Tak mi sie przypomniało:
auto w rowie lezy na boku, kierowca poobijany i jak sie potem okazało ze złamaniem. Zatrzymałem sie jaki drugi, po wyjściu wręczyłem żonie trójkąt i poprosiłem jakąś blondynkę o wyciągniecie drugiego ze swojego auta mówiąc IDZCIE KAWAŁEK ZA ZAKRET bo jakiś warszawiak na mokrym asfalcie nie wyhamuje i ktoś tu zginie. Po 7 minutach koniec akcji, wracam do swojego auta a tam laski nadal stoją z trójkątami w rękach i żona pyta - co miałyśmy z nimi zrobić ??