haha, ostatnio pod blokiem też miałem takie gówno. Piknik rodzinny AMERYKAŃSKI. Hamerykany były z krwi i kości, grali na scenie. Na ławkach siedziało w szczycie paru emerytów, po skończonych kawałkach typ nawijał ze sceny po angielsku jaką to są wspaniałą publicznością i poprosił, żeby do kolejnego kawałka wstali i klaskali. No k🤬a zrozumieli w c🤬j

widzę ze lokalizacja podobna, bo mi "ŁAN TU FRI"-owali do mikrofonu od k🤬a 5 rano, centralnie pod balkonem na środku osiedla