją. Skutkiem było niestety pojawienie się w jaskini intruzów, którzy poszukiwali tam sobie tylko wiadomych rzeczy. Aby jednak nie przedłużać, przyjrzyjmy się początkom tej historii.

Epicentrum zagadki Penteli stanowi Jaskinia Davelisa – miejsce, które jest obiektem zainteresowań archeologów, historyków, ale również parapsychologów. Dla niektórych stanowi ona najsilniejsze „miejsce mocy” w Attyce. W ciągu ostatnich kilku dekad jaskinia uległa sporej dewastacji jednak wciąż da się wyczuć w tym miejscu specyficzną atmosferę.

Jaskinia (która mierzy 60 m. długości, 40 m. szerokości i 20 m. wysokości) znajduje się wewnątrz dawnego kamieniołomu, gdzie wydobywano marmur do budowy Partenonu i Akropolu. Do dziś zachowały się tam ślady starożytnych dróg, którymi transportowano urobek. Już w starożytności jaskinia ta uznawana była za miejsce święte, choć niektórzy uznają, że służyła celom religijnym już w prehistorii (ślady osadnictwa w tym rejonie pochodzą z neolitu). Uważano ją za „Panaipolion” – kaplicę Pana. W odległości zaledwie kilkuset metrów znajdowała się druga świątynia w Jaskini Nimf, leżąca nieco wyżej, choć zniszczona wskutek prac wydobywczych przeprowadzanych w ostatnich dziesięcioleciach. Znalezione w niej eksponaty do dziś podziwiać można w Ateńskim Muzeum Archeologicznym.

Atmosfera Jaskini Davelisa przyciągała pustelników już w okresie bizantyjskim. Zarówno ona sama, jak i jej okolice zamieszkiwane były przez mnichów i innych „świętych mężów”. Istnieje bardzo bogaty folklor i liczne opowieści związane z rzekomo nadprzyrodzonymi zjawiskami, jakie miały tam zachodzić. Relacje pochodzące z czasów nam współczesnych mówiły o spotkaniach z dziwnymi istotami czy obserwacjach nieznanych obiektów latających.

U wejścia do Jaskini Davelisa znajdują się dwie średniowieczne kaplice, z których jedna poświęcona była św. Mikołajowi a druga św. Spirydionowi. Przypuszczenie to opiera się jednak tylko na tradycji ustnej, a w rzeczywistości stanowią one jeden kompleks świątynny, choć nietypowo podzielony na dwa.

Twierdzi się, że w XIX w. Christos Natsios znany jako Davelis – słynny rozbójnik i złodziej, używał jaskini jako jednego ze swych skarbców rozrzuconych w całej Attyce i stąd wzięła się jej nazwa. [Hipoteza podana przez pisarza J.L. Tomkinsona wskazuje, że nazwa jaskini nie pochodzi od pseudonimu Natsosa, lecz od zniekształconego słowa „diabolos” – diabeł – przyp.tłum.] Według legend Davelis wdał się w romans z francuską arystokratką, która przebywała w Pałacu Plakentia w pobliżu dzisiejszego Palaia Penteli. Legenda głosi, że między jaskinią a pałacem istniał system korytarzy, które dochodziły także do Klasztoru Pentelikon i innych, dalej położonych miejsc, w tym do Pireusu a nawet na wyspę Salamis. W pobliżu klasztoru rzeczywiście znajdują się niedostępne obecnie katakumby, jednak kwestia istnienia tuneli pod Atenami stanowi bardzo długą i mocno eksploatowaną w ostatnich latach historię.



Plan Jaskini Davelisa, gdzie według podań znajdowała się świątynia Pana - przypominającego wyglądem satyra (rzymskiego fauna) boga pasterzy, lasów i pól

Okolice jaskini, jeszcze przed gw🤬towną rozbudową przedmieść Aten w latach 60-tych i 70-tych ub. wieku, stanowiły miejsce sielankowe, porośnięte bujnym sosnowym lasem (którego większa część spłonęła podczas pożaru w 1995 r.). Do samej jaskini nie wiodła żadna droga, a jedynie leśnie ścieżki. Dla wielu osób tereny te stanowiły idealne miejsce sobotnio-niedzielnego wypoczynku. Pod koniec lat 60-tych grupa badaczy zjawisk paranormalnych dowiedziała się o incydentach zachodzących w jaskini i zdecydowała się na rozpoczęcie projektu badawczego. Wśród nich był Georgios Balanos (ur. 1944), dzięki któremu opowieść o niej stała się potem bardzo dobrze znana.

Lokalne relacje o wydarzeniach w jaskini skupiały się na dziwacznych dźwiękach o nieznanym pochodzeniu, obserwacjach świateł, nagłych skokach temperatury a także spotkaniach ze zjawami i innymi dziwnymi istotami. Popularna wśród miejscowych legenda opowiada o chłopach, którzy słyszeli w pobliżu jaskini nieznanego pochodzenia głosy, śpiewy i płacz. Przedwojenna opowieść mówi o mężczyźnie, który udał się do Katsoulerthi w pobliżu Pentelikon, aby zbierać żywicę. Ponieważ wybrał się tam z samego rana, na miejscu uciął sobie drzemkę. Niespodziewanie obudziło go dziwne „zawodzenie”. Kiedy się ocknął ujrzał bardzo wysoką nagą postać w dziwnym nakryciu głowy, która niebawem uciekła z krzykiem do lasu. Inna opowieść miała miejsce w okolicach wspomnianego Pałacu Plakentia. Przechodząca nocą w jego pobliżu kobieta poczuła nagle paniczny strach. Niespodziewanie ujrzała przed sobą idącą w jej stronę zjawę kilkuletniej dziewczynki, która następnie „uleciała z wiatrem”.

Grupie Balanosa udało się odkryć m.in. silne anomalie magnetyczne. Niestety, wkrótce po rozpoczęciu projektu prace utknęły w martwym punkcie. Okazało się bowiem, że cokolwiek „straszyło” w jaskini, uwzięło się na samych badających, wpływając także na nich w sposób bezpośredni. Były to incydenty obejmujące m.in. awarie sprzętu rejestrującego czy nawet dziwne zachowanie samych eksperymentujących. Ich latarki włączały się lub wyłączały bez powodu (rzekomo nawet bez baterii), aparaty ur🤬amiały się same, jakby wykonując zdjęcia niewidocznym rzeczom lub osobom a przyrządy miernicze „szalały”. Przypadki braku świadomości upływu czasu, dziwne zachowania, ataki paniki czy nawet tymczasowe „zaginięcia” należały do często spotykanych doniesień z Jaskini Davelisa.

Badania utknęły w martwy punkcie a na początku lat 70-tych projekt został zawieszony. Przez kilka lat temat jaskini nie był podejmowany, aż do 1977 r., kiedy rozpoczęto kręcenie filmu dokumentalnego o zjawiskach tam zachodzących. Nigdy go jednak nie wyemitowano. W czasie przedsięwzięcia doszło do próby nielegalnych wykopalisk na wielką skalę, a teren wokół jaskini został otoczony drutem kolczastym. Nikt nie wiedział, co dzieje się w środku, gdyż wejścia pilnowali strażnicy. Na miejscu interweniowała policja, jednak jak się okazało, prace zlecone zostały przez greckie wojsko i znajdowały się poza jej jurysdykcją. Choć podobne przedsięwzięcie było do pomyślenia w czasie dyktatury wojskowej w Grecji, w roku 1977 czegoś podobnego raczej nie tolerowano.

Doszukiwano się różnych wątków. Jako mocodawców tych prac wymieniano Greckie Siły Powietrzne, Marynarkę, służby specjalne, NATO, „Amerykanów” a także wielkie koncerny produkcyjne. Nikt jednak do dziś nie wziął za to odpowiedzialności. Co ciekawe, to przedsięwzięcie także utknęło w martwym punkcie i nie zostało doprowadzone do końca. Brak rezultatów pozwolił na rozmycie odpowiedzialności.

Według nieoficjalnych informacji, Greckie Siły Powietrzne (lub NATO) próbowały utworzyć w jaskini podziemną bazę rakiet, bunkier przeciwatomowy lub magazyn głowic jądrowych. Wybór miejsca o dużym znaczeniu archeologicznym spowodował jednak znaczne komplikacje, a w toku prac okazało się, że ze względu na swoją budowę jaskinia nie nadaje się do konstrukcji instalacji wojskowej.

Niebawem po zakończeniu projektu, prace były sporadycznie kontynuowane, głównie przez „dzikich archeologów”, którzy dostawali się do Jaskini Davelisa przez dziurawe ogrodzenie z drutu kolczastego, przy którym mało kiedy przebywali strażnicy. Miejsce stało się zatem znowu łatwo dostępne dla gości oraz badaczy. Całe przedsięwzięcie poskutkowało ogromnym zniszczeniem zarówno samej jaskini, jak i kościółków. Dno jaskini zostało obniżone i usunięto z niego tysiące ton rumoszu skalnego. W środku powstały betonowe ściany, zaś korytarze prowadzące do naturalnych sal, w tym do niewielkiego jaskiniowego stawu (gdzie miała dawniej mieścić się świątynia rogatego bożka), zostały niemal w pełni zniszczone lub zasypane tonami skał.



Wszystko skończyło się w roku 1983, kiedy interwencja Ministerstwa Kultury doprowadziła do zatrzymania działań w jaskini, jednak nikt nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego nikt nie zauważał dewastacji trwającej od 1977 r. Co ciekawe, nie był to jednak koniec projektu, gdyż wkrótce w pobliżu jaskini powstały cztery ślepo zakończone tunele. Powoli jednak czas zaczął odciskać swoje piętno na wzniesionych tam betonowych przegrodach i pozostawionym sprzęcie, który niszczał. Jaskinia stała się na powrót atrakcją turystyczną, choć pojawiały się także donosy o sekciarskich praktykach, jakie próbowano kultywować w jej wnętrzu.

W 1990 r. sprawa przybrała kolejny obrót i znowu rozpoczęły się prace na wielką skalę. Tym razem jednak sytuacja była zgoła odmienna i wykonawców (kimkolwiek byli) zmuszono do porzucenia przedsięwzięcia kiedy tylko uwagę na nie zwróciła opinia publiczna. Cały czas grota stanowiła jednak refugium dla różnego rodzaju sekt odprawiających „magiczne” rytuały. Pozostawiały one po sobie nie tylko wznoszone wewnątrz kamienne ołtarzyki, ale i napisy i przede wszystkim mnóstwo śmieci.

Częstotliwość incydentów o zabarwieniu nadprzyrodzonym, jakie zdarzały się w okolicach jaskini miała być niezwykle wysoka. Oprócz spotkań ze „zjawami” świadkowie mówili m.in. o obserwacjach obiektów UFO oraz o znacznie dziwaczniejszych incydentach, jak ten zawarty we wspomnianej na początku książce Balanosa.

W połowie kwietnia 1977 r. L.X. oraz jego żona V.M. wybrali się na Pentelikon. W pewnym miejscu na skalistym wzgórzu ujrzeli oni… samochód. Znajdował się on w przedziwnym miejscu, gdzie nie mógł trafić w normalny sposób, nie uszkodziwszy się w znaczny sposób. Przez wiele kolejnych dni auto pozostawało w tym samym miejscu. Pewnego dnia para, w towarzystwie swojej znajomej, udała się na miejsce po raz kolejny, aby sprawdzić, czy właścicielowi udało się je wydostać. Ostatecznie postanowili oni wspiąć się na miejsce, gdzie znajdował się samochód, który jak się okazało, był nietknięty. Oprócz niego nie widać było tam nic oprócz owalnych śladów długości pół metra, które widoczne były także w trudno dostępnych miejscach, gdzie nie mógł pozostawić ich człowiek. Turyści nie zwrócili na to jednak uwagi. Dziewczyna, która odwiedzała z nimi Penteli wyprzedziła ich o kilkanaście metrów i dotarła do miejsca ukrytego za krzewami, gdzie skały formowały niewielką wnękę. Wkrótce małżeństwo usłyszało jej przeraźliwy krzyk. Kiedy dotarli do niej dowiedzieli się, iż kobieta ujrzała „białe stworzenie, obrzydliwe białe stworzenie” o owalnym kształcie i wzroście ok. 60 cm, bez żadnych wyraźnych szczegółów za wyjątkiem „dwóch wielkich i lśniących oczu”. Małżonkowie nie widzieli nic, jednak niebawem L.X. zauważył, że gałęzie ruszają się tak, jakby stało za nimi jakieś zwierze. Cała trójka uciekła z tego miejsca i wróciła do Aten. Nie był to jednak koniec.

Parę dni później nietypowe doświadczenie stało się udziałem pana L.X. Podczas kolejnej wycieczki na Penteli, której sprawa nie dawała mu spokoju, mężczyzna niespodziewanie wpadł w panikę, głośno krzycząc. Po chwili nie był w stanie wydusić z siebie słowa, a wszystko obserwowała jego żona. Gdy doszedł do siebie wyjaśnił jej, że gdy zamierzał uruchomić samochód ujrzał obok niego wielką, czarną, wirującą kulę. Nie był w stanie opisać zbyt wielu szczegółów. Twierdził jednak, że wyglądała na „włochatą” lub „utkaną z gęstego czarnego dymu”. L.X. twierdził, że z jego punktu widzenia wszystko wydawało się trwać zaledwie ułamek sekundy. W tym samym czasie odniósł on wrażenie, że „coś stara się wedrzeć do jego umysłu”.
Dziwna sprawa (być może kwestia "polaczkowatości"), że Robert wygrał dwa rajdy z rzędu w Mistrzostwach Świata, a tutaj zero info. Naprawdę ten kraj upadł tak nisko, że wszyscy tylko czekają, aż się rozwali (coby można potem filmik na sadola wstawić)? Ludzie, ogarnijcie się! Warto dodać, że w Rajdzie Sardynii nasi zajęli 9 miejsce w generalce, co dało im dwa punkty w klasyfikacji WRC (abstrah🤬jąc od 25 w WRC2), a jak dotąd niewielu Polaków jakieś punkty w królewskiej rajdowej zdobyło. Niżej kilka filmików z tych dwóch rajdów, w akcji oczywiście załoga Kubica-Baran w Citroenie DS3 RRC.

Rajd Akropolu



Rajd Sardynii



Bonusowo onboard:


Starożytna Grecja

D................k • 2013-04-01, 10:44
Kilka dokumentów.









300 Spartan - Fakty i Mity

remi19822013-03-18, 13:12
Z cyklu sadol uczy, sadol bawi, ciekawy artykuł rzucający inne światło na bohaterskich spartan.
Całość nieco długa, ale zachęcam do przeczytania.

Król perski, Kserkses, wyruszył na swą słynną wyprawę, zachęcany przez wielu Greków. Gdyby poskromił Spartę, oddałby Helladzie wielką przysługę.
Oburzenie wielu irańskich polityków, ale także zwykłych obywateli, wywołał amerykański film \"300\". Obraz ten sławi
300 spartiatów, którzy polegli pod Termopilami, broniąc zachodniej demokracji i kultury przed nawałą \"bestii z mroku\", czyli perskich barbarzyńców. Oto król królów Kserkses, pokazany jako androgyniczna, pogrążona w szaleństwie istota, poprowadził przeciw \"cywilizowanej\" Grecji nieprzeliczoną armię niewolników, krwiożerczych mutantów i dzikich potworów. Gniew współczesnych Persów z powodu hollywoodzkiej szmiry jest całkowicie zrozumiały. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że \"300\" został nakręcony z inspiracji CIA, która ideologicznie przygotowuje USA do inwazji na Iran.
Oczywiście nie należy posuwać się tak daleko. \"300\" to tylko ekranizacja dalekiego od historycznych ambicji komiksu. Wypada jednak podkreślić, że jeśli któryś z uczestników starożytnych wojen perskich zasługuje na określenie imperium zła,to nie azjatyckie królestwo Achemenidów, lecz Lacedemon (czyli Sparta), tyran Peloponezu. Nie przypadkiem spartiaci (pełnoprawni obywatele Sparty) byli idealnym wzorem dla nazistów, Himmler stawiał ich za przykład swoim esesmanom. Po Stalingradzie Hitler żalił się, że jego żołnierze powinni zginąć nad Wołgą jak Spartanie pod Termopilami, niestety, feldmarszałek Paulus nie wykazał sie odwagą Leonidasa.
Sparta była okrutnym, totalitarnym państwem, budzącym lęk wśród współczesnych, w okresie klasycznym kulturalną pustynią (przedstawianie spartiatów jako obrońców cywilizacji musi wzbudzić wśród znawców przedmiotu śmiech). Persom zresztą niszczenie greckich dzieł historycznych i literackich, co sugeruje film, na myśl by nie przyszło. Spartiaci mogli przez całe życie ćwiczyć się w wojennym rzemiośle tylko dlatego, że utrzymywali ich poddani - periojkowie, czyli Lacedemończycy niemający spartańskiego obywatelstwa, oraz przede wszystkim heloci, swego rodzaju państwowi niewolnicy. Spartanie po morderczych stuletnich wojnach ujarzmili Messenię, rozległą krainę na zachodzie Peloponezu, zamieszkaną (podobnie jak Lacedemon) przez Greków z ludu Dorów. Messeńczycy zostali obróceni w niewolników - było to wydarzenie bezprecedensowe w helleńskim świecie. Spartiaci ciemiężyli helotów bez miłosierdzia - wykształcili cały system wyzyskiwania i upokarzania poddanych. Heloci zlewali się potem na polach swych panów, musieli nosić ośmieszające stroje, byli systematycznie chłostani tylko po to, aby nie zapomnieli, że są niewolnikami. Spartiaci upijali ich na ucztach i zmuszali do śpiewania sprośnych pieśni - patrząc na upodlenie helotów, \"bohaterowie\" znad Eurotasu pielęgnowali swoje poczucie wyższości.
Spartiata nie maszerował na wojnę z tarczą.Dźwigał ją helota,
od którego także żądano, aby w godzinie próby przelewał krew za swych władców.
Co roku Sparta oficjalnie wypowiadała wojnę helotom, aby, bez ściągania na siebie gniewu bogów, wymordować najniebezpieczniejszych spośród nich. Spartańscy młodzieńcy w czasie makabrycznych obrzędów inicjacyjnych (krypteje) polowali na helotów jak dzikie wilki. Nawet najnędzniejszy niewolnik w królestwie Kserksesa miał się lepiej niż Messeńczyk ujarzmiony przez spartańskich \"nadludzi\". Ale Sparta żyła w nieustannej obawie przed buntem helotów, co paraliżowało jej politykę zagraniczną. Messeńczycy nie zapomnieli o swej niepodległości. Gdyby Kserkses wkroczył na Peloponez, przyjęliby go z otwartymi ramionami. Persowie mieli za Przesmykiem Korynckim także innego sprzymierzeńca - potężne doryckie polis (wspólnota obywatelska, miasto-państwo) - Argos, nieubłaganego wroga Sparty. W 494 r. p.n.e. król Sparty, Kleomenes III, podstępem zadał armii Argiwów miażdżącą klęskę, a niedobitków spalił żywcem w świętym gaju pod Sepeją. 6 tys. mężów z Argos straciło życie w tej rzezi. Dumne miasto zostało ogołocone z obrońców. Argiwowie bali się, że Sparta dokończy dzieła i zgotuje im los Messeńczyków, dlatego gorliwie szukali przyjaźni Wielkiego Króla. Oświadczyli zdumionym Persom, że wywodzą się od wspólnego protoplasty - mitycznego herosa Perseusa. Gdyby Kserkses przedostał się na Peloponez, wyborni argiwscy włócznicy z pewnością przyłączyliby się do niego.
Wielki Król podjął swą wyprawę na Grecję z wielu przyczyn. Zdawał sobie sprawę, że dopóki nie podporządkuje sobie Hellady, perskie panowanie nad Grekami w Azji Mniejszej nigdy nie będzie bezpieczne. W 500 r. Grecy z ludu Jonów w Azji Mniejszej wzniecili antyperską rebelię, uzyskali niewielką pomoc od Aten i obrócili w perzynę starożytne miasto Sardes z jego słynnymi świątyniami. Była to zbrodnia wobec bogów, która nie mogła zostać niepomszczona. Tym bardziej że perski monarcha był wybrańcem i narzędziem Ahura Mazdy, boga światłości, prowadzącego nieustanną walkę z siłami mroku i zła. Król Królów miał obowiązek wspierać Ahura Mazdę i karać tych, którzy burzą boski ład. W 491 r. Dariusz, ojciec Kserksesa, wysłał do Hellady posłów, domagając się \"ziemi i wody\" jako symbolicznego gestu poddania się. Wiele greckich państewek posłuchało, przewidując, nie bez racji, że na symbolu się skończy. Ale Ateny i Sparta okrutnie zamordowały perskich heroldów. Było to jaskrawe pogw🤬cenie prawa narodów. Tym samym oba państwa stały się dla Persów daiwas, demonami mroku, nieprzyjaciółmi Ahura Mazdy. Dariusz wysłał flotę na Morze Egejskie z zadaniem podbicia helleńskich wysp. Zachęcani przez wygnanego z Aten tyrana Hippiasa perscy wodzowie wylądowali potem na maratońskiej plaży. Liczyli, że zdołają przywrócić Hippiasowi władzę. Ale w bitwie pod Maratonem stosunkowo nieliczne hufce irańskie zostały rozgromione. Należy podkreślić, że Persowie nie mieli pieszych wojowników, którzy mogliby dotrzymać pola zakutym w spiż, walczącym \"tarcza przy tarczy\" helleńskim hoplitom. Żołnierze szacha, z wiklinowymi tarczami, w pikowanych kaftanach, z włóczniami i akinakami (mieczami), krótszymi niż grecki oręż, walczyli mężnie, lecz zazwyczaj ponosili klęski. Persja Achemenidów tak naprawdę nigdy nie miała szans na podbój Grecji.
Mimo doznanych przez sprawę Ahura Mazdy upokorzeń Kserkses, syn Dariusza, początkowo nie kwapił się do wyprawy na Helladę. Jeśli ją podjął, to tylko dlatego, że gorąco namawiali go do tego przedsięwzięcia liczni Grecy - Aleuadzi z Tessalii, Argiwowie, wygnany król Sparty Demaratos, Pizystratydzi, potomkowie Hippiasa, tyrana Aten. Kserkses zdawał sobie sprawę, że tylko dzięki wsparciu \"spiżowych\" greckich hoplitów będzie miał widoki na zwycięstwo. Persowie znani byli ze swej tolerancji religijnej i pobożności, okazywali także bezgraniczną hojność wobec greckich świątyń. Dlatego Delfy, najsłynniejsza wyrocznia w Helladzie, wróżyła hufcom z Iranu triumf w wojnie i przestrzegała Greków przed stawianiem oporu. Wielu, np. Kreteńczycy, posłuchało.
Przekazy historyka wojen perskich, Herodota z Halikarnasu, o liczebności armii perskiej (milion siedemset tysięcy samych wojowników wojska lądowego) są groteskowo wyolbrzymione. Starożytni wodzowie i władcy w praktyce nie mogli wystawiać hufców liczniejszych niż 100 tys. ludzi - trudności z zaopatrzeniem ludzi i zwierząt były w warunkach prymitywnej techniki nie do pokonania. Renomowany niemiecki historyk wojskowości Hans Delbrück ocenił liczebność wojsk Kserksesa na zaledwie 40 tys. zbrojnych. Ten rewizjonizm zapewne posuwa się za daleko. Bliski prawdy jest jednak współczesny brytyjski specjalista od starożytnych wojen, John F. Lazenby. W 1993 r. obliczył on, że pod solarnymi sztandarami Wielkiego Króla maszerowało jakieś 90 tys. ludzi. Gdyby poleis Hellady potrafiły się zjednoczyć, mogłyby wystawić równie liczne i znacznie lepiej uzbrojone hufce. Według świadectwa Herodota, tylko 31 państewek, które postanowiły bronić się przed Persami, zmobilizowało prawie 40 tys. hoplitów i 70 tys. lekkozbrojnych.
Ale liczne ludy z północnej i środkowej Hellady od razu uznały zwierzchnictwo perskiego monarchy. Stało się tak także na skutek egoizmu i tchórzostwa Sparty. Lacedemończycy nie chcieli bronić Hellady, lecz tylko Peloponezu. Liczyli, że zatrzymają pochód Kserksesa dopiero na sześciokilometrowym Przesmyku Korynckim. Pod Termopile wysłali więc niewielkie siły - jakieś 6 tys. żołnierzy, w tym tylko 300 spartiatów i 900 periojków. Każdemu spartiacie towarzyszył co najmniej jeden helota. Wojska broniące Termopil miały tylko opóźnić pochód Kserksesa, tak aby Sparta miała czas na ufortyfikowanie przesmyku. Leonidas wiedział, że prowadzi \"mięso włóczniowe\" przeznaczone na zagładę. Być może król pragnął umrzeć - znał przepowiednię wyroczni delfickiej, zgodnie z którą albo Sparta zostanie zdobyta, albo też jej władca polegnie. Leonidas zamierzał zapewne też odkupić śmiercią ciężką winę - to on przyczynił się do zamordowania swego przyrodniego brata, Kleomenesa III, zwycięzcy spod Sepei. W każdym razie gdyby Sparta i sprzymierzeńcy wysłali do Termopil całą swą armię, zastępy Kserksesa nie przedarłyby się na południe i Ateny nie zostałyby zniszczone. Spartanie nie zamierzali jednak narażać skóry w obronie Aten, miasta, którego potęga od dawna była im solą w oku.
Kiedy Persowie obeszli pozycje obrońców Termopil, Leonidas został nie tylko z 298 spartiatami. Miał przy sobie także co najmniej 300 helotów oraz ponad 3 tys. innych żołnierzy z Peloponezu. Rozkazał uczestniczyć w beznadziejnej walce także 400 Tebańczykom. 700 hoplitów z Tespiów dobrowolnie wzięło udział w bitwie. Z wyjątkiem niektórych Tebańczyków, którzy złożyli broń, wszyscy pozostali zginęli w Gorących Bramach. Propaganda spartańska sprawiła wszakże, że tylko 300 spartiatów przeszło do historii jako niezłomni bohaterowie. Na nasze współczucie zasługują wszakże heloci, którzy w wąwozie termopilskim oddali życie za Grecję i swych bezlitosnych panów.
O klęsce Kserksesa zadecydowała bitwa morska pod Salaminą, w której Grecy zwyciężyli dzięki flocie Ateńczyków oraz przemyślności ich wodza, Temistoklesa. Spartanie z zaledwie 16 okrętami odegrali tylko minimalną rolę w tej batalii. W ostatniej wielkiej bitwie - pod Platejami w Beocji w 479 r. p.n.e. wódz perski Mardonios dowodził właściwie persko-grecką koalicją. Jego hufce wspierali liczni i bitni hoplici z Teb i z Tessalii. Ogółem, jak zaświadcza Herodot, pod złotymi orłami Ahura Mazdy walczyło 50 tys. Hellenów.
Ale zbrojni w wiklinowe tarcze żołnierze Mardoniosa nie oparli się spiżowej falandze spartiatów.
Gdyby Persowie zwyciężyli i zburzyli Spartę, nie oznaczałoby to dla Hellady katastrofy czy utraty wolności, o zagładzie cywilizacji nie wspominając. Pod hegemonią perską Messenia odzyskałaby wolność, a Argos - bezpieczeństwo. Wielki Król, nawet gdyby chciał, nie mógł trwale okupować Grecji. Hellada miała dla monarchów z Persepolis tylko peryferyjne znaczenie. Imperium musiało wypełniać ważniejsze zadania - utrzymanie niepokornego Egiptu i skorej do buntów Babilonii, obronę długiej północnej granicy, wciąż zagrożonej przez nomadów z bezkresnych stepów Azji. Należy podkreślić, że nawet znajdującym się blisko Macedończykom nie udało się ujarzmić Hellenów. Dokonali tego z trudem dopiero Rzymianie, a i tak musieli puścić z dymem Korynt, spustoszyć Ateny, sprzedać w niewolę dziesiątki tysięcy mieszkańców Epiru. Nawet gdyby Kserkses zostawił w podbitej Grecji jakieś załogi wojskowe, zostałyby one zmiecione w ciągu kilku lat. Hellenowie uważali bowiem wolność (w tym wolność do wzajemnego wyrzynania się) za swoje niezbywalne prawo.
Ateny i Sparta, upojone zwycięstwem nad Persami, rychło zaczęły wadzić się między sobą. W końcu doszło do wyjątkowo niszczycielskiej i zgubnej dla Greków wojny peloponeskiej (431-404 p.n.e.), w której obie strony dopuściły się okrucieństw, jakimi nie splamili się nigdy \"barbarzyńscy\" wojownicy Wielkiego Króla. Gdyby Kserksesowi udało się zdobyć Lacedemon, oszczędziłby Helladzie takich nieszczęść.

Herosi popkultury

\"Nie chciałem, żeby mój film wyglądał jak wierna fotografia. Zamiast tego pragnąłem wciągnąć widzów do świata stworzonego przez Franka Millera. To nie miał być film historyczny. Nie miał być wierny prawdzie historycznej. Zamiast tego wszystkiego chciałem przedstawić film tak prawdziwy jak żaden inny\", zastrzega na wszelki wypadek reżyser Zack Snyder, znany dotąd jako twórca wideoklipów, reklam i jednej fabuły - horroru \"Świt żywych trupów\". I faktycznie tego, czego nie zamierzał, nie zrobił. Snyder wziął na warsztat komiks mistrza gatunku Franka Millera, spod którego ręki wyszło m.in. również przeniesione na duży ekran \"Sin City\" (\"Miasto grzechu\").
Osławiona epitafium Symonidesa \"Przechodniu, powiedz Sparcie...\" walka Spartan potraktowana jest tu raczej umownie, jako pretekst do pokazania mężnych czynów, honoru, zdrady, waleczności - co na ekranie daje rezultat mieszaniny patosu z popkulturą, w której historię objaśnia komentator z offu, Leonidas zagrzewa do śmiertelnej walki, jego żona wygłasza płomienną mowę w senacie, a Kserkses wygląda niczym ikona love parade. Zapomnijmy zatem o głębi psychologicznej postaci czy wyrafinowanej fabule. Zamiast tego mamy komputerowo obrobioną, owszem, malowniczą jatkę, w której krew tryska strumieniami, a trup ściele się gęsto. Realizatorzy nastawili się na to, co Hollywood lubi najbardziej - superprodukcję, gdzie liczy się efekt, którym w tym przypadku jest jak najwierniejsze oddanie stylistyki komiksowej. I dopięli swego, o czym świadczy ogromny sukces kasowy w USA. (ag)

Spartiaci i Nieśmiertelni

Nie ma sensu polemizować z filmem-komiksem, niemniej jednak wypada wyjaśnić kilka spraw:
- Wojownicy spartańscy nie walczyli z nagimi torsami, lecz w pełnej zbroi (pancerz i nagolenniki).
Tacy goli żołnierze, jak w filmie \"300\" szybko zginęliby od perskich strzał. Spartiata, który wyruszył w bój bez zbroi, był skazywany na grzywnę w wysokości 1000 drachm.
- Literą lambda Spartanie oznaczali swe tarcze w IV w. p.n.e. W czasach wojny z Persami każdy wojownik umieszczał na tarczy swe indywidualne znaki.
- Król Kserkses nie był obwieszonym łańcuchami, łysym mutantem, lecz wysokim, silnym, pełnym dostojeństwa mężczyzną z utrefioną brodą i wąsami, w złocistych, powłóczystych szatach.
- Perska gwardia królewska, Nieśmiertelni,
nie przypominali zamaskowanych, chorych
na trąd wojowników ninja. Ich wygląd opisuje Herodot: \"Na głowie nosili niesztywne filcowe kapelusze, zwane tiarami, na ciele pstre kaftany z rękawami i pancerze ze stalowych łusek, które wyglądały jak rybie łuski; na nogi wdziewali spodnie. Zamiast wielkich tarcz mieli małe, plecione, pod którymi wisiały kołczany; dalej krótkie lance, wielkie łuki, strzały z trzciny, do tego sztylety...\".

Całość zaj🤬a z Przeglądu.
P.S. Wiem wiem, że to gazetka bardziej z lewej strony, co jednak nie zmienia faktu, że artykuł jest ciekawy i nic na tym nie traci.

Greckie Święta :D

M................e • 2012-12-16, 23:05
Pewnie nie chcą żeby ktoś prezenty spod choinki zap🤬lił

Waluta w Grecji

Mizantrop2012-11-19, 12:34
- Kochanie, hasło w krzyżówce – jaka obowiązuje waluta w Grecji?
- Nie wiem, nie oglądałem jeszcze dziś wiadomości.

Smack my priest up!

B................o • 2012-11-07, 3:44
Telefon grekoprawosławnego księdza odzywa się w czasie nabożeństwa ulubionym kawałkiem - Smack my bitch up!