Kiedyś znajomy z USA przesłał filmik i zdjęcia, jak zaprosił do siebie na chatę sąsiada latynosa, który cały dzień katował tą ichniejszą wersję disco polo. Dzień w dzień, prosili go, błagali. Chwila spokoju, później od nowa. Gość został ugoszczony po Polsku - do spodu, wlewali w niego wódę strumieniami, karmiąc swojską i bigosem. Jak się już porzygał i zaczął wołać ratunku, aż jego żona i córki zaczęły się dobijać do drzwi to powiedzieli, że go wypuszczą pod warunkiem, że nigdy więcej nie usłyszą tego gówna, co on słucha. Zgodził się, 2 godziny później zabrała do karetka bo miał, takie zatrucie alkoholowe, że piana mu z pyska szła. Nigdy więcej nie usłyszeli tego gówna, a widząc ich z daleka Buenos Dias krzyczy.
El Bombazo