Tranzystor, podpisuję się. Jednakże, zgaśnięcie zdarza się każdemu - mi na placu pamiętam auto nie gasło, ale to są inne warunki - spokój, bez stresu. Ruch drogowy to nieco co innego - trzeba szybciej reagować, czasem szybciej ruszyć, a bez wyczucia nie ma opcji. Najlepszemu czasem samochód zgaśnie - to TYLKO maszyna, nic więcej.
Powiem więcej - ani razu nie zgasło mi auto przy jazdach, nawet przy egzaminie. Ale zgasło raz przy ruszaniu ze świateł, gdy już miałem prawko od dłuższego czasu. Czemu zmuliło? Do dziś nie wiem - gazu było tyle, co zawsze.
Przesiadłem się z benzyny, na zimnym (-15*C) Diesel'u to dopiero fajnie się rusza. Jak przy ruszaniu z parkingu zdusiłem go parę razy (a nie taki słaby, bo 110KM JTD Commonrail ze zmienną geom. turbiny), to dopiero się nauczyłem. To się zdarza, co więcej, nie usprawiedliwia buractwa taksiarza, zajechania drogi białemu Peugeotowi oraz szeregu innych wykroczeń.
Co więcej:
Cytat:
Jak udało nam się ustalić to ten sam taksówkarz o którym pisaliśmy w sierpniu ubiegłego roku. Wtedy nie spodobało mu się, że obok postoju taksówek przed dworcem PKP pojawił się osobowy ford. Jego kierowca czekał na kolegę, który podróżował pociągiem. Wtedy pobudzony taksówkarz zaczął obrażać kierowcę forda. W międzyczasie do samochodu dotarł oczekiwany kolega. Po krótkiej wymianie słów agresywny taksówkarz zaatakował mężczyzn uderzając jednego z nich w twarz. Gdy ci mu oddali udał się do swojego samochodu a następnie wrócił z kluczem do wymiany kół i wybił szybę w fordzie. Na miejscu interweniowała policja.
Za:
lokalna24.pl/index.php/miasto/13345-taksowkarzowi-puscily-nerwy