Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

#atomowa

Postanowiliśmy pojechać na wycieczkę do Czarnobyla na Ukrainie jeszcze w tym roku, ponieważ dostałem info, że zamykają Zonę dla turystów. Info potwierdzone zostało przez przewodnika, a to z powodu udostępnienia terenu 3 strefy(ostatnich 10km średnicy wokół reaktora) dla ludności. Ni c🤬ja nie wiem, kto chciałby tam mieszkać, ale zawsze jakiś oszołom się znajdzie.

Krótko pisząc, macie świeże zdjęcia (zaledwie sprzed tygodnia), film zmontuję jak mi się będzie chciało (mam w cholerę materiałów), a historyjki mogę napisać potem w komentarzu przy reszcie zdjęć (jest ich ponad 400, więc tylko część wrzucam).
Enjoy!

Mapka zony przed pierwszą granicą.


Czarnobyl wita!


Reaktor nr 4.


Prypeć wita! A dozymetr szaleje


Reszta w komentarzu

P.S.
Otwieracie komentarze na własną odpowiedzialność! Może to spowodować spowolnienie/zawieszenie wyszukiwarki i format systemu!

P.S.2
Dla tych co już się plują, że muszą scrollować:

Broń nuklearna

Diiii2013-11-06, 23:39
Większość twierdzi, że należy całkowicie zlikwidować broń nuklearną z bliskiego wschodu - ja się z tym nie zgadzam. Wręcz przeciwnie. Uważam, że powinna być tylko tam. Ba! Uważam, że już powinna byłą dawno polecieć w tamtą stronę

Bombka

Mr.Benny2013-10-27, 23:23
Czym się różni Rumunka od bomby atomowej?
-
-
-
-
Rumunka ma większego grzyba.
Sprawy jak ta wprawiają w zakłopotanie nawet Ericha von Dänikena. Bo skąd w Mohendżo-Daro - zrujnowanym starożytnym mieście w dolinie Indusu - wzięły się stopione garnki i kamienie? Jak to możliwe, że hinduskie eposy opisują broń, której skutki są identyczne z wybuchem jądrowym? I co doprowadziło do "zeszklenia" kamiennych budowli w Szkocji? Niektórzy autorzy, łącząc w całość te dziwne wątki twierdzą, że przed naszą cywilizacją na Ziemi istniała inna, która unicestwiła się w wyniku… wojny atomowej.

Wojny atomowe w starożytności?



Zecharia Sitchin (1920-2010) - badacz starożytnych kultur i autor bestsellerowej "Dwunastej planety", studiując tabliczki z pismem klinowym odkrył coś bardzo dziwnego. Twierdził, że wiele sumeryjskich tekstów lamentacyjnych wspomina o "złym wietrze", który nadciągnął od zachodu, zabił ludzi, zwierzęta, rośliny i pozatruwał wody.

Sitchin odkrył, że przyczyny katastrofy wyjaśnia epos pt. "Erra", według którego na Ziemię spadły plagi będące ubocznym efektem użycia "potężnej broni" podczas wojny między klanami bogów Anunnaki. Opierając się na sumeryjskich pismach i wierzeniach Sitchin doszedł do wniosku, że istoty te - określane jako "zrodzeni z królewskiej krwi" - były tak naprawdę pozaziemską rasą, która przybyła na Ziemię przed tysiącami lat, poszukując metali szlachetnych.

Zgodnie z jego interpretacją to oni, poprzez eksperymenty genetyczne, stworzyli Homo sapiens, a potem przekazali mu wiedzę niezbędną do budowy podstaw cywilizacji. Ostatecznie, po konflikcie w swoich szeregach, Anunnaki zniknęli, choć pamięć o nich zachowała się w mitach i wierzeniach, a nawet przesiąkła do Biblii, gdzie wspomina się o tajemniczych gigantach - "synach Boga".

Ślady wojny bogów

Prymitywni ludzie uważali Anunnakich za istoty boskie, choć ci pełnili raczej rolę nadzorców. Sitchin uważał, że sumeryjskie mity wskazywały jednoznacznie, że stworzyli oni człowieka do roli niewolnika. Rozłam w łonie "niebian" doprowadził ostatecznie do wojny, podczas której pojawił się wspomniany "zły wiatr".

Badacz pisze: "Sumeryjskie teksty jasno wskazują, że ‘złowroga burza’ […] nadeszła po ‘złym grzmocie’, który ją zwiastował. ‘W błysku światła powstała’ - wspominają. Wiatr mógł być zatem radioaktywną chmurą, która po wybuchu jądrowym w czasie wojny między Anunnaki, przesunęła się na wschód".

Za miejsce głównego starcia między kosmitami Sitchin uznał południowo-wschodnią część Półwyspu Synaj, gdzie dopatrzył się ogromnej "geologicznej blizny" (widocznej na mapach satelitarnych). Dowodami na eksplozję jądrową, która wstrząsnęła tym obszarem tysiące lat temu miały być też znajdowane przez geologów "czarne kamienie" noszące ślady działania ekstremalnie wysokich temperatur. Autor wyjaśniał, że cel ataku nie był przypadkowy - to tam miał znajdować się główny kosmodrom Anunnakich.

Pamięć o "wojnie bogów" - bo tak musieli interpretować ten konflikt prymitywni ludzie - przetrwała do dziś w mitach i eposach. Sitchin mówił, że okoliczności przejścia "złego wiatru" opisuje m.in. "Lament nad Ur", którego autor żali się: "Mój dom zasobny i miasto zostały zniszczone, zaprawdę zniszczone".

O szczegółach użycia broni, która pociągnęła za sobą kataklizm opowiada z kolei epos "Erra" opisujący "plagi", od których ucierpieli nie tylko Sumerowie, ale też sąsiednie ludy. Historycy zgadzają się, że dzieło w symboliczny sposób relacjonuje rzeczywiste wydarzenia (niektórzy dodają, że ich echem jest też biblijna opowieść o zniszczeniu Sodomy i Gomory).

O "broni zagłady" mówią również eposy hinduistyczne, ale istnieje jeszcze jeden rodzaj dowodów, które sugerują, że te zdarzenia mogły… rozegrać się naprawdę.

Atomowa destrukcja 2000 lat p.n.e.

W starożytnej wojnie nuklearnej mieli ucierpieć nie tylko mieszkańcy Mezopotamii. Sporo kontrowersji wzbudziły relacje o stopionych cegłach i ceramice w ruinach miasta Mohendżo-Daro (Pakistan), które 2,6 tys. lat przed Chrystusem wzniosła tajemnicza cywilizacja doliny Indusu. Leżące na ulicach szkielety sprawiały ponoć wrażenie, jakby mieszkańców zaskoczył nieoczekiwany kataklizm.

David Davenport, który badał tę sprawę wiele lat i spisał swe wnioski w książce "Atomowe zniszczenie 2000 lat przed Chrystusem" (1979), zwrócił uwagę na zawyżony poziom radioaktywności w rejonie ruin (choć nie sprecyzowano do końca, czy był to ślad po pradawnej wojnie jądrowej czy współczesnych testach).

Erich von Däniken tak pisał o tym, co jeszcze tam znaleziono: "W promieniu półtora kilometra Davenport wyróżnił trzy różne stopnie zniszczeń, coraz słabsze im dalej od centrum miasta. Pośrodku musiała panować bardzo wysoka temperatura. Znaleźć tam można tysiące brył różnej wielkości, które archeolodzy nazywają ‘czarnymi kamieniami’, a które okazały się fragmentami naczyń stopionych w ekstremalnie wysokiej temperaturze. Należy wykluczyć, że przyczyną tego był wybuch wulkanu, bo w okolicy Mohendżo-Daro nie ma zakrzepłej lawy ani wulkanicznego pyłu".

Hipoteza Davenporta, że miasto zrujnowała eksplozja jądrowa, wywołała ogromne zaciekawienie, choć do dziś sprawę otaczają niejasności. Kontrowersje podsycały opinie specjalistów. Włoski inżynier kosmiczny, Antonio Castellani, stwierdził, że stopione cegły wskazują, iż to, co rozegrało się w Mohendżo-Daro "nie było niczym naturalnym".

Jednak najbardziej szokujące było to, że katastrofa nad Indusem mogła potwierdzać zawarte w hinduskich eposach opowieści o straszliwej broni, której użyto w wojnie przed kilkoma tysiącami lat…

Zeszklone forty i broń bogów

"Mahabharata" - hinduistyczny poemat epicki, to jeden z najdłuższych utworów literackich świata (jego ekranizacja zajęła 94 odcinki po 45 minut każdy). Opowiada o Wojnie Kurukszetra, którą toczyły klany Pandawów i Kaurawów. Główna kilkunastodniowa bitwa rozegrała się w rejonie Delhi, choć dokładnie nie wiadomo kiedy (istniejące teorie umieszczają ją w okresie od VII tysiąclecia do VI stulecia p.n.e.).

Ważnym elementem dzieła są opisy wykorzystanej broni, wśród której były "wimany" - pojazdy opisywane jako "podniebne rydwany", zdolne do niezwykłych powietrznych manewrów i nierzadko wyposażane w niszczycielską broń. Mimo to największy postrach siała zagadkowa "Agneya".

"Aswatthaman, stojąc mocno na swoim wozie, […] przywołał broń Agneya, której nie mogą się przeciwstawić nawet bogowie. […] Lśniący słup mający jasność ognia, choć bez dymu, wypełniała wściekłość. Wszystkich, którzy znaleźli się w jego zasięgu ogarnął mrok" - wspomina "Mahabharata", dodając, że wybuch dosłownie wstrząsnął posadami świata. "Ciała wielkich słoni bojowych, spalone przez broń, leżały porozrzucane" - relacjonuje.

Ślady dziwacznych "kataklizmów" zachowały się jednak nie tylko w Indiach i na Bliskim Wschodzie. Kolejną z niewyjaśnionych do dziś zagadek są szkockie "zeszklone forty" (lub "zamki ze szkła") - ruiny budowli wzniesionych z kamieni, które stopiły się ze sobą w wyniku działania ekstremalnych temperatur.

Dr Robert Schoch - geolog i geofizyk, który badał m.in. monumenty w Gizie - uznał, że ludy, które wiele wieków przed Chrystusem wzniosły "forty", nie dysponowały możliwością generowania temperatur na tyle wysokich, by stapiać ze sobą głazy. Ognisko - nawet gigantyczne - niekoniecznie wystarczyłoby, żeby to osiągnąć. W sumie odkryto kilkadziesiąt takich struktur.

Czy na Ziemi przed tysiącami lat rzeczywiście doszło do atomowej wojny, której bezradnie przyglądali się nasi przodkowie? Czy właśnie to opisują relacje o słupach ognia, falach uderzeniowych i wichrach niosących choroby i śmierć? A może to jedynie efekt nadinterpretacji dawnych mitów i eposów? Z odpowiedziami na te pytania od lat zmagają się autorzy pokroju Dänikena i Sitchina.

Ten drugi uważał, że nić łącząca nas z "bogami" nie została zerwana, nawet jeśli przepadli oni gdzieś we mgle dziejów: "Jesteśmy hybrydami ziemskich hominidów oraz istot, które przybyły na naszą planetę z innego systemu gwiezdnego. Jesteśmy związani na wieki. Oni przekazali nam coś, co my poniesiemy dalej" - pisał.

Paul Davies - wybitny brytyjski fizyk i pisarz zasugerował nawet, że ludzkość powinna poważniej podchodzić do poszukiwania archeologicznych śladów prehistorycznego kontaktu z przybyszami z kosmosu. Dodał, że jeśli przed tysiącami lat wysoko rozwinięte istoty odwiedziły Ziemię, mogły zostawić po sobie składowiska odpadów promieniotwórczych, które łatwo zlokalizować.

Co ciekawe, przez lata istniał kandydat do tego miana - obszar w rejonie Oklo (Gabon), gdzie, jak ustalono, zawartość procentowa izotopu uranu była taka jak w… wypalonym paliwie jądrowym. Badania ujawniły jednak, że można to wyjaśnić naturalnymi procesami zachodzącymi w pokładach rudy.

ukradzione z oneta

Bomba TSAR

m................s • 2013-08-25, 2:01
Największa eksplozja termonuklearna w historii. Detonacja miała miejsce 30 października 1961 roku w archipelagu Nowej Ziemi (Oczywiście Rosja) Nastąpiła na wysokości 4000 m. Kula ognista miała promień około 4000 m i niemal dosięgnęła powierzchni ziemi. Pomimo zmniejszenia mocy bomby, część skalistych wysepek – w pobliżu których dokonano detonacji – wyparowała, a sam wybuch był odczuwalny nawet na Alasce. O sile wybuchu świadczy fakt, iż fala sejsmiczna wywołana nim (rejestrowana przez sejsmografy) okrążyła Ziemię trzy razy oraz to, że był on widoczny z odległości prawie 900 km. Promieniowanie cieplne było w stanie spowodować oparzenia trzeciego stopnia w odległości 100 km od miejsca eksplozji. Grzyb atomowy miał około 60 km wysokości i 30-40 km średnicy.

MAJĄ ROZMACH SK🤬YSYNY

O włos od wojny nuklearnej

zieli882013-06-28, 10:13
Rok 1983. O włos od wojny nuklearnej. Scenariusz III wojny światowej.



Niewiele brakowało, a w 1983 r. w wyniku nieporozumień i braku komunikacji między Zachodem a Związkiem Radzieckim, doszłoby do wybuchu III wojny światowej z użyciem broni jądrowej. Moskwa była przekonana, że Stany Zjednoczone i NATO przygotowują uderzenie na ZSRR, z kolei Zachód nie zdawał sobie do końca sprawy, że Rosjanie, nie chcąc być zaskoczeni, są gotowi do kontrataku jądrowego.

Napięcie w Europie osiągnęło punkt krytyczny podczas ćwiczeń NATO o kryptonimie "Able Archer ‘83" w listopadzie 1983 r., które w większości miały charakter ćwiczeń sztabowych i teoretycznych, ale w Związku Radzieckim zostały uznane za przygotowanie ataku na ZSRR i kraje mu podległe.

Radzieckie siły powietrzne stacjonujące między innymi w Polsce zostały postawione w stan najwyższej gotowości bojowej od czasów stalinowskich. I choć apogeum napięcia i zagrożenia wojną to właśnie ćwiczenia "Able Archer ‘83", to cały rok 1983 należy uznać za krytyczny moment w historii zimnej wojny. Świadomość, jak blisko Zachód i ZSRR są od nawet przypadkowej wymiany ciosów atomowych, skłoniła najpierw USA a potem Moskwę do szukania sposobów wyjścia z nuklearnego pata.

Faza pierwsza: atak układu Warszawskiego

Manewry i ćwiczenia "Able Archer ‘83" przewidywały, że III wojna światowa rozpocznie się od konwencjonalnego ataku Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią i kraje nie będące w NATO, ale zaprzyjaźnione z Ameryką. Układ Warszawski użyje przeciwko siłom NATO broni chemicznej, co zmusi Zachód do odwetu przy użyciu broni jądrowej.

Taki odwet oznaczałby koniec cywilizacji. Dzisiaj po latach możemy zapoznać się ze scenariuszem konfliktu europejskiego, jaki NATO rysowało 30 lat temu. Na szczęście scenariusz nigdy nie wszedł w życie, ale Moskwa na serio przez kilka dni uważała, że „Able Archer” to po prostu przykrywka do uderzenia na Związek Radziecki. Od niedawna można przeglądać dokumenty z „Able Archer” w archiwach amerykańskich online.



Scenariusz manewrów

Zgodnie ze scenariuszem manewrów odtajnionego dokumentu NATO, "Sojuszem Pomarańczowych" nazwano siły Układu Warszawskiego. Armię NATO określono "Sojuszem Niebieskich".

Początek 1983 r. Pomarańczowi obawiają się wzrostu znaczenia Zachodu w Trzecim Świecie i Zatoce Perskiej. Zmiana kierownictwa Pomarańczowych. Pomarańczowi wspierają Iran w wojnie iracko-irańskiej oraz dostarczają broń m. in. Syrii. Kraje Zatoki Perskiej proszą USA o wsparcie.

Maj 1983 r. Rozszerzają się protesty w Europie Wschodniej. W czerwcu protesty nasilają się. Z kolei w Finlandii zamieszki organizuje partia pro-pomarańczowa. 
W lipcu Pomarańczowi nasilają wojnę propagandową z Zachodem. Rośnie presja Pomarańczowych na Jugosławię, która prosi o pomoc Zachód. W sierpniu wielkie manewry wojskowe Pomarańczowych.

Wrzesień 1983 r. Rośnie presja na Finlandię, Jugosławię i kraje nordyckie z sojuszu Niebieskich. Koniec października – inwazja Pomarańczowych na Jugosławię. Początek listopada - Pomarańczowi wkraczają do Finlandii, następnie atakują Norwegię. Wkrótce wojska Pomarańczowych przekraczają granicę NRD-RFN, atakują Grecję. Marynarka Wojenna Pomarańczowych atakuje Niebieskich na Morzu Czarnym, Śródziemnym i Adriatyku.

5 listopada Pomarańczowi decydują się na użycie broni chemicznej przeciwko Niebieskim. 6 listopada Pomarańczowi atakują wybrane cele na terytorium Niebieskich.

8 listopada Dowództwo Niebieskich w Europie prosi przywódców politycznych o zgodę na użycie broni jądrowej. Zgoda zostaje wydana, a broń atomowa zostaje użyta przeciwko Pomarańczowym.

Początek końca zimnej wojny

Tu kończy się opis scenariusza ćwiczeń "Able Archer ‘83". Zarówno Ronald Reagan i inni zachodni przywódcy po kryzysie atomowym z jesieni 1983 roku zdali sobie sprawę, że trzeba wytłumaczyć Kremlowi, że Zachód nie ma zamiaru zaatakować ZSRR i Układu Warszawskiego.

Podobnie zaczęli myśleć przywódcy radzieccy, zwłaszcza po dojściu do władzy Michaiła Gorbaczowa. Dlatego w 1983 r. szukać można początku końca zimnej wojny.

zaj🤬e, ale ciakawe

Skład głowic atomowych w Polsce

m................l • 2013-06-24, 23:16
Według planów z połowy lat 70. atak jądrowy na kraje NATO miał trwać około godziny. Polska miała użyć ok. 170 ładunków jądrowych. Jakim cudem to sie znajdowało w Polsce ? To właśnie jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic PRL, bo władze Polski Ludowej uparcie twierdziły, że broni atomowej na terenie naszego kraju nie ma.

Choć nikt się do tego nie przyznawał, w okresie zimniej wojny na ewentualność potyczek zbrojnych szykował się zarówno Zachód, jak i państwa Układu Warszawskiego. Broń atomową Sowieci postanowili składować w Polsce. Nie można było nazwać tego igraszką. Wystarczy wyobrazić sobie, że bomba zrzucona na Hiroszimę w 1945 r. miała moc 15 kt. W połowie lat 80. w polskich magazynach znajdowało się łącznie 168 ładunków jądrowych:14 głowic o mocy 500 kt, 35 o mocy 200 kt, 83 o mocy 10 kt, 2 bomby lotnicze o mocy 200 kt, 24 bomby o mocy 15 kt, 10 bomb o mocy 0,5 kt.
A to zdjęcie pozostałości ze skłądu w którym to wszystko było przechowywane


Zastanawiam się tylko, jakie tajemnice jeszcze przed nami kryją ?
Źródło

Katastrofa Czelabińska/Katastrofa Kysztymska

o................n • 2013-05-26, 19:35
Uwaga! Jeśli dostajesz krwotoku z nosa w czasie czytania 3 linijek tekstu, to odpuść sobie ten temat, bo tu będzie dużo czytania.

Największa katastrofa atomowa w dziejach świata

Materiał (w większości) własny

Miała to być odpowiedź na temat "Katastrofa Kysztymska ", który jest raczej nierozwiniętym wstępem tematu, ale odpowiedź rozrosła się do takich rozmiarów, że lepiej, jeśli jebnę nowy temat. Mam nadzieję, że litościwi Moderzy (z dużej bo ze strachu ) zrozumieją

Zacznijmy od tego, że gdyby nie katastrofa w Czarnobylu, to ludzkość nigdy by nie dowiedziała się o katastrofie Czelabińskiej (jest to bardziej powszechna nazwa katastrofy Kysztymskiej). To co się stało 29 września 1957 nie miało nigdy ujrzeć światła dziennego. I w sumie nawet w dzisiejszym natłoku informacji i otwartości mediów nikt o tym nie słyszał, a autor tego dowiedział się o tym dzięki materiałowi TVN24.pl który pojawił się wczoraj o likwidatorach katastrofy

1. Jebło to jebło, na c🤬j drążyć temat...

Jak świat konkretnie dowiedział się o katastrofie? Otóż jak jebnął 4 reaktor w Czarnobylu to rządy niektórych zachodnich państw pokroju Szwecji tak się zesrali, że o mało stanu wojennego nie powprowadzali - jedyne doświadczenie z atomem większość świata miała w Japonii... Dlatego na konferencji bodajże Helsińskiej, po jebnięciu Czarnobyla wrzeszczeli jaka to katastrofa i ludzkość ma przej🤬e itp... jednym słowem Zachód. Co na to nasi najwięksi przyjaciele Słowianie? Otóż oni otwarcie zaczęli się śmiać wierchuszce zachodu w twarz i powiedzieli (nie)znaną frazę: "Czarnobyl? Prosimy was towarzysze! Czarnobyl to nic. Czeliabińsk, o, to dopiero była katastrofa! A Czarnobyl to mały incydent w porównaniu z nim..." Cóż mogę powiedzieć... Związek Radziecki

2. Co to w ogóle był Majak?

Otóż Majak to nie była jakaś podrzędna stacja energetyczna ani elektrownia. Fabryka "Majak" znajdowała się w miejscowości Czeliabińsk-40, co, jak pokazuje nazwa, oznacza nie mniej nie więcej, że było to miejsce tajne (dziś jest to Oziersk). Majak to była pełnowymiarowa, potężna fabryka głowic atomowych, która produkowała "parówki" dla Armii Radzieckiej. Majak był unikatowy - była to pierwsza w Związku fabryka broni atomowej i prawdopodobnie druga po USA na świecie, a powstała jeszcze zanim Związek nauczył się rozszczepiać jądra atomów.

Sam kompleks składał się z zakładu "A" czyli potężnego reaktora atomowego, zakładu "B" - fabryki atomowo-chemicznej która wydzielała z uranu pluton, oraz zakładu "C" - fabryki metalurgicznej, która przerabiała wydzielony pluton na czysty produkt i z niego "wykuwała" pręty do bomb atomowych.

3. Środowisko? To coś do smarowania chleba?

Przed napisaniem o samym "incydencie Czelibińskim" opiszę parę niebezpiecznych dla środowiska sytuacji, które będą stanowić wstęp do późniejszych wydarzeń.

Otóż jak pewnie większość z was wie, Związek Radziecki p🤬lił ekologię i ochronę środowiska wzdłuż i wszerz. Znane są sytuacje i opowiadania o fabrykach np. lakieru, które zrzucały odpady do rzek, które później zmieniały kolor na parę dni. Znane również są poradzieckie bazy floty Północnej niedaleko granicy Norwesko-Rosyjskiej, w których już od 30 lat gniją beczki pełne radioaktywnego szlamu i pełno jest zużytych reaktorów itp., które stanowią ogromną bombę ekologiczną, której w pierwszej kolejności boją się Norwegowie Nie powinno więc dziwić praktyka zrzucania odpadów atomowych do rzeki Techy (nazwa zangielszczona), na której stoi fabryka Majak:

1. W latach 1949-1951 na początku swojej działalności Fabryka zrzuciła do pobliskiej rzeki Tieczy około 12 PBq (PetaBekereli czyli w c🤬j dużo i jeszcze więcej) Strontu-90, 13 PBq Cezu-137 oraz 106 PBq "krótko żyjących substancji radioaktywnych".

2. 2. Jako, że po praktykach 49'-51' masowo zaczęli umierać ludzie mieszkający na nabrzeżu rzeki, w 1951 postanowiono ograniczyć wyrzucanie syfu do rzeki i ograniczono je 100krotnie, a od 1956 w śladowych ilościach i tylko szybko rozszczepialne (ta praktyka jest stosowana po dziś dzień! Co na to zieloni?). Mimo to, w latach 1949-1956 do środowiska trafiło około 76 mln m3 wód i odpadów radioaktywnych o łącznej "mocy" 2,75 MCi (MegaKiurów, przelicznik na Bekerele)

3. O ile silne substancje radioaktywne zaczęto składować w szczelnych, chłodzonych komorach, to odpady radioaktywne o "średniej" mocy z radością wrzucali w pobliskie jezioro Karachay (nazwa "zagielszczona"). Efekt? Cóż, wg raportu opracowanego przez Waszyngton na podstawie World Watch, Karachay jest najbardziej zanieczyszczonym jeziorem na świecie. W jeziorze zakumulowano za te wszystkie lata około 4,44 exabekereli co jest tak kurewsko dużo, że aż mi Mozilla podkreśla czerwonym kolorem Dla porównania katastrofa Czarnobylska "wypuściła" w świat od 5 do 12 exabekereli, ale należy pamiętać, że promieniowanie było rozrzedzone na setki kilometrów, a tu mamy wszystko skupione w jednym miejscu... W jeziorze znajdziemy następujące "witaminy" - Cez-137 w ilości 3EBq (exabekereli) i 0,74 EBq Strontu-90. Radiacja jeziora wynosi 6Sv/h (6 Sivertów na godzinę) co jest więcej niż wystarczająco dla zabicia człowieka ("jedynie"2 Siverty to dawka śmiertelna)

Nie muszę chyba mówić, że 5 minut w tym jeziorku będzie ostatnimi 5 minutami w waszym życiu...



4. Jako, że jesteśmy przy wesołym jeziorku, to od razu wspomnę o "incydencie" z lat 60tych. Otóż lata 1962-1966 były czasem suchy w tym obszarze i jezioro częściowo wyschło. Substancje radioaktywne skutecznie wypaliły dno jeziora tworząc wysoce radioaktywny pył. I tak oto w 1967 roku w czasie gdy widoczne było 13 hektarów dna (czyli 13 hektarów niebezpiecznego pyłu) i rozpoczął się silny wiatr, który rozniósł radioaktywny na odległość do 10 km od jeziora skażając teren w promieniu 7 km wokół jeziora. Wojsko miało pełne ręce roboty...
W latach 67-71 wrzucono ponad 10 000 betonowych bloków, żeby zapobiec ruchom sedymentów, a jezioro wydatnie zmniejszono i dziś poziom wód jest pod ścisłym nadzorem.

4. Wybuch 27 Września 1957 roku

Jak wcześniej wspomniałem, od lat 50' zaczęto składować najmocniejsze i najbardziej niebezpieczne odpady radioaktywne w chłodzonych "kontenerach", którym bliżej do betonowych sarkofagów.



Otóż słowem-kluczem tego wypadku jest chłodzony kontener. 29 Września 1957 roku robotnicy jak co dzień dokonywali inspekcji zbiorników. Zauważyli, że jeden ze zbiorników ma uszkodzony system chłodzenia i rozgrzał się do niebezpiecznych temperatur. Natychmiast rzucili się zawiadomić kierownictwo o problemie, ale było już za późno. Dosłownie pół godziny po odkryciu uszkodzenia nastąpił wybuch...

Uszkodzony "kontener" znajdował się na polu złożonym z 20 takich kontenerów. Kontener to był pojemnik z grubej na 40cm stali nierdzewnej umieszczonej 8,2m pod ziemią i przykryty betonową płytą o grubości 4 metrów i wadze kilku ton. Do wspomnianego nierdzewnego pojemnika był podłączony skomplikowany układ chłodniczy. W pojemniku znajdowało się 300 metrów sześciennych "odchodów atomowych" o wadze 70-80 ton w większości w formie Octanu azotowego (ang. nitrate-acetate).

Dnia 27 września ów system chłodniczy nawalił i w ciągu 5 godzin temperatura w zbiorniku i ciśnienie osiągnęły poziom krytyczny 350 stopni Celsjusza...

Eksplozja jest obliczana na 70-100 ton TNT i siła wybuchu odrzuciła betonową płytę osłaniająca zbiornik na 25 metrów, a do atmosfery wydobyło się około 20 milionów Kiurów (Ci) substancji radioaktywnych, z czego 90% osiadła na zakładach Majak, a reszta rozprzestrzeniła się na 100 km w ciągu 3 godzin i [b]300 km[/i] w ciągu 11 godzin! Po 15 godzinach uformował się w pełni ślad atomowy, który miał siłę 2 000 000 Kiurów (pozostałe 18 000 000 osiadły w 5 kilometrach od wybuchu, na teranach Majaka).


Wschodnio-uralski radioaktywny ślad

Skażona Zona została nazwana Wschodnio-uralskim radioaktywnym śladem lub WURŚ (po rosyjsku: «Восточно-уральский радиоактивный след» (ВУРС))

Powierzchnia Zony wynosi około 700 km2 (w porównaniu Zona Czarnobylska to 40km2) i pokryła teren zamieszkały przez 300 000 ludzi zamieszkałych w 217 osadach! Teren zostaw w większości skażony Strontem-90.

Długość WURŚ wynosi około 350km długości i do 50km szerokości.

Trzeba również dodać, że znana nam już rzeczka Techa odegrała (znów) rolę w skażeniu, ponieważ część opadów radioaktywnych wpadło do niej, przez co zakażony został teren brzegów rzeki... po raz kolejny.



5. No to sprzątamy!

Jak pewnie większość z was się domyśliła, Związek nie miał najmniejszego zamiaru mówić komukolwiek o porażce

Do niwelacji zanieczyszczeń (czytaj: do usuwania za pomocą łopat szlamu i pyłu radioaktywnego rzucono 5 dywizji wojska (50 000 żołnierzy) i 100 000 mieszkańców Czeliabińska i okolicznych wsi. Pracowały nawet 6 letnie dzieci:


Tylko TVN!

To co robiły dzieci przedstawione w filmiku wyżej to było zakopywanie skażonych plonów. Praca była prosta i została praktycznie w całości wykonana przez dzieci w wieku 6-13 lat.

Do usuwania skażenia z fabryki Majak (największe skażenie) zaktywizowano nawet kobiety w ciąży!!!

Oczywiście nikt nie został poinformowany, że usuwa radioaktywny Stront-90, który wydatnie skraca im życie przy każdym kontakcie...

Skutki? Przez kolejne 10 lat po katastrofie bardzo typowym było nagłe umieranie w czasie pracy/nauki lub wręcz nagłe padanie na ulicy...
Ogromna ilość dzieci urodziła się z obrzydliwymi mutacjami.

Oficjalnie zginęło wtedy 100 osób, ale oblicza się, że straty były o wiele większe (nie mówiąc już o śmierciach z powodu chorób popromiennych).
Po dziś dzień nie przesiedlono wielu wiosek w strefie WURŚ, a dzieci 3ciego, 4tego i 5tego pokolenia ludzi, którzy mieli jakikolwiek kontakt z WURŚ ciągle cierpią z powodu skażenia radioaktywnego przodków...

Bardzo wiele wiosek po prostu wymarło, ponieważ nie zostały ewakuowane. WURŚ zostało szczelnie zamknięte szczelnym kordonem, zerwano całą komunikację i pozostawiono ludzi samych sobie...

Ale najstraszniejsze nie jest to, że takie awarie się zdarzają, ale to, że na całym świecie nie wyciąga się wniosków z błędów poszczególnych narodów, bo wszyscy uważają "A, to USA, oni są idiotami, nam to się nie przytrafi" lub "Etam, to ZSRR, oni zawsze tak mają"...

Tekst w większości napisany przeze mnie, materiał własny, co jest dużą nowością na kanale Historyczne i Dokumentalne, ponieważ tu wszyscy przyklejają wiki w poszukiwaniu 8 piw. Bardzo proszę o docenienie mojej pracy, a sama historia jest mi znana, ponieważ brat mojej babci był w NKWD, a później KGB (tak tak, już macie osrane dupy, ale dajcie skończyć) w sekcji radiooperatorów, a później awansował na zarządcę ochrony w Czarnobylu, gdzie usuwał skutki awarii i po prostu znał wiele tajnych akcji w Związku... jak mnie docenicie, to opiszę jego historię