suchy945 napisał/a:
@plaplasmash Wk🤬iają mnie takie tępaki hejtujący Euro. Polska wreszcie ma szansę pokazać się z tej lepszej strony. Ogromna impreza na skalę europejską odbywa się u nas. Ale oczywiście znajdzie się taki debil jeden z drugim który cały entuzjazm spieprzy. Przez takich właśnie Polska uważana jest za kraj będący sto lat za murzynami. Nie podoba się w Polsce to won do Niemiec na truskawki albo do Anglii na zmywak.
Miło mi, że Cię wk🤬iam, jednak zanim nazwiesz mnie tępakiem radziłbym popracować trochę nad językiem, bowiem używanie tego typu epitetów przy jednoczesnym robieniu błędów interpunkcyjnych i prezentowaniu kiepskiej składni wygląda co najmniej pociesznie.
Z jakiej lepszej strony pokaże się Polska? Z niedokończonych dróg, niewybudowanych autostrad, przeciekających stadionów (o, pardon, już nie stadionów a "aren"), czy może delikatnie przypudrowanych dworców kolejowych, na których stara dobra pleśń osadza nowe "europejskie" ściany? Euro 2012, jeśli chodzi o "pokazanie się na scenie europejskiej" (uch, jakież to ważne), to jedynie kompromitacja obecnego rządu - z czego ja akurat w pełni się cieszę.
Mistrzostwa Euro2012 nie mają nic wspólnego z duchem sportu, to jedynie komercjalizacja wszystkiego, co z nim związane. Pominę już nawet fakt jakim i czyim kosztem, bo ci "chcący się pokazać w Europie" i tak nie zrozumieją. Euro2012 nie jest imprezą dla kibiców, lecz dla biznesmenów, którzy zamiast barw narodowych i symboli państwowych na strojach zawodników najchętniej widzieliby reklamy zagranicznych koncernów. "Modern football", którego początkiem w Polsce jest m.in. współorganizacja mistrzostw Europy, właśnie do tego zmierza. Ponadto od kilku lat nasza "reprezentacja" w piłce nożnej w rzeczywistości nie ma już nic wspólnego z reprezentacją - normą stało się zjawisko tzw. "naturalizacji zawodników", a więc występów graczy niepotrafiących wymówić nawet jednego zdania po polsku.
Osoby zapatrzone w telewizor faktycznie czują entuzjazm, wszak śmieszne biało-czerwone czapeczki (moje ulubione to te wzorowane na czapce błazna), "flagi samochodowe", flagi Tyskiego i inne gadżety w gruncie rzeczy zamieniające Godło Polski w znak towarowy kuszą konsumentów w każdym większym sklepie, czy na ulicznych straganach. Mamy Euro, super prestiżową imprezę finansowaną z naszych kieszeni, a więc cieszmy się i bawmy. Okolicznościowy "patriotyzm" odłożymy za chwilę na bok, bo przestanie być modny (wywieszanie flagi narodowej w święta to w końcu ciemnogród). Póki co - parafrazując Kazika - maszerujmy ramię w ramię ku słońcu świata nowego, dostaliśmy przecież chleb i igrzyska.