Wysłany:
2016-12-20, 23:51
, ID:
4789402
3
Zgłoś
Powiem Wam tak - dla mnie od zawsze nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo moich bliskich i swoje własne. Dlatego zawsze będę głosował na tych, którzy będą oferować mniejsze prawdopodobieństwo wojny i innych zagrożeń zdrowia i życia. Gospodarczo człowiek sobie zawsze poradzi, choćby trzeba było jagody zbierać czy tam mirabelki i szczaw.
I choć na obecny rząd nie głosowałem (ani na poprzedni), to w gruncie rzeczy cieszyłem się na myśl oddalającej się wizji przyjmowania imigrantów wychowanych w zupełnie obcej kulturze. Sami widzimy jak to się kończy w innych krajach i za to akurat obecnemu rządowi jestem wdzięczny, choć robi mi solidny drenaż kieszeni.
Sposób działania opozycji pokazuje, że z dwojga złego chyba lepiej by już było tak jak jest - obecny rząd przynajmniej nie szuka wsparcia u starszych kolegów. Mam wrażenie, że Polska za czasów PO była traktowana trochę jak Koksal Baba - miejscowe cwaniaki stwierdziły, że pozwolą nam poczuć się bezkarnym, wystawią Donka na front i jak coś, to on dostanie po ryju (razem z całym krajem), a oni swoją obecnością postraszą i przegonią tych co się będą śmiać.
Ale to taka dygresja, tak czy siak widząc to jak obecny rząd daje się podejść czasem opozycji, jestem pełen obaw co do naszej przyszłości. Oni są tak nieudolni, że wystarczy jedna udana akcja z inicjatywy któregoś z mocarstw i wojna gotowa. Skoro ta histeryczna opozycja potrafi ich podejść, to nieco bardziej ogarnięty specjalista od manipulacji na arenie międzynarodowej jest w stanie owinąć ich wokół palca jak chce.
Pozostaje mieć tylko nadzieję na jedno z trzech rozwiązań:
-ziści się powiedzenie "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" i rząd wraz z opozycją wzajemnie się wytłuką bez eskalacji konfliktu na wyborców ani tym bardziej poza kraj, co pozwoli na zaistnienie jakiejś nowej sile lub choćby wzmocnieniu K15 (które nota bene w tym konflikcie zachowuje resztki rozumu, choć nie zawsze mi z nimi po drodze)
-na farcie uda się, że nikt nie będzie miał interesu przez najbliższe lata, by wywołać konflikt właśnie w naszym kraju (choć jest to bardzo łatwe do zrealizowania) - szansa jedynie w tym, że media się w porę ogarną i zrozumieją, że jeśli przegną z nakręcaniem ludzi przeciwko sobie w celu podbicia oglądalności, to w obliczu wojny szybko będą musiały zwinąć działalność.
-powstanie konflikt na linii islam - zachód europy, gdzie skierują się oczy całego świata, a my pozostaniemy w miarę bezpieczną enklawą. I tym sposobem wszyscy będą zadowoleni, bo nas ominie wojna, a Jarkacz będzie mógł z dumą stwierdzić, że niczym Sobieski pod Wiedniem pokonał napływ muslimów, przynajmniej w tej części europy.
Przekładając sytuację Polski na firmę, w 89' prezesem został syn szefa. Dużo świeżych pomysłów, początkowo (za Olszewskiego) nawet całkiem sensownych, ale szybko tatuś sprowadził go na ziemię. Zazwyczaj zarządzanie firmą polegało na nachapaniu się jak najwięcej, co czasem nawet pozytywnie przekładało się na rozwój firmy, choć najczęściej kosztem pracowników. Przez ostatni rok mamy sytuację, w której bardziej docenia się pracowników szeregowych (choć więcej się z nich nie wyciśnie), obcina pensje managerom (średniej klasie), a jednocześnie nie inwestuje w rozwój firmy, bo przecież prezes swojej wypłaty nie ruszy.
Prędzej czy później taka firma musi upaść. Zwłaszcza gdy pracownicy dowiedzą się, że potrącenia na świadczenia socjalne tak naprawdę znikają, a jak przyjdzie do ich realizacji, to nagle okaże się, że w kasie pusto.
Kiedyś moglibyśmy pomyśleć, że to kwestia c🤬jowego zarządzania. Ja jednak myślę, że to któryś z byłych wspólników dawnego prezesa (Rosja/Niemcy/USA/inny kraj), wstawił kilku swoich doradców, którzy przygotowują się do wrogiego przejęcia firmy, bo sama w sobie ma potencjał by być dochodową, więc bankructwo byłoby głupotą.