Pamiętam piękne czasy, gdy słyszałem: kierowniku, dej pińcioka, a teraz to już dziesiona.
NIGDY nie daję nikomu, chyba, że WOŚP, albo 1% z PITu, chociaż raz zrobiłem wyjątek. Żul spod lokalnego sklepu, w środku upalnego lata, tradycyjnie: poratuj kierownik, ale miałem dobry humor i wyjątkowo zamiast zbluzgać, pytam: na co? jedzenie czy browar? żyłki na czole mu wyszły od myślenia, zrobił się jeszcze bardziej czerwony, widać, że dopływ krwi do mózgu uruchomił resztki niedobitków szarych komórek. W końcu z wielkim bólem wystękał: NA PIWO.
ps
nagrodziłem za szczerość, dostał