Jak to pewne osoby mowia "niezly z niego wariat byl".Niestety ze wzgledu , ze zatraca juz zdolnosc mowy i nic nam o sobie nie opowie to wklejam artykul o nim.
Z młodością Gołoty nie było najlepiej. Unikał kary dzięki wstawiennictwu działaczy sportowych - tak było przed igrzyskami olimpijskimi w Seulu w 1988 roku (przywiózł stamtąd brązowy medal), kiedy wywołał olbrzymią bijatykę przed warszawskim klubem Park, po której w szpitalu znalazło się kilka osób, w tym ochroniarze dyskoteki.
W 1990 roku bokser pobił na dyskotece we Włocławku Pawła Białostockiego i groził mu bronią - prawdopodobnie pistoletem gazowym. Proces w 1997 roku zakończył się wyrokiem w zawieszeniu - Gołota przyjechał do Polski dzięki listowi żelaznemu wystawionemu przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Rok później Gołota wpłacił 100 tysięcy dolarów na konto fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty Kwaśniewskiej.
Nie zostały nigdy wyświetlone epizody z życia Gołoty. Choćby historia z Gdańska, gdy 21 lutego 1989 roku Gołota razem z kolegą, nieżyjącym już trójmiejskim gangsterem o pseudonimie "Wolf", wybrali się do dyskoteki Romantica. Lokal opuścili w towarzystwie Ewy M. Zaciągnęli dziewczynę na klatkę schodową jednego z wieżowców. Tam - jak zeznała na policji poszkodowana - Gołota zgw🤬cił ją w zsypie na śmieci.
Krzyki Ewy M. sprowadziły milicyjny patrol. Kiedy obaj mężczyźni wychodzili z bloku, już czekał na nich radiowóz. Pierwszy milicjant, który próbował zatrzymać napastników, dostał od Gołoty dwa ciosy - jeden w szczękę, drugi w oko. Kiedy drugi funkcjonariusz trzykrotnie strzelił w powietrze, Gołota i "Wolf" dali sobie nałożyć kajdanki.
Prokuratura Rejonowa w Gdańsku wszczęła śledztwo, jednak wkrótce sprawę przekazano do Prokuratury Marynarki Wojennej w Gdyni, ponieważ Gołota był jeszcze wtedy zawodnikiem CWKS Legia Warszawa w stopniu kaprala. Po tygodniu Ewa M. wycofała wniosek o ściganie za gw🤬t. - Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, jak to się stało - mówił jeden z prokuratorów w artykule "Gazety" z 1997 roku. - Do pani Ewy przyjechał kapitan J. z sekcji bokserskiej Legii i wręczył jej 200 dolarów. Wycofała wniosek i sprawę umorzono. Za pobicie milicjanta bokser musiał popracować 20 godzin na Centrum Zdrowia Dziecka.
Akta tamtej sprawy powinny być w archiwum Prokuratury Marynarki Wojennej w Gdyni, ale kilka miesięcy przed procesem we Włocławku, nie wiadomo dlaczego, zostały przesłane policji. - Z tego, co wiem, papiery wypożyczył komisariat w Gdańsku Przymorze. Już dawno powinny wrócić do Gdyni, ale gdzieś wsiąkły - mówił "Gazecie" prokurator w artykule z 1997 roku.
"Pershing", mój przyjaciel
Nigdy też nie wyjaśniono, czy Gołota miał związek z gangiem kieszonkowców na warszawskim Dworcu Centralnym, o czym media spekulowały od czasu, gdy polski bokser stał się słynną osobistością.
W lipcu 1996 roku na trybunach Madison Square Garden zamieszkom po walce Bowe - Gołota przyglądał się Andrzej Kolikowski, ps. "Pershing", boss mafii pruszkowskiej, bywalec walk polskiego pięściarza. Gołota był członkiem warszawskiej Legii podobnie jak Kolikowski, były zapaśnik. W 1991 roku Gołotę ścigała w Polsce policja za sprawą listu gończego wystawionego przez włocławską prokuraturę. Bokser uciekł do USA. Ale przed ucieczką schronił się w domu "Pershinga" w Ożarowie.
W połowie lat 90. "Pershing" i Marek M., ps. "Oczko", szef mafii na polskim zachodnim Wybrzeżu, regularnie latali na mecze Gołoty. Później udział w takich meczach był w ich środowisku w dobrym tonie. Bywali na nich m.in. "Słowik", "Wańka", jego brat "Malizna", Wojciech P. oraz rezydent "Pruszkowa" na Austrię, nieżyjący już Jeremiasz Barański, ps. "Baranina".