Mało kto pracuje potem w zawodzie, a studia są po to żeby się rozwinąć: algebra, statystyka, ekonometria, analiza czy nawet ta ekonomia (tak, tak, tu też się liczy całki i macierze...) ćwiczą nasze zdolności analityczne, przedmioty "do wykucia" trenują pamięć, a rachunkowość czy inne finanse dają jakieś podstawy do późniejszego szkolenia fachu. To czy ktoś chce skończyć studia ze średnią 3.0 czy faktycznie się czegoś nauczyć to już jego prywatna sprawa, a rekrutujący do pracy bardzo szybko to zweryfikują. Widziałem magistrów co nie potrafili obliczyć równania z jedną niewiadomą i znam ludzi co rzucili studia i z sukcesem otworzyli swoje firmy, ale mówienie, że studia nic nie dają to jakaś farsa, krew się gotuje. Nikt nikomu nie narzuca, nie chcesz - nie rób. Chyba to żadna nowość, że trzeba mieć jakieś praktyki żeby pójść do pracy. Dlatego na studiach są (przeważnie) takowe obowiązkowe, a dodatkowo studenci mają 3 miesiące wakacji, z którymi coś muszą zrobić (chyba, że komuś nie starczy rok akademicki chlania wódy i dalej musi się bawić - typowy studenciak, tfu...). Pracę na pół etatu da się pogodzić ze studiowaniem bez najmniejszych problemów, więc doświadczenie też można nabijać w trakcie. Każdy mówi - po co papier, idź do pracy - ale jak już pójdziesz do tej roboty to się nagle okazuje, że każdy menedżer, dyrektor, team leader etc. ma wyższe wykształcenie z renomowanej uczelni. Przypadek ? Nie wydaje mi się
Aha i może to oldskul, ale według mnie lepiej przeglądać oferty pracy konkretnych firm na ich witrynach, a nie na gumtree czy innym "allegro" - chyba, że ktoś nie wie co chce robić :B