majaczek napisał/a:
I to się nazywa zajebiste dzieciństwo i zajebisty tata! Teraz wszyscy rodzice chowają pod kloszem swoje pociechy, wolą żeby te siedziały w domu przed komputerem niż bawiły się na dworze, bo przecież tam może im się coś stać... Aż mi się przypomina moje dzieciństwo w latach 90tych, konstruowanie bomb, mieszanek z saletry i cukru, wojny na pistolety na kulki, konstruowanie baz i wojny osiedlowe, ehh to były czasy
Nie było orlików, były place, jakieś łąki+plecaki, kije które robiły prowizorycznie za bramki i ten flejm "czy bramka padła" czy też może nie, wynikała z tego kłótnia i kończyła się zazwyczaj karnym w takich sytuacjach
Strzelanie z jarzębiny, robienie proc, łuków, stawianie cegieł i deski robiących za wyskocznie dla bmxów. Dobre też były podchody, raz pamiętam schowaliśmy się u znajomego i nak🤬ialiśmy w Wormsy, które były hitem na "plejki". Owszem graliśmy w nie często w gronie kumpli ale i tak 90 % czasu spędzało się na podwórku.
Wojny na pistolety na budowach domów, które robiły za fortecy, akcje "skoków" na jabłka, za nic w świecie nie oddałbym takiego dzieciństwa, było po prostu zajebiście
Pamiętam jak miałem 8 lat i z ojcem jezdziłem rowerem do babki, gdzie w jedną stronę było do przejechania 10 km czyli razem 20, i taki mały gówniarz na bmxie dla krasnala zapieprzał tyle aby odwiedzić swoich dziadków, dla wielu przy takim aktywnym trybie życia w tamtych czasach nie było to nic nadzwyczajnego, a przecież mam 20 lat także nie było to aż tak dawno.