Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#getto

MAŁY OŚWIĘCIM

JoSeed2025-02-22, 10:31
Pod pretekstem potrzeby „izolacji małoletnich Polaków i wychowywania ich poprzez pracę, aby nie demoralizowali niemieckich dzieci”, w 1942 r. Niemcy stworzyli w Łodzi przy ul. Przemysłowej obóz. Nie chodziło jednak o demoralizację, lecz to, że byli Polakami. Przez Kinder-KL Litzmannstadt przeszło od 2 do ponad 3 tys. polskich dzieci. Ze względu na dużą śmiertelność miejsce to nazywano „Małym Oświęcimiem”.

Koncepcja obozu wg pomysłu kierownika Krajowego Urzędu ds. Młodzieży w Katowicach Alvina Brockmanna pojawiła się latem 1941 r., a projektem zainteresowali się główny inspektor niemieckich obozów koncentracyjnych Oswald Pohl oraz Heinrich Himmler. Niemcy wzorowali się na funkcjonującym od 1941 r. obozie dla nieletnich Niemców w Moringen w Dolnej Saksonii, gdzie więziono również młodzież z Czechosłowacji oraz Polski.
a potrzeby obozu w czerwcu 1942 r. Niemcy wyłączyli z Litzmannstadt Ghetto 5-hektarową działkę. Zamkniętą strefę wyznaczono w kwartale ul. Górniczej, Emilii Plater, Brackiej i Przemysłowej, a teren otoczono trzymetrowym płotem zwieńczonym drutem kolczastym....



Pierwszych więźniów przywieziono na początku grudnia 1942 r.; oficjalnie obóz został otwarty 11 grudnia. Mali więźniowie mieli mieć 12–16 lat, ale w transportach coraz częściej były umieszczane kilkuletnie dzieci. W ocenie Niemców dzieci te były potomstwem „niebezpiecznych bandytów”, co oznaczało, że ich rodzice lub opiekunowie należeli do ruchu oporu. Posługiwano się również terminem „element aspołeczny”, którym określano m.in. przestępców kryminalnych, włóczęgów, ulicznych handlarzy, chuliganów, złodziei czy osoby nieprzestrzegające godziny policyjnej i unikające pracy. Oprócz dzieci z Łodzi w obozie umieszczono te ze Śląska, Kujaw, Wielkopolski czy Pomorza Gdańskiego.

Obóz podzielono na dwie części. Strefa dla chłopców stanowiła ok. 75 proc. obszaru, zaś część dla dziewcząt oraz najmniejszych dzieci obojga płci zajmowała resztę przestrzeni i powstała dopiero wiosną 1943 r. Dzieci od 2 do 8 lat znajdowały się w dwóch budynkach i nie były zatrudniane do żadnej pracy, ponieważ, jak mówi Jerzy Jeżewicz, były przeznaczone na zniemczenie. Natomiast dzieci od 8 do 16 lat pracowały na terenie obozu, a także były wywożone do pracy poza obóz, do majątku rolnego w Dzierżąznej.





Ze wspomnień Urszuli Grendy (miała 10 lat, kiedy trafiła do obozu wraz z rodzeństwem):
- „Jak tam przyjechaliśmy, to trudno to sobie wyobrazić – dziecko zabrane z normalnej rodziny, a tutaj łóżka piętrowe, dzieci pogolone, wychudzone. To było coś strasznego. Na drugi dzień poszliśmy do zdjęć – mam je zrobione w sukience, w której zostałam aresztowana – a potem obcinano nam włosy i dano szare mundurki. Dzieci w obozie pracowały od rana do wieczora. Rano był apel, potem szliśmy do pracy, w szeregach szliśmy następnie na stołówkę, gdzie mieliśmy zupę, a potem znowu szliśmy do pracy. Na pewno pracowaliśmy do godz. 18. Potem znowu był apel. Strugaliśmy ziemniaki, prostowaliśmy igły, z celofanu pletliśmy sznurki, starsze dzieci robiły torby oraz sztuczne kwiaty. Kiedy w 1944 r. trafiłam do Dzierżąznej, to pracowaliśmy w polu”.

Obóz na Przemysłowej niczym nie różnił się od obozów dla dorosłych w innych miejscowościach. Warunki bytowania, praca oraz znęcanie się i mordowanie było takie same. Obóz łódzki różnił się tylko tym, że nie było w nim komór gazowych, ale dzieci mordowano głodem...







Najmniejsze dzieci wysyłano z łódzkiego obozu do niemieckich ośrodków germanizacyjnych Lebensborn w Ludwikowie, w Puszczykowie oraz do tzw. Gaukinderheim w Kaliszu. Niekiedy starsze dzieci przewożono do innych ośrodków pracy, jak obóz w Potulicach lub, gdy ukończyły 16. rok życia, do niemieckich obozów koncentracyjnych, m.in. do Gross-Rosen, Ravensbrück lub Auschwitz.

Ostatnim dniem funkcjonowania obozu był 18 stycznia 1945 r. Gdy dzieci wyszły na wolność, okazało się, że poza granicami obozu czeka na nie nowy ból i rozczarowania. Były wygłodzone, chore, przerażone, nie znały drogi do domu, a świat, jaki zastały, był skuty lodem srogiej zimy. Część z tych dzieci była już sierotami, bez środków do życia i wiedzy, od czego zacząć. Wojna odebrała im rodziny, zdrowie, edukację, wiarę...
Tuż po wojnie państwo polskie nie pomogło dzieciom przepracować wojennej traum, nikt nie pochylił się nad sprawą dzieci z łódzkiego obozu, którego istnienie deprecjonowano i umniejszano. Dzieci, nawet jeśli próbowały na komisariatach milicji swą historię opowiedzieć, były wyśmiewane i posądzane o kłamstwo. Przestały więc mówić i budowały nowe życie.

Dane historyczne sugerują, że przez niemiecki obóz dla dzieci w Łodzi przeszło od 2 do ponad 3 tys. polskich dzieci, natomiast liczba zmarłych i zamordowanych nie przekroczyła 200 osób, choć z imienia i nazwiska ustalono jedynie jedną trzecią ofiar...

Na początku lat 60tych, wraz z budową osiedla mieszkaniowego zostały zatarte granice dawnego obozu, a do dziś zachowała się jedynie siedziba dawnej komendantury przy ul. Przemysłowej 34.
Pamięć o obozie jednak przetrwała. Nieopodal terenu w 1971 r. stanął Pomnik Martyrologii Dzieci, nazywany również Pomnikiem Pękniętego Serca, autorstwa Jadwigi Janus i Ludwika Mackiewicza.









Losy tych dzieci będą trwać, dopóki trwać będzie pamięć o nich...

Getto Detroit

krajsik2020-08-09, 16:58
Dzień jak co dzień, w tym pięknym mieście.

Getto

R................i • 2016-08-25, 8:56
Populacja murzyńskich gett w USA od pewnego czasu utrzymuje się na stałym poziomie.
Za każdym razem jak rodzi się dziecko, jeden facet wyjeżdża.

Jürgen Stroop

s................7 • 2014-02-19, 10:49
Jürgen Stroop – Kat Getta

Wszyscy wiedzą, że w SS mani to były sk🤬ysyny jakich mało, a tym bardziej tacy z powołania, tacy którzy święcie wierzyli w słowa Hitlera i Himlera i innych „wielkich szwabów”, nie myśląc nad ich sensem. Ich okrucieństwo i szczególne sk🤬ysyństwo tyczyło się głównie narodów „podludzi”, będących takimi w ich mniemaniu (nawiasem mówiąc mieli trochę racji, tak mi się wydaje przynamniej jak patrzę na zachowania Murzynów) – a byli to głównie Żydzi, Cyganie, Mongołowie, których stawiali na równi ze zwierzętami.

„(..)prowadziłem bój z ciężkim w istocie przeciwnikiem (..) Żydzi to naprawdę nie ludzie w naszym pojęciu. Powiem inaczej: Żydzi, Cyganie i rozmaite Mongoły są w rozumieniu prawdziwej nauki prawie zwierzętami albo niepełnymi ludźmi. Małpa jest także, według Darwina, zaczątkiem człowieka. A jednak do małp strzelamy i futra z nich noszą najinteligentniejsze kobiety. Kochamy psy. Ja również miałem ulubionego wilczura alzackiego, ale gdy się rzucił na mnie i rozdarł spodnie, to go zastrzeliłem, właśnie jak psa, a nie jak człowieka.”
frag. Książki K. Moczarskiego „Rozmowy z Katem”


na zdj. Jürgen Stroop

Powyższy fragment daje nam obraz myślenia, niemieckich bohaterów wojennych, nazywanych przez resztę świata zbrodniarzami wojennymi. Ponadto cytowany tekst to wypowiedź niejakiego Jürgena (Josefa) Stroopa, SS-Gruppenführera – Kata z getta warszawskiego, który od 19 kwietnia do 16 maja 1943 przeprowadził likwidację getta warszawskiego, podczas której stłumiono w nim powstanie. Efektem było całkowite zburzenie i zlikwidowanie getta oraz śmierć zdecydowanej większości z dziesiątek tysięcy jego mieszkańców. W trakcie akcji hitlerowcy dopuszczali się szczególnie wielkich okrucieństw i zbrodni na mieszkańcach getta, oraz przeprowadzili mnóstwo masowych egzekucji – Stroop rozkazał zwalczać bojowników żydowskich ogniem, nakazując podpalanie wszystkich schronów, bunkrów i kryjówek. Osobiście wysadził w powietrze Wielką Synagogę i sporządził nawet sprawozdanie o całej operacji w formie albumu, będącego zresztą doskonałym dowodem popełnionych przez niego zbrodni (album ten był po wojnie dowodem w procesie norymberskim). Za skutecznie przeprowadzoną likwidację getta, Stroop został odznaczony Żelaznym Krzyżem I klasy

„- Więc ilu pan, Herr Generał, ujął łącznie Żydów do 16 maja 1943, (…)?
- Ogólna liczba Żydów zgładzonych i ujętych w czasie Wielkiej Akcji wyniosła 56065.
(…)
- 56 065 Żydów to trzysta tysięcy litrów ludzkiej krwi.
(…)
Stroop zamyślił się. Usiadł przy żelaznym stoliku wmurowanym pod oknem. Oparty na łokciach, twarz w dłoniach. Duma, duma... W końcu rzekł:
- Do 56 000 trzeba dodać plus minus dziesięć tysięcy samobójców, spalonych, zaczadziałych w dziurach, przygniecionych itp. oraz dwa do trzech tysięcy ujętych czy zabitych po 16 maja 1943, a ponadto dołożyć około dwu tysięcy Żydów złapanych przez nasze jednostki policyjne poza murami getta, w "aryjskiej" części Warszawy i osiedlach podmiejskich. Wreszcie, należy wziąć pod uwagę, jeśli rozmawiamy szczerze i poufnie, pewną liczbę Żydów zastrzelonych przez moich niektórych podwładnych - bez wiedzy dowódców. Część żołnierzy była rozjuszona, nie przestrzegała regulaminów walki zbrojnej, "załatwiała" ludzi na własną rękę w labiryntach murów, piwnic, kryjówek. Tak zginęło chyba około tysiąca osób.
- Czyli łącznie ponad 71 000 - sumuje Schieike.
- No! Chyba tak trzeba obliczać! - zgadza się Stroop.”

frag. Książki K. Moczarskiego „Rozmowy z Katem”

Ostatecznie jednak Stroop nie mógł chwalić się swoimi osiągnięciami w zwycięskiej Rzeszy, bo ta wojnę przegrała (choć patrząc na obecną sytuację polityczną i ogólny układ sił w Europie, to chyba oni najbardziej na tej wojnie skorzystali), a sam Jürgen, przesiedział w więzieniu na Mokotowie trochę czasu w jednej celi z Kazimierzem Moczarskim, który słuchał opowieści niemieckiego generała i po opuszczeniu więzienia spisał je w postaci książki „Rozmowy z Katem”, której fragmenty tu cytuję.

Stroop sporządził również szczegółowy raport likwidacji getta warszawskiego, (który dostępny jest online na stronach IPN, polecam lekturę w wolnej chwili) pozwolę sobie zacytować sam kawałek wstępu, który jednoznacznie uzasadnia, że Żydzi niepotrzebnie pchali się na siłę do Europy:

„Tworzenie żydowskich dzielnic mieszkaniowych i nakładanie na Żydów ograniczeń co do miejsca pobytu, jak również w dziedzinie gospodarczej nie są w historii Wschodu rzeczą nową. Początki tych ograniczeń sięgają wstecz aż do średniowiecza i stale występowały również w ciągu ostatnich stuleci. Ograniczenia te wynikały z poglądu o konieczności ochrony ludności aryjskiej przed Żydami.”

Stroop został ujęty przez Aliantów 8 maja 1945 roku, w Alpach gdzie miał organizować obronną twierdzę SS. Amerykanie wydali na niego w 1947 roku wyrok śmierci, za rozkaz rozstrzeliwania pojmanych do niewoli alianckich lotników, jednak z braku dowodów nie mogli wyroku wykonać, w tym samym roku przekazali Jurka stronie Polskiej, w Polsce dowodów na zbrodnie popełnione przeciwko ludzkości na terenach Polskich było tyle, że Stroopa można by skazywać na karę śmierci co najmniej kilkukrotnie. SS-Gruppenführer Jürgen Stroop, zginął 6 marca 1952r. w Warszawie w więzieniu mokotowskim, wykonano na nim prawomocnie wydany wyrok kary śmierci, oczywiście przez powieszenie.

źródła: wikipedia, "Rozmowy z Katem", IPN, google grafika, tekst i opracowanie własne. squ87

Srogi Kawał

S................r • 2014-01-05, 20:14
Jakie pierwiastki są skuteczne w zwalczaniu kozojebców ?
-
-
-
-
-
-
Beryl,Kobalt i Azot