To, czy ja chodziłem do kościoła i byłem katolikiem w żaden sposób nie zmienia istoty wiary. Wierzyłem szczerze, chciałem wierzyć! Panicznie bałem się braku wiary.
Cytat:
Interesuję się intensywnie drugą "stroną" (zapewne chodzi Ci o naukę) i dlatego zdecydowanie piszę - nie ma żadnych stron.
Chodzi mi o racjonalizm i sceptycyzm (w czym nauka się zawiera). Nie masz możliwości pogodzenia tych dwóch stanowisk (bezpodstawnej wiary i sceptycyzmu). Możesz być fizykiem kwantowy i jednocześnie wierzącym, ale nie świadczy to o pogodzeniu tych dwóch stron. Raczej o hipokryzji oraz ignorancji względem jednej z nich. Jeśli chciałbyś tego uniknąć, musiałbyś przyjmować za prawdę wszystkie możliwe twierdzenia, a tego prawdopodobnie nie robisz.
Cytat:
Dlatego więc na tym zakończę, bo zagłębianie się dalej wymagałoby ode mnie autowiwisekcji.
Właśnie do tego Cię namawiam! Oto fragment monodramu Julii Sweeney, który doskonale pasuje do tej chwili:
[...] wracałam właśnie z biura, które miałam z tyłu domu, do siebie, gdy usłyszałam jakiś cichutki głosik
szepczący w mojej głowie. Nie mam pojęcia, jak dawno tam był, ale nagle stał się jakby o decybel głośniejszy. To
coś szeptało: „boga nie ma". Z początku próbowałam zignorować ów szept. Ale on znów stał się odrobinę
głośniejszy. „Boga nie ma, boga nie ma. O mój boże, nie ma boga!". Przeszedł mnie dreszcz. Jakbym wpadła do
wody.
Pomyślałam — „Przecież ja nie umiem... Nie wiem, czy umiem nie wierzyć w Boga. Potrzebuję Boga. To
znaczy, tyle nas łączy..."
„Nie umiem nie wierzyć w Boga. Nie wiem, jak to zrobić. Jak się wtedy wstaje, jak przeżyć cały dzień?"
Straciłam równowagę...
„No dobra, uspokój się — pomyślałam po chwili. — Pomyśl sobie, że są takie okulary nie-wierzę-w-Boga i
załóż je na chwilę, na sekundkę tylko. Załóż je i szybciutko rozejrzyj się wokół, a później natychmiast zdejmij".
Cóż, założyłam okulary „boga niet" i rozejrzałam się...
Trochę mi wstyd, jak to mówię, ale w pierwszej chwili poczułam się dziwnie. Zdziwiłam się — „Ale jak
Ziemia trzyma się na niebie? Mówisz, że tak sobie gnamy przez Wszechświat? To wspaniałe!". Chciałam pobiec i
uścisnąć Ziemię, jakby nagle spadła z kosmosu wprost w moje ramiona.
A potem sobie przypomniałam — „No tak, grawitacja i moment pędu i starczy... Będziemy się tak obracać
wokół Słońca jeszcze bardzo, bardzo długo".