Czytam te wszystkie wypowiedzi i wierzyć mi się nie chce. Zastanawiam się, kto Wam dał prawo do weryfikowania czy ktoś jest idiotą czy nie na podstawie tego, jaki procent uzyskał z matematyki? Mam kilku wspaniałych znajomych, cudowni ludzie, naprawdę wszechstronnie wykształceni. No, a że podwinęła im się noga za pierwszym razem i nie dali rady na te nieszczęsne 30%, ale 27%? Co to za różnica? jakim cudem czujecie się lepsi od takich osób tylko dlatego, że udało Wam się po jakimś czasie uzyskać trzy procenty więcej? Świat to nie tylko cyferki, serio. A wrzucanie takich ludzi do jednego wora z przytaczanymi przykładami palaczy, ćpunów i innych chamów jest co najmniej niemądre. Wynik z matury nie powie Wam nic o człowieku. A takie osądy są niesprawiedliwe i krzywdzące.
Pozdrawiam