miszcz310 napisał/a:
Co do tego bezrobocia w Hiszpani to w sumie brzmi bardzo prawdopodobnie. Bo z tego wynika, że to jest bardzo podobny kryzys do tego w Irlandii. Tylko w Irlandii umieli sobie jakoś lepiej poradzić.
Przy próbie odpowiedzi na to pytanie (nie mam pojęcia, na ile trafnej), odwołam się do socjologii: Hiszpania w latach 80 była tak samo biedna, jak Polska w latach 90. Tylko oni się szybko dorobili. W przeciwieństwie do Irlandii, która swoje przeżyła, nie wiedzieli co to dziesiątki lat ciężkiej pracy, dochodzenia do bogactwa; Hiszpania zachłysnęła się swoim dobrobytem - nie potrafili wprowadzić w porę reform prorozwojowych (tzn. proprzedsiębiorczych - w końcu ich wzrost gospodarczy opierał się na glinianych nogach) i oszczędnościowych... No i wylądowała na bruku...
miszcz310 napisał/a:
Co do tych ustaw to chodziło mi o to, że te ustawy w Polsce są zawsze tak konstruowane, żeby nic się nie zmieniło tak na prawdę. W sensie zobaczmy na służbę zdrowia. A to kasy chorych, a to znowu jednak centralny system finansowania. A tak na prawdę co to daje? Jak są lekarze pozatrudniani na 5 etatów, których nikt nigdy na dyrzuże nie widział. Czytałem nawet o takich przypadkach, że jeden lekarz pracował 32 godziny na dobe, bo był na 4 dyżurach dziennie i to w różnych szpitalach, czasem jednocześnie. Albo jest sprzęt za miliardy, który nie może pracować bo nie ma pieniędzy dla mnie chore. Dodatkowo nie będę wspominał, że dużo lekarzy traktuje pacjentów czasem gorzej jak bydło... Choć to akurat moim zdaniem się coraz bardziej zmienia na lepsze. O edukacji nie będę nawet wspominał, jak to można dostawać 5k brutto samej pensji za dobre układy z dyrektorką...
Tak, w polskim środowisku medycznym wylęga się niesamowita patologia. Mam na przykład znajomego, który postanowił zarobić do końca studiów milion (sześcioletnich) od zera... I pewnie mu się to uda (nie powiem jakimi sposobami - jeszcze jakimś k🤬a cudem mnie namierzy; w każdym razie wzbudzającymi moje obrzydzenie). Albo moja ciotka... Wprawdzie czasem na tym korzystałem skorzystałem, ale nie czułem się komfortowo z myślą, że ciotka wp🤬liła się do szpitala i kazała kolejce zrobić mi miejsce (rodzinie się jest winnym naturalną wdzięczność). W czym Korwin ma na pewno rację? W tym, że trzeba sprywatyzować szpitale, by ograniczyć patologię państwową.
miszcz310 napisał/a:
Co do Polski=PRL. To trochę źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że w Polsce te struktury to niechlubne dziedzictwo PRLu. Wspomniany system edukacji, ZUS, KRUS (to jest dla mnie kompletnie nie zrozumiałe jak to ma być sprawiedliwość społeczna jak "biedny" rolnik 200ha'ego latyfundium płaci 250zł kwartalnie i ma takie same świadczenia co sprzątaczka zarabiająca 1000zł brutto, której się nikt nie pyta czy chce płacić czy nie, a rolnik ma wybór.). Przykłady można mnożyć. Dopóki ludzie sami nie zrozumieją, że cfaniakowaniem sami sobie szkodzą to się raczej nic nie zmieni. Wracając na chwilę do tych ustaw. Zobacz jak one są robione. Pełno furteczek, skomplikowane itd. Dzisiaj, żeby cokolwiek zrozumieć, to trzeba być chyba prawnikiem z wieloletnim starzem w danym rodzaju prawa... Moim zdaniem wszyscy by zyskali na prostym i przejżystym prawu. (Prócz spekulantów itd)
Niektórzy mówią, że za PRLu pod tym względem nawet było lepiej... Że obecna Polska wygrałaby mistrzostwa w biurokratyzacji, gdyby takie ustanowiono... Przykra prawda.
miszcz310 napisał/a:
Co do tej wspólnej waluty to nie wiem czy to jest tak prosto. W sensie nie twierdzę, że nie tracą pieniędzy na przewalutowywaniu, ale czy to nie będzie skórka za wyprawkę.
Wspólna waluta mogłaby i przyciągnąć inwestorów - i ze strefy euro, i tych, którzy nie byli pewni co do stabilności polskiej waluty.
Jeśli UE nie będzie grała nie fair w sprawie euro (a Europa to kontynent handlu, nie miałaby więc po co), to wydaje mnie się, że wspólna waluta może nam tylko dopomóc.
miszcz310 napisał/a:
Co do tej dobrej pracy po SGH to chyba dalej prawda. Z tego co słyszałem to wcześniej się nazywało jakoś SGPIS czy coś takiego i ponoć w poprzenim systemie było raczej słabo oceniane. Dopiero po transformacji okazało się, że absolwenci są jednostkami prawie boskimi, jak można sądzić jakie wtedy oferowano warunki pracy (służbowe duże mieszkania, służbowe samochody, służbowe komórki. Jednak moim zdaniem czas sporo rzeczy zweryfikował.
Ale z drugiej strony, Profesorowie tej uczelni, w większości musieli być kształceni "dawnymi metodami". Ciekawe, czy oni za komuny wykładali podstawy gospodarki kapitalistycznej, czy ograniczali się tylko do marksistowskiej...