Wysłany:
2014-10-12, 20:23
, ID:
3540215
10
Zgłoś
kto nie wracał o 5.33, nap🤬lony, brudny od trawy i zaschniętych wymiocin, w zabłoconych butach, z trzema połamanymi fajkami i enigmatyczną pustką w portfelu, i jedyne co próbuje zrobić to nie zasnąć, ale też nie patrzeć podróżującym do pracy w oczy, nie wie dlaczego tramwaj jest tak smutny jak to miasto. kto jechał tramwajem o godzinie 16.40 w połowie stycznia i stukał zębami tak jak stukają okna, ten myśli, że smutne jest to miasto i smutny jest ten tramwaj nieogrzany w półmroku. kto pracował do 5 nad ranem, i potem próbując zasnąć słyszał, przewalającą się za oknem nawałnice żelastwa, ten wie jak smutno jest zasypiać w tym mieście. tramwaje odłupują tynk ze ścian, tramwaje wykrzywiają ulice. w tramwaju o 18 w lutym możesz spotkać mnie jadącego po mieście, bo tylko w tramwaju poczujesz zapach miasta i zobaczysz miasto. tramwaj jest przekrojem miasta, z obsranymi żulami, dziećmi dresami i szarą masą pracującą, żadnych korporacyjnych kurew, żadnych ufryzowanych bananów, surowy przekrój miasta. jak przyjedziesz kiedyś do łodzi, to z pewnością, ktoś kogo odwiedzasz, weźmie samochód, zawiezie Cie do manufaktury potem na piotrkowską i właściwie to tyle. ja proponuję, powiedz, żeby sobie wsadził w dupę swój zasrany samochód i pojedźcie tramwajem do parku śledzia, potem przejdźcie do offu nie omijając kilińskiego, a na koniec tramwajem na tymienieckiego. kupcie pół litra żołądkowej wypijcie niedaleko willi grohmana i pijani, wróćcie na piotrkowską i pijcie dalej. nie przyjmujcie miasta na trzeźwo, przyjmijcie je pijani. tak jak ja kiedyś, licząc na r🤬anie, poznałem łódź o 4 nad ranem i jeszcze wtedy pod wpływem zachwytu eklektycznymi fasadami, dopijałem ostatnie wino na placu komuny paryskiej z pełnymi spodniami, szedłem jak pies na smyczy, z moją erotycznie doskonałą randką a przedwojenny modernizm i zeschłe psie gówna towarzyszyły mi w tym marszu po orgazmy. fakt potem okazało się, że nic z tego, złapałem tramwaj bezpośredni, opróżniłem kieszenie z drobnych i z setką wiśniówki wróciłem do domu. potem sobie zwaliłem.