Pamiętam lata temu, w syfie. Chyba pierwsza albo druga noc, na szkółce. Łóżka piętrowe, chłop taki wysoki spał na gałęzi, i w nocy tak właśnie p🤬lną. Pech chciał, że spadając, wcelował się centralnie w te śmieszne szafeczki co stały między łóżkami. Odbijając się od niej, przyj🤬 jeszcze o kant dolnego łóżka, czyli w sumie o taki kątownik toporny. Efekt był taki, że nikt go nie widział już do końca szkółki ( jakieś 3 miesiące) . Każdy myślał, że wyj🤬i go świniom na pożarcie, ale jednak nasze zaskoczenie było duże, gdy sie pojawił po tych 3 miechcach na rozjazdy do macierzy. I jeszcze miał limo pod okiem. J🤬iec miał farta, ze sie nie zabił. Amen!