Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 
W dniach 12 – 13 października 1943 roku 1 Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki stoczyła bitwę pod Lenino. Była ona pierwszym starciem zbrojnym przeprowadzonym, przez polską jednostkę na froncie wschodnim w czasie II wojny światowej. Do dzisiaj jest ona jednym z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń w najnowszej historii Polski. Do 1989 roku jej rocznica była obchodzona uroczyście jako Dzień Ludowego Wojska Polskiego. Po przełomie politycznym jaki nastąpił w naszym kraju poczęto negować sens oraz znaczenie tej bitwy dla losów Polski.

Po przełomowych dla losów wojny zwycięstwach Armii Czerwonej pod Stalingradem i Kurskiem w 1943 roku, Stalin zdawał sobie sprawę, że pozycja Związku Radzieckiego wśród koalicji antyhitlerowskiej znacznie się wzmocniła. Dlatego też mógł wreszcie się zdecydować na zorganizowanie spotkania przywódców trzech głównych mocarstw. Ponadto zdawał sobie sprawę z tego, że podjęte decyzje i ustalenia będą miały zasadnicze znaczenie dla powojennych losów świata. Po przygotowaniach prowadzonych przez wszystkie zainteresowane strony ustalono, że spotkanie odbędzie się w Teheranie na przełomie listopada i grudnia. Radziecki dyktator w czasie spotkania miał zamiar rozstrzygnąć wiele kwestii, dotyczących również spraw polskich. W związku z tym zamierzał zdyskredytować rząd polski w Londynie, a także wyeliminować go z wpływu na dalsze losy Polski. Równocześnie pragnął przedstawić siłę i wpływy posłusznej mu lewicy polskiej w ZSRR1. Za najlepszy sposób zaprezentowania istnienia siły lewicy, Stalin uznał obecność 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki na froncie w jakimś spektakularnym starciu.

Przejazd do strefy przyfrontowej

Zgodnie z przyjętym programem 1. DP im. Tadeusza Kościuszki powinna ukończyć szkolenie bojowe 15 września 1943 roku. Wymarsz na front w takiej sytuacji mógłby się zbiec w czasie z czwartą rocznicą napaści radzieckiej na Polskę. Aby tego uniknąć Wasilewska i Berling wystosowali list do Naczelnego Wodza Armii Czerwonej w którym pisali „W związku, że 1 IX przypada rocznica napaści hitlerowskiej na Polskę , gorąco prosimy o umożliwienie 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki wyruszenie w tym dniu na front.” 2. Stalin oczywiście zgodził się na tą propozycję.

Zgodnie z prośbą 1 września 1943 roku „kościuszkowcy” wyruszyli na front pomimo nie zakończenia szkolenia bojowego. Trasa ich przejazdu łącznie liczyła 400 km i biegła przez Kołomnę, Moskwę, Możajsk, Gżack, Wiaźmę zaś po minięciu tej miejscowości transporty z polskimi żołnierzami zostały rozlokowane na terenie byłego niemieckiego obozu w rejonie Stiepankowa, Jurkinowa, Siemlewa, Sieliwanowa i Bogdanowki3.

W nowym leżącym około 100 km od linii frontu rejonie dywizja została podporządkowana operacyjnie dowódcy Frontu Zachodniego, gen. płk. Wasilijowi Daniłiczowi Sokołowskiemu4. W nowym rejonie ześrodkowania żołnierze musieli dokończyć rozpoczęte w obozie sieleckim szkolenie; zostali także zapoznani z nowymi zasadami taktyki i prowadzenia działań bojowych. Współczesne reguły walki opracowane były przez Armię Radziecką dzięki doświadczeniom zdobytym w pierwszej połowie 1943 roku, a także w czasie bitwy na Łuku Kurskim. Podstawą nowych zasad było m.in. zaniechanie jedno rzutowych, płytkich ugrupowań bojowych, zmniejszenie pasów natarcia dywizji do około 1,5 km (zamiast wcześniejszych 3 – 4 km, wprowadzenie drugich rzutów na poziomie dywizji zaś w pułkach organizowanie ugrupowań trzy rzutowych. Nową metodą, którą należało wdrożyć w cykl szkolenia było również natarcie piechoty bezpośrednio za przygotowanym przez artylerię tzw. wałem ogniowym5.

23 września 1943 roku 1. DP im. T. Kościuszki rozpoczęła marsz w kierunku zachodnim tzw. szosą warszawską. Przegrupowanie odbywało się w trudnych warunkach atmosferycznych, wyłącznie nocami po błotnistych zatłoczonych i zniszczonych drogach. Trasa wiodła przez Kubino, Safonowo, Jarosław, Smoleńsk, Krasne, a jej łączna długość wynosiła 250 km 6. Pod koniec września 1943 roku do dywizji dołączył 1 pułk czołgów, który 22 września wyruszył z obozu w Biełoomucie i transportem kolejowym przybył w celu wzmocnienia dywizji.

Podczas marszu dowództwo otrzymało 1 października rozkaz, w którym dywizja została podporządkowana dowódcy 10. Armii gwardii gen. lejtn. Kuźmie Trubnikowowi7. W składzie tej armii dywizja miała uczestniczyć w operacji orszańskiej, a dokładnie musiała zlikwidować niemiecki punkt oporu w miejscowości Lady. Jednak decyzja została wkrótce zmieniona i Polacy zostali przekazani pod rozkazy dowódcy 33 Armii gen. płk. Wasilija Nikołajewicza Gordowa. Konsekwencją tej decyzji było przesunięcie 1. DP ze składu 10. Armii, działającej na głównym kierunku działań toteż dodatkowo wzmocnionej w skład 33. Armii osłabionej oddaniem części sił, działającej na kierunku pomocniczym. Na obszarze działania 33. Armii dowództwo Frontu Zachodniego ponadto nie planowało natarcia zaś jedynym zadaniem miało być wiązanie sił nieprzyjaciela poprzez pozorowanie natarcia, po to by przeciwnik nie mógł wykorzystać wojska na zagrożonych kierunkach. Nie była to sytuacja wyjątkowa w czasie drugiej wojny światowej, lecz zastanawiające jest dlaczego ten fakt zatajono przed dowódcą polskiej dywizji8.

Sytuacja na centralnym odcinku frontu wschodniego jesienią 1943 roku

Jesienią 1943 roku najważniejszym celem strategicznym na froncie wschodnim był Dniepr, ponieważ obie walczące strony wiązały z tą rzeką dalsze plany wojenne. Jako jedna z najdłuższych i najszerszych rzek w Europie, Dniepr stał się dla wojsk niemieckich dobrą rubieżą obronną, dzięki której mogły zmienić swoją dotychczasową strategię wojny zaczepnej na obronną.

Dowództwo wojsk niemieckich wykorzystując zachodni wyższy brzeg rzeki, a także jej liczne dopływy, zorganizowało głęboko urzutowaną obronę nad Dnieprem i jego wschodnich przedpolach, opierając ją m.in. o rzekę Soż, Miereję i Pronię oraz linię kolejową Witebsk – Orsza – Mohylew. Tak zorganizowany system obronny dowództwo Wermachtu określiło mianem „Wału Wschodniego”. Głównym zadaniem tego przedsięwzięcia miało być zatrzymanie trwającej od początku sierpnia 1943 roku ofensywy Armii Czerwonej, a następnie wykonanie przeciw natarcia na wyczerpane i osłabione forsowaniem przeszkód wodnych wojska radzieckie9.

Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa Armii Radzieckiej, opracowała plan ofensywy jesiennej, według którego zamierzała wyzwolić znaczne obszary Białorusi i Ukrainy. 9 września wydała dyrektywę, w której nakazywała w sposób szybki i zdecydowany, nawet z marszu pokonywać wszystkie przeszkody wodne w tym również Dniepr. W ten sposób w wyniku zderzenia dwóch odmiennych koncepcji walki rozpoczęła się bitwa o Dniepr, jedna z najtrudniejszych i najbardziej złożonych operacji II wojny światowej. Front Zachodni, w ramach którego miała przejść swój chrzest bojowy 1. DP im. T. Kościuszki wykonywał ważną rolę w bitwie o Dniepr. Jego wojska prowadziły natarcie nieprzerwanie od 7 sierpnia, wyzwalając m.in. Jelenią (30 VIII) i Jarcewo (19 IX), a także bardzo ważny ośrodek obrony niemieckiej – Smoleńsk (25 IX). „Do 2 października wojska Frontu Zachodniego wyszły na linię Rudnia – Lady – Lenino – Gorki – Czausy”. Granicę niemieckiego przedmościa na wschód od Dniepru wyznaczały miejscowości Lady oraz Łojewo i dlatego głównym celem strategicznym wojsk Frontu Zachodniego na początku października była jego likwidacja. Naczelne dowództwo oczekiwało od dowództwa Frontu Zachodniego likwidacji niemieckiego oporu w rejonie tak zwanej „bramy smoleńskiej”. Dzięki temu możliwe byłoby rozwinięcie ofensywy w kierunku Wilna i Mińska. Wobec tego wojska radzieckie musiały wyzwolić dwa bardzo silnie bronione ośrodki niemieckie Mohylew i Orszę10.

30 września rada wojenna Frontu Zachodniego przedstawiła Kwaterze Głównej plan dalszego natarcia. W dokumencie tym podkreślano iż nieprzyjaciel prowadzi intensywną pracę w celu powstrzymania natarcia radzieckiego. Dowództwo Frontu planowało przerwać opór niemiecki na rubieżach rzek Mierei i Proni do wieczora 1 października, zaś do połowy tego miesiąca sforsować Dniepr. Wobec tego proszono o przydział niezbędnych uzupełnień, jednak prośba ta została zrealizowana tylko częściowo11.

3 października główne zgrupowanie w składzie 10 Armii gwardii, 21 i 33 Armii, rozpoczęło natarcie, jednak załamało się wobec silnego oporu Niemców na linii Pantery12. Wobec takiego położenia Stawka nakazała główny wysiłek natarcia przenieść z centrum na prawe skrzydło na północ od Dniepru. Dzięki temu w razie powodzenia wojska nie musiały by ponownie forsować Dniepru, zaś Orszę zdobyły by atakiem z północnego wschodu. 21 i 33 Armie działające dotychczas w centrum frontu zostały osłabione wskutek oddania części swych sił do dyspozycji wyższych dowódców13.

Charakterystyka terenu i sił nieprzyjaciela

Teren w jakim miała działać 33 Armia, a w ramach niej 1. DP był bardzo niedogodny do natarcia. Między podstawą wyjściową do natarcia polskich oddziałów, a pozycjami niemieckimi rozpościerała się kilkusetmetrowa dolina, której środkiem płynęła rzeka Miereja. Była ona stosunkowo wąska jej szerokość wahała się od 3 do 5 metrów, zaś głębokość również była niewielka. Największą przeszkodę dla wojska tworzyła w warunkach jesiennych dolina rzeki, która stawała się miękkim torfowiskiem niemożliwym dla pokonania przez czołgi i ciężki sprzęt bez odpowiedniego przygotowania inżynierskiego14.

Po zachodniej stronie rzeki (tam znajdowały się wojska niemieckie) wznosiły się dwa wzgórza 217,6 oraz 215,5 przez zbocza których przebiegał przedni skraj obronny niemieckiej. Zapewniały one przeciwnikowi dobry wgląd w pozycje polskiej dywizji nawet na głębokość 4 – 5 kilometrów. Znajdujące się na zachód od Mierei miejscowości Połzuchy, Trygubowa, Puniszcze bardzo łatwo mogły zostać przekształcone w punkty oporu i utworzyć dogodny teren obrony15.

Obszar po wschodniej stronie Mierei, gdzie rozmieszczone były siły 1. DP, był równinny, nie zadrzewiony i odkryty. Jedynie w odległości około 2 – 3 kilometrów od rzeki znajdowały się zarośla, jary i młode lasy umożliwiające ukrycie sprzętu i ugrupowań drugorzutowych. W rejonie gdzie ugrupowane była polska jednostka znajdowało się na szczęście wzgórze pozwalające na dokładną obserwację pozycji niemieckich na głębokości około 3 - 4 kilometrów16.

Ogólnie teren sprzyjał organizowaniu obrony, dlatego też strona prowadząca działania zaczepne znajdowała się w trudnej sytuacji. Na kierunku działania 33 Armii, bronił się 39 Korpus Pancerny, dowodzony przez gen. Roberta Martinka. Wojska te wchodziły w skład 4 Armii polowej z Grupy Armii „Środek”. Jednostka ta składała się z jednej dywizji szturmowej, trzech dywizji piechoty, jednej dywizji grenadierów pancernych oraz oddziału SS. Generał Martinek posiadał również wsparcie artylerii, broni pancernej oraz lotnictwa17.

W pasie natarcia 1. DP im. T. Kościuszki broniły się pododdziały 337 DP gen. leutn. Ottona Schonemanna. Niemiecka dywizja na początku października 1943 roku przeszła reorganizację wchłaniając pozostałości 113 DP. Po tych zmianach w jej skład wchodziły: „dowództwo 337 DP i pododdziały obsługi;313 i 688 pułk grenadierów; 113 dywizyjna grupa bojowa;337 zmot. Dywizjon art. Ppanc.;337 p.art.;337 batalion fizylierów; 337 bsap.;337 błącz.;337 batalion zapasowy; dywizyjne pododdziały zabezpieczenia i obsługi.” Dywizja ta posiadała ponadto w swoim wyposażeniu: 595 karabinów maszynowych 76 ciężkich i lekkich moździerzy, 137 różnego rodzaju dział oraz 18 miotaczy ognia. Dywizja ta po zmianach została uzupełniona do pełnych stanów etatowych zarówno w ludziach jak i w sprzęcie, dlatego też w przededniu bitwy pod Lenino „była pełnowartościowym związkiem taktycznym” 18.

Obrona niemiecka składała się z dwóch pozycji. Pierwsza pozycja znajdująca się na wzgórzach 217,6 oraz 215,5 i posiadała trzy transzeję. Druga zaś mieściła się na wysokości wsi Puniszcze i składała się z dwóch transzei. Ogólnie siły niemieckie posiadały dobrze rozbudowaną pod względem inżynieryjnym obronę będącą częścią pasa umocnień zwanego linią Pantery. Ponadto siły niemieckie w pasie natarcia 33 Armii liczyły około 20 tysięcy żołnierzy, których pokonanie siłami osłabionej armii radzieckiej było zadaniem niezwykle trudnym19.

Zadania 1. DP na tle zadań armii

7 października 1943 roku gen. Berling wraz z ppłk. Sokorskim udali się na odprawę do miejsca dowodzenia gen. Gordowa. Zadaniem 33 Armii było przełamanie obrony niemieckiego 39 Korpusu Pancernego na pięciokilometrowym odcinku od Sukino do chutoru Romanowo, następnie wyjście nad Dniepr, uchwycenie przeprawy i opanowanie przeciwległego brzegu rzeki na południe od Orszy. Operację tą dowództwo zamierzało przeprowadzić mając w swoim składzie: dziesięć dywizji piechoty, jeden korpus zmechanizowany, jedną samodzielną brygadę pancerną, trzy pułki artylerii pancernej, siedem brygad artylerii, trzy pułki artylerii, jeden pułk moździerzy, jeden pułk rozpoznawczy, pięć batalionów saperów, trzy bataliony pontonowo – mostowe20.

1. Dywizja Piechoty miała operować w pierwszym rzucie w centrum zgrupowania uderzeniowego 33 armii. Dywizji przydzielono dwa pułki artylerii lekkiej ze składu 144 i 164 dywizji, 538 pułk moździerzy, 67 brygadę haubic i 298 batalion saperów. Jej zadaniem było przełamanie obrony nieprzyjaciela na dwukilometrowym odcinku pomiędzy Połzuchami, a wzgórzem 215,5, następnie miała nacierać w kierunku zachodnim w celu osiągnięcia rubieży rzeki Pniewki, aby później prowadzić natarcie w kierunku Łosiewa i Czuriłowa. 42. dywizja gen. mjr Nikołaja Multana znajdująca się po prawej stronie polskiej dywizji, a także lewy sąsiad Polaków 290. dywizja gen. mjr Izaaka Gasparina, otrzymały analogiczne rozkazy miały nacierać w swoich pasach działania równolegle z polską jednostką21.

9 października po osiągnięciu przez dywizję nowego rejonu ześrodkowania w okolicach miejscowości: Ladiszcze, Zachwidowo, Budy, Pańkowo gen. Berling postanowił przeprowadzić rekonesans. Rozpoznania terenu nie udało się jednak dokończyć, ponieważ Niemcy otworzyli ogień artyleryjski, dlatego też nie rozpoznano dokładnie doliny Mierei. Następnego dnia dowódca dywizji przedłożył gen. Gordowowi swoją decyzję do natarcia, również tego samego dnia postawił zadania podległym oddziałom22.

Polska dywizja do swojej pierwszej bitwy przystępowała w pełnym składzie etatowym wzmocniona ponadto 1 pułkiem czołgów średnich, 1 kompanią rusznic przeciwpancernych, 1 kompanią fizylierek 1 batalionu kobiecego, oraz kompanią karną. „Ogólny stan osobowy dywizji wraz z 1 pułkiem czołgów 11 października wynosił 12 683 żołnierzy, w tym 994 oficerów, 2560 podoficerów i 9129 szeregowców”. Mimo iż ogólna liczba żołnierzy przekraczała etat to w dywizji brakowało 100 oficerów i 918 podoficerów. Dywizja posiadała na swoim wyposażeniu m.in. 41 czołgów, 335 rusznic przeciwpancernych, 391 dział różnego typu, 1724 pistolety maszynowe, 673 karabiny maszynowe23.

Stan osobowy dywizji oraz jej uzbrojenie przed bitwą w porównaniu z sąsiednimi radzieckimi dywizjami ( 42. i 290.), które posiadały odpowiednio 4646 i 4345 żołnierzy, pozwala stwierdzić że jednostka polska była wyborową. Dywizję przed bitwą ugrupowano zgodnie z najnowszymi zasadami pola walki. Na prawym skrzydle nacierać miał 2. pp. ppłk. Gwidona Czerwińskiego, na lewym zaś 1 pp. ppłk. Franciszka Derksa, drugi rzut tworzył 3 pp. ppłk. Tadeusza Piotrowskiego. Główne uderzenie dywizja musiała przeprowadzić na prawym skrzydle. Głębokość zadań bliższych dla pierwszorzutowych pułków wynosiła 1,5 kilometrów, głębokość do następnych rubieży, stanowiąca zadanie dalsze wynosiła 7 kilometrów24.

Ogólna koncepcja natarcia zarówno 1 pp. jak i 2 pp., przewidywała przełamanie obrony nieprzyjaciela siłami jednego batalionu, a następnie wprowadzanie kolejnych batalionów i zajmowanie nakazanych rubieży. Głównym celem 2 pp. były wsie Połozuchy i Puniszcze, zaś 1 pp. wzgórze 215,5. Ważne zadanie w nadchodzącej bitwie miało przypaść czołgom. 1 pułku czołgów, podzielony na kompanie miał zadanie wspierania piechoty podczas walki25.

Termin gotowości bojowej gen. Gordow wyznaczył na godzinę 20.00, 11 października. Natarcie miało zostać poprzedzone nawałą artyleryjską trwającą sto minut. W nocy z 9 na 10 października 1943 roku 1 batalion 1 pp. mjr. Bronisława Lachowicza zluzował radziecki 459. pp. 42 DP, zaś 1 batalion 2 pp. kpt. Sławińskiego zajął swój odcinek frontu dobę później. W nocy 10 na 11 października zgodnie z rozkazem dowódcy armii, przeprowadzono rozpoznanie walką skraju obrony niemieckiej. Dzięki temu udało się ustalić schemat umocnień niemieckich, lecz również zdemaskowano obecność oddziałów polskich w tym rejonie. Wieczorem 11 października gen. Berling otrzymał rozkaz od dowódcy armii nakazujący ponowne przeprowadzenie rozpoznania walką dnia 12 października o godzinie 6.00 tym razem jednym batalionem piechoty wspartym dywizjonem artylerii. Zabiegi polskiego dowódcy w sztabie armii u gen. Stiepana Kinosjana, aby rozpoznanie przeprowadzić patrolami nie przyniosło żadnych skutków. Poinformowano go zaś, że rozpoznanie może przekształcić się w ogólne natarcie dywizji26.

Ciekawym faktem jest to, że przed bitwą na stronę niemiecką przeszło od kilku do kilkunastu żołnierzy 1. DP. Poinformowali oni Niemców o przyszłym natarciu wojsk radzieckich, wskazali też miejsce postoju sztabu 33 Armii. Niemcy wiedząc, że do natarcia szykuje się polska dywizja rozpoczęli nadawanie audycji propagandowych. W ich czasie puszczali melodią Mazurka Dąbrowskiego oraz wzywali do przechodzenia na stronę niemiecką, a także rozprawienia się z komunistami, żydami, i komisarzami politycznymi27.

12 października 1943 roku - pierwszy dzień bitwy

12 października 1943 roku, zgodnie z rozkazem dowódcy armii o godzinie 5.55 rozpoczęła się pięciominutowa nawła ogniowa po której1 batalion 1 pp. mjr. Lachowicza rozpoczął natarcie. Nie uzyskał on jednak większego powodzenia wobec silnego oporu nieprzyjaciela. Wobec dużych strat batalion zaległ u podnóża wzgórza 215,5, okopał się i oczekiwał na główne natarcie28.

Zgodnie z przyjętym planem artyleryjskie przygotowanie natarcia powinno rozpocząć się o godz.8.20 i trwać 100 minut. Jednak z powodu gęstej mgły unoszącej się nad doliną Mierei, utrudniającej widoczność jego początek przesunięto na godz.9.20. O tej właśnie godzinie rozpoczęła je salwa artylerii jednak po zaledwie 40 minutach gen. Gordow po uzgodnieniach z dowódcą artylerii gen. lejtn. Bodrowem postanowił przerwać ogień i nakazał rozpocząć atak piechoty. Równocześnie dowódca armii nakazał przejście do wykonywania ograniczonego wału ogniowego29.

O godz. 10.30 na sygnał zielonych rakiet 1. oraz 2. pp. rozpoczęły natarcie na pozycje niemieckie. Atak Polaków był bardzo imponujący, wyrównane tyraliery dwóch pierwszorzutowych batalionów zdecydowanie ruszyły na nieprzyjacielskie transzeje zaś do historii przeszedł okrzyk podziwu jednego z obserwatorów radzieckich: „Mołodocy Polaki, na wies' rost idut !” 30. Około 11.00 bataliony pierwszorzutowe zdobyły pierwszy skraj obrony niemieckiej. Sąsiednie dywizje radzieckie natomiast nie odniosły większych sukcesów natarcie 42. DP zaległa u podnóża wzgórza 217,6 zaś 290. DP 200 metrów przed przednim skrajem pozycji nieprzyjaciela.

Po zdobyciu pierwszego skraju obrony niemieckiej, przed polskimi pułkami zarysowały się punkty które musiały zdobyć. 1. pp. skupić musiał się na opanowaniu Trygubowej, a 2. pp. Połzuch. Trygubowa była ważnym punktem w systemie niemieckiej obrony, dlatego też opanowanie jej zapewniało dalszy sukces 1. pp. Pierwszy natarcie na tę pozycję prowadził batalion mjr. Lachowicza, sam dowódca zginął w czasie ataku, poległ również zastępujący go por. Paziński. Batalion jednak nadal atakował i dzięki temu opanował pozycję ryglową łączącą wieś ze wzgórzem 215,5. Niemcy musieli wycofać się do wsi, skąd próbowali wykonać kontratak na lewe skrzydło 1 batalionu, zostali jednak odparci dzięki wprowadzeniu do walki 2 batalionu por. Wiszniewskiego. Przez pewien czas wojska polskie wdarły się do Trygubowej, wobec czego niektóre części miejscowości przechodziły z rąk do rąk, jednak wobec braku wsparcia ze strony radzieckiego 855 pułku z 290. DP, a także wyczerpania amunicji, musieli wycofać się do wschodniego odcinka wsi. Około 14.00 wobec kolejnych ataków niemieckich doszło do wymieszania batalionów 1. pp. Przejęcie dowodzenia przez płk Kieniewicza uchroniło pułk przed rozbiciem. Wobec dużych strat szczególnie w kadrze dowódczej zajął obronę na zboczu wzgórza 215,531.

W pasie natarcia 2 pułku główną rolę odgrywały Połzuchy, ich zdobycie warunkowało dalsze powodzenie natarcia i wykonania zadań postawionych przed dywizją. 1 batalion kpt. Sławińskiego szybko opanował drugi okop niemiecki, a następnie pozycje wroga znajdujące się na bezimiennym wzgórzu. Prawoskrzydłowe kompanie podeszły pod Połzuchy zaś inne oddziały znalazły się w okolicach Puniszcz. W tym czasie wróg próbował wykonać podstępny fortel, polegający na poddawaniu się Niemców przy jednoczesnym atakowaniu Polaków, przez ukryte grupy niemieckiej piechoty. Ten plan jednak nie udał się przeciwnikowi dzięki właściwej reakcji polskich żołnierzy. Wobec zaistniałej sytuacji ppłk. Czerwiński postanowił zaatakować miejscowość z trzech kierunków. 2 batalion por. Jakimionka nacierał na miejscowość ze wschodu,3 kpt. Karpowicza atakował z głębokiego obejścia i miał uderzyć z południowego zachodu, 1 kpt. Sławińskiego atakować miał od południa. Podobnie jak o Trygubową walki o tę miejscowość miały bardzo zacięty charakter, jednak do godz. 14.00 batalion por. Jakimionka zdobył ten punkt oporu32.

Około południa kiedy pogoda się znacznie poprawiła, na niebie pojawiły się niemieckie Ju – 88 i Ju – 87, które rozpoczęły ataki na polską piechotę pozbawioną artylerii przeciwlotniczej nadlatując grupami od 12 do 24 maszyn, celem lotnictwa niemieckiego stały się również przeprawy przez Miereję. Od godz. 11.00 rozpoczęto wprowadzać do walki czołgi. Jako pierwsza na przeprawę ruszyła 2 kompania czołgów ppor. Jana Kalinina jednak wobec źle przygotowanego przejścia 5 czołgów ugrzęzło w dolinie rzeki, zaś dwa zostały unieruchomione, pozostałe trzy czołgi skierowano na przeprawę znajdującą się nieopodal Lenino33. Godzinę później niż 2 kompania przeprawę rozpoczęła 4 kompania czołgów T – 70, jednak tu też nie udało się wprowadzić całej grupy, a jedynie dwa czołgi.

O 12.10 do przeprawy podeszły czołgi 1 kompanii por. Pawła Miszury, jednak wobec problemów z przeprawą musieli udać się na mostek przygotowany przez saperów dla 5 korpusu zmechanizowanego. Od 15.00 udało się przedostać na zachodni brzeg Mierei 5 czołgom. W sumie 1. pułk czołgów zdołał przerzucić do wieczora 12 października na zachodnią stronę Mierei prawie połowę swoich czołgów, a 5 stracił. Wobec tego można stwierdzić, że w skutek zaniedbania nie wykorzystano całkowicie broni pancernej. Zabrakło jej szczególnie w ważnych momentach34. Po godzinie 14.00 natarcie polskich pułków zostało zatrzymane i rozpoczęła się walka o utrzymanie zdobytych pozycji. Na lewym skrzydle rozpoczęły się znów ciężkie walki o Trygubową . Niemcy dzięki ściągnięciu znacznych sił ponawiali ciągłe ataki na pozycje polskie, udało się je odeprzeć dzięki bardzo dobrej postawie artylerii kierowanej przez płk W. Bewziuka. Zdaniem Berlinga: „Bewziuk ogniem swych dział karał – jak dobry woźnica krnąbrne zaprzęgi – niemieckie próby kąsania aż do wieczora. Rzucał pociski jak żongler piłki, po mistrzowsku, zawsze na czas, na każde żądanie i zawsze tam, gdzie były najbardziej potrzebne" 35.

Niemcy wyprowadzając atak z rejonu wzgórza 217,6 wspierany z powietrza wyparli w godzinach popołudniowych 2. pp. z Połzuch. Wieczorem gen. Berling nakazał ponowne zdobycie wsi. Zaś na lewym skrzydle za namową płk B. Kieniewicza postanowił przenieść wykrwawiony 1. pp. do drugiego rzutu zaś na jego miejsce wprowadzić 3. pp. ppłk Tadeusza Piotrowskiego. Żołnierze tego pułku podjęli działania zaczepne, w wyniku których opanowali wzgórze 215,5 oraz wzgórze bezimienne36. Zgodnie z rozkazem dowódcy dywizji 2. i 3. pp. wspierane 3 kompaniami czołgów (16 czołgów) przeprowadziły nocne natarcie. Jednak nie osiągnęło ono żadnych większych korzyści, ponieważ nieprzyjaciel również pragnął poprawić swoje położenie, poprzez wprowadzanie nowych jednostek w zagrożony teren. W trakcie nocy dokonano uporządkowania szyków, ewakuacji rannych, uzupełnienia zapasów amunicji i żywności.

Po pierwszym dniu bitwy gen. Berling oceniał sytuację jaka zaistniała w pułkach jako bardzo ciężką. We wspomnieniach podaje, że uważał bitwę 33 Armii za przegraną w pierwszej fazie. Zaś powtórzenie jej w dniu następnym przeczyłoby zdrowemu rozsądkowi. Aby osiągnąć jakiś sukces należało wprowadzić konieczne zmiany37. Pomimo strat jakie dywizja odniosła pierwszego dnia bitwy gen. Gordow wieczorem 12 października wydał rozkaz, w którym nakazywał kontynuowanie natarcia następnego dnia. Miała je poprzedzić 20 – minutowa nawała artyleryjska. Rozkaz ten Berling skomentował następująco: „Gordow, bez względu na motywy swego postępowania, bez względu na to, czy jest głupcem, czy szaleńcem – jest zbrodniarzem” 38.

13 października – drugi dzień bitwy

Zgodnie z ogólnym planem zadania bojowe dla 1. DP na dzień 13 października 1943 roku nie zmieniły się. 3. pp. miał nacierać w kierunku zachodnim na chutor Jurkowo i Mały Diatiel, a 2. pp. po opanowaniu Połzuch powinien prowadzić natarcie na Puniszcze. W godzinach porannych 13 października, po zarządzeniu gen. Bodrowa dywizje pierwszorzutowe w tym i 1. DP otrzymały brakującą amunicję od radzieckich dywizji, które nie brały udziału w walce39.

O 8.00 po zaledwie 15 – minutowym przygotowaniu artyleryjskim, rozpoczęło się natarcie w całym pasie działania 33 Armii. 2. pp. o 8.00 rozpoczął natarcie na Połzuchy, jednak o 10.30 wobec silnego i zdecydowanego oporu nieprzyjaciela, a także pojawienia się niemieckiego lotnictwa, które wykonało „23 naloty w ciągu dnia w grupach od 5 do 50 maszyn”, zmuszony był do przejścia do obrony. Także 3. pp. nie był w stanie podjąć działań zaczepnych40.

Wobec takiej sytuacji gen. Berling nakazał obu pułkom umocnić się na zajmowanych pozycjach i ruszać do przodu tylko na wyraźny rozkaz. „Postanowiłem czekać na sąsiadów. To była nie ulegająca wątpliwości niesubordynacja. Toteż kiedy przekazywałem mój rozkaz osobiście Kieniewiczowi, był zaskoczony i kierowany zapewne życzliwością zwrócił mi uwagę, że to co zarządziłem, jest zabronione i grozi za to sąd.” Następnie płk Kieniewicz poinformował sztab armii o decyzjach jakie podejmuje dowódca 1. DP. W wyniku tego Berlinga wezwano do sztabu armii w celu złożenia wyjaśnień gdzie doszło do ostrej wymiany zdań z gen. Gordowem41.

13 Października 1943 roku o godz.17.00 polski dowódca otrzymał radiogram z dowództwa 33 Armii w którym poinformowano go iż 1. DP zostanie zluzowana w nocy z 13 na 14 października zluzowana przez radziecką 164. DP. Ostatnim sukcesem w pierwszej bitwie kościuszkowców było opanowanie przez 2. pp. Połzuch w godzinach wieczornych 13 października42. Nie do końca jest wiadomo z czyjej inicjatywy wycofano 1. DP z frontu. Stanisław Jaczyński w swoich pracach43 przypisuje to dowódcy 33 Armii gen. Gordowi, zaś inna część autorów w swoich publikacjach44 podaje, że stało się to na wniosek Wandy Wasilewskiej podczas rozmowy telefonicznej ze Stalinem.

14 października zgodnie z rozkazem gen. Gordowa 1. DP została zluzowana przez oddziały 164. radzieckiej DP. Do 18 października dywizja przeszła do drugiego rzutu 33. Armii i osiągnęła rejon ześrodkowania: Nikołajewka, Słobodka, Zachwidowo, Borsuki. Walki na odcinku na którym walczyła 33 Armia a wśród jej szeregów 1. DP, trwały do 18 października 1943 roku następnie zaś wygasły. Niemcy utrzymali zaś tą ważną rubież obronną do czerwca 1944 roku, kiedy to wojska radzieckie przełamały ją w ramach operacji „Bagration”.



Ocena udziału 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki w bitwie pod Lenino w dniach 12 – 13 października 1943 roku jest rzeczą niezwykle złożoną i trudną. Analizę bitwy należy przedstawić w kilku aspektach. 1. Dywizja Piechoty im. T. Kościuszki w dwudniowej bitwie straciła ponad 3 tysiące żołnierzy. Poległo, zmarło z ran lub chorób 510 żołnierzy (w tym 51 oficerów, 116 podoficerów, 343 szeregowców). Rannych zostało 1776 żołnierzy, zaginęło bez wieści 652 osób, do niewoli zostało wziętych 11645.

Straty polskiej dywizji wynosiły 23,7 % ogólnego stanu osobowego dywizji i przewyższały procentowo straty II korpusu w walkach pod Monte Cassino. Jednak z radzieckiego punktu widzenia były one w ówczesnych warunkach wojennych normalne jak je określił W. Mołotow w telefonicznej rozmowie z Wandą Wasilewską46.

Tak duże straty dywizji (z polskiego punktu widzenia), spowodowane były nieudolnością gen. Gordowa, jak i jego sztabu. Objawiało się to m.in. tym, że nadużywał sposobu rozpoznania walką jako elementu bitwy doprowadzając swoimi decyzjami do likwidacji 1 batalionu 1. pp. Kolejnym rażącym błędem dowódcy 33. Armii było skrócenie artyleryjskiego przygotowania o 60 minut i rozkaz wykonywania ograniczonego wału ogniowego, spowodowało to zupełną dezorganizację ataku. Radziecki dowódca ponosi także częściową winę za nieprzygotowanie przepraw w dolinie Mierei.

Dwudniowe walki na froncie wykazały znaczące braki w dowodzeniu, pracy sztabów i łączności. Także współdziałanie piechoty z innymi rodzajami wojsk budziło wiele zastrzeżeń. Bardzo źle działała ewakuacja rannych z pola bitwy, służby kwatermistrzowskie praktycznie nie pracowały47. Dywizja w swoim dwudniowym boju zadała spore straty nieprzyjacielowi, poległo około 1500 Niemców, do niewoli zaś zostało wziętych 326. Nieprzyjaciel poniósł również pewne straty w sprzęcie tracąc m.in. 42 moździerze i działa, 2 czołgi oraz pięć samolotów48.

Oceniając bitwę z wojskowego punktu widzenia podkreślić należ, iż oddziały polskie odniosły pewien sukces. Dywizji udało się przełamać pierwszą pozycję obrony niemieckiej, a także stworzyć warunki do wprowadzenia do boju 5. Korpusu zmechanizowanego. Ponadto dla większości Polaków były to pierwsze doświadczenia bojowe. Spisali się dobrze na tle doświadczonego i dobrze uzbrojonego przeciwnika, którego obowiązywał „zakaz odwrotu”. Osiągnięcia polskiej jednostki z powodu niezdolności do walki sąsiednich dywizji radzieckich nie przerodziły się w jakikolwiek sukces operacyjny. Dlatego też z militarnego punktu widzenia bitwy tej nie można w żadnym wypadku nazwać klęską, lecz niepowodzeniem taktycznym, bardzo często zdarzającym się w czasie II wojny światowej na wszystkich frontach.

Ważniejszy wydźwięk miał wymiar polityczny bitwy. Stalin wykorzystał pierwszą bitwę kościuszkowców, a szczególnie straty poniesione przez dywizję do nadania jej dużego rozgłosu. Udział dywizji na froncie wzmocnił rolę ZPP, a równocześnie osłabił pozycję rządu Rzeczpospolitej w Londynie. Dzięki temu radziecki dyktator ukazał politykom zachodnim w perspektywie konferencji w Teheranie iż na terenie ZSRR, istnieją polskie siły dysponujące wojskiem mogącym walczyć o wyzwolenie kraju. Oceniając bitwę w tym wymiarze była ona w oczach Stalina i tzw. lewicy polskiej w ZSRR wielkim sukcesem.

Bitwa posiadała jeszcze zasięg propagandowy. Narodził się po niej mit „polsko – radzieckiego braterstwa broni”. Ponadto pod Lenino rozpoczął się szlak bojowy ludowego Wojska Polskiego zakończony w Berlinie.

Wywiad z pracownikiem stanowiska dowodzenia międzykontynenta

b................5 • 2013-01-24, 9:16
Dosyć ciekawy wywiad, polecam przeczytać, jeśli ktoś zainteresowany w tematyce.

Wywiad z pracownikiem stanowiska dowodzenia międzykontynentalnych pocisków balistycznych.

- Czy jesteście na okrągło pod nadzorem kamer? Czy ktoś podgląda co robicie tam na dole?

- Nie, nie jesteśmy. Jesteśmy oficerami, mamy nadzór nad rakietami i zespołami zabezpieczenia. A zabezpieczenia mamy świetne! W czasie trzęsienia ziemi na Haiti byliśmy postawieni w stan alarmu i wiedzieliśmy o wszystkim na bieżąco. Nasze detektory ruchu są na tyle czułe, że wykryły to trzęsienie ziemi i wysłały alarm, że ktoś może drążyć tunel do silosów rakietowych.

- Czy taki podkop to realne zagrożenie?

- Oczywiście! Jeśli ktoś kopie długi tunel przez zamarzniętą tundrę, żeby dostać się do głowic nuklearnych to "na pewno nie ma dobrych zamiarów", jak mawiała moja babcia.

* * * * *

- Czy wiecie co się dzieje w świecie zewnętrznym? Czy jesteście kompletnie odizolowani i dostajecie rozkazy przez "czerwony telefon"?

- Wiemy. Nie ma czerwonego telefonu, to legenda. Wszystkie rozkazy przychodzą zaszyfrowane przez kilka różnych systemów satelitarnych. Wiemy co się dzieje u góry. Ostatnio nawet zainstalowali nam internet (nie, nie w bunkrze). Mamy też telewizję satelitarną i odtwarzacz DVD.

* * * * *

- Jak wyglądało przejście procedur bezpieczeństwa? Możesz powiedzieć jaki masz poziom dostępu?

- Wszyscy "rakietowcy" muszą mieć dostęp na poziomie Ściśle Tajne NC2. Oznacza to Nuclear Command and Control, czyli, że możemy popatrzeć na kody odpalające.

- Jak dostałeś taką pracę?

- Musisz być oficerem Sił Powietrznych, więc najpierw trzeba skończyć studia. Następnie trzeba dostać przydział na to stanowisko, a to nie jest trudne (większość chce latać). Następnie trzeba się poddać dokładnemu prześwietleniu pod względem bezpieczeństwa, przejść przez rygorystyczne szkolenie w bazie Vandenberg, w Kalifornii (super przydział, kiedy miałem wolne ciągle surfowałem).
Surfing był super, mieliśmy własną plażę, zaraz przy polach silosów. Było świetnie. No, może poza żarłaczami białymi.

* * * * *

- W przypadku Nuklearnego Holokaustu, jak w Falloucie, wasza baza byłaby dobrym schronieniem, czy byłaby ośrodkiem zdziczałej inwazji potworów?

- W czasie Zimnej Wojny Rosjanie natychmiast by odpowiedzieli kontruderzeniem, więc nasze bunkry byłyby NAJGORSZYM możliwym schronieniem. Ale z drugiej strony świetnie by się sprawdziły na wypadek apokalipsy zombie.

- Zawsze mnie zastanawiało co tam na dole można robić? Wiem, że jest konserwacja sprzętu i ćwiczenia, ale poza tym, co robicie?

- Tak jak mówisz, w "kapsule" można mieć bardzo pracowity dzień. Rakiety mają po 40 lat, więc trzeba je stale doglądać. Systemy bezpieczeństwa są tak czułe, że mogą je wzbudzić małe zwierzęta. Od czasu do czasu musimy zmienić punkt wycelowania rakiet, czasami mamy ćwiczenia. Ale czasami, na przykład w nocy, jest bardzo spokojnie. Oglądałem całe sezony seriali telewizyjnych, które przynosili na dół koledzy. I przeczytałem tony książek.

Przy okazji odpowiem na kilka pojawiających się pytań:

Nigdy nie byłem blisko przekręcenia klucza. Tylko na ćwiczeniach. To znaczy, że dobrze wykonujemy swoją robotę.
Nie, nie popieram dalszej redukcji arsenału nuklearnego USA, z wielu powodów. Przede wszystkim uważam, że opuszczenie gardy nie spowoduje, że nikt nas nie uderzy. A jeśli nikt nas nie uderzy, nie będziemy musieli oddawać.
Nie, nigdy UFO nie "wyłączyło" moich rakiet (ludzie, serio?)
Pytanie o seksualne gratyfikacje w "kapsule" zostawię bez odpowiedzi, wyobrażajcie sobie co tylko chcecie
Jestem byłym "rakietowcem" - nie mam, nie chcę i nie potrzebuję zgody od USAF na to AMA. Moje odpowiedzi są celowo mało szczegółowe i zawierają tylko informacje odtajnione, a przez to koszerne!
Siły Powietrzne są bardzo nieudolne jeśli chodzi o social media, pewnie gdzieś tam jest teraz jakiś biedny rzecznik prasowy, który dostał rozkaz namierzenia mnie i odkrycia kim jestem. A nawet jeśli im się uda nic mi nie mogą zrobić. Chciałbym, żebyśmy mieli zespół medialny z Marynarki, oni to naprawdę ogarniają!

- Mógłbyś wyjaśnić to "zmienić punkt wycelowania rakiet"?

- Jasne, w różnych sytuacjach trzeba celować w różne miejsca. Rakiety są wycelowane w pewien obszar oceanu. Ziemia przesuwa się o kilka metrów rocznie, więc musimy zmieniać parametry celu.

- Czy kiedykolwiek wpadłeś w panikę lub popełniłeś błąd? Gdzie jest to pole rakietowe? Możesz je pokazać na Google Earth?

- Robiłem masę błędów! Niektóre małe, jak zepsucie toalety (a to powoduje WIELE problemów), jeden czy dwa duże, jak wpisanie złej wartości przy zmianie celu. Na szczęście mamy zabezpieczenie za zabezpieczeniem, zapewniające aby każdy błąd został szybko naprawiony.

- Jak wygląda zabezpieczenie w przypadku zepsutej toalety?

- Procedura zawiera wykonanie telefonu do hydraulika w bazie. A to zajmuje GODZINY!

- Czy hydraulicy musza mieć dopuszczenie do informacji niejawnych, żeby zejść na dół? Czy armia utrzymuje w pogotowiu oddział hydraulików tajnych urządzeń?

- Hydraulicy to żołnierze Sił Powietrznych lub cywilni pracownicy DoD (Department of Defence, odpowiednik MON) z dopuszczeniem do informacji tajnych. Ale i tak nie widzą niczego poza toaletą, a ta wygląda jak zwykłe toalety w samolotach.

* * * * *

- Czy macie tam na dole jakieś luksusy? Jak dobre jedzenie, piwo, albo może McDonald'sa czy inny fast food?

- Dobre pytanie. Mamy szefa kuchni, który znosi nam na dół jedzenie. Mamy też kuchenkę mikrofalową. Jeden z kolegów przynosił kuchenkę gazową i robił steki. Nie ma piwa! Picie w sytuacji alarmu nuklearnego jest... nieciekawym pomysłem

- Przede wszystkim dzięki za AMA, czy kiedykolwiek przeprowadzałeś test, nie wiedząc, że to test, tak że dostałeś tylko rozkaz, wykonywałeś procedurę i nie wiedziałeś co się stanie na końcu? Nie wiem czy wiesz o czym mówię, ale na początku filmu Gry Wojenne coś takiego miało miejsce i ludzie przy pulpitach nie wiedzieli, że to tylko symulacja.

- Nigdy! To fajnie wygląda w kinie, ale to bardzo zły pomysł! Co jeśli przeciwnik dowiedziałby się, że 70% ludzi by nie odpaliło rakiet? Jeśli nasi wrogowie podejrzewaliby, że nasze odstraszanie to ściema, to byłoby to słabe odstraszanie.

* * * * *

- Czy jest jakiś film lub serial, który według ciebie dobrze pokazuje jak wygląda życie w bunkrze?

- Jest taki film "First Strike", który został nakręcony przez Siły Powietrzne za czasów Cartera. Pokazuje procedury odpalenia rakiet Minuteman II i całą resztę systemu odstraszającego. Jak na 30-letni film procedury są pokazane dość dokładnie.

- Czy była jakaś sytuacja kryzysowa? Kiedy myślałeś, że faktycznie możecie odpalić rakiety?

- Jak pisałem wcześniej - nigdy. Jak się domyślam gotowość bojowa była podniesiona po atakach na WTC, ale to było najbliżej do odpalenia od czasów Zimnej Wojny.

- Co byłoby celem 11 września?

- To nie jest kwestia celu. Kraj został zaatakowany. To się wydarzyło jedynie kilka razy w historii. Od II wś stworzyliśmy system, który wymusza reakcję wojska na taki atak. Rezerwiści i Gwardia zostają postawieni w stan alarmu, samoloty zaczynają tankować, okręty wychodzą w morze itd. Ta reakcja dotyczy też wojsk rakietowych. Na przykład usuwamy z kapsuły wszystkie nie przymocowane przedmioty. Jeśli zrzucono by na nas atomówkę wstrząs byłby tak duży, że moneta zmieniłaby się w pocisk. Dlatego nasze fotele mają pasy bezpieczeństwa jak w kolejce górskiej i przytwierdzamy fotele do podłogi.

- Wyobrażam sobie, jak ty i drugi oficer stoicie przy pulpicie, z kluczami w rękach, czerwone światełka migają, alarmy wyją, a wszyscy inni biegają wokół z górami kaset i książek, i pospiesznie wyrzucają je przez właz, a za nim powstaje wielka góra wyrzuconych rzeczy.

- Na dole jest nas tylko dwóch, więc jeśli dostalibyśmy informację przed uderzeniem to my byśmy wyrzucali rzeczy przez drzwi, a po otrzymaniu rozkazu odpalilibyśmy rakiety.

* * * * *

- Jak oceniasz wstęp do gry Red Alert 2?

- Uwielbiałem RA2! (Co EA zrobiło z tak wspaniałym pomysłem?!) Niezłe jak na filmik w grze, ale niezbyt realne

- A przy okazji, jak tam graliście w gry? Czy mogliście mieć prywatne komputery (oczywiście bez internetu)?

- Świetne pytanie, zasługujące na całą oddzielną rozmowę. Na dole, w kapsule nie można grać. Jakakolwiek elektronika, która nie została zatwierdzona przez speców z Hill AFB może zakłócić działanie naszego sprzętu. Ale ludzie i tak to robią. Nie uważałem, żeby taszczenie tam mojego XBoxa była warte wysiłku, ale pewnie bym go zabrał gdybym miał nową grę, jak Gears of War albo Halo, albo CoD, w której miałbym do przejścia kampanię. Przeszedłem przez GoW2 na jednej zmianie "przy pulpicie". Jeden z naszych podoficerów z góry wykombinował jak grać ze swojego pokoju w World of Warcraft. Do dziś nie wiem jak mu się to udało. W pokoju nie miał internetu i w okolicy nie było zasięgu komórek. Ale mu się udało i to na świetnym łączu. On był moim bohaterem!

- Jak przebiega odpalenie pocisków nuklearnych?
Prezydent wydał rozkaz ataku. Co się dzieje od tej chwili do momentu startu rakiety? Co dokładnie robisz, żeby wystrzelić pocisk? Chyba nie jest duży czerwony przycisk z żółto-czarną klapką?

- Większość z tego jest tajna. W każdym razie, jeśli dostaniemy rozkaz możemy go wykonać dość szybko. Odtajniona wersja wygląda tak, że dostajemy zaszyfrowaną wiadomość przez 5 różnych systemów komunikacyjnych, niektóre z nich przetrwają nawet impuls elektromagnetyczny (EMP). Weryfikujemy czy wiadomość jest poprawna i autoryzujemy ją przy pomocy klucza zamkniętego w sejfie z dwoma zamkami (w ten sposób jedna osoba nie może dostać się do kluczy). Jeśli bunkry zostałyby zniszczone, ale rakiety by przetrwały, specjalny samolot może przelecieć nad polami rakietowymi i zdalnie odpalić rakiety.

- Samolot zdalnie odpala rakiety? To trochę przerażające.

- Pociski muszą przejść w tzw. Tryb Radiowy. Jeśli silos traci kontakt z kapsułą na określony okres czasu ten tryb włącza się automatycznie. W innym przypadku samolot nic nie zrobi.

* * * * *

- Dzięki za ten wątek. Odkąd obejrzałem Gry Wojenne zawsze się zastanawiałem jak to wygląda. Mam kilka pytań:
Czy jesteście uzbrojeni, a jeśli tak, czy macie "zmusić" do działania partnera, który nie chce wykonać rozkazów?
Wspomniałeś o zmianie celów rakiet. Czy wiecie gdzie pociski są wycelowane, czy raczej wpisujecie jakiś kod i komputer sam ustawia cel? (Chyba nie macie mapy świata na ekranie z krzyżykiem sterowanym myszką, ale może znacie współrzędne?)

- Nie ma broni! Mieli ją w czasie Zimnej Wojny, ale nie było jej tam od dawna, już kiedy dostałem przydział. Kody. Nie wiemy gdzie rakiety są wycelowane, ale gdybyśmy chcieli możemy to sprawdzić. Ja nie chciałem. Mógłbym wyobrazić sobie jak wygląda cel i mieć opory przed odpaleniem.

- Jak długo trwa zmiana celu? Czy to skomplikowany proces, czy łatwa i szybka procedura?

- Możemy to zrobić szybko. Zatrważająco szybko.

- Czy to prawda, że kod odpalenia był kiedyś ustawiony na 000000000000?

- Czytałem o tym w prasie. Oczywiście w żaden sposób nie skomentuję tematu kodów.

* * * * *

- Czy odizolowanie w bunkrze w jakikolwiek sposób na ciebie wpłynęło?

- Dla niektórych jest to męczące. Inni lubią ciszę. To jest jak z walką - różnie wpływa, na różnych ludzi.

* * * * *

- Jaki jest rzeczywisty odpowiednik dużego czerwonego przycisku?

- Cztery przełączniki odpalające

* * * * *

- Czy mieliście tam chińszczyznę?

- Nie było żadnego jedzenia na zamówienie. Chyba, że ktoś sam sobie przyniósł do odgrzania. Bunkry dowodzenia są bardzo, bardzo odosobnione. Z bazy do naszego posterunku jechało się dwie godziny.

- Czy naprawdę nosicie Snuggies (koce z rękawami)?

- Nie wszyscy! Ale wymogi ubioru są bardzo luźne. Siedzisz za dwoma grubymi, ciężkimi drzwiami bunkra. Twój partner zwykle śpi na pryczy. Więc dres, jeansy, cokolwiek ci pasuje. W czasie jednego z alarmów zepsuło się nam chłodzenie. Temperatura w kapsule osiągnęła ponad 38 stopni C. Ten alarm przesiedziałem z bieliźnie.

- Jest coś bardzo niepokojącego w myśli, że gdzieś pod ziemią siedzi koleś w gaciach i odpala atomówki.

- Mi to mówisz?

* * * * *

- Czy był taki moment, że prawie nacisnąłeś przycisk?

- Ani razu. Dzięki Bogu! Przechodziliśmy w stan podwyższonej gotowości, jeśli zagrożenie jest poważne. Jak się domyślam 11 września jednostki rakietowe były w stanie bardzo wzmożonej czujności. Na co dzień zwykle po prostu pilnujemy, żeby pociski były w stanie gotowym do użycia.

- Czy byłeś na służbie 11 września?

- Wtedy byłem jeszcze na studiach.

- Jeśli musiałbyś wystrzelić rakiety, czy czułbyś się źle będąc odpowiedzialnym za śmierć milionów ludzi? Jak dużo o tym myślałeś?

- Szkolenie jest tak przeprowadzone, żebyś wykonał procedurę startową bez emocji. Nigdy nie musiałem tego wykonać naprawdę, tylko na ćwiczeniach. Myślę, że byłbym bardzo smutny, że wydarzenia tak się rozwinęły, że musiałem wykonać swój obowiązek. Ale myślę, że nie wykonanie go spowodowałoby, że czułbym się jeszcze gorzej. Od 1945 nie użyliśmy broni atomowej. Jeśli dostałbym rozkaz, wszyscy wiemy, że byłaby to dla nas ostateczność.

* * * * *

- Ile osób przebywa w takich bunkrach? Co robiliście dla rozrywki?

- 3 pola rakietowe mają po 150 rakiet w stanie gotowości. Każda eskadra ma 50 pocisków kontrolowanych przez 5 grup po 2 osoby każda. Więc w każdej chwili w gotowości siedzi 90 "rakietowców". W czasie Zimnej Wojny było tego dużo więcej, bo wtedy mieliśmy 9 pól rakietowych.

* * * * *

- Czy to był system z dwoma kluczami, jak w filmach?

- Odpalenie wymaga czterech rąk. Są dwa zestawy przełączników odpalających i każdy z tych przełączników wymaga klucza. Klucze są zamknięte w sejfie z dwoma zamkami, więc do jego otwarcia potrzeba dwóch osób.

- Dla większości osób, nie pracujących w twojej branży, łatwo jest ignorować świadomość ryzyka ataków nuklearnych. Czy pracując tam zdałeś sobie sprawę jak łatwo może dojść do takiego ataku? Czy jest tak źle jak myślimy, czy jesteśmy w stanie sprzątnąć wszystko zanim do nas dotrze? Poza odpaleniem rakiet, jak dobry jest nasz system kontrataku?

- Tak, czasami to jest przerażające. To modne, aby protestować przeciwko broni nuklearnej. Trochę tym ludziom zazdroszczę, bo widzą nasz świat takim, jak my byśmy chcieli żeby był. Pokojowy i bez idiotów gotowych do użycia takiej broni. Moim obowiązkiem było upewnienie się, że NIGDY jej nie użyją, a żeby to osiągnąć musiałem mieć pewność, że moje pociski są sprawne.

* * * * *

- 4 8 15 16 23 42

- lol! Uwielbialiśmy tam Zagubionych!

* * * * *

- Jakie tam są zabezpieczenia przed samodzielnym odpaleniem pocisków przez załogę?

- Cała masa! Jako załoga o wielu z nich nawet nie wiemy, ponieważ są związane z budową pocisku i trzeba być ekspertem w tym temacie (i mieć dostęp na poziomie Q). W czasie alarmu my jesteśmy najważniejszym zabezpieczeniem. Jeśli ktoś przechwyci kody i pocisk zostanie "włączony" inne kapsuły mogą go szybko wyłączyć. Nigdy do tego nie doszło, o ile wiem. Ale każde odpalenie wymaga wielu kodów i chęci wielu osób. To dobry system. Nigdy nie mieliśmy przypadkowego wystrzelenia lub wybuchu.

* * * * *

- Czy są jakieś oficjalne plany co robić po odpaleniu pocisków?

- Tak, jest właz ucieczkowy wypełniony piaskiem. Nim się można kawałek wydostać, dalej trzeba kopać

- Dla tych, którzy nie wiedzą to jest najprawdopodobniej (oczywiście nie mam jak tego sprawdzić) system podobny do tego we francuskiej linii Maginota. Szyb dwukrotnie głębszy niż potrzeba, z górną połową wypełniona piaskiem, żwirem czy czymś podobnym, przez co ciężko się przekopać. Kiedy trzeba uciekać otwiera się zapadnia w środku szybu, zrzucając wypełnienie do komory poniżej i otwiera drogę na górę.

- Jaka była najstraszniejsza część bunkra?

- Jest wiele opowieści o "nawiedzonych" bunkrach. Myślę, że to wynika z długich okresów izolacji. Spotkałem kiedyś instruktora, który przysięgał, że kiedy otworzył właz bunkra usłyszał głos śpiewającej małej dziewczynki. Wierzę mu, ale uważam, że to raczej wynika raczej z otępienia zmysłów, niż ze spraw nadprzyrodzonych.

Muszę dodać, że według mojej wiedzy nie było bunkrów budowanych w miejscu indiańskich cmentarzy.

* * * * *

- Ile razy w tygodniu ludzie nakrywali cię na "polerowaniu rakiety"?

- lol. Bez komentarza. Ale sam się możesz domyślić. Jesteś 30 metrów pod ziemią. Samotny. I nie ma wiele do roboty. Nie trzeba być inżynierem rakietowym, że tak powiem

* * * * *

- Dzięki za to AMA. Jak sobie dawałeś radę pod ziemią przez tak długi czas, mając świadomość, że masz możliwość zniszczenia całego narodu?

- Właściwie to wielu narodów. Bez problemu mógłbym rozwalić Luksemburg i kilka karaibskich wysp używając tylko 10 rakiet. Ale nikt tam w ten sposób nie myśli. Jesteśmy jedynymi ludźmi w służbie wojskowej, którym się płaci za NIE używanie ich broni.

- Co jest najlepszą stroną twojej pracy? I najgorszą?

- To naprawdę świetne pytanie. Najlepszą chyba jest koleżeństwo. Jest ekipa wspaniałych ludzi po 20-kilka lat, która dzieli ze sobą wiele prób i radości (mniej radości, niestety) na służbie. Wynajmowaliśmy mieszkanie w pobliskim ośrodku narciarskim, braliśmy przepustki i znikaliśmy w górach, kiedy tylko nie było alarmu. Ale służba jest ciężka. Jest wymagająca emocjonalnie oraz wymaga rygorystycznego szkolenia i działania. Ciągle cię kontrolują, co zawsze powoduje stres. Najgorszą rzeczą jest to, że zdajesz sobie sprawę, że w Iraku czy Afganistanie są ludzie, którzy narażają swoje życie, a ty narzekasz na swoją służbę z gorącymi posiłkami i ciepłym łóżkiem. To mnie wykańczało, dlatego odszedłem jak tylko mogłem. Ale cieszę się, że mogłem tego doświadczyć.

* * * * *

- Jak walczyłeś z nudą? Domyślam się, że byliście w dużym stopniu odizolowani od świata zewnętrznego? Mieliście przepustki czy to był przydział długoterminowy?

- Walczyliśmy z nudą na wszystkie sposoby. Czytałem dużo książek i oglądałem filmy. Dostaje się przepustki, ale miesiące są długie. Łącznie z treningami i podróżami z i do pola rakietowego wychodziło 26-27 dni roboczych w miesiącu.

* * * * *

- Miałem kumpla, który pracował w podziemnym bunkrze. Zachorował na raka krtani, a nigdy nie palił.

- Bunkry są STARE. Sam mam problemy z układem oddechowym związane ze służbą tam. Biedny kumpel.

- Czy jest tam jakiś układ samozniszczenia (dla bunkra, rakiet)? Czy odmówiłbyś wykonania rozkazu gdybyś miał odpalić rakiety na przykład na Niemcy, Wielką Brytanię czy Kanadę? Jeśli mógłbyś odpalić jedną rakietę na wybrany przez siebie cel (tylko nie ocean czy pustynię), wiedząc, że nie nie byłoby żadnych skutków w stylu trzeciej wojny światowej, w co byś strzelił?

- lol, nie! Rozkazy przychodzą zaszyfrowane, więc nie wiemy gdzie polecą rakiety. Odpowiedź na trzecie pytanie: Księżyc oczywiście. Musi być zniszczony!

* * * * *

- Co się dzieje w przypadku pożaru w bunkrze? Czy możecie próbować ugasić go samemu, czy musicie uciekać?

- Jest kilka sposobów na ugaszenie ognia, ewakuacja to ostateczne rozwiązanie. Wszystko ma układy zapasowe, więc jeśli to konieczne inny zespół może przejąć kontrolę nad naszymi rakietami.

* * * * *

- Jak głęboko jest położony bunkier?

- Większość znajduje się około 30 metrów pod ziemią.

* * * * *

- Ile zarabiałeś?

- Nieźle. Pensja oficerska jest całkiem niezła, ale w sektorze prywatnym zarobiłbym więcej.

- Jako kontroler punktów dowodzenia jestem trochę zaniepokojony. Nie wiem czy mówisz prawdę. Jestem zdziwiony, że nie macie kuchni, domyślam się, że pracujecie na 12-godzinnych zmianach. Jaki masz stopień i gdzie służysz?

- Mieliśmy kuchnię na górze, i kucharza. A punkt dowodzenia znajdował się w bazie i zajmował się odbieraniem telefonów o kotkach na drzewach, więc nie dziwię się, że brzmi to trochę obco (przepraszam, musiałem). Ale odpowiadając na twoje pytanie, byłem kapitanem, instruktorem w OSS, dowódcą załogi, zastępcą i miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczenia w 3-dniowych alarmach. To powinno wystarczyć, aby zaspokoić twoją ciekawość.

* * * * *

- Czy zajmowałeś się też serwisem rakiet, czy zajmowali się tym technicy?

- Technicy. Oni są niesamowici! Pracują na zewnątrz, czasami do białego rana, w ujemnych temperaturach. My siedzieliśmy w klimatyzowanym bunkrze i doglądaliśmy tego co oni robią, żeby mieć pewność, że nic nie namieszają. Wprowadzaliśmy ich i wyprowadzaliśmy z terenu. Upewnialiśmy się, że właz do bunkra jest zamknięty.

* * * * *

- Mam jedno proste pytanie. Pewnego dnia budzi się prezydent i wydaje rozkaz odpalenia rakiet. Nikt nie wie dlaczego, ale on wielokrotnie powtarza, że chce aby odpalono pociski. Co by się stało?

- Jeśli kody byłyby prawidłowe rakiety by poleciały i bombowce wystartowały. Na szczęście nigdy czegoś takiego nie było.

* * * * *

- Jak fajnie się czujesz, kiedy mówisz komuś o swojej pracy?

- Szczerze mówiąc to jest super! Ludzie są szczerze zainteresowani i to jest wspaniałe uczucie. A ja lubię o tym opowiadać. Ludzie bardzo mało wiedzą o tym jak wygląda praca w jednostce rakietowej. Dlatego zdecydowałem się zrobić to AMA.

- Hipotetyczny scenariusz: Z jakiegokolwiek powodu Rosja i Chiny dokonują pierwszego uderzenia na Amerykę, które wszystkich zaskakuje. Uderzenie unicestwia praktycznie wszystko. Na podstawie zniszczeń wiadomo, że wojna jest przegrana, ale rząd nie chce się jeszcze poddać. Twój bunkier i pociski przetrwały i dostajesz rozkaz odpalenia. Co byś zrobił? Wojna już jest przegrana, a Ameryka zniszczona. Pociski byłyby wystrzelone tylko dla zemsty i żeby zabić jeszcze więcej ludzi w wojnie, która już się skończyła. Co byś zrobił?

- A może chcą zniszczyć pozostałe rakiety Rosji i Chin, żeby dostali na tyle mocno, aby nie mogli dalej zagrażać Stanom? I wtedy będziemy mogli się odbudować. Szkoli się nas tak, abyśmy nie myśleli w ten sposób. To jest problem dla wyższego dowództwa, nie dla tych, którzy pociągają za spust. Tak działa wojsko.

* * * * *

- Jaki jest czas składowania pocisków? Widziałem we wcześniejszej odpowiedzi, że wymagają dużo pracy, bo mają już ponad 40 lat. Jest jakiś czas przydatności do użycia, po którym są złomowane i zastępowane nowymi?

- Ciągle wymieniamy części na nowe, więc dla Sił Powietrznych to są "nowe" rakiety. Ale cała infrastruktura, jak linie przesyłowe, komunikacyjne czy konstrukcja silosów, zużywają się i coś z tym trzeba będzie zrobić. Wydaje nam się, że pociski Minuteman III będą w służbie do 2030.

* * * * *

- Pewnie głupie pytanie, ale zawsze mnie to zastanawiało. Czy przez bliską pracę z rakietami byłeś wystawiony na wyższe niż przeciętnie poziomy promieniowania?

- Bunkier jest dość daleko od rakiet, kilkanaście kilometrów. Z bliska widziałem tylko 3 czy 4 pociski. Nie miałem potrzeby tam chodzić!

* * * * *

- Jaki był twój najbardziej stresujący dzień?

- Tajne, ale nie dlatego, że mieliśmy odpalać rakiety. Miało to związek z zepsutą toaletą.

Kradzione z joemonster.pl

POBÓR POLAKÓW Z POMORZA DO WEHRMACHTU

t................0 • 2013-01-23, 21:00
Obiecany materiał spodoba się będzie więcej

POBÓR POLAKÓW Z POMORZA DO WEHRMACHTU

Podbój Polski w 1939 r. i włączenie części ziem polskich w skład terenów wcielonych do Rzeszy narzuciły mieszkańcom Pomorza obowiązek służby wojskowej w armii niemieckiej. W utworzonym decyzją Hitlera z 8 października 1939 r. Okręgu Rzeszy-Prusy Zachodnie (od 2 listopada 1939 r. - Gdańsk-Prusy Zachodnie) już w 1940 r. przeprowadzono pobór Polaków - byłych obywateli Wolnego Miasta Gdańska do Wehrmachtu.

W pierwszym rzędzie brano do armii niemieckiej tych, którzy przed wybuchem wojny nie odgrywali aktywnej roli w polskim życiu społeczno-politycznym w Wolnym Mieście. Po ogłoszeniu rozporządzenia o Niemieckiej Liście Narodowej z 4 marca 1941 r., dotyczącego określenia stopnia przynależności państwowej mieszkańców z terenów wcielonych do Rzeszy, pobór Polaków z Pomorza nabrał charakteru masowego. Oznaczało to również, że poboru do armii niemieckiej dokonywano, zanim prawnie uregulowano status administracyjno-państwowy mieszkańców tych ziem.

Komisje rozpatrujące wnioski o przyznanie wobec poszczególnych grup ludności Niemieckiej Listy Narodowej miały obowiązek przekazać wojskowym komendom uzupełnień spisy mężczyzn, którzy podlegali służbie wojskowej. Na podstawie marcowego rozporządzenia Heinricha Himmlera oraz reskryptu z 13 marca 1941 r. Oberkommando der Wehrmacht wydało 2 października 1942 r. dekret dotyczący zasad pełnienia służby wojskowej przez osoby wpisane do III grupy Niemieckiej Listy Narodowej. Zgodnie z nim osoby powołane do wojska przed wpisaniem na listę miały być zwolnione od pełnienia służby wojskowej w przypadku, gdyby decyzja komisji do spraw Niemieckiej Listy Narodowej okazała się odmowna. Zwolnienie przysługiwało również wtedy, jeżeli jedno z rodziców poborowego lub oboje zostali zakwalifikowani do grupy IV.

Kategorie Niemieckiej Listy Narodowej

Rozporządzenie z 4 marca 1941 r. o Niemieckiej Liście Narodowej i przynależności państwowej ustalało status mieszkańców terenów wcielonych do Rzeszy - zatem dotyczyło bezpośrednio osób zamieszkujących Reichsgau Danzig-Westpreussen. Wstępem do niego był dokument z 12 września 1940 r., który wprowadzał podział na poszczególne kategorie ludności zamieszkującej te tereny.

O rozpoczęciu akcji przyjmowania wpisów na Niemiecką Listę Narodową informowała miejscowa prasa. Rozporządzenie z 4 marca 1941 r. dotyczyło obywateli polskich, którzy z dniem 26 października 1939 r. zostali bezpaństwowcami, oraz posiadaczy obywatelstwa gdańskiego, którzy je utracili z dniem 1 września 1939 r., lecz z tymże dniem ich miejsce zamieszkania znajdowało się na terenie byłego Wolnego Miasta Gdańska.

Do grupy I zaliczono Niemców-posiadaczy obywatelstwa polskiego lub gdańskiego biorących czynny udział w niemieckim (narodowosocjalistycznym) życiu politycznym. Do grupy II zaliczono Niemców bądź osoby pochodzenia niemieckiego, które zachowały niemiecką świadomość narodowościową wyrażaną na co dzień oraz do wojny nie występowały w sposób aktywny politycznie.

III grupa Niemieckiej Listy Narodowej była wyjątkowo szeroka. Do niej, decyzją twórców dokumentu, należało zaliczyć osoby pochodzenia niemieckiego (spolonizowane), które dawały gwarancję na powrót do narodowosocjalistycznej wspólnoty narodowej, osoby z małżeństw mieszanych (z osobą pochodzenia nieniemieckiego), mające decydujący wpływ na współmałżonka oraz wszystkich tych, którzy - zdaniem twórców rozporządzenia - należeli do grup ludności skłaniającej się ku niemczyźnie (mieszkańcy Pomorza, Śląska).

Grupa IV była przeznaczona dla osób, które co prawda zachowały niemiecką świadomość narodową, ale politycznie przed wybuchem wojny i w czasie akcji wpisowej deklarowały przynależność do polskości.

Wpisowi na Niemiecką Listę Narodową nie podlegali obywatele polscy i obywatele Wolnego Miasta Gdańska, których miejsce zamieszkania z dniem 7 marca 1941 r., tj. wejścia w życie rozporządzenia, znajdowało się na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Z grona osób uprawnionych do wpisu na listę wykluczano również tych, którzy byli posiadaczami obywatelstwa gdańskiego, lecz do dnia wejścia w życie przepisów o Niemieckiej Liście Narodowej nabyli obce obywatelstwo.

Himmler wydał 16 lutego 1942 r. okólnik, w którym precyzował kryteria, jakim podlegali umieszczeni w grupie IV. Zalecał przyjmować do tejże grupy osoby pochodzenia niemieckiego, żyjące w mieszanych małżeństwach z "obcoplemieńcami", następnie dzieci z małżeństw mieszanych osób pochodzenia niemieckiego i "obcoplemiennego". W grupie tej znajdowali się również ci, którzy ulegli wpływom Kościoła katolickiego lub ewangelickiego. Zgodnie z okólnikiem do grupy IV wpisywano wszystkich, którzy dobrowolnie wyrzekli się niemieckości ze względów stanowych bądź dla osiągnięcia wysokiej pozycji w Polsce, oraz tych, którzy utracili niemiecką tożsamość narodową na skutek przebywania w izolacji od wpływów niemieckiej kultury. Posiadaczy IV grupy Himmler polecił określać w sposób oficjalny mianem "spolszczonych Niemców". Nieoficjalnie jednak nazywano ich renegatami.

Zmiany kryteriów poboru

Wcielanie do wojska odbywało się na mocy ustawy z dnia 16 marca 1935 r. o służbie wojskowej Trzeciej Rzeszy wraz z późniejszymi przepisami wykonawczymi. Do wybuchu wojny w myśl tego aktu prawnego służbę wojskową w armii Trzeciej Rzeszy mógł pełnić Niemiec, który jednocześnie spełniał nazistowskie wymogi rasowe. Zgodnie z paragrafem 4 ustawy czas trwania obowiązku wojskowego ustalono na okres rozpoczęty 19 rokiem życia, a zakończony 45 rokiem życia. Wymóg pełnienia służby podczas wojny podlegał rozszerzeniu o kolejne roczniki.

W okresie od grudnia 1942 r. do sierpnia 1943 r. ponownie przystąpiono do kolejnych regulacji problemów związanych z poborem do armii niemieckiej (w tym i zasad awansowania) osób wpisanych do grupy III oraz ich rodzin, którym przyznano grupę IV Niemieckiej Listy Narodowej.

Osoby należące do grupy III i pełniące służbę wojskową podlegały wielu obostrzeniom, wynikającym z nieufności władz co do ich lojalności wobec Trzeciej Rzeszy. Z wcielonych do Wehrmachtu nie wolno było tworzyć odrębnych pododdziałów, rozdzielając ich w miarę możliwości pojedynczo lub po kilku w plutonie (2-3 osoby). Oprócz tego, zgodnie z zarządzeniem z 25 listopada 1942 r., za próby łamania dyscypliny, usiłowania dezercji lub sabotażu przynależnych do III grupy karano śmiercią. Powołanych do służby wojskowej kierowano od roku 1943 do różnych formacji służących na terenie Rzeszy i państw okupowanych. Powodem, dla którego rozrzucano ich po całej Europie, była obawa administracji przed możliwością popełnienia przez wcielonych dezercji. W tym przypadku represjom podlegali również bliżsi i dalsi członkowie rodzin dezerterów. Możliwość awansu dla osób z poboru ograniczono do stopnia starszego strzelca.

Uchylanie się od służby i dezercje

Występujące przypadki ukrywania się przed powołaniem do wojska były ścigane przez organa powołane do tego celu - żandarmerię, policję i komendę uzupełnień Wehrmachtu. Rozporządzenia o poszukiwaniach osób uchylających się od służby wojskowej publikowano w dziennikach urzędowych właściwych dla danego powiatu. Prócz uchylania się od poboru dość powszechnym zjawiskiem wśród Polaków z ziem wcielonych do Rzeszy była dezercja. Porzucający wrogie szeregi na różnych odcinkach frontu zachodniego trafiali do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ocenia się, że łącznie do PSZ trafiło ponad 70 tys. Polaków z ziem wcielonych do Rzeszy - dezerterów i osób z obozów jenieckich. Liczba dezerterów na froncie wschodnim, chociażby ze względu na stosunek bolszewików do jeńców, musiała być nieporównywalnie mniejsza. Pomorscy dezerterzy i poborowi uchylający się od służby w Wehrmachcie zasilili licznie oddziały partyzanckie Armii Krajowej i "Gryfa Pomorskiego" w Borach Tucholskich. Spotykamy ich nie tylko w grupach leśnych na Pomorzu, ale też i w oddziałach partyzanckich AK na terenie całego kraju, z Kresami Wschodnimi włącznie. Wielu z nich zapisało się chlubnie w dziejach swych partyzanckich jednostek. Należy jednak wspomnieć o tym, że część unikających służby wojskowej w armii niemieckiej miała na uwadze nie tyle patriotyzm i niechęć do noszenia obcego munduru, ile dążyła do ratowania własnego życia.

Poborowi o zbyt polskim nazwisku początkowo musieli się liczyć z koniecznością jego zmiany na niemiecko brzmiące, gdyż dotychczasowe brzmienie nastręczało jego posiadaczowi wielu trudności. Z biegiem czasu odstępowano od tego procederu, pozostawiając nazwisko niemal niezmienione. Natomiast polska prasa konspiracyjna sugerowała, że do problematyki używania języka polskiego przez osoby wcielone do Wehrmachtu niemieckie władze administracyjne przez jakiś czas podchodziły dość łagodnie, wręcz ułatwiając możliwość porozumiewania się rekrutów z przełożonymi.

Z biegiem czasu, w związku z pogarszającą się sytuacją wojenną Niemiec i koniecznością mobilizowania coraz to młodszych i starszych roczników, patrole żandarmerii częściej kontrolowały młodych ludzi. Jednocześnie funkcjonariusze właściwych dla danego terenu komórek NSDAP przystępowali do sporządzania spisów osób zdolnych do służby w formacjach Volkssturmu. Ta akcja rejestracyjna powodowała ucieczki mężczyzn z miast na tereny wiejskie, zwane potocznie "Volkssturmkrankenheit" (choroba chroniąca przed Volkssturmem).

***

Dokonywanie przez władze niemieckie wśród mieszkańców terenów wcielonych do Rzeszy poboru do wojska stanowi część polskiej historii wieku XX. Przez długie lata dla wielu był to fakt wstydliwy, pomijany milczeniem lub wielokrotnie "naciągany" dla uzyskania doraźnych celów. Jednak nie sposób zapomnieć o tym, do dziś bolesnym, fragmencie naszych dziejów.

Warszawa w przededniu wojny. 1939

H................8 • 2012-09-01, 23:33
W przededniu wojny Warszawa była tętniącą życiem Stolicą II Rzeczypospolitej. Miasto, zwane "Paryżem Północy", z wielkim spokojem szykowało się do konfliktu zbrojnego. Aż trudno uwierzyć, że utrwalone na taśmach filmowych, skupione twarze warszawiaków, widzimy chwilę przed zagładą ich świata. Dwa tygodnie, parę dni później, niszczone są domy, od pocisków i bomb ginie ludność cywilna.
Po kilku miesiącach kamera okupanta rejestruje zniewoloną Warszawę, która nie przypomina tamtego - przedwojennego miasta. Nie ma znaczenia, czy domy są całe, czy Nowy Świat ozdobiono kwiatami - nie ma ludzi, którzy tworzyli tamte miasto ...twarze warszawiaków oglądamy w niemieckich kronikach z obozów koncentracyjnych.
Póki co, na filmie trwają przygotowania do wojny...

Arizona

N................k • 2012-07-01, 14:47
Dla odmiany od kompilacji wszelakich i wypadków made in Росси́яz, polecam 46-minutowy obraz z życia sąsiadów z tzw. Polski "A".
Film dokumentalny Ewy Borzęckiej z 1997 roku, opowiadający historię mieszkańców pewnej popegeerowskiej wsi.

Cz.1


Cz.2


Info dla agroturystów: film nakręcono we wsi Zagórki położonej około 20 kilometrów od Słupska (woj. pomorskie).

"Powróćże Komuno do zakładów pracy
Żeby znów szczęśliwi byli rodacy
Żeby pospać mogli sobie za maszyną
Żeby nic nie robić i pić tanie wino"



Jeśli nie było to dziwne.. Albo nieumiejętnie szukałem (świeżak rozumisz)

Endgame

Centurion2009-01-16, 1:37
Najnowszy film dokumentalny Alexa Jonesa, o spisku globalnej elity, mającej na celu ustanowienie Nowego Porządku Świata. Ma on polegać na eliminacji 90% populacji Ziemi i totalnej kontroli pozostałej resztki niewolników. Co nie udało się tyranom takim jak Napoleon i Hitler, udaje się globalistom wprowadzać podstępem krok po kroku. Czy 'Rok 1984' czai się tuż za rogiem? Kim są ciemne elity chcące rządzić całym światem?

Zeitgeist: Addendum

Centurion2009-01-12, 0:13
Zeitgeist, wyreżyserowany przez Petera Josepha, powstał jako utwór non-profit, mający na celu zainspirowanie ludzi, by zaczęli patrzyć na świat z bardziej krytycznej perspektywy, oraz aby zrozumieli, iż bardzo często rzeczy nie są tym, czym większości populacji się wydaje.